Obrzędowy okres świąt związanych z Bożym Narodzeniem trwał od 24 grudnia do 2 lutego. Jakkolwiek obchody świąt wyznaczała liturgia kościelna, w obrzędowości ludowej obok elementów religijnych zachowało się jeszcze wiele zwyczajów, wróżb, przesądów i przepowiedni sięgających czasów przedchrześcijańskich. Na wieczerzę wigilijną zgodnie z tradycją podawano zawsze dziewięć potraw: zupę z suszonych śliwek z kluskami, jagły, kapustę z grzybami, groch, śledzie, jabłka, orzechy - plony pól, lasów, sadów i wód. Stół nakrywało się białym lnianym obrusem, pod którym rozłożone było siano i kilka drobnych monet. Przygotowane potrawy podawał gospodarz domu. Gospodyni nie wstawała od stołu, by kury wiosną chętniej siadały na jajkach. Z każdej potrawy odkładano trochę do glinianego naczynia dla krów. Przed wieczerzą wszyscy domownicy życząc sobie nawzajem pomyślności, łamali się opłatkiem, po czym zasiadali do stołu.
Po spożyciu wieczerzy wigilijnej każdy z domowników wyciągał spod obrusa pojedyncze źdźbło siana na wróżbę długiego lub krótkiego życia: kto wyciągnie najdłuższe źdźbło, będzie żył najdłużej. Dzieci sięgały pod obrus po przeznaczone dla nich drobne pieniądze. Wierzono powszechnie, że kłótnia w Wigilię jest wróżbą niezgody przez cały rok. Gdy w noc wigilijną świecą gwiazdy to znak, że kury przez cały rok będą się dobrze niosły. Jeśli jest pochmurno - to krowy będą cały rok dojne.
W pierwszy dzień świąt rano gospodyni zanosiła krowom do obory kolorowy opłatek, najczęściej czerwony i odłożone w czasie wieczerzy potrawy. Powszechnie mniemano, że w noc wigilijną krowy mogą przemówić, co miałoby być przywilejem wynikającym z ich obecności przy narodzeniu Dzieciątka. W drugi dzień świąt gospodarz idąc do kościoła opasywał się powrósłem ze słomy. Po powrocie do domu słomą obwiązywał wszystkie drzewa w sadzie, by obficie rodziły i aby owoce nie były robaczywe. Dni świąteczne i następne aż do Trzech Króli były wypełnione gwarem i hałasem. Cała społeczność wiejska brała udział we wszystkich praktykowanych obrzędach i zwyczajach.
W okresie Bożego Narodzenia kilkuletni chłopcy chodzili po wsi z szopką. Przed I wojną światową wystrój szopek był bogaty, a figurki w nich występujące były niekiedy rzeźbione i poruszały się za pociągnięciem sznurka, umocowanego do spodu pudła. Figurek było dużo. Ilustrowały one ruchami tekst śpiewanych kolęd. W latach powojennych chłopcy chodzili jeszcze ze szopką, jednak wyposażenie jej nie było już tak atrakcyjne i bogate. Figurki były nieruchome, najczęściej papierowe, kupowane na jarmarkach lub w sklepach małych miasteczek. W szopce paliła się jedna lub dwie świeczki, chłopcy śpiewali powszechnie znane kolędy, w odwiedzanych domach otrzymywali jabłka i orzechy, pieczywo świąteczne, rzadziej pieniądze.
W Nowy Rok od świtu czterech lub pięciu parobków chodziło po wsi z długimi batami zakończonymi rękawami. Podchodzili oni pod okna gospodarzy i na komendę trzaskali z batów, składając w ten sposób życzenia noworoczne na obfity urodzaj. Gospodarz wychodził na próg domu i częstował ich wódką. Parobcy obchodzili z powinszowaniem wszystkich gospodarzy swojej wsi.
