Tekst:
Przed wielu laty [ w Gdańsku ] wpadł w ręce stróżów prawa pewien przybysz z innego miasta, któremu udowodniono kradzież konia. Sędziowie przekonawszy się o jego winie, skazali złodzieja na śmierć przez powieszenie.Kiedy rankiem w pomieszczeniu, gdzie pszyszło złodziejowi spędzić ostatnią w jego życiu noc, zjawił się pachołek więzienny, by podać mu chleb i wodę, więzień poprosił go o księdza, a gdy ten niebawem przybył, powiedział mu : - Wielebny mnichu, jest ponoć w Gdańsku zwyczaj, że skazanemu na śmierć nie odmawia się ostatniej prośby. Błagam, spraw, bym mógł raz jeszcze stanąć przed waszą Radą. Mam jej do powiedzenia coś bardzo ważnego i niezwykłego zarazem. Właśnie tego dnia w Gdańskim ratuszu obradowali dostojni patrycjusze i rajcowie, których zwołał do siebie sam burmistrz.Znaleźli chwilę wolnego czasu na spotkanie z człowiekiem, który niebawem zawisnąć miał na szubienicy.Drżącym ze wzruszenia i trwogi głosem skazaniec przemówił do zebranych w ratuszowej sali : - Prześwietna Wysoka Rado miasta Gdańska. Znam takie miejsce nieopodal Bramy Oliwskiej, w który można by zasadzić drzewo rodzące złote owoce. Pozwólcie ,Panowie, że wskażę wam je dokładnie, a gdy zrobicie to,co wam powiem, przekonacie się że mówiłem najszczerszą prawdę.Burmistrz uległ namowom członków swojej Rady. Panowie niezwłocznie wsiedli do swoich karet i powozów, więźnia zaś zamknięto w dwukółce i udano się w strone Bramy Oliwskiej. Ledwie wydostali się poza wały i fosy, skazaniec kazał zatrzymać się woźnicy. W asyście towarzyszącego mu przez cały czas kata w kapturze podszedł pod ścianę muru, wymacał w niej ruchomą cegłę, odsunął ją i wydobył spod niej grudkę prawdziwego złota, którą zapewne wcześniej skradł komuś i ukrył w tym miejscu. Następnie zaś zwrócił się do samego burmistrza, zakreślając zakutą w łańcuchy dłonią niewieki krąg nad ziemią : - Oto jest miejsce, gdzie należy wykopać dołek. Do niego wrzućcie mój złoty kruszec, a już po paru dniach wyrosnie tu drzewko, które gdy miną trzy tysiące ,zacznie rodzić szczerozłote owoce. Jest wszakże jedenjedyny warunek. Otóż ten, kto roślinę tę sadzić bęzie, musi mieć zupełnie czyste sumienie. Pan jednak - tu zwrócił się do burmistrza - ma zapewne czyste sumienie i śmiało może zasadzić złotodajne drzewko. Burmistrz zamyślił się głęboko nad słowami złodzieja, po czym stwierdził : - Wolałbym, aby zrobił to jednak ktoś inny. Będąc jeszcze beztroskim młodzieńcem,zabrałem raz z ojcowskiej skarbony kupieckiej pewną kwotę i wydałem ją na niezbyt godziwy cel. To mówiąc, przekazał grudkę złota swojemu skarbnikowi. Urzędnik pokręcił głową i wyznał zawstydzony : - Ja także nie czuję się godnym spełnienia tak odpowiedzialnej funkcji. Cóż pomyślcie o mnie , jeśli drzewko nie urośnie. Czyż nie mogło się zdarzyć, że od tej osoby pobrałem więcej niż powinna zapłacić? To mówiąc, podskarbi szybko wsunął złoto do ręki stojącemu tuż obok niego dowódcy żołnierzy gdańskiego garnizonu. - Zawsze byłem zwolennikiem uczciwości i prawa. Dowodzę jednak wielką liczbą żołnierzy. Czyż nie mogło sie zdarzyć, że któremuś z nich wypłacono niższy żołd, anieżeli na to zasługiwali? I dowódca żołnierzy wcisnął złotą grudkę mnichowi, który udzielić miał skazanemu na smierć ostatniej posługi. Mnich jednak uderzył się w pierś, stwierdziwszy, że i on nie nadaje się do tego . Złoto wróciło znów do rąk burmistrza, ten zaś spojrzawszy nieco zmieszny na złodzieja, zapytał go, czy ma jeszcze coś do powiedzenia. Prześwietna Rado - rzekł skazaniec. - Skoro utrzymujecie nadal, że jedyną sprawiedliwa karą za kradzież jest stryczek szubienicy, powinniśmy na dobrą sprawę wszyscy na niej zawisnąć. Każdy bowiem z nas ma na swoim sumieniu jakiś grzeszek. Czemuż to ja mam być wyjątkiem? Na twarzy burmistrza wraz z zakłopotaniem pojawił się cień litości. Nakazał rozkuć skazańcowi kajdany i uwolnić go, ten zaś wobec wszystkich przyrzekł na kolanach poprawę.
1.POSZCZEGÓLNI CZŁONKOWIE RADY MIASTA GDAŃSKA NIE CHCIELI ZASADZIĆ DRZEWKA, PONIEWAŻ:
A. bali się potępienia, gdy na jaw wyjdzie ich grzeszna przeszłość
B. nie byli zainteresowani tym , co mówi skazaniec
C. okazali pokorę wobec bardziej znamienitych
D. nie wierzyli w prawodomówność skazańca
2. SKAZANIEC OPOWIADA RAJCOM O DRZEWKU, GDYŻ :
A. planował ucieczkę
B. próbował wykupić swoje życie złotem
C. wierzył, że gdańszczanie są sprawiedliwi
D. sądził, że gdańszczanie nigdy nie popełnili żadnego występku
4. Złodziej prosząc mnicha o spełnienie życzenia skorzystał z prawa
a) łaski
b) karnego
c) zwyczajnego
d) międzynarodowego
17. Okresl forme gramatzcyn wyroznionych przymiotnikow
mowilem najszczersza prawde w.lp.r.z
wielbny mnichu w.lp.r.m
wysoka rado miasta gdanska n.lp.r.m
dostojni patrzcjusze i rajcowie w.lm.r.mos
bedac beztroskim mlodziencem b.lp.r.z
1. a
2. c
3. a
17.
najszczerszą - biernik, l. poj, r. żeński
wielebny - mianownik, l. poj, r. męski
wysoka - l. poj, r. żeń. wołacz
dostojni - l. mnog, r. męsko osobowy, wołacz
beztroskim - l. poj, miejscownik, r. męski.