Ułóż opowiadanie na dowolny temat ( bez dialogu ) . Słowa które możesz użyć : dynia , złośliwy , cukierki , zupa mączna , potrzebować , narzeczona , owoce , odzież , odpowiedni , rzucać , słyszeć , pieniądz , siekać , żarty , cukier , spacerować , przystojny , wolny , fruwać , firanka , twaróg , skubać , odpowiedzialny , garnek , chruściki , kopać ziemniaki , przynieść , gniewać się , łańcuch , koszyk , chłopak , małe dziecko , wykopki ziemniaków , wysokie buty , ciasto , placek z kruszonką , kukułka , troszczyć się , obiad , gorączka , śledź , drożdże , cukier
babka ( z ciasta ) , niespokojny . Musisz wykorzystać co najmniej 20 słów ( przykładowych ) .
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Witam,
oto moja propozycja opowiadania:
Zapowiadał się cudowny dzień. Ale tylko zapowiadał :). To, co się później wydarzyło, odcisnęło piętno na mojej psychice. Ale po kolei...
Na śniadanie zjadłam przepyszny placek z kruszonką i popiłam gorącą kawą. Rewelacja. Ale potrzebowałam więcej energii, więc dobiłam się owocami. Do tego zjadłam kilogram cukierków, a po chruściki poszłam do sąsiadki. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale byłam tak potwornie głodna, że oprócz 25 chruścików wciągnęłam jeszcze ciasto z soboty i, żeby tego było mało, delektowałam się śledziami w śmietanie, a na dobitkę pochłonęłam całą babkę drożdżową. Szok!
Po tej śniadaniowej uczcie zaczęłam intensywnie myśleć o obiedzie. Naprawdę. Wyobraziłam sobie koszyk pełen ziemniaków, które zjadłabym w mundurkach posolone z odrobiną masełka. Palce lizać. Ale był problem. Nie miałam ziemniaków, więc pozostało mi tylko jedno wyjście - pojechać na wykopki ziemniaków. Akurat był sezon. Brrrr.... Ja i ciężka fizyczna praca? No cóż... A jeść się chciało. Przed wyjściem z domu wzięłam do kieszeni cukier w kostkach - tak na ząb :). Nie troszczyłam się w tamtej chwili o moje uzębienie i moją wagę, która, o zgrozo, ruszyła do przodu. No ale po takim obżarstwie musiał zostać ślad...
Po całym dniu zbierania ziemniaków byłam tak wyczerpana, że odechciało mi się jeść. Poważnie? Tak! Byłam zdruzgotana. Ale wmusiłam w siebie wieczorem twaróg ze śmietaną, cebulą, czosnkiem - tak jak lubię. Oprócz tego posiekałam ziemniaki i zrobiłam frytki. Uwielbiam frytki. Zresztą chyba jak każdy.
Po niedługim czasie rozbolał mnie brzuch. Bardzo. Zrobiłam się niespokojna. Zaczęłam spacerwać po domu, aby złagodzić ból. Na dodatek dostałam wysokiej gorączki. Byłam zła na siebie i na mojego chłopaka, który wszystko widział i nie reagował, jak się obżerałam. Tak na marginesie - mój chłopak jest bardzo przystojny :). Ale wtedy to nie miało żadnego znaczenia - bolał mnie brzuch! Jak mnie coś boli, robię się agresywna i mało przyjemna. I wtedy zaczęłam rzucać brzydkimi słowami w mojego misiaczka. To było straszne. Po pewnym czasie Jarek zaczął gniewać się na mnie i sobie poszedł. Tak po prostu. I nigdy już nie wrócił...
W ten oto sposób zasłużyłam na swój los. Ani pieniądze ani złoty łańcuch nie pocieszą mnie po stracie ukochanego. Ale trzeba żyć dalej. I wtedy właśnie kupiłam niebieską firankę do sypialni...
proszę bardzo, pozdrawiam :)