Ludność Kujaw podobnie jak całej Polski, od wieków szczególną czcią i nabożeństwem otacza Matkę Bożą. W wyobrażeniach mieszkańców wsi, Matka Boska uważana była za litościwą opiekunkę ludzi i ich spraw codziennych, za pośredniczkę między człowiekiem a Bogiem - jej synem, Jezusem Chrystusem. Jak pisze Zygmunt Gloger, szczególne nabożeństwo miał do niej Bolesław Krzywousty, Władysław Łokietek i prawie wszyscy pozostali królowie za wyjątkiem Sasów i Stanisława Augusta. Wszystkie święta Bogurodzicy obchodzone były uroczyście, ale najbardziej uroczyście obchodzony był i chyba jest 2 lutego Jako dzień Matki Boskiej Gromnicznej (dawniej Oczyszczenia Najświętszej Maryji Panny), który ostatecznie kończy okres Bożego Narodzenia. Tego dnia w kościele święci się świece. Dzieje się tak - jak pisze Oskar Kolberg - na pamiątkę gdy: "Symeon trzymając zbawiciela na ręku swoim powiedział: Ty jesteś światłość ku oświeceniu pogan". Zgodnie z dawnym zwyczajem, te poświęcone świece zabierano do domu i zapalano jako ochronę przed niebezpieczeństwem, dla ochrony przed burzą i gromami (piorunami), stąd wywodzi się nazwa świec - "gromnice" i samego święta. Zapalano gromnicę w ostatniej chwili życia i podawano konającemu na znak wiary, i aby zło nie miało do niego dostępu, tak jak przy chrzcie zapaloną świecę za dziecko, trzymali chrzestni rodzice. Nie do pomyślenia było używanie gromnicy do oświetlania pomieszczeń. Jeśli w czasie procesji gromnica zgasła, a w tym czasie nie było wiatru, uważano to za złą wróżbę. Dawniej ludność Kujaw podobnie jak innych regionów przypisywała gromnicy siłę magiczną i chroniącą chroniącą od nieszczęść ludzi i ich dobytek. Podczas burzy zawsze zapalano gromnicę i stawiano ją na stole, wokół którego gromadzili się domownicy, a ojciec rodziny odczytywał ewangelię św. Jana. Wierzono, że gromnica ma moc uzdrawiającą i dlatego przy bólu gardła trzykrotnie okadzano chore miejsce. Gdy bolała głowa, jako lekarstwo stosowano przypalanie włosów gromnicą, która miała być skuteczna przy leczeniu tworzących się wrzodów. W połowie zimy, około dnia Matki Boskiej Gromnicznej, wilki włóczyły się stadami po kujawskich lasach i polach. Polowano na nie wyjeżdżając saniami z prosiakiem, który kwikiem zwabiał wygłodzone zwierzęta. Bywało, że wilki goniły myśliwych aż za podwórzec dworski. Wśród ludu dniała wiara w to, że gromnica odstrasza wilki. W sąsiednim powiecie toruńskim opowiadano legendę, że Matka Boska, idąc przez las, została napadnięta przez wilki, które na widok płonącej gromnicy rozbiegły się. Powszechne było wierzenie, że jeżeli w dzień Matki Boskiej Gromnicznej pada deszcz, to prędko nadejdzie wiosna. Natomiast jeśli dzień jest słoneczny, to wiosna przyjdzie późno, co znalazło odbicie w mądrościach ludy - przysłowiach. Lutowe przysłowia związane z dniem Matki Boskiej Gromnicznej, przepowiadają pogodę, jak również odnoszą się do urodzaju. Przy niewielkim zróżnicowaniu znane są w Wielkopolsce, na Pomorzu, jak i na Kujawach. Powiadają one:"Na Gromnicę masz zimy połowicę", "Na Gromnicę łataj bracie rękawice", "Gdy na Gromnicę z dachu ciecze, zima się jeszcze przewlecze".
Kolejnym szeroko praktykowanym na Kujawach zwyczajem było tzw. "wywożenie młodych mężatek lub żeńcowych". Obchodzono ten zwyczaj w Popielec, pierwszy dzień postu. Na skutek nacisków Kościoła Katolickiego, który uważał, że zwyczaj uwłacza powadze postu, obrzędy zaczęto obchodzić w zapustny wtorek. Zwyczaj ten był formą inicjacji, polegał on na przyjęciu świeżo poślubionych kobiet do grona mężatek. Podkreślał więc zmianę statusu społecznego kobiet. Kobiety stroiły wóz w płachty, chustki, wstążki, firanki i sosnowe gałęzie. Same przebierały się w rozmaite stroje, często zabawne. Jedna z nich tzw. śmieszka trzymała w ręku kij, opasana była torbami i udawała przekupkę. Wszystkie kobiety przebierały się w stare zniszczone ubrania męskie i kobiece. Później kobietom zaczęli również towarzyszyć przebrani mężczyźni. Byli oni ubrani w kożuchy i trzymali w rękach słomiane miotły. Mieli pilnować, żeby mężatka nie uciekła i dojechała do karczmy, gdzie goście bawili się i tańczyli.
