Odpowiedź:Skawiński płynąc do Nowego Jorku, dalej czytał "Pana Tadeusza". Gdy jego statek dobił do brzegu, przywitał go przyjaciel o imieniu Tom. Poznał go, gdy walczył w Stanach z południowcami.
Tom dał nocleg Skawińskiemu w swoim domu. Były latarnik nie chciał narzucać się przyjacielowi i już następnego dnia zaczął szukać pracy.
Niestety, żadna oferta mu nie odpowiadała. Postanowił otworzyć swój własny interes. Nie wiedział jednak jaki. Spacerował po mieście, lecz nie wpadł na żaden pomysł. Nie wiedział, co jest potrzebne ludziom, a nie ma jeszcze tego na rynku. Rozczarowany niepowodzeniem wrócił do przyjaciela na obiad. Opowiedział koledze o swoim problemie. Tom wpadł na pomysł otwarcia księgarni, ponieważ w pobliżu nie ma ich zbyt dużo. Skawiński przyznał, że to dobry pomysł. Nie miał, niestety, pieniędzy, żeby w niego zainwestować. Całe swoje pensje z posady latarnika wysyłał do Polskiego Towarzystwa w Nowym Jorku. Tom miał odłożoną pewną sumę pieniędzy. Oszczędzał, by kupić sobie nowe mieszkanie, ale wolał pożyczyć je swojemu najlepszemu przyjacielowi. Skawiński na początku nie zgadzał się na przyjęcie tego podarunku, ale po długiej dyskusji uległ namowom. Otworzył swoją księgarnię. Bardzo go ta praca cieszyła, ponieważ był bardzo blisko książek. Po krótkim czasie spłacił dług przyjacielowi przez kupienie mu nowego mieszkania.
Mijały lata, księgarnia powiększała się, a Skawiński stawał się coraz bogatszy. Pewnego dnia gdy wychodził ze swojego sklepu, strącił z biurka lampę naftową, nie zauważając tego. Ogień rozprzestrzenił się po całej księgarni, a później nawet po całym budynku. Nie udało się, niestety, niczego uratować, a Skawiński musiał jeszcze zapłacić mieszkańcom budynku, w którym mieścił sie jego sklep, za zniszczenia. Przez to rozdał wszystkie pieniądze.
Skawiński sprzedał swoje mieszkanie, a za te pieniądze wrócił do utęsknionej ojczyzny
Po tym jak Skawińskiego wyrzucono z pracy, były latarnik postanowił popłynąć promem do Afryki, a dokładniej do Egiptu, by tam spędzić resztę swojego życia.
Wynajął w Kairze małe mieszkanie. Całe dnie spędzał nad brzegami Nilu podziwiając wschody i zachody słońca rozmyślając jak to by było gdyby powrócił do swojej ojczyzny.
To było nierealne. Minął rok. Nadszedł taki dzień, że postanowił otworzyć sklep z owocami. Nawet nieźle mu szło, ale niestety stragan został spalony przez jakiegoś chuligana.
Załamany Skawiński pojechał do Kotliny Konga. Jak zwykle musiało coś się wydarzyć. Pociąg się wykoleił. Zenon znów okazał się szczęściarzem. Widać Pan Bóg, chciał, żeby żył. Były latarnik znajdował się teraz w buszu gdzie było pełno roślin i dzikich zwierząt. Włóczył się miesiąc. W końcu doszedł do wniosku, że to nie ma sensu i osiadł się w tropikalnym lesie na stałe. Zbudował chatkę wśród zieleni. Teraz jego życie przypominało do bohatera książki Robinsona Crusoe. Całkiem nieźle radził sobie sam bez cywilizacji. Nie brakowało mu rozmów z ludźmi, ponieważ był samotnikiem. Towarzystwa dotrzymywał mu lemur, którego znalazł rannego i wyleczył. Zwierze przyzwyczaiło się do obecności człowieka i zamieszkało z nim już na stałe.
Pewnego, księżycowej nocy do drewnianego domu wkradła się puma i zaatakowała bezbronnego Skawińskiego. Ten oczywiście nie dał rady dzikiemu kotu. Został rozszarpany i po kilku godzinach męczarni umarł z wykrwawienia.
I tak zakończył się los Zenona Skawińskiego, Polaka i latarnika, którego spotkało wiele nieszczęść, ale także i radosnych chwil. Tym razem jednak szczęście mu nie dopisało.
