W piątek 27 lutego po lekcjach zaplanowalem sobie wyjazd z przyjaciołmi w miejsce, o którym zawsze tylko marzylem, lecz teraz owe się mialo spełnic. umówliśmy sie z plecakami, zwarci, gotowi i z dobrym humorem o godzinie 15:00 pod PKP aby wspolnie poczekać na pociągąć i wyruszyc w to tajemnicza dla Was miejsce, a które opisze w dlaszej czesci.
Droga w pociągu się dlużyła, lecz liczne, zagadki, gry i opowiesci przyjaciol umilały ten nudny okres podrózy na zamek, otóż zawsze chciałem zwiedzić Zamek Kliczków mieszczący się setki kilometrów od mojej miejscowości. Budowla stała w Kliczkowie, małej miejscowinie koło Bolesławca, pociąg niestety pod samą fose nas podwie nie mógł więc od peronu następną godzine maszerowaliśmy ku zamkowi, słońce powoli zachodziło rzucając piękne, cieple, pomaranczowe światło charakterystyczne dla konczącego swą prace słonca w tym dniu. jeszce dobrze nie zaszło a my już dotarliśmy, na widok tej wielkiej budowli zaparło mi dech w piersiach, błysk w oczach, który mi się pojawił mógłby oświetlić wiele miejsc na raz, lecz w tym momencie ważniejsze byl dostac sie do środka i zacząc zwiedzanie, gdy mijaliśmy portal podeszło do nas dwóch "rycerzy" którzy przedstawili nam regulamin panujacy na zamku, którego musielismy przestrzegac bo w innym przypadku jak to oni powiedzieli "nie dostosowanie się grozi scięciem" to jeszce vardziej podnieciło moją chęc do zobaczenia co jest dalej ! chodziły legendy, że na tym zamku w kominku zostało zamurowane małe dziecko, które do dzisiaj nocami placze. Zwiedzaliśmy powoli, kazdy zakamarek, ku mojemu negatywnemu zdziwnienu nie bylo tam nic odrózniającego ten zamek od innych, na których już bylem, ale ten uznałem za tak jakby wieksze doswiadczenie.
Zebralismy sie o godzinie 21:23 na peronie i przepsalismy cala drogę powrotną, uznaje ten wyjazd za udany i juz planuje nastepny !
W piątek 27 lutego po lekcjach zaplanowalem sobie wyjazd z przyjaciołmi w miejsce, o którym zawsze tylko marzylem, lecz teraz owe się mialo spełnic. umówliśmy sie z plecakami, zwarci, gotowi i z dobrym humorem o godzinie 15:00 pod PKP aby wspolnie poczekać na pociągąć i wyruszyc w to tajemnicza dla Was miejsce, a które opisze w dlaszej czesci.
Droga w pociągu się dlużyła, lecz liczne, zagadki, gry i opowiesci przyjaciol umilały ten nudny okres podrózy na zamek, otóż zawsze chciałem zwiedzić Zamek Kliczków mieszczący się setki kilometrów od mojej miejscowości. Budowla stała w Kliczkowie, małej miejscowinie koło Bolesławca, pociąg niestety pod samą fose nas podwie nie mógł więc od peronu następną godzine maszerowaliśmy ku zamkowi, słońce powoli zachodziło rzucając piękne, cieple, pomaranczowe światło charakterystyczne dla konczącego swą prace słonca w tym dniu. jeszce dobrze nie zaszło a my już dotarliśmy, na widok tej wielkiej budowli zaparło mi dech w piersiach, błysk w oczach, który mi się pojawił mógłby oświetlić wiele miejsc na raz, lecz w tym momencie ważniejsze byl dostac sie do środka i zacząc zwiedzanie, gdy mijaliśmy portal podeszło do nas dwóch "rycerzy" którzy przedstawili nam regulamin panujacy na zamku, którego musielismy przestrzegac bo w innym przypadku jak to oni powiedzieli "nie dostosowanie się grozi scięciem" to jeszce vardziej podnieciło moją chęc do zobaczenia co jest dalej ! chodziły legendy, że na tym zamku w kominku zostało zamurowane małe dziecko, które do dzisiaj nocami placze. Zwiedzaliśmy powoli, kazdy zakamarek, ku mojemu negatywnemu zdziwnienu nie bylo tam nic odrózniającego ten zamek od innych, na których już bylem, ale ten uznałem za tak jakby wieksze doswiadczenie.
Zebralismy sie o godzinie 21:23 na peronie i przepsalismy cala drogę powrotną, uznaje ten wyjazd za udany i juz planuje nastepny !