W trakcie wesela przed oczepinami przebierańcy odgrywali serię zabawnych scenek.
Oczepiny
Występowali zwykle goście przebrani za "babę", "dziada", "golibrodę", "Cygana", "wróżkę", "rybaka", "Żyda" i "zwierzęta". Postacie te targowały się o wieniec panny młodej."Golibroda" czernił panu młodemu węglem brodę, a następnie próbował go ogolić. "Rybak" udając, że łowi ryby łapał na wędkę co smaczniejsze kąski ze stołu. "Baba" przynosiła prezenty symbolizujące obowiązki przyszłej małżonki. Na koniec "Żydzi" sprzedawali wieniec panny młodej panu młodemu.
Powszechnym zwyczajem zielonoświątkowym był wybór "króla pasterzy". Zostawał nim ten pasterz, który jako pierwszy rano wyprowadził bydło na pastwisko. Dziewczęta obdarowywały "króla" i "królową" wieńcem. Królewskiej parze ofiarowywano w darze "królowej" wstążki i pierścienie, a "królowi" kwiaty, guziki i pióra do czapki lub koszuli. Zwyczaj ten odbywał się często przy krzyżu lub figurze przydrożnej. "Król" mianował kilku innych pasterzy swoimi urzędnikami. Najważniejszym z nich był marszałek. Po wyznaczeni wszystkich grupa w uroczystym pochodzie udawała się do karczmy na ucztę. Na Wielkanoc, tak jak w całej Polsce robiono na Kujawach palmy i niesiono je do poświęcenia w Kościele. Nie były one zbyt ozdobne, zwykle wyrabiano je z gałązek wierzby z baziami, które obwiązywano wstążką. Poświęcone palmy zanoszono na groby w Dzień Zaduszny, używano ich także do odpędzania "złych mocy" w domu. Następny rekwizyt to drewniane kołatki, z którymi chłopcy biegali i robili hałas. Używane one były w Wielki Piątek ich używanie związane było z liturgią kościelną, która wprowadzała drewniane kołatki zamiast dzwonów. Przed Wielkanocą na jarmarkach pojawiały się drobne święcone elementy dekoracyjne, takie jak baranki z cukru lub gliny. Malowano również jajka na Wielkanoc. Na Kujawach były to kraszanki, czyli jajka malowane jednobarwnie bez wzorów. Gotowano je w łupinach cebuli na kolor brunatny lub w korze olchowej, dębowej czy w oziminie. Pisanki zdobiono również rozpuszczonym woskiem przy pomocy pędzelka. Wzory były najczęściej geometryczne. W pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych odbywały się tzw. przywoływki. W Niedzielę Wielkanocną młodzi kawalerowie wchodzili na wysokie drzewa i wywoływali wierszowanymi formułami dziewczyny ze wsi, wywołane nazajutrz miały być oblane wodą. Wywoływano także imię chłopaka, który miał je wykupić. W Poniedziałek Wielkanocny przywoływki kończyły się Dyngusem.
W wigilię dnia Świętego Jana dziewczyny wykonywały wianki, które puszczały potem na wodę wróżąc sobie zamążpójście. Były to małe wianki z różnych kwiatów i ziół z umocowaną pośrodku świeczką. Czasami do wianka dołączony był napisany na kartce adres dziewczyny. Innym zwyczajem było rzucanie na dach chaty liści łopianu, które miały moc odpędzania czarownic. W święto Matki Boskiej Zielnej zanoszono bukiety zbóż, kłosów i ziół do poświęcenia w kościele.
