siema! proszę o rozwiązanie zadania Jak wyglądają Pompeje współcześnie i czy je odbudowano. może być z internetu tylko o współczesnych Pompejach a nie o starożytnych. plisss
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Pompeje były słynnym i bogatym rzymskim miastem aż do 79 roku n.e., gdy wybuch wulkanu Wezuwiusz doszczętnie je zniszczył. Najczęściej odwiedzanymi zabytkami w tym miejscu są zachowane po dziś dzień pozostałości budynków, ulic, teatru oraz inne artefakty z czasów antycznych.
Do współczesnych Pompejów można dostać się podmiejskimi pociągami Circumvesuviana (np. z Neapolu). Wstęp na teren wykopaliska znajduje się około 50 metrów od dworca, a gdy już tam wejdziecie znajdziecie sie w kompletnie innym świecie.
Można sie tutaj przespacerować po ponad 2000-letnim rzymskim kamiennym bruku, a także wejść do domów, teatru, łaźni, sklepów i innych miejsc, których używali ludzie doby antycznej. W ten sposób łatwo można sobie wyobrazić, jak wyglądało miasto w tamtych czasach. Zachowała się tutaj ogromna ilość dzieł sztuki, rzeźb, płaskorzeźb, malunków, fresków i mozaik.
Trzeba pamiętać o tym, że teren ruin jest bardzo duży, a szczegółowe zwiedzanie może zająć kilka dobrych godzin. Warto więc się wcześniej zastanowić, co chcemy zobaczyć. Wschodnia część Pompejów nie została jeszcze w całości odkryta, jednak już dziś można podziwiać wielkie Koloseum, największy zachowany amfiteatr cesarstwa rzymskiego (z 80 roku p n.e.), a także areał sportowy oraz kilka domów z freskami.
Na wycieczkę można wyjechać z Pompejów lub Herkulanum. Pod wierzchołek regularnie dojeżdżają autobusy z obu miast.
Można sie również wybrać na pieszą wycieczkę z Herkulanum. Trasa ma 11 kilometrów, a jej niewątpliwą zaletą jest to, że podczas wchodzenia, przed oczami turystów rozciągają się cały czas niesamowite widoki.
Natomiast z wierzchołka widać niezwykłą panoramę morza z Zatoką Neapolitańską. Do najwyższego punktu góry, gdzie znajduje się szeroki na 600 m i głęboki na 200 m krater, można można wejść tylko z przewodnikiem (usługa płatna).
P.S nie wiem czy o to chodzilo ale masz ; d
Podjeżdżamy pod punkt kontrolny Ditjatki, okazujemy paszporty i przejeżdżamy przez szlaban. Od tego miejsca zaczyna się zamknięta zona, do której nikt niepowołany nie ma wstępu. Reaktor znajduje się 30 km dalej. Mijamy wymarłe wioski, opuszczone gospodarstwa rolne, zrujnowane domki. Wszędzie otacza nas bujna roślinność. Drogę przebiega mały jeleń.
Docieramy do Czarnobyla, do niewielkiego ośrodka. Wysłuchujemy krótkiej prelekcji o zdarzeniach z lat 80. W Czarnobylu mieszkają ludzie, którzy pracują w istniejącej elektrowni, jednakże tylko przez 4 dni w tygodniu po 10 godzin. Na pozostałe 3 dni wyjeżdżają do swoich domów w Kijowie i w Sławutyczu – miejscowości zbudowanej od podstaw, specjalnie dla ewakuowanych z Czarnobyla ludzi.
Po drodze do sarkofagu wstępujemy do opuszczonego przedszkola. Zastajemy porozrzucane zabawki, łóżeczka, szafeczki, książki, przybory papiernicze. Na chwilę wstępujemy na most. Nie wierzę własnym oczom, ale w rzece pływają sumy o długości 3,5 metra. Widok zapiera dech w piersiach.
W końcu udajemy się pod sarkofag. Ogarnia mnie dziwne uczucie. To w tym miejscu, 23 lata temu, doszło do eksplozji reaktora jądrowego. Mierzymy dozymetrem Geigera promieniowanie. Na czujniku wyświetla się rezultat 0,622 i wciąż rośnie. W niektórych miejscach pomiar osiąga górną granicę zakresu - 2,000. Zmierzone przez nas dawki promieniowania w Czarnobylu i Prypeci były nawet 200 razy większe od średniej wartości na terenie Polski. Jednak i tak nie stanowią praktycznie żadnego zagrożenia dla zdrowia.
Podjeżdżamy do miejscowości Prypeć. Mieszkało tu 47 tys. ludzi, głównie pracowników obsługujących elektrownię. Dziś nie ma tu nikogo. Czas stanął w miejscu, zatrzymał się na 1986 roku. Miasto powoli zarasta busz.
Miejscowość przypomina typowe blokowiska. Są tu kilkunastopiętrowe wieżowce, dom kultury, hotel, szkoły, basen, boiska, sklepy, banki, poczta, a nawet wesołe miasteczko. Każdy budynek kryje własną historię, a każde mieszkanie to dramat jednej rodziny. Ludzie mieli kilka chwil na spakowanie rzeczy i opuszczenie domostw. Teraz jest tylko pustka i martwa cisza.
W byłym hotelu „Polesie” zastajemy powywracane meble, krzesła, fotele, na łóżkach leżą poduszki, pościel, ubrania i buty. Odpada tynk, ze ścian płatami schodzi farba. Z dachu hotelu roztacza się widok na „Miasto Duchów” i czarnobylską elektrownię.
Nieopodal hotelu znajduje się Pałac Kultury „Energetyk”. Jest tam zrujnowana scena z widownią, boiska do gry w piłkę nożną i koszykówkę, biblioteka z poprzewracanymi regałami. Książki porozrzucane są po całym korytarzu. Aby dotrzeć do miejskiego basenu, trzeba przedrzeć się przez gąszcz krzaków i traw, uważając przy tym na żmije. Zastanawiam się - skoro jest tu tak obfita fauna i flora, to czy nie przetrwał by i człowiek?
W budynku szkoły są stosy masek gazowych. Nie zdążono ich wykorzystać. W korytarzach widać przygotowane do pochodu na 1 Maja plakaty Lenina i towarzyszy bratnich krajów socjalistycznych. Na koniec objazdu po Prypeci podjeżdżamy na chwilę do wesołego miasteczka. Nie ma tu dzieci z roześmianymi buziami. Karuzele przeżera rdza.
Wracamy do Czarnobyla. Stajemy na specyficznej wadze, która nie waży, tylko zapala czerwony, zielony lub pomarańczowy sygnalizator otrzymanej dawki promieniowania. Po dokładnym umyciu rąk, pilot zaprasza nas na obiad. Wahamy się - mamy obawy, że jedzenie może być napromieniowane, ale uspokojono nas, że wszystko jest w porządku. Poza tym zjedzenie w Czarnobylu obiadu to nie lada gratka. Zaserwowano barszcz ukraiński ze śmietaną, puree z ziemniaków z potrawką z kurczaka, 2 rodzaje sałatek, talerz wędlin, kompot oraz drożdżówki. Wszystko bardzo smaczne.
Przy wyjeździe z zamkniętej strefy zostajemy poddani jeszcze raz kontroli na obecność skażeń promieniotwórczych. Jeśli zapali się zielone światełko z napisem „Czistyj”, oznacza to, że urządzenie nie wykryło podwyższonego promieniowania. Byliśmy „czyści”.