W liscie do... przedstaw rycerza Rolanda uzasadniajac ze godzien byl pasa i ostrog rycerskich. Potrzebuje tego jak najszybciej ogolnie ma to byc charakterystyka w liscie. Daje naj i duzo punktow wiec oczekuje w miare dobrej odpowiedzi pozdrawiam
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Dzielny Roland, rycerz nad rycerzami, podążał ze swym wojskiem do ukochanej Francji. Szli oni niestrudzeni przez góry i doliny. Wtem dało się usłyszeć hałas wielki. Wojska nieprzyjaciela nadciągały od tyłu. Olivier poradził Rolandowi, by ten wezwał do pomocy wojska króla Karola. Spodziewał się, że bitwa jest nieunikniona a wojska saraceńskie o wiele potężniejsze od wojska Rolanda. Jednak Roland, mężny i dzielny, nie chciał splamić honoru swego, swych ludzi i Francji. Na nic się zdały prośby Oliviera, by jego dowódca zadął w róg. Roland nie bał się połyskujących zbroi wroga, jego hełmów błyszczących, mieczy, tarcz i włóczni. Duma, siła, męstwo jak łuna jasna lśniły nad jego postacią. Wiara w moc Durendala dodawała mu sił. Bo przecież cóż to był za miecz. Jego złota gałka pełna relikwii: ząb św. Piotra, krew św. Bazylego, włosy św. Dionizego, strzępy szaty Najświętszej Maryi Panny. Wojska Saracenów się zbliżały. Roland nie uległ prośbom Oliviera. Nie usłyszano dźwięku rogu. Rozpoczęła się bitwa. Ciężka i krwawa, bolesna i nierówna. Roland ciął głowy i przebijał serca. Całe wojsko walczyło wytrwale. Łaska pańska spłynęła na Francuzów. Walka szła gładko. Poganie ginęli jeden po drugim. Jednak wtem Roland zobaczył rzeź swoich. Nie było już nad nimi łaski. Swoi ginęli, padali na ziemię. Roland kochał swe wojsko, nie mógł znieść tego widoku. W bólu serca chciał zatrąbić w róg. Już nie ważna była duma. Jednak Olivier krzyczał, że to czyn niegodny rycerza. Nie zważał na jego słowa Roland. Dmuchnął. Dźwięk biegł przez łąkę pomiędzy walczącymi i martwymi. Pędził ku górom, gdzie były wojska króla Karola. Usłyszał go mądry król i usłyszały go jego oddziały. Król chciał wracać i pomóc przyjacielowi w bitwie. Zły Ganelon, zdrajca i oszust, wypędzał tę myśl z głowy króla. Przekonywał go o wielkiej dumie i pysze rycerza Rolanda Nie pozwalał mu uwierzyć w ten sygnał. Chcąc ruszyć dalej, usłyszeli następne dźwięki rogu. Ganelon nie pozwalał królowi na powrót. Roland czuł, że śmierć się zbliża. Twarz zalana potem, a usta krwią. Cierpiał i walczył dalej. Nie miał już sił. Upatrzył pagórek a na nim drzewo. Podążał w to miejsce, by tam właśnie umrzeć. Zemdlał, padł na ziemię, oczy zamykały się w bólu i cierpieniu. Ledwo oddychał. Spostrzegł Saracena udającego martwego wśród innych ciał. Wróg uniósł się i biegł na Rolanda. Zabrał jego Durendala. Roland odzyskał trochę siły i uderzył Saracena rogiem co sił, krusząc hełm i czaszkę. Ten padł trupem. Jakże Roland kochał swój miecz. Nigdy nie oddałby go w ręce pogan. Wstał i ruszył ku głazowi. Chwycił miecz i ze wściekłością szatańską uderzał nim o kamień. Stal była mocna i nieugięta. Z jakim żalem rozstawał się z Durendalem. Ile bitew dla króla wygrał dzięki niemu. Kochał go jak swego najwierniejszego ziomka. Uderzał nim znów o skałę. Stał nie pękła, ni się wyszczerbiła. Roland padł na ziemię. Położył pod siebie miecz i róg leżąc twarzą do ziemi. Chciał by wszyscy go zapamiętali takim, jaki był- jako wielkiego wojownika, oddanego całym sercem królowi. Czuł, że zbliża się jego kres. Życie na ziemi ma się ku końcowi. Roland wyciągnął rękę ku niebu. Za wszystkie winy, złe postępki przepraszał gorliwie. Bił się w pierś na znak winy. Spojrzał na góry. Żal i smutek przeszyły jego serce. Błagał Boga o przebaczenie za grzechy. Wtem z nieba zeszli aniołowie. Chwycili jego prawicę i prowadzili go do raju.
Mam nadzieje, że o to chodzi.