Mam nadzieję że pomogłam, Liczę na naj ❤️
1 votes Thanks 1
Zparkiz
Trzeba poczekaj na kolejną odp. To dam naj za wysiłek dzk ಥ‿ಥ
Odpowiedź:Skawiński płynąc do Nowego Jorku, dalej czytał "Pana Tadeusza". Gdy jego statek dobił do brzegu, przywitał go przyjaciel o imieniu Tom. Poznał go, gdy walczył w Stanach z południowcami.
Tom dał nocleg Skawińskiemu w swoim domu. Były latarnik nie chciał narzucać się przyjacielowi i już następnego dnia zaczął szukać pracy.
Niestety, żadna oferta mu nie odpowiadała. Postanowił otworzyć swój własny interes. Nie wiedział jednak jaki. Spacerował po mieście, lecz nie wpadł na żaden pomysł. Nie wiedział, co jest potrzebne ludziom, a nie ma jeszcze tego na rynku. Rozczarowany niepowodzeniem wrócił do przyjaciela na obiad. Opowiedział koledze o swoim problemie. Tom wpadł na pomysł otwarcia księgarni, ponieważ w pobliżu nie ma ich zbyt dużo. Skawiński przyznał, że to dobry pomysł. Nie miał, niestety, pieniędzy, żeby w niego zainwestować. Całe swoje pensje z posady latarnika wysyłał do Polskiego Towarzystwa w Nowym Jorku. Tom miał odłożoną pewną sumę pieniędzy. Oszczędzał, by kupić sobie nowe mieszkanie, ale wolał pożyczyć je swojemu najlepszemu przyjacielowi. Skawiński na początku nie zgadzał się na przyjęcie tego podarunku, ale po długiej dyskusji uległ namowom. Otworzył swoją księgarnię. Bardzo go ta praca cieszyła, ponieważ był bardzo blisko książek. Po krótkim czasie spłacił dług przyjacielowi przez kupienie mu nowego mieszkania.
Mijały lata, księgarnia powiększała się, a Skawiński stawał się coraz bogatszy. Pewnego dnia gdy wychodził ze swojego sklepu, strącił z biurka lampę naftową, nie zauważając tego. Ogień rozprzestrzenił się po całej księgarni, a później nawet po całym budynku. Nie udało się, niestety, niczego uratować, a Skawiński musiał jeszcze zapłacić mieszkańcom budynku, w którym mieścił sie jego sklep, za zniszczenia. Przez to rozdał wszystkie pieniądze.
Skawiński sprzedał swoje mieszkanie, a za te pieniądze wrócił do utęsknionej ojczyzny
Po tym jak Skawińskiego wyrzucono z pracy, były latarnik postanowił popłynąć promem do Afryki, a dokładniej do Egiptu, by tam spędzić resztę swojego życia.
Wynajął w Kairze małe mieszkanie. Całe dnie spędzał nad brzegami Nilu podziwiając wschody i zachody słońca rozmyślając jak to by było gdyby powrócił do swojej ojczyzny.
To było nierealne. Minął rok. Nadszedł taki dzień, że postanowił otworzyć sklep z owocami. Nawet nieźle mu szło, ale niestety stragan został spalony przez jakiegoś chuligana.
Załamany Skawiński pojechał do Kotliny Konga. Jak zwykle musiało coś się wydarzyć. Pociąg się wykoleił. Zenon znów okazał się szczęściarzem. Widać Pan Bóg, chciał, żeby żył. Były latarnik znajdował się teraz w buszu gdzie było pełno roślin i dzikich zwierząt. Włóczył się miesiąc. W końcu doszedł do wniosku, że to nie ma sensu i osiadł się w tropikalnym lesie na stałe. Zbudował chatkę wśród zieleni. Teraz jego życie przypominało do bohatera książki Robinsona Crusoe. Całkiem nieźle radził sobie sam bez cywilizacji. Nie brakowało mu rozmów z ludźmi, ponieważ był samotnikiem. Towarzystwa dotrzymywał mu lemur, którego znalazł rannego i wyleczył. Zwierze przyzwyczaiło się do obecności człowieka i zamieszkało z nim już na stałe.
Pewnego, księżycowej nocy do drewnianego domu wkradła się puma i zaatakowała bezbronnego Skawińskiego. Ten oczywiście nie dał rady dzikiemu kotu. Został rozszarpany i po kilku godzinach męczarni umarł z wykrwawienia.
I tak zakończył się los Zenona Skawińskiego, Polaka i latarnika, którego spotkało wiele nieszczęść, ale także i radosnych chwil. Tym razem jednak szczęście mu nie dopisało.
Mam nadzieję że pomogłam, Liczę na naj ❤️