W żniwa odbywał się tzw. frycowe. Zwyczaj ten miał charakter inicjacji i polegał na przyjęciu do grona kosiarzy młodych mężczyzn, którzy mieli po raz pierwszy kosić zboże. Tzw. "marszałek" egzaminował młodzieńców (fryców) ze znajomości części kosy i sprawdzał czy dobrze koszą zboże. Dla fryców przygotowywano wieńce, dziewczęta ozdabiały również kosy bukietami. Zwyczajem wieńczącym pracę było wieńcowe, inaczej "okrężne" czyli dożynki.Ich najbardziej istotnym elementem były wieńce. Obecnie sztuka wykonywania wieńców ewoluuje, są to obecnie złożone kompozycje ze zbóż, warzyw i owoców przybierające różne kształty. Na Kujawach zdarzało się, że rolnicy formowali z ostatniego snopa zboża babę żniwną, którą wywożono na wozie za granicę wsi i polewano wodą. Zjawiskiem wyjątkowym w obyczajowości są praktykowane do dziś zwyczaje zapustne. Związane ściśle z przełomem karnawałowo-wielkopostnym, dzieją się u progu życiodajnej wiosny i w istocie swej zawierają akcenty zaklinania urodzaju, zapewnienia wszelkiego dostatku, a przede wszystkim wypędzenia złych mocy siły. Symbolika obrzędu zawierała dwa poziomy działań magiczny i społeczny. Pierwszy z nich odzwierciedlały barwne i głośnekorowody zapustnych przebierańców na czele z maszkarami zwierzęcymi, które od "tłustego czwartku", a zwłaszcza we wtorek zapustny obchodziły wsie zbierając datki, składając domownikom życzenia wszelkiej pomyślności, zapraszając przy tym do karczmy na zabawę podkoziołkową, która kończyła czas wiosennych zabaw. Symbolikę samych postaci podkreślały ich kostiumy, cechujące się kosmatością, która w kulturze ludowej oznaczała bogactwo
(słomiany niedźwiedź, słomiane powrósła, opasujące różne postacie, kożuchy wywrócone runem na wierzch).
Magiczny sens dopełniały głośne dzwonki mające odpędzać wszelkie zło, a szczególnie zimę. Drugi element obrzędu, wspomniana zabawa podkoziołkowa zawierała bardzo wyraźne akcenty społeczne. Była ona publiczną okazją, wręcz sceną, na której musieli pojawić się wszyscy młodzi ociągający się dotąd z zamążpójściem lub ożenkiem. Młode panny przez cały rok zbierały drobne monety, by każdorazowo na znak tancerza, swojego partnera rzucać je na talerz stojący w eksponowanym miejscu, zwykle przed kapelą. Tym datkiem dziewczyna kupowała prawo do zatańczenia z chłopcem.
Zwyczaj chodzenia z "Kozą" przetrwał na Kujawach do dziś. Zapusty kończą czas karnawału, a środa popielcowa rozpoczyna okres 40-dniowego postu. Sześciotygodniowy okres wielkiego postu zgodnie z zaleceniem kościoła to czas żalu, smutku i rozmyślań o sprawach doczesnych. Trudno jednak było wytrzymać przez długie tygodnie bez rozrywek, więc ich potrzeba znajdowała ujście w zwyczajach "półpościa", który przypadał na trzecią niedzielę wielkiego postu. Jak pisze Oskar Kolberg, w tradycyjnej obrzędowości Kujaw, z okresem półpościa związane było tłuczenie glinianych garnków napełnionych popiołem. Wesoła kompania młodych mężczyzn rozbijała je o drzwi chat, w których mieszkały dziewczęta na wydaniu. Czasami rzucano je pod nogi przechodniom. Niekiedy przeciągano w poprzek drogi lub ulicy powrósła słomiane na kształt girlandy z zawieszanym pośrodku garnkiem z popiołem. Ten garnek rozweseleni chłopcy rozbijali kijami w momencie przechodzenia kogoś nieznajomego. Potem sytuacja powtarzała się. Gdy ktoś, a zwłaszcza dziewczęta, chciał uniknąć przykrej niespodzianki, mógł się wykupić dając kilka groszy na wódkę. Gdy drzewa zaczynały budzić się do życia, topiono słomianą kukłę symbolizującą śmierć i złą zimę. Było w zwyczaju, że przebraną w damski strój kukłę, nazywaną Marzanną wynoszono przy udziale całej wsi nad rzekę, staw czy jezioro.
