W pracowni szalonego naukowca. Napisz opowiadanie z elemntami opisu. Prosze o szbkie rozwiazanie zadania. Dajne naj ; ) Jestem w 3 gim.
Oienel
"Kap... Kap... Kap..." Tylko tak można opisać mrożący krew w żyłach dźwięk kapiącego kwasu. Przewrócona fiolka nie przykuła uwagi mężczyzny o rozbieganych oczach, a chłopiec bał się zostać obdarzony zainteresowaniem szaleńca, więc milczał. Kap... Kolejna kropla kanarkowo-żółtego płynu spadła i rozbryzgła się na brudno-szarym klepisku. Nie można było nawet zgadnąć jaki kolor miała niegdyś ta podłoga. Nie żeby kogoś to interesowało. Ściany również pokrywał brud, proch i kurz, kryjąc dawniej imponujące obrazy przodków lekarza - samozwańca. Chłopiec przestąpił z nogi na nogę, gdy kolejna kropla oderwała się od szklanej szyjki i spadła. Chrząknął, a łepek myszy - mutanta obrócił się w jego stronę. Pupil mężczyzny miał w kłębie półtora metra i siedział w kącie trzymając w zdeformowanych szponach kawałek sera. Chłopiec odgadł, że edamskiego. Ów potwór nie miał oczu. Za to na łbie miał stylową, różową kokardę. Siedział spokojnie za stołem zastawionym podejrzanymi fiolkami. W kilku można było dojrzeć płyny nie napawające otuchą. Chłopiec odwrócił wzrok od monstrum i zamrugał oczami, które bolały go od półmroku. Nieco zirytowany wbił spojrzenie w plecy naukowca przebranego w pumpy i frak. Mężczyzna zachichotał i odwrócił się do chłopca. - Jest! Młodszy z nich westchnął i przeszedł przez komnatę do czegoś wyglądającego jak kredens i wyciągnął dwie miski. Osobnik w pumpach machał podekscytowany rękoma, przynaglając towarzysza do pośpiechu. Mysz pisnęła. Naczynia znalazły się bezpiecznie obok starego zardzewiałego kotła, nad którym to pracował ów szaleniec. Zaś teraz ten człowiek przelewał substancję czerwoną niczym krew do misek. Po chwili podał je młodemu. Ten wziął je i skierował się do schodów. Każdy stopień skrzypiał przeraźliwie, ale wszyscy byli do tego przyzwyczajeni. Niosący pojawił się na powierzchni, to jest w sterylnie czystym korytarzu. Ruszył nim prosto przed siebie. Dotarł do przestronnej białej komnaty. W środku stał stół, a przy nim stała kobieta z wyrazem cierpienia na twarzy. Z pewnym obrzydzeniem obserwowała nowo przybyłego, który postawił jedną z misek przed nią, a drugą przy pustym miejscu. Niewiasta łypnęła na niego złowrogo. - Co to jest? - Tata ugotował zupę pomidorową. - Powiedział chłopiec siadając i łapiąc łyżkę.
Tylko tak można opisać mrożący krew w żyłach dźwięk kapiącego kwasu. Przewrócona fiolka nie przykuła uwagi mężczyzny o rozbieganych oczach, a chłopiec bał się zostać obdarzony zainteresowaniem szaleńca, więc milczał.
Kap...
Kolejna kropla kanarkowo-żółtego płynu spadła i rozbryzgła się na brudno-szarym klepisku. Nie można było nawet zgadnąć jaki kolor miała niegdyś ta podłoga. Nie żeby kogoś to interesowało. Ściany również pokrywał brud, proch i kurz, kryjąc dawniej imponujące obrazy przodków lekarza - samozwańca.
Chłopiec przestąpił z nogi na nogę, gdy kolejna kropla oderwała się od szklanej szyjki i spadła. Chrząknął, a łepek myszy - mutanta obrócił się w jego stronę.
Pupil mężczyzny miał w kłębie półtora metra i siedział w kącie trzymając w zdeformowanych szponach kawałek sera. Chłopiec odgadł, że edamskiego. Ów potwór nie miał oczu. Za to na łbie miał stylową, różową kokardę.
Siedział spokojnie za stołem zastawionym podejrzanymi fiolkami. W kilku można było dojrzeć płyny nie napawające otuchą.
Chłopiec odwrócił wzrok od monstrum i zamrugał oczami, które bolały go od półmroku. Nieco zirytowany wbił spojrzenie w plecy naukowca przebranego w pumpy i frak.
Mężczyzna zachichotał i odwrócił się do chłopca.
- Jest!
Młodszy z nich westchnął i przeszedł przez komnatę do czegoś wyglądającego jak kredens i wyciągnął dwie miski. Osobnik w pumpach machał podekscytowany rękoma, przynaglając towarzysza do pośpiechu. Mysz pisnęła.
Naczynia znalazły się bezpiecznie obok starego zardzewiałego kotła, nad którym to pracował ów szaleniec. Zaś teraz ten człowiek przelewał substancję czerwoną niczym krew do misek. Po chwili podał je młodemu. Ten wziął je i skierował się do schodów.
Każdy stopień skrzypiał przeraźliwie, ale wszyscy byli do tego przyzwyczajeni. Niosący pojawił się na powierzchni, to jest w sterylnie czystym korytarzu. Ruszył nim prosto przed siebie. Dotarł do przestronnej białej komnaty. W środku stał stół, a przy nim stała kobieta z wyrazem cierpienia na twarzy. Z pewnym obrzydzeniem obserwowała nowo przybyłego, który postawił jedną z misek przed nią, a drugą przy pustym miejscu. Niewiasta łypnęła na niego złowrogo.
- Co to jest?
- Tata ugotował zupę pomidorową. - Powiedział chłopiec siadając i łapiąc łyżkę.