TO am być w formie kartki z pamiętnika pt: Przygoda nad polskim jeziorem. na niecałom strone A4
HelloGoodbye
Obudził mnie kundelek Max liżąc po twarzy, wstałem delikatnie stąpając pomiędzy kolegami Mirkiem i Kazikiem na boso bezszelestnie wymknęłem się z psem z namiotu. Pies nie oglądając się pobiegł nad brzeg jeziora w zarośla, a ja zanim przebiegając przez pole namiotowe. Biegnąc patrzałem na psa i przez niewagę zahaczyłem o linki mocujące namiot. Przewróciłem się na bok namiotu tak niefortunnie, że namiot się złożył i usłyszałem przerażliwy krzyk - dziewczyn. Szybko się pozbierałem i śladami za psem w trzcinie się schowałem.Na szczęście nikt mnie nie widział, była dopiero godzina 6,00. Siedziłem w wodzie i nie chciałem się ujawnić, że to ja narozrabiałem i dlatego ukratkiem spoglądałem, co się tam zaczeło dziać.Nagle jedna dzieczyna na czworaka się wyczołgała spod namiotu złożonego i się rozgląda za sprawcą co tego dokonał. Zapomniałam wspomnieć, że piskliwy krzyk przerażenia obudził prawie wszystkich na polu namiotowym. Po godzinie slońce się pojawiło na przeciwległym brzegu jeziora Negocin.Cały z zimna się trzęsłem więc postanowilem wrócić do kolegów droga prowadziła opodał namiotu na który upadłem. Przy namiocie stały trzy dziewczyny nieuczesane, jedna z nich o blond włosach i dość wysoka zagadneła mnie: skąd idziesz, byłem na rybach, jak masz na imię? mnie jest Sara, a mnie Marek. Proszę powiedz która moze być godzina, spojrzałem na zegare, a tu tyko ślad biały na rece. Basia podaj ten zegarek ktory znalazłaś przy naszym namiocie może to Twój, miałem się nie przyznać ale to pamiątka po dziadku. W tym momencie zrobiłem się czerwony, bo skłamalem.