Ułóż wiersz poświęcony 90 rocznicy wybuchu 2 powst. śląsk. HELP. Tylko takie w miare długie ;)
patrycja467j
Najpierw miały być tylko kwiaty i maleńki bilecik, a w nim króciutki wiersz i długi szal milczenia. Bilecik zaczął się jednak rozrastać w mały tomik, a ten z kolei - - nienasycony próżnością - pęczniał, coraz bardziej przybierał na wadze, a apetyt jego wciąż rośnie. Z tomiku wyrosła książka, pełna zwierzeń, niepokoju jutra, goryczy przeszłości, niepewnej egzystencji tajemniczej nocy gwiaździstego nieba, zawieszonego wysoko nad moralnością, która mnie codziennie toczy jak chorego robaka.
Nie piszesz nic o matce, bo jej naprawdę nie masz. Obok żyje tylko staruszka, która cię kiedyś poczęła i zamiast wychowania dała ci lekcje dyscypliny i upokorzenia, a teraz z upodobaniem kata patrzy na twe chore ciało i upokarza cię nadal, i ćwiczy po swojemu, i wzywa dla siebie pomocy, zamiast podać ci szklankę wody i czułością otoczyć.
W jednej minucie wyciekły wszystkie uczucia, jakie do niej żywiłem. Nic nie czuję teraz, poza goryczą i wstydem, że pozwoliłem się zamknąć w tej klatce na tak długie lata i byłem głuchy i ślepy na wszystkie jej odruchy nienawiści i zła, które rozlewała jak benzynę, by podpalić wszystko dookoła.
Odejdź staruszko ode mnie, niech ci Bóg wybaczy twoje winy. Ja ci już wybaczyłem wszystko, ale nie każ nazywać się matką. Zostaw mnie, jak zrobiłaś to kiedyś, odejdź ode mnie na zawsze i wymarz wszystkie moje obrazy tak zwanego dzieciństwa, młodości i pooranej latami upokorzenia twarzy.
i maleńki bilecik,
a w nim króciutki wiersz
i długi szal milczenia.
Bilecik zaczął się jednak rozrastać
w mały tomik, a ten z kolei -
- nienasycony próżnością - pęczniał,
coraz bardziej przybierał na wadze,
a apetyt jego wciąż rośnie.
Z tomiku wyrosła książka,
pełna zwierzeń, niepokoju jutra,
goryczy przeszłości,
niepewnej egzystencji
tajemniczej
nocy gwiaździstego nieba,
zawieszonego wysoko nad moralnością,
która mnie codziennie toczy
jak chorego robaka.
Nie piszesz nic o matce,
bo jej naprawdę nie masz.
Obok żyje tylko staruszka,
która cię kiedyś poczęła
i zamiast wychowania dała ci
lekcje dyscypliny i upokorzenia,
a teraz z upodobaniem kata
patrzy na twe chore ciało
i upokarza cię nadal,
i ćwiczy po swojemu,
i wzywa dla siebie pomocy,
zamiast podać ci szklankę wody
i czułością otoczyć.
W jednej minucie wyciekły wszystkie
uczucia, jakie do niej żywiłem.
Nic nie czuję teraz, poza goryczą
i wstydem, że pozwoliłem się zamknąć
w tej klatce na tak długie lata
i byłem głuchy i ślepy
na wszystkie jej odruchy nienawiści
i zła, które rozlewała jak benzynę,
by podpalić wszystko dookoła.
Odejdź staruszko ode mnie,
niech ci Bóg wybaczy twoje winy.
Ja ci już wybaczyłem wszystko,
ale nie każ nazywać się matką.
Zostaw mnie, jak zrobiłaś to kiedyś,
odejdź ode mnie na zawsze
i wymarz wszystkie moje obrazy
tak zwanego dzieciństwa, młodości
i pooranej latami upokorzenia
twarzy.