Dzień osiemnasty od wypłynięcia od Kalipso. Bogini nakazała mi, abym płynąc przez morze, Niedźwiedzicę minął po lewej ręce. Nagle ukazały mi się góry cieniste ziemi Feaków. Z daleka, z Gór Solimskich spostrzegł mnie powracający od Etiopów, Posejdon. Chcąc mi przeszkodzić w dotarciu do ziemi Feaków spędził chmury i chwyciwszy w dłonie trójząb, zamącił morze. Nagle zrobiła się noc. Bardzo się wystraszyłem. Spadł Euros i Notos, z nim Zefir gwałtowny oraz w eterze zrodzony Boreasz. Pomyślałem, co może mnie jeszcze spotkać. Bałem się, że może się okazać prawdą to, co powiedziała bogini: że nim dotrę do ziemi ojczystej, na morzu spotka mnie wiele nieszczęść. Nagle uderzyła we mnie fala ze strasznie wielką siłą, która przewróciła tratwę. Padłem daleko od niej. Nadciągnęła burza skłóconych wiatrów. Złamała maszt, żagle i reje. Poleciały one daleko w morze. Długi czas byłem pod wodą, nie mogłem się prędko wydostać na powierzchnię pod gwałtownym naporem fal i pod ciężarem szat, które dała mi boska Kalipso. Po pewnym czasie wypłynąłem na powierzchnię. Mimo to, że byłem bardzo wycieńczony, chwyciłem tratwę i usiadłem na niej. W ten sposób uniknąłem bliskiej mi śmierci. Z prądem niosły mnie fale. Ulitowała się nade mną córka Kadmosa ? Ino, która najpierw była śmiertelna i ludzkim głosem mówiła. Wyszła z toni, łyską sfrunęła na tratwę. Powiedziała, że Posejdon mnie nie zniszczy, chociaż tego bardzo pragnie. Radziła, abym płyną dalej sam, by dostać się do Ziemi Feaków. Otrzymałem od niej namiotkę, która miała ochronić od zguby i cierpienia. Po zakończeniu rozmowy z powrotem zapadła się w morze. Kiedy rozmyślałem nad tym, co powiedziała Ino, Posejdon wysłał na mnie ogromną, sklepioną falę. Morze rozniosło moją tratwę. Wsiadłem na jedną kłodę. Ściągnąłem szaty i pod piersiami rozwinąłem namiotkę pod piersiami tak jak mówiła Leukotea. Wskoczyłem do wody i zacząłem płynąć. Posejdon zauważył jak odpływam i do mnie przypłyną. Zrozumiał, że już tyle się nacierpiałem, i pozwolił mi płynąć dalej morzu, póki nie wejdę między lud Dzeusowy. Po tej rozmowie Posejdon udał się do Ajg, gdzie jest jego stała siedziba. Atena ? córka Dzeusa pomyślała o czym innym: wiatrom, kazała uciszyć się i ruszyła tylko prędkiego Boreasza. Przede mną wygładziła fale, abym mógł wejść między Feaków, miłośników wioseł, unikając śmierci Ker. Dwie noce i dwa dni rzucały mną fale. Lecz gdy trzeci dzień nastał, wicher ustał,zapanowała cisza bezwietrzna. Kiedy wytężyłem wzrok, ze szczytu wielkiej fali ujrzałem ziemię i las. Ogarnęła mnie ogromna radość oraz podniecenie. Płynąłem najszybciej jak się da, aby nareszcie znaleźć się na lądzie.
Dzień osiemnasty od wypłynięcia od Kalipso.
Bogini nakazała mi, abym płynąc przez morze, Niedźwiedzicę minął po lewej ręce. Nagle ukazały mi się góry cieniste ziemi Feaków. Z daleka, z Gór Solimskich spostrzegł mnie powracający od Etiopów, Posejdon. Chcąc mi przeszkodzić w dotarciu do ziemi Feaków spędził chmury i chwyciwszy w dłonie trójząb, zamącił morze. Nagle zrobiła się noc. Bardzo się wystraszyłem. Spadł Euros i Notos, z nim Zefir gwałtowny oraz w eterze zrodzony Boreasz. Pomyślałem, co może mnie jeszcze spotkać. Bałem się, że może się okazać prawdą to, co powiedziała bogini: że nim dotrę do ziemi ojczystej, na morzu spotka mnie wiele nieszczęść. Nagle uderzyła we mnie fala ze strasznie wielką siłą, która przewróciła tratwę. Padłem daleko od niej. Nadciągnęła burza skłóconych wiatrów. Złamała maszt, żagle i reje. Poleciały one daleko w morze. Długi czas byłem pod wodą, nie mogłem się prędko wydostać na powierzchnię pod gwałtownym naporem fal i pod ciężarem szat, które dała mi boska Kalipso. Po pewnym czasie wypłynąłem na powierzchnię. Mimo to, że byłem bardzo wycieńczony, chwyciłem tratwę i usiadłem na niej. W ten sposób uniknąłem bliskiej mi śmierci. Z prądem niosły mnie fale. Ulitowała się nade mną córka Kadmosa ? Ino, która najpierw była śmiertelna i ludzkim głosem mówiła. Wyszła z toni, łyską sfrunęła na tratwę. Powiedziała, że Posejdon mnie nie zniszczy, chociaż tego bardzo pragnie. Radziła, abym płyną dalej sam, by dostać się do Ziemi Feaków. Otrzymałem od niej namiotkę, która miała ochronić od zguby i cierpienia. Po zakończeniu rozmowy z powrotem zapadła się w morze. Kiedy rozmyślałem nad tym, co powiedziała Ino, Posejdon wysłał na mnie ogromną, sklepioną falę. Morze rozniosło moją tratwę. Wsiadłem na jedną kłodę. Ściągnąłem szaty i pod piersiami rozwinąłem namiotkę pod piersiami tak jak mówiła Leukotea. Wskoczyłem do wody i zacząłem płynąć. Posejdon zauważył jak odpływam i do mnie przypłyną. Zrozumiał, że już tyle się nacierpiałem, i pozwolił mi płynąć dalej morzu, póki nie wejdę między lud Dzeusowy. Po tej rozmowie Posejdon udał się do Ajg, gdzie jest jego stała siedziba. Atena ? córka Dzeusa pomyślała o czym innym: wiatrom, kazała uciszyć się i ruszyła tylko prędkiego Boreasza. Przede mną wygładziła fale, abym mógł wejść między Feaków, miłośników wioseł, unikając śmierci Ker. Dwie noce i dwa dni rzucały mną fale. Lecz gdy trzeci dzień nastał, wicher ustał,zapanowała cisza bezwietrzna. Kiedy wytężyłem wzrok, ze szczytu wielkiej fali ujrzałem ziemię i las. Ogarnęła mnie ogromna radość oraz podniecenie. Płynąłem najszybciej jak się da, aby nareszcie znaleźć się na lądzie.