Obrzędowy okres świąt związanych z Bożym Narodzeniem trwał od 24 grudnia do 2 lutego. Jakkolwiek obchody świąt wyznaczała liturgia kościelna, w obrzędowości ludowej obok elementów religijnych zachowało się jeszcze wiele zwyczajów, wróżb, przesądów i przepowiedni sięgających czasów przedchrześcijańskich.
Na wieczerzę wigilijną zgodnie z tradycją podawano zawsze dziewięć potraw: zupę z suszonych śliwek z kluskami, jagły, kapustę z grzybami, groch, śledzie, jabłka, orzechy - plony pól, lasów, sadów i wód. Stół nakrywało się białym lnianym obrusem, pod którym rozłożone było siano i kilka drobnych monet. Przygotowane potrawy podawał gospodarz domu. Gospodyni nie wstawała od stołu, by kury wiosną chętniej siadały na jajkach. Z każdej potrawy odkładano trochę do glinianego naczynia dla krów. Przed wieczerzą wszyscy domownicy życząc sobie nawzajem pomyślności, łamali się opłatkiem, po czym zasiadali do stołu.
Po spożyciu wieczerzy wigilijnej każdy z domowników wyciągał spod obrusa pojedyncze źdźbło siana na wróżbę długiego lub krótkiego życia: kto wyciągnie najdłuższe źdźbło, będzie żył najdłużej. Dzieci sięgały pod obrus po przeznaczone dla nich drobne pieniądze. Wierzono powszechnie, że kłótnia w Wigilię jest wróżbą niezgody przez cały rok. Gdy w noc wigilijną świecą gwiazdy to znak, że kury przez cały rok będą się dobrze niosły. Jeśli jest pochmurno - to krowy będą cały rok dojne.
W pierwszy dzień świąt rano gospodyni zanosiła krowom do obory kolorowy opłatek, najczęściej czerwony i odłożone w czasie wieczerzy potrawy. Powszechnie mniemano, że w noc wigilijną krowy mogą przemówić, co miałoby być przywilejem wynikającym z ich obecności przy narodzeniu Dzieciątka. W drugi dzień świąt gospodarz idąc do kościoła opasywał się powrósłem ze słomy. Po powrocie do domu słomą obwiązywał wszystkie drzewa w sadzie, by obficie rodziły i aby owoce nie były robaczywe. Dni świąteczne i następne aż do Trzech Króli były wypełnione gwarem i hałasem. Cała społeczność wiejska brała udział we wszystkich praktykowanych obrzędach i zwyczajach.
W okresie Bożego Narodzenia kilkuletni chłopcy chodzili po wsi z szopką. Przed I wojną światową wystrój szopek był bogaty, a figurki w nich występujące były niekiedy rzeźbione i poruszały się za pociągnięciem sznurka, umocowanego do spodu pudła. Figurek było dużo. Ilustrowały one ruchami tekst śpiewanych kolęd. W latach powojennych chłopcy chodzili jeszcze ze szopką, jednak wyposażenie jej nie było już tak atrakcyjne i bogate. Figurki były nieruchome, najczęściej papierowe, kupowane na jarmarkach lub w sklepach małych miasteczek. W szopce paliła się jedna lub dwie świeczki, chłopcy śpiewali powszechnie znane kolędy, w odwiedzanych domach otrzymywali jabłka i orzechy, pieczywo świąteczne, rzadziej pieniądze.
W Nowy Rok od świtu czterech lub pięciu parobków chodziło po wsi z długimi batami zakończonymi rękawami. Podchodzili oni pod okna gospodarzy i na komendę trzaskali z batów, składając w ten sposób życzenia noworoczne na obfity urodzaj. Gospodarz wychodził na próg domu i częstował ich wódką. Parobcy obchodzili z powinszowaniem wszystkich gospodarzy swojej wsi.
