Romeo: Matko! Czy nie uważasz, że w końcu po tylu latach sporu między rodem naszym a Kapuletich przyszedł czas na rozejm? Pomyśl, ile byśmy mogli dzięki temu zyskać. Pani Montekówna: Synu mój drogi, to nasza sprawa, czy się z nimi pogodzimy czy też raczej nie. Wiesz przecież, że to oni pierwsi zaczęli ten spór, a my jako na odpowiedni ród przystało nie powinniśmy pierwsi ręki do wroga wyciągać. Romeo: Jednak, że kiedy oni nie chcą się godzić to nie znaczy, że nie mają takiego zamiaru. Może po prostu liczą, że my wyjdziemy z inicjatywą? Pani Montekówna: A wiesz, że możesz mieć rację synu? Romeo: Wiem o tym, mateczko. Także proszę Cię, porozmawiaj o tym z ojcem, przekonaj go jakoś. Pani Montekówna: Dobrze synu, uczynię to wyłącznie dla Ciebie. Na następny dzień: Pan Monteki: Synu, pozwólże tu do mnie! Romeo: Już idę ojcze! Przychodzi : Pan Monteki: Matka właśnie powiedziała mi o waszej wczorajszej rozmowie. Już mnie nawet przekonała do próby pogodzenia się z nimi, tylko mam do Ciebie małe pytanie. Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy? Romeo: Ojcze, wiesz już o tym, że Pani Kapulet ma córkę. Niedawno ją spotkałem... Ona jest taka cudowna! Ma takie piękne oczy! Krótko mówiąc, oddałem jej moje serce. Ale przez Wasz ojcze spór, nie możmy być razem. Moja najdroższa planuje popełnić samobójstwo, a ja nie będę tu, na ziemi bez niej. Nie dam rady po prostu. Także teraz mam prośbę do Ciebie, czy mógłbyś jakoś rozwiązać ten waż wieloletni spór? Pan Monteki: Postaram się synu. Pan Monteki odchodzi, wsiada do karety i udaje się do Kapuletich domu. Po dość długim czasie przyjeżdża i oznajmia synowi, że doszli do porozumienia z Kapuletimi i od dzis nie musi się przejmować chęcią popełnienia samobójstwa przez Julię. Romeo natychmiast udaje się do ukochanej aby oznajmić jej zaistniały fakt.
Romeo: Matko! Czy nie uważasz, że w końcu po tylu latach sporu między rodem naszym a Kapuletich przyszedł czas na rozejm? Pomyśl, ile byśmy mogli dzięki temu zyskać.
Pani Montekówna: Synu mój drogi, to nasza sprawa, czy się z nimi pogodzimy czy też raczej nie. Wiesz przecież, że to oni pierwsi zaczęli ten spór, a my jako na odpowiedni ród przystało nie powinniśmy pierwsi ręki do wroga wyciągać.
Romeo: Jednak, że kiedy oni nie chcą się godzić to nie znaczy, że nie mają takiego zamiaru. Może po prostu liczą, że my wyjdziemy z inicjatywą?
Pani Montekówna: A wiesz, że możesz mieć rację synu?
Romeo: Wiem o tym, mateczko. Także proszę Cię, porozmawiaj o tym z ojcem, przekonaj go jakoś.
Pani Montekówna: Dobrze synu, uczynię to wyłącznie dla Ciebie.
Na następny dzień:
Pan Monteki: Synu, pozwólże tu do mnie!
Romeo: Już idę ojcze!
Przychodzi :
Pan Monteki: Matka właśnie powiedziała mi o waszej wczorajszej rozmowie. Już mnie nawet przekonała do próby pogodzenia się z nimi, tylko mam do Ciebie małe pytanie. Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy?
Romeo: Ojcze, wiesz już o tym, że Pani Kapulet ma córkę. Niedawno ją spotkałem... Ona jest taka cudowna! Ma takie piękne oczy! Krótko mówiąc, oddałem jej moje serce. Ale przez Wasz ojcze spór, nie możmy być razem. Moja najdroższa planuje popełnić samobójstwo, a ja nie będę tu, na ziemi bez niej. Nie dam rady po prostu. Także teraz mam prośbę do Ciebie, czy mógłbyś jakoś rozwiązać ten waż wieloletni spór?
Pan Monteki: Postaram się synu.
Pan Monteki odchodzi, wsiada do karety i udaje się do Kapuletich domu. Po dość długim czasie przyjeżdża i oznajmia synowi, że doszli do porozumienia z Kapuletimi i od dzis nie musi się przejmować chęcią popełnienia samobójstwa przez Julię. Romeo natychmiast udaje się do ukochanej aby oznajmić jej zaistniały fakt.