LUDZIE NA ZARAZ
DAJE NAJJ
WYPISZ Z WIERSZA (TYTUŁ
ADAM MICKIEWICZ POLOWANIE KSIĘGA 4 WERSY OD 570-650 FRAGMENT NIŻEJ) wypisz PO DWA:
EPITETY:
PRZENOŚNIE (METAFORY):
PORÓWNANIA:
proszę fragment
ADAM MICKIEWICZ
Polowanie
Ksica IV (fragment)
Glupi niedzwiedziu gdybys w mateczniku siedział. Nigdy by się o tobile Wojski nie dowiedzial Ale czyli pasieki zwabila cię wonnole. Cey uczule do owa dojrzałego sklonna Wyzedfei na brzeg puszczy, gdzie się las przerzedzil. I tam zaraz leiniczy bytnok twa wysledil. I zaraz obsaczniki, chytre rastal ple By poznać, gdzie popasasz i gdzie masz noclegi: Teraz Wojski z obławą, juz od matecznik Postawiwszy szeregi, odwrót ci zamyka.
Tadeusz sie dowiedział, ze niemalo czasu Juk przeszło, jak ogary wpadły w otchłani lasu.
Cicho próžno myšliwi natężenie ucha; Próžno, jak najciekawszej mowy, każdy słucha Milczenia, dlugo w miejscu nieruchomy czeka: Tylko muzyka puszczy gra do nich z daleka Psy nurtuja po puszczy jak pod morzem nurki, A strzelcy, obróciwszy do lasu dworurki, Patrzą Wojskiego: uklakl, ziemię uchem pyta: Fako w twarzy lekarza wzrok przyjaciol czyta Wyrok życia lub zgonu milej im osoby, Tak strzelcy, ufni w sztuki Wojskiego sposoby. Topili w nim spojrzenia nadziei i tragi Jest jest!"- wyrzekl polglosem, zerwal się na nogi. On slyszal! Oni jeszcze sluchali - nareszcie Styszą. [..]
Strzelcy stali i każdy ze strzelbą gotową Wygiął się jak luk naprzód, z wciśniona w las głową. Nie mogą dłužej czekać! Już ze stanowiska Jeden za drugim zmyka i w puszczę się wciska; Chca pierwsi spotkać zwierza, choć Wojski ostrzegal,
Choc Wojeki stanowiska na L
krzyczac, le cay kto prostym chłopem, czy paniczem. leželi z mięsa zejdzie, dostanie w grzbiet smycrem, Nie bylo rady! Waryscy pomimo zakazu W las pobiegli. Trzy streelby huknçly od razu Putem wciaz kanonada, az glošniej nad strzały
Ryknał nodtveidt i echem napelnil las caly, Ryk okropny! boleści, wścieklosci, rozpaczy: Za nim wrzask psów, krzyk strzelców, traby deje dłaczy Grzmiały ze srodka puszczy, strzelcy ci w las spieszą,
Tamci kurki odwodzą, a wszyscy się cieszą. Jeden Wojski w załosel, krzyczy, że chybione. Strzelcy i oblawnicy poszli jedną strona
Na przelaj zwierza, między ostępem i puszczą; A niedzwiedz. odstraszamy pewi ludzi tlusz.czą. Zwrócit się nazad w miejsca mniej pilnie strzezone Ku polom, skąd już zeszly strzelcy rozstawione, Gdzie tylko pozostali z mnogich lowczych szyków Wojski, Tadeusz, Hrabia, z kilka olewników.
Tu las byl rzadszy słychać z glębi ryk. trzask lomu, Az gęstwy, jak z chmur, wypadł niedźwiedž na ksztalt grom Wkoto psy gonia, straszą, rwai on wstał na nogi
Tylne i spojrzal wkolo, rykiem strast wrogi. **I przedniemi lapami to drzewa korzenie, To pniaki osmalone, to wrosle kamienic Rwal, walac w psów i ludzi, az wyłamat drzewo, Kręcac nim jak maczugą na prawo, na lewo Runal wprost na ostatnich stražników objawy: Hrable / Tadeusza
Oni bez obawy
Stoją w kroku, na zwierza wytknęli flint rury Jako dwa konduktory w lono ciemnej chmury: Az oba Jednym razem pociągnęli kurki (Niedoswiadczeni!), razem zagrzmialy dworurki; Chybili. Niedżwiedz skoczyl, oni tuž utkwiony Oszczep Jeden chwycili czterema ramionami. Wydzierali go sobie spojrze, až tu z pyskarzędy klów błyska I lapa z pazurami już się na lby spuszcza; Pobledli, w tył skoczyli i, gdzie rzadnie puszcza, Zmykali; zwierz za nimi wspiął się już pazury Zahaczał, chybil, podbiegl, wspiął się znów do góry I czarną lapą sięgał Hrabiego włos plowy. Zdarlby mu czaszkę z mozgów jak kapelusz z głowy,
Gdy Asesor z Rejentem wyskoczyli z boków, A Gerwazy biegl z przodu o jakie sto kroków, Z nim Robak, choć bez strzelby - i trzej w jednej chwili Jak gdyby na komendę razem wystrzelili.
Niedźwiedź wyskoczył w górę jak kot przed chartami I glową na dół runal, i czterma lapami Przewróciwszy się młyńcem, cielska krwawe brzemię Waląc tuż pod Hrabiego, zbil go z nóg na ziemię. Jeszcze ryczał, chciał jeszcze powstać, gdy nan wsiadły Rozjuszona Strapczyna i Sprawnik zajadly.
PROSZE WAŻNE!!