Ludność Kujaw podobnie jak całej Polski, od wieków szczególną czcią i nabożeństwem otacza Matkę Bożą. W wyobrażeniach mieszkańców wsi, Matka Boska uważana była za litościwą opiekunkę ludzi i ich spraw codziennych, za pośredniczkę między człowiekiem a Bogiem - jej synem, Jezusem Chrystusem. Jak pisze Zygmunt Gloger, szczególne nabożeństwo miał do niej Bolesław Krzywousty, Władysław Łokietek i prawie wszyscy pozostali królowie za wyjątkiem Sasów i Stanisława Augusta. Wszystkie święta Bogurodzicy obchodzone były uroczyście, ale najbardziej uroczyście obchodzony był i chyba jest 2 lutego Jako dzień Matki Boskiej Gromnicznej (dawniej Oczyszczenia Najświętszej Maryji Panny), który ostatecznie kończy okres Bożego Narodzenia. Tego dnia w kościele święci się świece. Dzieje się tak - jak pisze Oskar Kolberg - na pamiątkę gdy: "Symeon trzymając zbawiciela na ręku swoim powiedział: Ty jesteś światłość ku oświeceniu pogan". Zgodnie z dawnym zwyczajem, te poświęcone świece zabierano do domu i zapalano jako ochronę przed niebezpieczeństwem, dla ochrony przed burzą i gromami (piorunami), stąd wywodzi się nazwa świec - "gromnice" i samego święta. Zapalano gromnicę w ostatniej chwili życia i podawano konającemu na znak wiary, i aby zło nie miało do niego dostępu, tak jak przy chrzcie zapaloną świecę za dziecko, trzymali chrzestni rodzice. Nie do pomyślenia było używanie gromnicy do oświetlania pomieszczeń. Jeśli w czasie procesji gromnica zgasła, a w tym czasie nie było wiatru, uważano to za złą wróżbę. Dawniej ludność Kujaw podobnie jak innych regionów przypisywała gromnicy siłę magiczną i chroniącą chroniącą od nieszczęść ludzi i ich dobytek. Podczas burzy zawsze zapalano gromnicę i stawiano ją na stole, wokół którego gromadzili się domownicy, a ojciec rodziny odczytywał ewangelię św. Jana. Wierzono, że gromnica ma moc uzdrawiającą i dlatego przy bólu gardła trzykrotnie okadzano chore miejsce. Gdy bolała głowa, jako lekarstwo stosowano przypalanie włosów gromnicą, która miała być skuteczna przy leczeniu tworzących się wrzodów. W połowie zimy, około dnia Matki Boskiej Gromnicznej, wilki włóczyły się stadami po kujawskich lasach i polach. Polowano na nie wyjeżdżając saniami z prosiakiem, który kwikiem zwabiał wygłodzone zwierzęta. Bywało, że wilki goniły myśliwych aż za podwórzec dworski. Wśród ludu dniała wiara w to, że gromnica odstrasza wilki. W sąsiednim powiecie toruńskim opowiadano legendę, że Matka Boska, idąc przez las, została napadnięta przez wilki, które na widok płonącej gromnicy rozbiegły się. Powszechne było wierzenie, że jeżeli w dzień Matki Boskiej Gromnicznej pada deszcz, to prędko nadejdzie wiosna. Natomiast jeśli dzień jest słoneczny, to wiosna przyjdzie późno, co znalazło odbicie w mądrościach ludy - przysłowiach. Lutowe przysłowia związane z dniem Matki Boskiej Gromnicznej, przepowiadają pogodę, jak również odnoszą się do urodzaju. Przy niewielkim zróżnicowaniu znane są w Wielkopolsce, na Pomorzu, jak i na Kujawach. Powiadają one:"Na Gromnicę masz zimy połowicę", "Na Gromnicę łataj bracie rękawice", "Gdy na Gromnicę z dachu ciecze, zima się jeszcze przewlecze".
Kolejnym szeroko praktykowanym na Kujawach zwyczajem było tzw. "wywożenie młodych mężatek lub żeńcowych". Obchodzono ten zwyczaj w Popielec, pierwszy dzień postu. Na skutek nacisków Kościoła Katolickiego, który uważał, że zwyczaj uwłacza powadze postu, obrzędy zaczęto obchodzić w zapustny wtorek. Zwyczaj ten był formą inicjacji, polegał on na przyjęciu świeżo poślubionych kobiet do grona mężatek. Podkreślał więc zmianę statusu społecznego kobiet. Kobiety stroiły wóz w płachty, chustki, wstążki, firanki i sosnowe gałęzie. Same przebierały się w rozmaite stroje, często zabawne. Jedna z nich tzw. śmieszka trzymała w ręku kij, opasana była torbami i udawała przekupkę. Wszystkie kobiety przebierały się w stare zniszczone ubrania męskie i kobiece. Później kobietom zaczęli również towarzyszyć przebrani mężczyźni. Byli oni ubrani w kożuchy i trzymali w rękach słomiane miotły. Mieli pilnować, żeby mężatka nie uciekła i dojechała do karczmy, gdzie goście bawili się i tańczyli.
