W karczmie „Rzym” trwa zabawa. Pan Twardowski popisuje się różnymi sztuczkami: żołnierzowi-samochwale„świsnął szablą koło ucha” i dzielny wojak stał się zającem; na adwokata zadzwonił sakiewką i adwokat zamienił się w kundla; szewcowi dał trzy prztyczki w nos, przystawił do głowy trzy rurki,„cmoknął: cmok!” i pół beczki wódki wypłynęło z głowy szewca.Kpił sobie czarnoksiężnik z innych, tymczasem sam nie wiedział, co go czeka. Kiedy pił wódkę, z kieliszka wyskoczył diabeł - Mefistofeles. Przypomniał szlachcicowi, że przed siedmiu laty podpisał na Łysej Górze cyrograf, czyli umowę z szatanem, w której zapisał mu swą duszę. Za to czarty miały służyć Twardowskiemu przez dwa lata. Potem czarnoksiężnik powinien był jechać do Rzymu, aby stamtąd mogły go porwać do piekła. Szlachcic przechytrzył jednak diabła, bo do Rzymu nie pojechał, ani się tam nawet nie wybierał. Wykorzystując fakt, że karczma nazywała się tak samo, jak stolica Włoch, Mefistofeles przyszedł upomnieć się o duszę Twardowskiego. Ten, zupełnie nie po szlachecku, chciał uciec. Ale diabeł złapał go za kontusz i odwołał się do honoru Twardowskiego. Chcąc nie chcąc, szlachcic musiał zostać.
Na szczęście przypomniał sobie, że w cyrografie zostały zapisane dodatkowe warunki: Mefistofeles musi spełnić trzy życzenia, zanim porwie jego duszę do piekła. Pierwsze życzenie Twardowskiego było skomplikowane. Rozkazał diabłu: a) ożywić konia namalowanego na szyldzie karczmy, b) ukręcić bicz z piasku, c) wybudować dom z ziarenek orzecha wysoki jak góry Karpaty, pokryć go strzechą (dachem) z bród żydowskich, strzechę podbić ziarenkami maku, w każde ziarenko wbić trzy ogromne gwoździe.Czart świetnie się wywiązał z zadania.Następnie Twardowski kazał mu wskoczyć do misy pełnej święconej wody. Mefistofeles bohatersko spełnił rozkaz. Wtedy szlachcic wpadł na iście szatański pomysł. Poprosił diabła, by pozostał z panią Twardowską tylko przez rok, kiedy on będzie mieszkał u Belzebuba (w piekle). Gdy Mefistofeles ujrzał panią Twardowską, przeraził się i uciekł przez dziurkę od klucza, zapominając o panu Twardowskim. W ten sposób szlachcicowi udało się uratować od ognia piekielnego.
Najsławniejszy czarnoksiężnik Krakowa, Jan Twardowski (do tej pory trwają spory czy był postacią historyczną czy fikcyjną) pracował nad wynalezieniem kamienia filozoficznego, który umożliwiłby przemianę dowolnego metalu w złoto, odmładzał i leczył choroby. W zamian za spełnienie wszystkich życzeń, podpisał cyrograf z diabłem, któremu miał w Rzymie ofiarować duszę. Dzięki pomocy diabła, Twardowski między innymi miał usypać Pustynię Błędowską. Jak głosi legenda, na terenie dzisiejszych Skałek Twardowskiego (Zakrzówek) mistrz Twardowski prowadził szkołę magii i czarnoksięstwa. Pewnego dnia, w wyniku eksplozji laboratorium, powstały skałki, które otrzymały jego imię.
Chcąc jednak przechytrzyć diabła, starannie unikał wyprawy do Rzymu. Pewnego dnia jednak trafił do karczmy nie wiedząc, że „ta karczma Rzym się nazywa” i gdy diabeł przybył tam po jego duszę, Twardowski wskoczył na koguta i wzbił się w niebo. Podobno wciąż siedzi na Księżycu i tęskni za Krakowem, a jego służący w postaci pająka raz na miesiąc odwiedza Kraków, by zebrać najświeższe ploteczki.
