Główną bohaterką lektury p.t.:„Ania z Zielonego Wzgórza ” jest Anna Shirley, osierocona dziewczyna, która od jedenastego roku życia wychowywała się na peryfe-riach Avonlea na Zielonym Wzgórzu, położonego na wyspie Księcia Edwarda u star-szego rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów.
Gdy poznajemy Anię Shirley, nie była uznawana przez otoczenie za ładną i sama też nie uważała siebie za taką. W książce dokładnie opisany jest jej wygląd - „Dziecko około jedenastu lat, ubrana w króciutką, ciasną i bardzo brzydką sukienkę z pożółkłej, białawej tkaniny. Miała wyblakły, brązowy, marynarski kapelusz, a pod nim na plecach dwa grube, ognistoczerwone warkocze. Miała małą, bladą twarzyczkę, szczupłą i piegowatą. Jej usta były duże jak i jej oczy, to zielone to znów szare. (...) spiczasty podbródek, duże oczy pełne życia i uduchowione, usta pełne słodyczy, ale wyraziste i szerokie czoło.” Mała Ania przekonana była, że osoby o rudych włosach nie mogą być szczęśliwe i swój wygląd uważała za największą tragedię, która mogła przytrafić się jej w życiu. Jednak w miarę upływu czasu zmieniała zdanie, gdy w jej życiu pokazała się iskierka nadziei na lepszą przyszłość - została na Zielonym Wzgó-rzu, znalazła przyjaciół i zaczęła odnosić pierwsze sukcesy w nauce. Na początku jej pobytu w nowym domu, sąsiedzi Cuthbertów nie byli zbyt zachwyceni wyglądem przygarniętej sieroty. Świadczyć o tym może wypowiedź pani Rachel Linde: „Ona jest okropnie chuda i brzydka. Czy kto widział takie piegi? A włosy czerwone jak mar-chewka.” Mimo, iż pani Linde miała dużo racji, Anię pokochali wszyscy mieszkańcy Avonlea z powodu jej wspaniałej osobowości. A i wygląd zmieniał się wraz z upływa-jącymi latami. Opowieść o Ani kończy się, kiedy dziewczyna ma piętnaście lat i stała się „piękną, szarooką dziewczyną o płomiennych włosach, zwanych przez jej przyja-ciół kasztanowymi”.
Ania była bardzo intrygującą, młodą osóbką, którą „zamieszkiwała niepospolita dusza”, obdarzoną rzadko spotykaną, nawet wśród dzieci, niezwykle bujną wyobraź-nią. Jej ojciec i matka byli wykładowcami w gimnazjum i pewnie dzięki cechom odziedziczonym po nich przodowała w nauce. Choć nie tylko to było tego powodem. Duma i chęć pokazania światu siebie oraz miejsca, gdzie otrzymała wiele miłości i przyjaźni – Avonlea oraz podziękowanie tym, którzy ją wychowują, Maryli i Mate-uszowi, były tak silne, że znosiła najcięższe trudy swojego młodego życia, aby tylko osiągnąć zamierzony cel. „Zawsze tak dumnie trzymasz głowę” – te słowa wypowie-działa Diana Barry, najlepsza przyjaciółka naszej bohaterki, podziwiając jej osobo-wość i niezwykły styl życia.
Ania, obdarzona była niesamowitą wyobraźnią i swoje fantazje przeplatała z rzeczywistością. Pomagało jej to przezwyciężać trudy dnia powszechnego i pomaga-ło w najgorszych sytuacjach: „Kiedy wsiadłam do pociągu czułam, że wszyscy muszą na mnie patrzeć i współczuć mi. Ale wzięłam się do roboty i wyobraziłam, że mam najpiękniejszą blado – niebieską, jedwabną sukienkę i wielki kapelusz z kwiatami i owocami, i złoty zegarek, i dziecięce rękawiczki i trzewiczki. Rozpogodziłam się od razu i rozkoszowałam się podróżą na wyspę.” Zawsze potrafiła wyobrazić siebie w innej sytuacji lub że wygląda zupełnie inaczej: „Uwielbiam wyobrażać sobie, że je-stem ładna i tłuściutka i mam dołeczki na łokciach.” Anna Shirley była również obda-rzona niezwykłą wrażliwością na piękno. Podczas pierwszej podróży na Zielone Wzgórze, kiedy zwierzała się ze swych tajemnic Mateuszowi powiedziała: „Czuję dziwny, ale przyjemny ból, ilekroć widzę coś królewsko pięknego. Kiedy nie lubię na-zwy miejsca lub osoby, zawsze wyobrażam sobie nową i tak już sobie myślę.”, a na-wet kwitnąca śliwa, rosnącą przy drodze przypominała jej „(...) pannę młodą, całą w bieli, z pięknym muślinowym welonem.”
