Pewnego szarego, deszczowego dnia do księgarni pana Karola Kondrada Koreandera wpadł mały, gruby chłopiec o imieniu Bastian. Stanął w drzwiach i zobaczył, że ktoś siedzi na fotelu. Był to starszy pan w okularach, który czytał książkę, bardzo opryskliwy i nielubiący dzieci. Oznajmił chłopcu, że nie lubi dzieci, ponieważ są one krzykaczami, męczyduszami, które wszystko psują, mażą książki i wydzierają kartki. Na początku Bastian nic nie mówił, lecz po chwili odważył się i zaprzeczył, że wszystkie są takie, jak je opisuje. Bastian wytłumaczył bibliotekarzowi, iż gonili go huligani, którzy nie dają mu spokoju, aż przybiegł do tego sklepu. Nagle zadzwonił telefon i pan Karol poszedł do drugiego pokoju. "Bastka" bardzo ciekawiła książka, którą czytał pan Koreander. Wiedząc, że Pan nie pożyczyłby mu tej książki zabrał ją do domu. Poszedł na strych, zamknął się i zaczął czytać "Niekończącą się opowieść".
Pewnego szarego, deszczowego dnia do księgarni pana Karola Kondrada Koreandera wpadł mały, gruby chłopiec o imieniu Bastian. Stanął w drzwiach i zobaczył, że ktoś siedzi na fotelu. Był to starszy pan w okularach, który czytał książkę, bardzo opryskliwy i nielubiący dzieci. Oznajmił chłopcu, że nie lubi dzieci, ponieważ są one krzykaczami, męczyduszami, które wszystko psują, mażą książki i wydzierają kartki. Na początku Bastian nic nie mówił, lecz po chwili odważył się i zaprzeczył, że wszystkie są takie, jak je opisuje. Bastian wytłumaczył bibliotekarzowi, iż gonili go huligani, którzy nie dają mu spokoju, aż przybiegł do tego sklepu. Nagle zadzwonił telefon i pan Karol poszedł do drugiego pokoju. "Bastka" bardzo ciekawiła książka, którą czytał pan Koreander. Wiedząc, że Pan nie pożyczyłby mu tej książki zabrał ją do domu. Poszedł na strych, zamknął się i zaczął czytać "Niekończącą się opowieść".