Temat wyparcowania : histroia mojej rodzinyma to być dosyc długie z góry dzięki
karolina7002
Babcia zawsze opowiadała mi historie o tym jak skacząc po drzewach uciekała przed Niemcami. Mówiła wtedy, że była zwinna jak małpka i nikt jej nie mógł dogonić. Śmiałam się wtedy wyobrażając sobie własną babcię - staruszkę (bo nie potrafię jej zobaczyć inaczej) fikającą z jednej gałęzi na drugą. Zbyt mała byłam, aby mieć jakiekolwiek pojęcie o tamtych czasach. Jednak człowiek nie ucieknie przed historią. Fundament dzisiejszego świata. Kolejne warstwy kurzu. Minione dni, lata, wieki. To wszystko co za nami, ale równocześnie to, co właśnie się wydarza. Historia - bezwzględna, okrutna, bezkompromisowa. Taka sama dla jednostki jak i całego świata. Dotyka każdego w mniejszym czy większym stopniu. Jedni mają szczęście - inni nie. Nieubłagana i wścibska. Nie możemy jej grzecznie wyprosić, kiedy pcha się z buciorami do naszego życia próbując wszystko na siłę zmieniać. Jednak możemy się zbuntować. Historia mojej babci jest jedną z tych, o których nie opowiada się z przyjemnością, nie chwali się przed wnukami, prawnukami i jeszcze dalszymi pokoleniami. Ja sama poznałam ją dopiero niedawno. Anna Kowalska, z domu Kowalewska urodziła się w 1925 roku na Białorusi. Jej dokumenty zaginęły - umownie obchodzimy jej kolejne urodziny w październiku, tydzień przed rocznicą śmierci dziadka. Kiedy rozpoczęła się wojna - miała zaledwie 14 lat. Podjęła pracę w sąsiedniej wsi, jako służba u Niemców. Jak wiadomo - praca uszlachetnia, jednak także pomaga nam się zmobilizować i działać. Skoro Wolter pisał o przypadku jako słowie pozbawionym sensu - nie wiem czym można nazwać to co spotkało moją babcię? Po prostu szczęściem w nieszczęściu. Gdy na jej wioskę napadli Rosjanie - znajdowała się poza wsią. Jako jedyna z licznej rodziny przeżyła. Została sama - młoda dziewczyna bez perspektyw. "Nie tylko historia urabia człowieka - człowiek urabia historię" Erich Fromm jak zwykle trafia w sedno sprawy. W momencie zupełnej niemocy, moja babcia (tak, piszę o niej z dumą) znalazła wyjście z beznadziejnej sytuacji, tym samym odmieniając całkowicie losy swoich przyszłych dzieci i wnucząt. W przebraniu staruszki wyjechała do Polski. Trafiła do Wrocławia. Tam zamieszkała w małym domku na przedmieściach i znalazła zatrudnienie "na kolei". Tata mówi, że wtedy większość ludzi pracowała właśnie "na kolei". W pracy babcia poznała Adama Kowalskiego. Oczarował ją swoim uśmiechem i głębią spojrzenia. Pragnęła kogoś, kto będzie mógł się nią zaopiekować po stracie najbliższych. Zaczęli się spotykać, zaiskrzyło między nimi. Pobrali się, razem wybudowali biały dom, w którym babcia mieszka do dziś. Byli razem szczęśliwi - mieli piątkę dzieci i choć nie było łatwo, wszystko miało swój sens. Beztroska skończyła się po 24 latach, kiedy dziadek umarł. Była silna przez całe życie. Nie załamała się ? samotnie wychowała dzieci (w tym także moją mamę), prowadziła gospodarstwo. Dziś mieszka ze swoim najstarszym synem i jego rodziną w tym samym, starym domu. Ma 82 lata, ale brakuje jej świadomości jak wiele znaczą dla nas jej decyzje. Paradoksalnie, gdyby jednak losy mojej rodziny miałyby być losami Europy, to moja babcia byłaby Polską ? cwaną kobietą lubującą się w fortelach, której cichcem uda się wyjść na swoje. Dziadek... Także Polską ? myślał, że wybrnął, a tu nagle - bum! - skończyło się biesiadowanie. Losy mojej rodziny to jednak losy Polski z małymi, europejskimi ozdobnikami. Tragikomedia na biało-czerwonym tle.