Była uparta i miała niesamowity temperament, czego dowodzi stawienie czoła samej pani Linde, przy pierwszym spotkaniu na Zielonym Wzgórzu, kiedy to Ania wpadła w furię słysząc niegodziwe, lecz prawdziwe słowa pani Rachel. „Jednym su-sem przemierzyła kuchnię i stanęła przed panią Rachel. Jej twarz była purpurowa od gniewu, wargi drżały, cała jej figura dygotała od stóp do głów. – Nienawidzę pani – krzyknęła zdławionym głosem, tupiąc nogą o podłogę. Krzyczała tupiąc coraz gło-śniej. – Jak pani śmie nazywać mnie chudą i brzydką? Jak pani śmie mówić, że je-stem ruda i piegowata? Jest pani ordynarną, niegrzeczną, bezlitosną kobietą! – Gło-wę podniosła do góry, oczy jej płonęły. Zacisnęła pięści, płonąc oburzeniem. Ania zalana łzami popędziła do drzwi od sieni, trzasnęła nimi tak, że aż blacha na ganku załomotała ze współczuciem, i pobiegła przez sień i schodami w górę jak trąba po-wietrzna. Następne trzaśnięcie na górze oznajmiło, że drzwi od wschodniego podda-sza zostały zamknięte z równą gwałtownością.” Jeszcze jedno, podobne zdarzenie potwierdziło, że Ania potrafi kochać bez opamiętania, ale także darzyć nienawiścią, która wydaje się nie mieć końca. „Gilbert sięgnął ręką przez przejście, chwycił war-kocz Ani, rozciągnął w powietrzu i powiedział głośnym szeptem – Marchewka! - Wte-dy Ania popatrzyła na niego mściwie. Nie tylko popatrzyła, ale zerwała się na równe nogi. Rzuciła spojrzenie oczu, których gniewne błyski przemieniły się w gniewne łzy. – Ty wstrętny niegodziwcze! – wykrzyknęła z pasją – Jak śmiesz! – A potem łup!!! Ania walnęła Gilberta w głowę swoją tabliczką i pękła na pół, tabliczka, nie głowa.”
W miarę upływających lat przeżytych wśród ludzi, którzy obdarzyli ją miłością i przyjaźnią, i wśród przepięknej przyrody wyspy Księcia Edwarda Anna Shirley stawa-ła się coraz bardziej opanowana, coraz rzadziej do głowy przychodziły jej zwariowa-ne pomysły, stawała się delikatną młodą damą o kochającym sercu. Jedyne co się nie zmieniało to pogoda ducha i fantastyczna wyobraźnia, romantyczna i upiększają-ca świat. Sądzę, że Ania jest uroczą dziewczyną, uprzejmą, miłą i inteligentną, choć nieco postrzeloną, o przeróżnych, nieraz głupawych pomysłach. Myślę, że wiele jej cech jest godnych naśladowania. W obecnych czasach brakuje nam otwartości, czystych i bezinteresownych marzeń i fantazji. Rzadko widzimy piękno otaczającej nas przyrody i wewnętrzne piękno ludzi wokół nas.
