Sprawdzian po rozdziale II
ZOFIA KOSSAK - „Bursztyny” (fragment)
TEMAT: KONCERT SZOPENA
Pani Teresa Zawadzka obraca w ręku otrzymany przed chwilą list. […] To zaproszenie na koncert
prywatny, jaki w salonach Platerów zgodził się dać Fryderyk Szopen […]… Koncert? Co jej po
koncercie? Żaden koncert nie ukoi jej wzrastającej melancholii. Drugi rok mija, jak siedzą tu, na
paryskim bruku. Przyjechali pewni, że pozostaną dwa, najwyżej trzy miesiące, a tu drugi rok, a
coraz mniejsza nadzieja powrotu… Toteż panią Teresę zjada tęsknota za krajem, za ich wsią
Dąbrówką Małą, za dąbrowieckim ogrodem, podwórzem… […]
Salon Platerów jest niski, woskowymi świecami rzęsiście oświetlony. Otwarte okna wychodzą na
niewielki ogród w stylu francuskim, starannie strzyżony. Koło pani domu skupili się poważniejsi
goście […] Brakuje tylko Mickiewicza , którego coś ważnego musiało zatrzymać, ogólnie bowiem
wiadomo, że jest rozmiłowany w muzyce Szopena. Paulina Platerówna, przystojna, wesoła panna,
opowiada właśnie o tym otaczającej ją młodzieży. – …to było w zeszłym tygodniu. Szopenek gra,
my słuchamy, słuchamy, przychodzi pan Mickiewicz, prosi, żeby nie przerywać, że tylko dlatego
przyszedł, bo usłyszał muzykę przez okno. Siada w kąciku i słucha. My również słuchamy. Naraz
wpada Walenty, że w pokoju papy pożar! Zrywamy się wszyscy, Szopenek też. Od kominka
zapaliła się kapa na łóżku, od kapy baldachim. Cały pokój pełen już ognia i dymu. Latamy, gasimy,
krzyczymy, lejemy wodę. Na koniec ugasiwszy wracamy do salonu. A gdzie pan Mickiewicz? –
pyta mama. Nie ma go. Wyszedł? Nie, kapelusz leży w sieni. Szukamy jegomości Mickiewicza, a
on siedzi w kątku, jak siedział. Nic o niczym nie wie. „Ach, to pan już przestał grać? – powiada do
Frycka . – A ja się tak zasłuchałem, że zdawało mi się, iż pan ciągle jeszcze gra… To było bardzo
piękne…”.
I poszedł. Dziwak z tego pana Mickiewicza. – Szopenek także jest dziwak, a do tego gbur –
zauważyła wydymając wargi piękna Ludwika Komarówna, siostra Delfiny Potockiej. – Ale co ty
opowiadasz?! Szopenek gbur?! Przecież to najdelikatniejszy, najwytworniejszy człowiek, jakiego
sobie można wyobrazić! – Jak z kim widocznie. Ze mną obszedł się szkaradnie. Delfina uprosiła go,
żeby mi dał parę lekcji. […] Uderzyłam pierwszy akord, a on jak nie skoczy: „Co to?! – wrzasnął. –
Czy to pies zaszczekał?!” I nie chciał więcej słuchać… – O, być jego uczennicą to rzeczywiście
niełatwa rzecz! Wymaga, żeby uderzać aksamitnie, choć mocno, a to tylko on jeden na świecie
potrafi… – A wiecie, że pierwszy jego polonez był drukowany, kiedy miał osiem lat?… […] –
Css… cicho, bo już jest, a nie lubi, kiedy o nim mówić… […] W salonie zaległ półmrok. Paliły się
tylko świece przy fortepianie, oświetlając postać młodego muzyka. Był smukły, szczupły, za
szczupły, o charakterystycznej twarzy. Wielkie ciemne oczy, wąski rasowy nos, namiętne, trochę
gorzkie usta, zapadłe skronie i płaskie, chude policzki. […] Spojrzał po ściemniałej sali, potem w
okna, za którymi skupiała się gromadka służby miejscowej oraz przybyłej z gośćmi, usiadł i zaczął
grać… […] Wiązał z sobą dźwięki oszałamiające bogactwem. Mową nie mówioną, porozumieniem
nawiązanym tajemnie między nim a słuchaczami, dał im odczuć, że to, co gra – to Polska. Polska i
ich tęsknota ku niej. Wygrywał własne ich dusze, wyciągał na jaw uczucia i zmieniał na tony.
Zaklętą mocą geniuszu sprawił, że każdy w jego muzyce odnalazł to, za czym tęsknił najbardziej.
[…] Kasia, stojąca z resztą służby za otwartym oknem, oniemiała ze zdumienia, bo zdało jej się, że
żaby rechocą w dąbrowieckim stawie tak samo jak wtedy, kiedy się z Jaśkiem zmawiała… Zaś
Kacper trącił ją w bok z przejęcia i rozradował się w sobie, bo zajęczały skrzypeczki, zachrypiały
basy, a bębenek weselny rozdudnił się swoim du… du… du… I w zachwyceniu żaden ze
słuchających nie wiedział, że łzy płyną mu po twarzy… Szopen grał i grał. Oczy jego, utkwione w
jeden odległy punkt, okoliły się cieniami. Twarz zbladła jak papier. Grał długo, trzymając
wszystkich pod czarem zaklęcia, aż najcichszymi ledwie dosłyszalnymi tonami przeszedł do
milczenia. Zaległa głęboka cisza. Nagle, w przeraźliwym zgrzycie, muzyk przejechał jednym
palcem po wszystkich klawiszach, zrywając słuchaczy na nogi. Zawsze tak robił po improwizacji1 .
[…] W duszy i sercu tętniła mu dźwiękami, tonami, barwami wyśpiewana przed chwilą Polska.
ZADANIE 5. Opisz w dwóch zdaniach obyczaj charakterystyczny dla epoki, w której żył Fryderyk
Chopin.
DAJE NAJ
W epoce romantyzmy ważny był przerost treści nad formą oraz idnoszenie się do motywów narodowych i kulturowych. Ważne było by utwory wyrażały emocję i uczuciowość.
Odpowiedź:
Epoka Fryderyka Chopina charakteryzowała się etykietą towarzyską, która wpływała na obyczaje i modę. Osoby wyższych klas społecznych ubierały się w stroje wytworne i eleganckie, a wszelkie spotkania towarzyskie i koncerty były uważane za bardzo ważne okazje do pokazania swojej pozycji społecznej.
Wyjaśnienie: