Paula622
Senne pokoje My we dwoje... Szepczesz: "Przysięgi nie naruszę..." Oczy... Niebieskim lodem twoje Oczy Lustrują lodem duszę Tyżeś to tutaj? Czyżby Czyżby? Moja srebrzysta panno jasna (To zamieć której pęd muzyczny Ulotną falą mnie pogłaskał) Przędąc Swą delikatną wełnę Będąc Jak śmiech i płacz poecie Wsączyłaś się przez okno szczelne Śnieżnym i kruchym białokwieciem... Kurzy śnieg mokry Muślinowy Jak lilia w przezroczystej dłoni... Okryj Mnie płaszczem siwym szronie Otul obrusem swym lodowym Rano Przyjaciel twój Uśpiony Nie drgnie odbitym w lustrze ciałem Zawiśnie mętny kršg czerwony W obłoku już osierociałym
1 votes Thanks 0
tecix
Senne pokoje My we dwoje... Szepczesz: "Przysięgi nie naruszę..." Oczy... Niebieskim lodem twoje Oczy Lustrują lodem duszę Tyżeś to tutaj? Czyżby Czyżby? Moja srebrzysta panno jasna (To zamieć której pęd muzyczny Ulotną falą mnie pogłaskał) Przędąc Swą delikatną wełnę Będąc Jak śmiech i płacz poecie Wsączyłaś się przez okno szczelne Śnieżnym i kruchym białokwieciem... Kurzy śnieg mokry Muślinowy Jak lilia w przezroczystej dłoni... Okryj Mnie płaszczem siwym szronie Otul obrusem swym lodowym Rano Przyjaciel twój Uśpiony Nie drgnie odbitym w lustrze ciałem Zawiśnie mętny kršg czerwony W obłoku już osierociałym
2 votes Thanks 0
dominszon19
Senne pokoje My we dwoje... Szepczesz: "Przysięgi nie naruszę..." Oczy... Niebieskim lodem twoje Oczy Lustrują lodem duszę Tyżeś to tutaj? Czyżby Czyżby? Moja srebrzysta panno jasna (To zamieć której pęd muzyczny Ulotną falą mnie pogłaskał) Przędąc Swą delikatną wełnę Będąc Jak śmiech i płacz poecie Wsączyłaś się przez okno szczelne Śnieżnym i kruchym białokwieciem... Kurzy śnieg mokry Muślinowy Jak lilia w przezroczystej dłoni... Okryj Mnie płaszczem siwym szronie Otul obrusem swym lodowym Rano Przyjaciel twój Uśpiony Nie drgnie odbitym w lustrze ciałem Zawiśnie mętny kršg czerwony W obłoku już osierociałym
My we dwoje...
Szepczesz: "Przysięgi nie naruszę..."
Oczy...
Niebieskim lodem twoje
Oczy
Lustrują lodem duszę
Tyżeś to tutaj? Czyżby
Czyżby?
Moja srebrzysta panno jasna
(To zamieć której pęd muzyczny
Ulotną falą mnie pogłaskał)
Przędąc
Swą delikatną wełnę
Będąc
Jak śmiech i płacz poecie
Wsączyłaś się przez okno szczelne
Śnieżnym i kruchym białokwieciem...
Kurzy śnieg mokry
Muślinowy
Jak lilia w przezroczystej dłoni...
Okryj
Mnie płaszczem siwym szronie
Otul obrusem swym lodowym
Rano
Przyjaciel twój
Uśpiony
Nie drgnie odbitym w lustrze ciałem
Zawiśnie mętny kršg czerwony
W obłoku już osierociałym
My we dwoje...
Szepczesz: "Przysięgi nie naruszę..."
Oczy...
Niebieskim lodem twoje
Oczy
Lustrują lodem duszę
Tyżeś to tutaj? Czyżby
Czyżby?
Moja srebrzysta panno jasna
(To zamieć której pęd muzyczny
Ulotną falą mnie pogłaskał)
Przędąc
Swą delikatną wełnę
Będąc
Jak śmiech i płacz poecie
Wsączyłaś się przez okno szczelne
Śnieżnym i kruchym białokwieciem...
Kurzy śnieg mokry
Muślinowy
Jak lilia w przezroczystej dłoni...
Okryj
Mnie płaszczem siwym szronie
Otul obrusem swym lodowym
Rano
Przyjaciel twój
Uśpiony
Nie drgnie odbitym w lustrze ciałem
Zawiśnie mętny kršg czerwony
W obłoku już osierociałym
My we dwoje...
Szepczesz: "Przysięgi nie naruszę..."
Oczy...
Niebieskim lodem twoje
Oczy
Lustrują lodem duszę
Tyżeś to tutaj? Czyżby
Czyżby?
Moja srebrzysta panno jasna
(To zamieć której pęd muzyczny
Ulotną falą mnie pogłaskał)
Przędąc
Swą delikatną wełnę
Będąc
Jak śmiech i płacz poecie
Wsączyłaś się przez okno szczelne
Śnieżnym i kruchym białokwieciem...
Kurzy śnieg mokry
Muślinowy
Jak lilia w przezroczystej dłoni...
Okryj
Mnie płaszczem siwym szronie
Otul obrusem swym lodowym
Rano
Przyjaciel twój
Uśpiony
Nie drgnie odbitym w lustrze ciałem
Zawiśnie mętny kršg czerwony
W obłoku już osierociałym