Fundament dzisiejszego świata. Kolejne warstwy kurzu. Minione dni, lata, wieki. To wszystko co za nami, ale równocześnie to, co właśnie się wydarza. Historia - bezwzględna, okrutna, bezkompromisowa. Taka sama dla jednostki jak i całego świata. Dotyka każdego w mniejszym czy większym stopniu. Jedni mają szczęście - inni nie. Nieubłagana i wścibska. Nie możemy jej grzecznie wyprosić, kiedy pcha się z buciorami do naszego życia próbując wszystko na siłę zmieniać. Jednak możemy się zbuntować.
Historia mojej babci jest jedną z tych, o których nie opowiada się z przyjemnością, nie chwali się przed wnukami, prawnukami i jeszcze dalszymi pokoleniami. Ja sama poznałam ją dopiero niedawno. Anna Kowalska, z domu Kowalewska urodziła się w 1925 roku na Białorusi. Jej dokumenty zaginęły - umownie obchodzimy jej kolejne urodziny w październiku, tydzień przed rocznicą śmierci dziadka. Kiedy rozpoczęła się wojna - miała zaledwie 14 lat. Podjęła pracę w sąsiedniej wsi, jako służba u Niemców. Jak wiadomo - praca uszlachetnia, jednak także pomaga nam się zmobilizować i działać. Skoro Wolter pisał o przypadku jako słowie pozbawionym sensu - nie wiem czym można nazwać to co spotkało moją babcię? Po prostu szczęściem w nieszczęściu. Gdy na jej wioskę napadli Rosjanie - znajdowała się poza wsią. Jako jedyna z licznej rodziny przeżyła. Została sama - młoda dziewczyna bez perspektyw. "Nie tylko historia urabia człowieka - człowiek urabia historię" Erich Fromm jak zwykle trafia w sedno sprawy. W momencie zupełnej niemocy, moja babcia (tak, piszę o niej z dumą) znalazła wyjście z beznadziejnej sytuacji, tym samym odmieniając całkowicie losy swoich przyszłych dzieci i wnucząt. W przebraniu staruszki wyjechała do Polski.
Trafiła do Wrocławia. Tam zamieszkała w małym domku na przedmieściach i znalazła zatrudnienie "na kolei". Tata mówi, że wtedy większość ludzi pracowała właśnie "na kolei". W pracy babcia poznała Adama Kowalskiego. Oczarował ją swoim uśmiechem i głębią spojrzenia. Pragnęła kogoś, kto będzie mógł się nią zaopiekować po stracie najbliższych. Zaczęli się spotykać, zaiskrzyło między nimi. Pobrali się, razem wybudowali biały dom, w którym babcia mieszka do dziś. Byli razem szczęśliwi - mieli piątkę dzieci i choć nie było łatwo, wszystko miało swój sens. Beztroska skończyła się po 24 latach, kiedy dziadek umarł.
Była silna przez całe życie. Nie załamała się ? samotnie wychowała dzieci (w tym także moją mamę), prowadziła gospodarstwo. Dziś mieszka ze swoim najstarszym synem i jego rodziną w tym samym, starym domu. Ma 82 lata, ale brakuje jej świadomości jak wiele znaczą dla nas jej decyzje. Paradoksalnie, gdyby jednak losy mojej rodziny miałyby być losami Europy, to moja babcia byłaby Polską ? cwaną kobietą lubującą się w fortelach, której cichcem uda się wyjść na swoje. Dziadek... Także Polską ? myślał, że wybrnął, a tu nagle - bum! - skończyło się biesiadowanie. Losy mojej rodziny to jednak losy Polski z małymi, europejskimi ozdobnikami. Tragikomedia na biało-czerwonym tle.
:):):):):) myśle że będzie naaaj:)