Przepraszam że tak długo nie musisz wszystkiego pisać skróć sobię do połowy myślę że pomogłam i życzę wesołych świąt i mikołajek ! Pozdrawiam Micky112
Główną bohaterką lektury p.t.:„Ania z Zielonego Wzgórza ” jest Anna Shirley, osierocona dziewczyna, która od jedenastego roku życia wychowywała się na peryfe-riach Avonlea na Zielonym Wzgórzu, położonego na wyspie Księcia Edwarda u star-szego rodzeństwa Maryli i Mateusza Cuthbertów.
Gdy poznajemy Anię Shirley, nie była uznawana przez otoczenie za ładną i sama też nie uważała siebie za taką. W książce dokładnie opisany jest jej wygląd - „Dziecko około jedenastu lat, ubrana w króciutką, ciasną i bardzo brzydką sukienkę z pożółkłej, białawej tkaniny. Miała wyblakły, brązowy, marynarski kapelusz, a pod nim na plecach dwa grube, ognistoczerwone warkocze. Miała małą, bladą twarzyczkę, szczupłą i piegowatą. Jej usta były duże jak i jej oczy, to zielone to znów szare. (...) spiczasty podbródek, duże oczy pełne życia i uduchowione, usta pełne słodyczy, ale wyraziste i szerokie czoło.” Mała Ania przekonana była, że osoby o rudych włosach nie mogą być szczęśliwe i swój wygląd uważała za największą tragedię, która mogła przytrafić się jej w życiu. Jednak w miarę upływu czasu zmieniała zdanie, gdy w jej życiu pokazała się iskierka nadziei na lepszą przyszłość - została na Zielonym Wzgó-rzu, znalazła przyjaciół i zaczęła odnosić pierwsze sukcesy w nauce. Na początku jej pobytu w nowym domu, sąsiedzi Cuthbertów nie byli zbyt zachwyceni wyglądem przygarniętej sieroty. Świadczyć o tym może wypowiedź pani Rachel Linde: „Ona jest okropnie chuda i brzydka. Czy kto widział takie piegi? A włosy czerwone jak mar-chewka.” Mimo, iż pani Linde miała dużo racji, Anię pokochali wszyscy mieszkańcy Avonlea z powodu jej wspaniałej osobowości. A i wygląd zmieniał się wraz z upływa-jącymi latami. Opowieść o Ani kończy się, kiedy dziewczyna ma piętnaście lat i stała się „piękną, szarooką dziewczyną o płomiennych włosach, zwanych przez jej przyja-ciół kasztanowymi”.
Ania była bardzo intrygującą, młodą osóbką, którą „zamieszkiwała niepospolita dusza”, obdarzoną rzadko spotykaną, nawet wśród dzieci, niezwykle bujną wyobraź-nią. Jej ojciec i matka byli wykładowcami w gimnazjum i pewnie dzięki cechom odziedziczonym po nich przodowała w nauce. Choć nie tylko to było tego powodem. Duma i chęć pokazania światu siebie oraz miejsca, gdzie otrzymała wiele miłości i przyjaźni – Avonlea oraz podziękowanie tym, którzy ją wychowują, Maryli i Mate-uszowi, były tak silne, że znosiła najcięższe trudy swojego młodego życia, aby tylko osiągnąć zamierzony cel. „Zawsze tak dumnie trzymasz głowę” – te słowa wypowie-działa Diana Barry, najlepsza przyjaciółka naszej bohaterki, podziwiając jej osobo-wość i niezwykły styl życia.