W trakcie wesela przed oczepinami przebierańcy odgrywali serię zabawnych scenek.
Oczepiny
Występowali zwykle goście przebrani za "babę", "dziada", "golibrodę", "Cygana", "wróżkę", "rybaka", "Żyda" i "zwierzęta". Postacie te targowały się o wieniec panny młodej."Golibroda" czernił panu młodemu węglem brodę, a następnie próbował go ogolić. "Rybak" udając, że łowi ryby łapał na wędkę co smaczniejsze kąski ze stołu. "Baba" przynosiła prezenty symbolizujące obowiązki przyszłej małżonki. Na koniec "Żydzi" sprzedawali wieniec panny młodej panu młodemu.
Powszechnym zwyczajem zielonoświątkowym był wybór "króla pasterzy". Zostawał nim ten pasterz, który jako pierwszy rano wyprowadził bydło na pastwisko. Dziewczęta obdarowywały "króla" i "królową" wieńcem. Królewskiej parze ofiarowywano w darze "królowej" wstążki i pierścienie, a "królowi" kwiaty, guziki i pióra do czapki lub koszuli. Zwyczaj ten odbywał się często przy krzyżu lub figurze przydrożnej. "Król" mianował kilku innych pasterzy swoimi urzędnikami. Najważniejszym z nich był marszałek. Po wyznaczeni wszystkich grupa w uroczystym pochodzie udawała się do karczmy na ucztę. Na Wielkanoc, tak jak w całej Polsce robiono na Kujawach palmy i niesiono je do poświęcenia w Kościele. Nie były one zbyt ozdobne, zwykle wyrabiano je z gałązek wierzby z baziami, które obwiązywano wstążką. Poświęcone palmy zanoszono na groby w Dzień Zaduszny, używano ich także do odpędzania "złych mocy" w domu. Następny rekwizyt to drewniane kołatki, z którymi chłopcy biegali i robili hałas. Używane one były w Wielki Piątek ich używanie związane było z liturgią kościelną, która wprowadzała drewniane kołatki zamiast dzwonów. Przed Wielkanocą na jarmarkach pojawiały się drobne święcone elementy dekoracyjne, takie jak baranki z cukru lub gliny. Malowano również jajka na Wielkanoc. Na Kujawach były to kraszanki, czyli jajka malowane jednobarwnie bez wzorów. Gotowano je w łupinach cebuli na kolor brunatny lub w korze olchowej, dębowej czy w oziminie. Pisanki zdobiono również rozpuszczonym woskiem przy pomocy pędzelka. Wzory były najczęściej geometryczne. W pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych odbywały się tzw. przywoływki. W Niedzielę Wielkanocną młodzi kawalerowie wchodzili na wysokie drzewa i wywoływali wierszowanymi formułami dziewczyny ze wsi, wywołane nazajutrz miały być oblane wodą. Wywoływano także imię chłopaka, który miał je wykupić. W Poniedziałek Wielkanocny przywoływki kończyły się Dyngusem.
W wigilię dnia Świętego Jana dziewczyny wykonywały wianki, które puszczały potem na wodę wróżąc sobie zamążpójście. Były to małe wianki z różnych kwiatów i ziół z umocowaną pośrodku świeczką. Czasami do wianka dołączony był napisany na kartce adres dziewczyny. Innym zwyczajem było rzucanie na dach chaty liści łopianu, które miały moc odpędzania czarownic. W święto Matki Boskiej Zielnej zanoszono bukiety zbóż, kłosów i ziół do poświęcenia w kościele.
