Pewnego jesiennego wieczoru, wybrałam się wraz z kolezanką - Zuzia na sacer do lasu... Była typowa jesienna pogoda, pochmurno , ale deszcz nie padał. Pomyślałyśmy , że to idealny pomysł , aby pójść na spacer tuż przed jutrzejszym sprawdzianem z matematyki, ponoć pomaga... Do lasu nie jet daleko , dotarłyśmy tak w około 20 min , ale przyznam byłyśmy zmęczone Weszłysmy w głąb bukowego lasu. Suche liście szeleszczały pod stopami, a my pogrążone byłyśmy rozmową. Nie zauważyłyśmy kiedy zleciało już 3 godziny! Obie bardzo panikowałyśmy, bo nie zwracałyśmy uwagi w jakie alejki skręcamy, a przyznam , że była już 20.45!!!! Jak na jesień przystało - było ciemno. Nie wiedziałyśmy co robic obie miałyśmy strach w oczach! Najgorsze w tym wszystkim było to , że każdy szelest był odejrzany. Tyle się teraz slyszy o morderstwach w lasach... Ale myślałyśmy racjonalnie ,w jednej z książek , wyczytałam , że jeśli ise zgubimy trzeba skręcac ciągle w prawo , Zuzka nie była zachwycona, płakała i trzęsła się z zimna - ja byłąm twarda. No cóż nie miałyśmy wyjścia. Po masie skrętów aż zawirowało nam w głowach, nareszcie doszłysmy do drogi, a z tamtąd już tlyko 20 potfornych minut do domu. Ciemne drzewa , dziwne odgłosy i cienie , przez które o mało co nie podostawałyśmy zawału - wszystko to było okropne, a na dodatek to wszystko powodowało , iż Zuzka bała sie jeszcze bardziej! Doszłysmy do rostroju dróg , i nagle z za drzew wyskakuje sarna , rozwrzeszcząłyśmy się - to oczywiste , i wypłoszyłyśmy ją . Potem już tylko biegiem do ciepłego domu , i podk ołderkę, ale zaraz zaraz, nie obeszło sie bez szlabanu za późny powrót do domu, nadal mam strach i panikę w oczach gdy tylko mijam las....
Pewnego jesiennego wieczoru, wybrałam się wraz z kolezanką - Zuzia na sacer do lasu... Była typowa jesienna pogoda, pochmurno , ale deszcz nie padał. Pomyślałyśmy , że to idealny pomysł , aby pójść na spacer tuż przed jutrzejszym sprawdzianem z matematyki, ponoć pomaga... Do lasu nie jet daleko , dotarłyśmy tak w około 20 min , ale przyznam byłyśmy zmęczone Weszłysmy w głąb bukowego lasu. Suche liście szeleszczały pod stopami, a my pogrążone byłyśmy rozmową. Nie zauważyłyśmy kiedy zleciało już 3 godziny! Obie bardzo panikowałyśmy, bo nie zwracałyśmy uwagi w jakie alejki skręcamy, a przyznam , że była już 20.45!!!! Jak na jesień przystało - było ciemno. Nie wiedziałyśmy co robic obie miałyśmy strach w oczach! Najgorsze w tym wszystkim było to , że każdy szelest był odejrzany. Tyle się teraz slyszy o morderstwach w lasach... Ale myślałyśmy racjonalnie ,w jednej z książek , wyczytałam , że jeśli ise zgubimy trzeba skręcac ciągle w prawo , Zuzka nie była zachwycona, płakała i trzęsła się z zimna - ja byłąm twarda. No cóż nie miałyśmy wyjścia. Po masie skrętów aż zawirowało nam w głowach, nareszcie doszłysmy do drogi, a z tamtąd już tlyko 20 potfornych minut do domu. Ciemne drzewa , dziwne odgłosy i cienie , przez które o mało co nie podostawałyśmy zawału - wszystko to było okropne, a na dodatek to wszystko powodowało , iż Zuzka bała sie jeszcze bardziej! Doszłysmy do rostroju dróg , i nagle z za drzew wyskakuje sarna , rozwrzeszcząłyśmy się - to oczywiste , i wypłoszyłyśmy ją . Potem już tylko biegiem do ciepłego domu , i podk ołderkę, ale zaraz zaraz, nie obeszło sie bez szlabanu za późny powrót do domu, nadal mam strach i panikę w oczach gdy tylko mijam las....