W karczmie „Rzym” trwa zabawa. Pan Twardowski popisuje się różnymi sztuczkami: żołnierzowi-samochwale„świsnął szablą koło ucha” i dzielny wojak stał się zającem; na adwokata zadzwonił sakiewką i adwokat zamienił się w kundla; szewcowi dał trzy prztyczki w nos, przystawił do głowy trzy rurki,„cmoknął: cmok!” i pół beczki wódki wypłynęło z głowy szewca.Kpił sobie czarnoksiężnik z innych, tymczasem sam nie wiedział, co go czeka. Kiedy pił wódkę, z kieliszka wyskoczył diabeł - Mefistofeles. Przypomniał szlachcicowi, że przed siedmiu laty podpisał na Łysej Górze cyrograf, czyli umowę z szatanem, w której zapisał mu swą duszę. Za to czarty miały służyć Twardowskiemu przez dwa lata. Potem czarnoksiężnik powinien był jechać do Rzymu, aby stamtąd mogły go porwać do piekła. Szlachcic przechytrzył jednak diabła, bo do Rzymu nie pojechał, ani się tam nawet nie wybierał. Wykorzystując fakt, że karczma nazywała się tak samo, jak stolica Włoch, Mefistofeles przyszedł upomnieć się o duszę Twardowskiego. Ten, zupełnie nie po szlachecku, chciał uciec. Ale diabeł złapał go za kontusz i odwołał się do honoru Twardowskiego. Chcąc nie chcąc, szlachcic musiał zostać.
Na szczęście przypomniał sobie, że w cyrografie zostały zapisane dodatkowe warunki: Mefistofeles musi spełnić trzy życzenia, zanim porwie jego duszę do piekła. Pierwsze życzenie Twardowskiego było skomplikowane. Rozkazał diabłu: a) ożywić konia namalowanego na szyldzie karczmy, b) ukręcić bicz z piasku, c) wybudować dom z ziarenek orzecha wysoki jak góry Karpaty, pokryć go strzechą (dachem) z bród żydowskich, strzechę podbić ziarenkami maku, w każde ziarenko wbić trzy ogromne gwoździe.Czart świetnie się wywiązał z zadania.Następnie Twardowski kazał mu wskoczyć do misy pełnej święconej wody. Mefistofeles bohatersko spełnił rozkaz. Wtedy szlachcic wpadł na iście szatański pomysł. Poprosił diabła, by pozostał z panią Twardowską tylko przez rok, kiedy on będzie mieszkał u Belzebuba (w piekle). Gdy Mefistofeles ujrzał panią Twardowską, przeraził się i uciekł przez dziurkę od klucza, zapominając o panu Twardowskim. W ten sposób szlachcicowi udało się uratować od ognia piekielnego.
Najsławniejszy czarnoksiężnik Krakowa, Jan Twardowski (do tej pory trwają spory czy był postacią historyczną czy fikcyjną) pracował nad wynalezieniem kamienia filozoficznego, który umożliwiłby przemianę dowolnego metalu w złoto, odmładzał i leczył choroby. W zamian za spełnienie wszystkich życzeń, podpisał cyrograf z diabłem, któremu miał w Rzymie ofiarować duszę. Dzięki pomocy diabła, Twardowski między innymi miał usypać Pustynię Błędowską. Jak głosi legenda, na terenie dzisiejszych Skałek Twardowskiego (Zakrzówek) mistrz Twardowski prowadził szkołę magii i czarnoksięstwa. Pewnego dnia, w wyniku eksplozji laboratorium, powstały skałki, które otrzymały jego imię.
Chcąc jednak przechytrzyć diabła, starannie unikał wyprawy do Rzymu. Pewnego dnia jednak trafił do karczmy nie wiedząc, że „ta karczma Rzym się nazywa” i gdy diabeł przybył tam po jego duszę, Twardowski wskoczył na koguta i wzbił się w niebo. Podobno wciąż siedzi na Księżycu i tęskni za Krakowem, a jego służący w postaci pająka raz na miesiąc odwiedza Kraków, by zebrać najświeższe ploteczki.