Dawno, dawno temu żyła sobie staruszka.Nazywano ją babunią Tibbet.Mieszkała wraz z ukochaną wnuczką Anią i pieskiem Bozem w starym domu położonym na skraju lasu.Przed domem rozpościerał się piękny różany ogród.Okalała go pachnąca kwiecista łąka, która ciągneła się aż do gęstego Zaczarowanrgo Lasu.Każdego ranka na łąke przychodziła oswojona łania z jelonkiem skubać świeżą trawę.Czasami Ani udawało się podejść do jelonka. Ale gdy tylko wyciągnela dłoń,żeby go pogłaskac, niesforny Bozo wkraczał do akcji.Podbiegał do jeleni i ujadał zawzięcie.-Zobaczysz, pewnego dnia nie uda ci się ich przestraszyć-skarciała Boza Ania-A wtedy będzie ci przykro!Bozo nic sobie jednak nie robił z pogróżek pani.Uśmiechał się tylko giglarnie pod wilgotnym psim noskiem.Gdy zrobiło się chłodniej i na niebie coraz częściej pojawaiły sie deszczowe chmury,reumatyzm babci dał znać o sobie.Bolały ją wszystkie kości, a stawy coraz bardziej sztywniały.Babunie westchnęła i powiedziała ze smutkiem-Starzeję się, moja wnusiu.Wkrótce nadejdzie czas, kiedy Pan wezwie mnie do siebie.Przeczucie mnie nie myli.Kto zatroszczy się o ciebie i Boza,gdy mnie zabraknie?Ania i Bozo nie martwili się o babunię.Wierzyli, ze nigdy ich nie opuści i zawsze będą mieszkać razem.Bawili się wesoło całymi dniami.Ania budowała domki z liści paproci,wycinała łódki z kory i puszczała je na spokojną wodE.Któregoś dnia zauważyła, że w stawie pływa ogromna ryba.Czasami, gdy było bardzo spokojnie,ryba wychylała się z wody, by obserwować dziewczynkęi jej psa.Bozo natychmiast zaczynał szczekać i warczeć.Wtedy przestraszona ryba z głośnym pluskiem znikała w głębinach.W deszczowe dni ,gdy promykom słońca udało się przebić przez burzowe chmury, na niebie pojawiała się cudowna tęcza.Niekiedy Ania była już tak blisko,na wyciągniecie ręki!Podekscytowana wołała do babuni:-Czy mogę podejść do tęczy i sprawdzić, czy nie ma pod nią czarodziejskiego garnka ze złotem?Na to babunia zawsze odpowiadala:-Trzymaj się Aniu, od tęczy z daleka!Może przytrafić ci się coś złego i już nigdy nie wrócisz do domu!Pewnego dnia Ania i Bozo bawili się w Zaczarowanym Lsie,gdy nagle lunął deszcz.Uciekajać schronili się pod drzewem.Wkrótce wyjrzało słońce i przed oczami rozpostarła sie cudownie kolorowa tęcza.Łukiem zahaczała o niebo ,a jednym krańcem dotykała ziemi pokrytej puszystym mchem.Pod tęczą, tuż przed dziewczynką, pojawił się czarodziejski garnek wypełniony po brzegi złotem.Ania i Bozo oniemieli ze zdziwienia.Och!-krzyknęła Ania.-Coż to będzie za sliczny prezent dla babuni!W jednej chwili zapomniała o babcinych przestrogach i podbiegła, by zabrać garnek.Ale gdy tylko oboje znalezli się pod tęczą,zaczeło się dziać coś dziwnego.Zupełnie nieoczekiwaanie Ania i Bozo robili się coraz mniejsi , i mniejsi aż w koncu zamienili się w dwa małe zaczarowane elfy!Mieli teraz skrzydła, i byli tacymali, że zdzbło trawy wydawało im się ogromne jak drzewo.-Och,Bozo!-jęknęła przerazona Ania.-I jak teraz znajdziemy drogę do domu,zeby powiedzieć babuni, co nas spotkało?Zasmucona dziewczynka usiadła pod rozłożystym kapeluszem muchomora i rozpŁAKAŁA SIĘ.Bozo nie dawał jednak za wygraną.Próbował latać, ale udawało mu się jedynie spadanie głową w dól,wprost na kępkę fiołków.Ania nie mogła powstrzymać się od śmiechu.-Nie możemy polecieć do domu,dopóki nie nauczymy się fruwać-stwierdziła po namyśle.-Ale na razie ruszajmy w drogę!Garnek ze złotem.który pod teczą wyglądał na duzy i ciężki,w rzeczywistości okazał się mały dośc lekki.Ania włożyła go to torebki z herbatnikami i już byli gotowi do drogi.Szli,szli aż w końcu dotarli na znajmo polane.Mały jelonek wydawał się teraz elfom olbrzymi jak gora.Pomyśleli , że jest największym jeleniem na świecie.Bozo jak zwykle zaczął szczekać, ale tym razem nikto się go nie przestraszył.Przeciwnie, Bozo sam się zląkł najmniejszego jelonka w stadzie i skulił się za plecami Ani.-Musimy poszukać innej drogi-powiedziała stanowczo dziewczynka.
