Witam. Chciałbym abyście Mi pomogli z opisem jakiejś fantastycznej postaci najlepiej smoka. Wg. planu opisu z "Jutro pójdę w świat" klasa 5. Potrzebne na poniedziałek. Daje naj za opis na 4-5 stron.
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
może być takie coś:
Po środku sali na stole była gablota, w której był dziwny stwór nieprzypominający żadnego znanego mi dinozaura. Czaszka podobna do głowy tyranozaura z tym, że nieco krótsza i mniejsza, poza tym miał rogi na głowie. Zza oczu wyrastały mniejsze, bardziej z tyłu były dwa większe lekko pokręcone. Jeden był pęknięty. Miał wyjątkowo długą szyje. Jego kręgosłup mył grubszy i potężniejszy od dinozaurów, ponadto pokryty kolcami-rogami. Posiadał 4 kończyny, na których się poruszał. Rzeczą dziwną w kończynach był ich ludzki kształt. Cos Ala dłonie tylko, że czteropalczaste. Wszystkie chwytne. Tuż za przednimi łapami były przymocowanie skrzydła. Ze wszystkich dinozaurów i ptaków on miał najdłuższe. Po rozłożeniu miały dwukrotną długość ciała stwora. Ogon zwieńczony był czymś na podobieństwo grota, który w razie potrzeby rozwierał się jak nożyce. Z tabliczki informującej dowiedziałem się, że został on niedawno znaleziony i że najprawdopodobniej żył przed panowaniem dinozaurów. Był podobny do dinozaura, ale nie był nim. Stwór ten był najprawdopodobniej legendarnym smokiem.
Czaszka smoka poruszyła się, z powodu przymocowania na statywie miała ograniczone ruchy, lecz po chwili znieruchomiała by zaraz odżyć na nowo, łamiąc podpory. Omiotła swoimi pustymi oczodołami mnie i moich towarzyszy. Po czym spojrzała na siebie i zaczęła uwalniać się z gabloty. Potężny ogon rozbił szkło w drobny mak, a druty trzymające kości na miejscu popękały jak nitki. Szkielet zeskoczył niczym pies ze stołu i zaczął chodzić w koło stołu. Rozglądając się przy tym na boki. Obejrzał się i staną przed nami rozdziawiając swoją gęsto usianą zębami, kłami szczęką. Jak się okazało później, ziewał? Nie od razu się przestraszyliśmy, jako że trudno nas nastraszyć. W pierwszej chwili wzięliśmy to za trik dla zwiedzających, ale stwór ów nie był żadnym robotem, ani nie był do niczego przymocowany. Po chwili dotarło do nas ze nie słychać uderzeń zegara, a wskazówka zamarła w miejscu. Nastała absolutna cisza, w której słychać było tylko chrzest i stukot poruszających się kości. W chwili, gdy się zatrzymał, jego szkielet zaczął się zapełniać wnętrznościami, kości pokryły mięśnie, ścięgna żyły. Był to trochę obrzydliwy widok, ale ciekawy. My staliśmy dalej jak wmurowani i jak się okazało już nie z własnej woli. Żaden z nas nie mógł się poruszyć. A smok tym czasem zaczął się powiększać. Gdy już skończył się zmieniać i był wielkości słonia popatrzył na nas swoimi jasno niebieskimi oczami o źrenicach jak u kota