W żniwa odbywał się tzw. frycowe. Zwyczaj ten miał charakter inicjacji i polegał na przyjęciu do grona kosiarzy młodych mężczyzn, którzy mieli po raz pierwszy kosić zboże. Tzw. "marszałek" egzaminował młodzieńców (fryców) ze znajomości części kosy i sprawdzał czy dobrze koszą zboże. Dla fryców przygotowywano wieńce, dziewczęta ozdabiały również kosy bukietami. Zwyczajem wieńczącym pracę było wieńcowe, inaczej "okrężne" czyli dożynki.Ich najbardziej istotnym elementem były wieńce. Obecnie sztuka wykonywania wieńców ewoluuje, są to obecnie złożone kompozycje ze zbóż, warzyw i owoców przybierające różne kształty. Na Kujawach zdarzało się, że rolnicy formowali z ostatniego snopa zboża babę żniwną, którą wywożono na wozie za granicę wsi i polewano wodą. Zjawiskiem wyjątkowym w obyczajowości są praktykowane do dziś zwyczaje zapustne. Związane ściśle z przełomem karnawałowo-wielkopostnym, dzieją się u progu życiodajnej wiosny i w istocie swej zawierają akcenty zaklinania urodzaju, zapewnienia wszelkiego dostatku, a przede wszystkim wypędzenia złych mocy siły. Symbolika obrzędu zawierała dwa poziomy działań magiczny i społeczny. Pierwszy z nich odzwierciedlały barwne i głośnekorowody zapustnych przebierańców na czele z maszkarami zwierzęcymi, które od "tłustego czwartku", a zwłaszcza we wtorek zapustny obchodziły wsie zbierając datki, składając domownikom życzenia wszelkiej pomyślności, zapraszając przy tym do karczmy na zabawę podkoziołkową, która kończyła czas wiosennych zabaw. Symbolikę samych postaci podkreślały ich kostiumy, cechujące się kosmatością, która w kulturze ludowej oznaczała bogactwo
(słomiany niedźwiedź, słomiane powrósła, opasujące różne postacie, kożuchy wywrócone runem na wierzch).
Magiczny sens dopełniały głośne dzwonki mające odpędzać wszelkie zło, a szczególnie zimę. Drugi element obrzędu, wspomniana zabawa podkoziołkowa zawierała bardzo wyraźne akcenty społeczne. Była ona publiczną okazją, wręcz sceną, na której musieli pojawić się wszyscy młodzi ociągający się dotąd z zamążpójściem lub ożenkiem. Młode panny przez cały rok zbierały drobne monety, by każdorazowo na znak tancerza, swojego partnera rzucać je na talerz stojący w eksponowanym miejscu, zwykle przed kapelą. Tym datkiem dziewczyna kupowała prawo do zatańczenia z chłopcem.
Zwyczaj chodzenia z "Kozą" przetrwał na Kujawach do dziś. Zapusty kończą czas karnawału, a środa popielcowa rozpoczyna okres 40-dniowego postu. Sześciotygodniowy okres wielkiego postu zgodnie z zaleceniem kościoła to czas żalu, smutku i rozmyślań o sprawach doczesnych. Trudno jednak było wytrzymać przez długie tygodnie bez rozrywek, więc ich potrzeba znajdowała ujście w zwyczajach "półpościa", który przypadał na trzecią niedzielę wielkiego postu. Jak pisze Oskar Kolberg, w tradycyjnej obrzędowości Kujaw, z okresem półpościa związane było tłuczenie glinianych garnków napełnionych popiołem. Wesoła kompania młodych mężczyzn rozbijała je o drzwi chat, w których mieszkały dziewczęta na wydaniu. Czasami rzucano je pod nogi przechodniom. Niekiedy przeciągano w poprzek drogi lub ulicy powrósła słomiane na kształt girlandy z zawieszanym pośrodku garnkiem z popiołem. Ten garnek rozweseleni chłopcy rozbijali kijami w momencie przechodzenia kogoś nieznajomego. Potem sytuacja powtarzała się. Gdy ktoś, a zwłaszcza dziewczęta, chciał uniknąć przykrej niespodzianki, mógł się wykupić dając kilka groszy na wódkę. Gdy drzewa zaczynały budzić się do życia, topiono słomianą kukłę symbolizującą śmierć i złą zimę. Było w zwyczaju, że przebraną w damski strój kukłę, nazywaną Marzanną wynoszono przy udziale całej wsi nad rzekę, staw czy jezioro.