Pewnego, słonecznego popołudnia ja z kolegami poszliśmy na spacer do lasu na grzyby. O umówionej godzinie wszyscy już byli gotowi. Spacerkiem doszliśmy. Po godzinie zrobiliśmy sobie przerwie na polanie oświetlonej złocistymi promieniami. Ja z Pawłem poszliśmy w prawo, a Wojtek z Kubą w lewo. W pewnym momencie usłyszeliśmy cichutkie jęki. Postanowiliśmy to sprawdzić. Okazało się, że znaleźliśmy psa przykutego kolczastymn łańcuchem do drzewa. Jak najszybciej mogliśmy to go odwiązaliśmy. Napoiliśmy go naszą wodą i daliśmy mu jeść kiełbaski z naszych kanapek. Wyszliśmy na najbliższą drogę i zadzwoniliśmy po ojca Kuby. Po 5 min. już był. Pies został przewieziony do najbliższego weterynarza w okolicy. Tam miał ciężki zabieg. Do tej pory Scot ( bo tak go nazwaliśmy ) mieszka z nami i lubi bardzo długie spacery.
Pewnego, słonecznego popołudnia ja z kolegami poszliśmy na spacer do lasu na grzyby. O umówionej godzinie wszyscy już byli gotowi. Spacerkiem doszliśmy. Po godzinie zrobiliśmy sobie przerwie na polanie oświetlonej złocistymi promieniami. Ja z Pawłem poszliśmy w prawo, a Wojtek z Kubą w lewo. W pewnym momencie usłyszeliśmy cichutkie jęki. Postanowiliśmy to sprawdzić. Okazało się, że znaleźliśmy psa przykutego kolczastymn łańcuchem do drzewa. Jak najszybciej mogliśmy to go odwiązaliśmy. Napoiliśmy go naszą wodą i daliśmy mu jeść kiełbaski z naszych kanapek. Wyszliśmy na najbliższą drogę i zadzwoniliśmy po ojca Kuby. Po 5 min. już był. Pies został przewieziony do najbliższego weterynarza w okolicy. Tam miał ciężki zabieg. Do tej pory Scot ( bo tak go nazwaliśmy ) mieszka z nami i lubi bardzo długie spacery.