Ania, obdarzona była niesamowitą wyobraźnią i swoje fantazje przeplatała z rzeczywistością. Pomagało jej to przezwyciężać trudy dnia powszechnego i pomaga-ło w najgorszych sytuacjach: „Kiedy wsiadłam do pociągu czułam, że wszyscy muszą na mnie patrzeć i współczuć mi. Ale wzięłam się do roboty i wyobraziłam, że mam najpiękniejszą blado – niebieską, jedwabną sukienkę i wielki kapelusz z kwiatami i owocami, i złoty zegarek, i dziecięce rękawiczki i trzewiczki. Rozpogodziłam się od razu i rozkoszowałam się podróżą na wyspę.” Zawsze potrafiła wyobrazić siebie w innej sytuacji lub że wygląda zupełnie inaczej: „Uwielbiam wyobrażać sobie, że je-stem ładna i tłuściutka i mam dołeczki na łokciach.” Anna Shirley była również obda-rzona niezwykłą wrażliwością na piękno. Podczas pierwszej podróży na Zielone Wzgórze, kiedy zwierzała się ze swych tajemnic Mateuszowi powiedziała: „Czuję dziwny, ale przyjemny ból, ilekroć widzę coś królewsko pięknego. Kiedy nie lubię na-zwy miejsca lub osoby, zawsze wyobrażam sobie nową i tak już sobie myślę.”, a na-wet kwitnąca śliwa, rosnącą przy drodze przypominała jej „(...) pannę młodą, całą w bieli, z pięknym muślinowym welonem.”
Była uparta i miała niesamowity temperament, czego dowodzi stawienie czoła samej pani Linde, przy pierwszym spotkaniu na Zielonym Wzgórzu, kiedy to Ania wpadła w furię słysząc niegodziwe, lecz prawdziwe słowa pani Rachel. „Jednym su-sem przemierzyła kuchnię i stanęła przed panią Rachel. Jej twarz była purpurowa od gniewu, wargi drżały, cała jej figura dygotała od stóp do głów. – Nienawidzę pani – krzyknęła zdławionym głosem, tupiąc nogą o podłogę. Krzyczała tupiąc coraz gło-śniej. – Jak pani śmie nazywać mnie chudą i brzydką? Jak pani śmie mówić, że je-stem ruda i piegowata? Jest pani ordynarną, niegrzeczną, bezlitosną kobietą! – Gło-wę podniosła do góry, oczy jej płonęły. Zacisnęła pięści, płonąc oburzeniem. Ania zalana łzami popędziła do drzwi od sieni, trzasnęła nimi tak, że aż blacha na ganku załomotała ze współczuciem, i pobiegła przez sień i schodami w górę jak trąba po-wietrzna. Następne trzaśnięcie na górze oznajmiło, że drzwi od wschodniego podda-sza zostały zamknięte z równą gwałtownością.” Jeszcze jedno, podobne zdarzenie potwierdziło, że Ania potrafi kochać bez opamiętania, ale także darzyć nienawiścią, która wydaje się nie mieć końca. „Gilbert sięgnął ręką przez przejście, chwycił war-kocz Ani, rozciągnął w powietrzu i powiedział głośnym szeptem – Marchewka! - Wte-dy Ania popatrzyła na niego mściwie. Nie tylko popatrzyła, ale zerwała się na równe nogi. Rzuciła spojrzenie oczu, których gniewne błyski przemieniły się w gniewne łzy. – Ty wstrętny niegodziwcze! – wykrzyknęła z pasją – Jak śmiesz! – A potem łup!!! Ania walnęła Gilberta w głowę swoją tabliczką i pękła na pół, tabliczka, nie głowa.”
W miarę upływających lat przeżytych wśród ludzi, którzy obdarzyli ją miłością i przyjaźnią, i wśród przepięknej przyrody wyspy Księcia Edwarda Anna Shirley stawa-ła się coraz bardziej opanowana, coraz rzadziej do głowy przychodziły jej zwariowa-ne pomysły, stawała się delikatną młodą damą o kochającym sercu. Jedyne co się nie zmieniało to pogoda ducha i fantastyczna wyobraźnia, romantyczna i upiększają-ca świat. Sądzę, że Ania jest uroczą dziewczyną, uprzejmą, miłą i inteligentną, choć nieco postrzeloną, o przeróżnych, nieraz głupawych pomysłach. Myślę, że wiele jej cech jest godnych naśladowania. W obecnych czasach brakuje nam otwartości, czystych i bezinteresownych marzeń i fantazji. Rzadko widzimy piękno otaczającej nas przyrody i wewnętrzne piękno ludzi wokół nas.
Przepraszam że tak długo nie musisz wszystkiego pisać skróć sobię do połowy myślę że pomogłam i życzę wesołych świąt i mikołajek ! Pozdrawiam Micky112