Dawno, dawno temu żyła sobie staruszka.Nazywano ją babunią Tibbet.Mieszkała wraz z ukochaną wnuczką Anią i pieskiem Bozem w starym domu położonym na skraju lasu.Przed domem rozpościerał się piękny różany ogród.Okalała go pachnąca kwiecista łąka, która ciągneła się aż do gęstego Zaczarowanrgo Lasu.Każdego ranka na łąke przychodziła oswojona łania z jelonkiem skubać świeżą trawę.Czasami Ani udawało się podejść do jelonka. Ale gdy tylko wyciągnela dłoń,żeby go pogłaskac, niesforny Bozo wkraczał do akcji.Podbiegał do jeleni i ujadał zawzięcie.-Zobaczysz, pewnego dnia nie uda ci się ich przestraszyć-skarciała Boza Ania-A wtedy będzie ci przykro!Bozo nic sobie jednak nie robił z pogróżek pani.Uśmiechał się tylko giglarnie pod wilgotnym psim noskiem.Gdy zrobiło się chłodniej i na niebie coraz częściej pojawaiły sie deszczowe chmury,reumatyzm babci dał znać o sobie.Bolały ją wszystkie kości, a stawy coraz bardziej sztywniały.Babunie westchnęła i powiedziała ze smutkiem-Starzeję się, moja wnusiu.Wkrótce nadejdzie czas, kiedy Pan wezwie mnie do siebie.Przeczucie mnie nie myli.Kto zatroszczy się o ciebie i Boza,gdy mnie zabraknie?Ania i Bozo nie martwili się o babunię.Wierzyli, ze nigdy ich nie opuści i zawsze będą mieszkać razem.Bawili się wesoło całymi dniami.Ania budowała domki z liści paproci,wycinała łódki z kory i puszczała je na spokojną wodE.Któregoś dnia zauważyła, że w stawie pływa ogromna ryba.Czasami, gdy było bardzo spokojnie,ryba wychylała się z wody, by obserwować dziewczynkęi jej psa.Bozo natychmiast zaczynał szczekać i warczeć.Wtedy przestraszona ryba z głośnym pluskiem znikała w głębinach.W deszczowe dni ,gdy promykom słońca udało się przebić przez burzowe chmury, na niebie pojawiała się cudowna tęcza.Niekiedy Ania była już tak blisko,na wyciągniecie ręki!Podekscytowana wołała do babuni:-Czy mogę podejść do tęczy i sprawdzić, czy nie ma pod nią czarodziejskiego garnka ze złotem?Na to babunia zawsze odpowiadala:-Trzymaj się Aniu, od tęczy z daleka!Może przytrafić ci się coś złego i już nigdy nie wrócisz do domu!Pewnego dnia Ania i Bozo bawili się w Zaczarowanym Lsie,gdy nagle lunął deszcz.Uciekajać schronili się pod drzewem.Wkrótce wyjrzało słońce i przed oczami rozpostarła sie cudownie kolorowa tęcza.Łukiem zahaczała o niebo ,a jednym krańcem dotykała ziemi pokrytej puszystym mchem.Pod tęczą, tuż przed dziewczynką, pojawił się czarodziejski garnek wypełniony po brzegi złotem.Ania i Bozo oniemieli ze zdziwienia.Och!-krzyknęła Ania.-Coż to będzie za sliczny prezent dla babuni!W jednej chwili zapomniała o babcinych przestrogach i podbiegła, by zabrać garnek.Ale gdy tylko oboje znalezli się pod tęczą,zaczeło się dziać coś dziwnego.Zupełnie nieoczekiwaanie Ania i Bozo robili się coraz mniejsi , i mniejsi aż w koncu zamienili się w dwa małe zaczarowane elfy!Mieli teraz skrzydła, i byli tacymali, że zdzbło trawy wydawało im się ogromne jak drzewo.-Och,Bozo!-jęknęła przerazona Ania.-I jak teraz znajdziemy drogę do domu,zeby powiedzieć babuni, co nas spotkało?Zasmucona dziewczynka usiadła pod rozłożystym kapeluszem muchomora i rozpŁAKAŁA SIĘ.Bozo nie dawał jednak za wygraną.Próbował latać, ale udawało mu się jedynie spadanie głową w dól,wprost na kępkę fiołków.Ania nie mogła powstrzymać się od śmiechu.-Nie możemy polecieć do domu,dopóki nie nauczymy się fruwać-stwierdziła po namyśle.-Ale na razie ruszajmy w drogę!Garnek ze złotem.który pod teczą wyglądał na duzy i ciężki,w rzeczywistości okazał się mały dośc lekki.Ania włożyła go to torebki z herbatnikami i już byli gotowi do drogi.Szli,szli aż w końcu dotarli na znajmo polane.Mały jelonek wydawał się teraz elfom olbrzymi jak gora.Pomyśleli , że jest największym jeleniem na świecie.Bozo jak zwykle zaczął szczekać, ale tym razem nikto się go nie przestraszył.Przeciwnie, Bozo sam się zląkł najmniejszego jelonka w stadzie i skulił się za plecami Ani.-Musimy poszukać innej drogi-powiedziała stanowczo dziewczynka.