ułurz 10 zdaniowe opowiadanie jak zostałeś kowalem swojego losu plisss pani mnie zabije mamy najgorszą babe w gimnazjum!
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Gdy wstałem zacząłem szykować się do szkoły.Wyszedłem za dwadzieścia ósma i szedłem znaną mi drogą.Zadzwonił dzwonek ustawiliśmy się z klasą i powoli wchodziliśmy na drugie piętro gdzie odbywały się lekcje.Po drodze dla zabawy, popychałem się z kolegą i w tedy potknął się i spadł ze schodów.Wtedy bardzo się bałem szybko pobiegłem do pokoju nauczycielskiego.Po chwili byłem z panią nauczycielką przy moim koledze.Pani zadzwoniła po pogotowie i po dwudziestu minutach zabrali go do szpitala.Potem czekała mnie długa rozmowa z dyrektorem.Miałem sprzątać szkołę przez cztery miesiące.Gdy poszedłem do szpitala bardzo mi ulżyło gdyż obyło się tylko na złamaniu nogi.Ten dzień był bardzo zły i zapamiętam go do końca życia.
Moje życie przypominało sielankę, nie dbałem o jutro, głównie wyznawałem zasadę "Jeśli masz zrobić coś dzisiaj, zrób to ale jutro". Życie płynęło spokojnie, bez większych zmartwień. Aż pewnego razu spotkałem mojego starego kolęgę. Osoba nie pozorna wczęsniej, brzydki odludek, większość ludzi od niego stroniła. Aż tu nagle wielka zmiana, spoglądam na niego, a ten dumnie kroczący przez ulicę, z wypiętą klatą niczym paw, pewny powolny krok, przeszywające spojrzeniem niczym tysiąc igieł wbijąjących się jednomiernie w ciało. Zupełnie inna osoba. Jeszcze nie tak dawno, gdy się z nim witałem, jego ruchy były wolne, nie przemyślane cała jego nie werbalna postawa zdawała się mówić "Zrobię co muszę i chćę być przejść nie postrzeżenie". A teraz jego przywitanie było, bardzo pewne siebie, uścisk dłoni pewny i stanowczy. Gdy z nim rozmawiałem, chwilę odczuwałem unoszącą się w powietrzu aurę dominacji. Dało się to wyczytać z każdej nawet najmniejszej cząstki jego pewnego wolnego i jednobarwnego głosu, którego końcówki lekko lecz zręcznie gasiły się w rozbudowanym i silnie ubarwionym przekazie. Do tego ta płynna gestykulacja, niczym Einstein wykładający swe tezy. Człowiek, który nie jest pewny swych słów tak się nie zachowuje. Zapytałem go, co spowodowało taką nagła zmianę ? on odpowiedział z szyderczym uśmiechem, "osiągnołem dno i chciałem być kimś, wiesz czasem musisz dotknąć dna by uświadomić sobie, że toniesz i jedynie ogrmony wkład sił może pozwolić Ci wypłynąc bezpiecznie na powierznie". Słowa te do dziś pobrzmiewają w mojej głowie, powiedziałem sobie "Jeżeli on może to ja też" i od tej pory osoba, która kiedyś była dla mnie obiektem zabaw, droczeń. Stała się autorytetem, który staram się naśladować, by być kowalem własnego losu. A takie mniemanie o sobie i emanująca wręcz pewność siebie sprawiają, że na pewno to osiągne.