Rola dziejowa Józefa Piłsudskiego Józef Piłsudski (1867-1935), pierwszy marszałek Polski, jest postacią już należącą do historii, ale równocześnie nadal żywą w świadomości politycznej narodu polskiego, postacią, która budziła i wciąż jeszcze budzi gorące emocje od wielkiego uwielbienia do równie wielkiej nienawiści. Jest tym z wybitnych przywódców polskich pierwszej połowy naszego stulecia, na którym skupiła się wyjątkowa zajadłość przeciwników politycznych zarówno tych, którzy działali za jego życia, jak i tych, którzy atakowali go już po jego śmierci. Był obiektem ataków, fałszów i zwykłych oszczerstw w propagandzie ówczesnej jak i komunistycznej w Polsce powojennej, a częściowo, niestety także w krajowej historiografii powojennej. Klasycznym przykładem może tu być fałszywy i głęboko nieuczciwy film Ryszarda Filipskiego pt. „Zamach stanu”. Ostatnia rozprawa Piłsudskiego z opozycją po roku 1930 w minimalnym tylko stopniu może usprawiedliwić taki stan rzeczy, surowa bowiem ocena tych czy innych posunięć Marszałka, głównie w końcowym okrasie jego życia, nie upoważnia żadnego historyka czy publicysty do fałszowania historii i do szkalowania człowieka, który był największą indywidualnością polityczną XX stulecia na ziemiach polskich. Wydaje mi się, choć nie jestem historykiem, że obowiązkiem historyka, a przede wszystkim każdego nauczyciela historii, który przekazuje nowym pokoleniom wiedzę o naszej przeszłości i uczy należnego do niej szacunku, jest poznanie maksymalnej prawdy o tym człowieku, który odegrał tak olbrzymią rolę w naszych dziejach i to bynajmniej nie tylko najnowszych. Piłsudski, był jednostką wybitną, niezwykłą co do tego nikt nie miał i mieć nie może żadnej wątpliwości zarówno jego zwolennicy i wielbiciele, jak i jego przeciwnicy i wrogowie, z wyjątkiem „zaślepieńców”. Bo oni nic nie widzą. O niezwykłości tego człowieka mówili zarówno Polacy jak i obcy. Nie kwestionował wybitnych walorów Piłsudskiego jego główny przeciwnik polityczny Roman Dmowski, przywódca nacjonalizmu polskiego. Z olbrzymim uznaniem wyrażali się o nim, i to w wiele lat po jego śmierci, tak wybitni dowódcy polscy jak zwycięzca spod Monte Cassino gen. Władysław Anders i szef sztabu naczelnego wodza Wojsk Polskich na Zachodzie w czasie ostatniej wojny, gen. Stanisław Kopański czy gen. Marian Kukiel, wybitny historyk a zarazem minister Obrony Narodowej rządu polskiego w Londynie. Wszyscy oni walczyli przeciwko Marszałkowi w szeregach wojsk rządowych w czasie przewrotu majowego w roku 1926. Świadectwa obcych są jeszcze liczniejsze i bardziej wymowne. Pod wrażeniem niezwykłej osobowości Piłsudskiego pozostawali tacy ludzie jak generał, angielski Carton de Wiart, członek alianckiej misji wojskowej w Polsce w roku 1919, gen. Maxime Weygand, szef sztabu marszałka Focha w czasie I wojny światowej i główny doradca ze strony ententy w okresie wojny polsko-radzieckiej w latach 1919/20, książę Mikołaj, syn króla rumuńskiego Ferdynanda czy wreszcie, ambasador Francji w Warszawie (od 1926 r.) Jules Laroche. Na zebraniu Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie zabrał głos Jarosław Iwaszkiewicz, który stwierdził wobec zebranych, iż w życiu swoim spotkał tylko dwóch ludzi obdarzonych niezwykłym wprost charyzmatem papieża Jana XXIII i właśnie Józefa Piłsudskiego. Gdy autor tych słów sięga pamięcią do lat swego dzieciństwa, w którym dane mu było niejednokrotnie widywać Marszałka, może z pełnym poczuciem odpowiedzialności potwierdzić, że człowiek ten wywierał ogromne, niesamowite wprost wrażenie i na dorosłych i na dzieciach, a pojawienie się jego w naszym gronie było zawsze wielkim, niezapomnianym przeżyciem. Tak, to rzecz bezsporna, to fakt obiektywny, który nie ma nic wspólnego z tym, czy ktoś lubił Piłsudskiego czy nie, czy był jego zwolennikiem czy przeciwnikiem. Musimy sobie zadać jedno pytanie, czy wybitny człowiek może sam, abstrahując od tej czy innej sytuacji, w której działa, dokonać dzieła tak gigantycznego jak odzyskanie niepodległości jakiegoś kraju. Pytanie to łączy się ściśle z pytaniem, jaka może być rzeczywista rola jednostki w historii? Można tu odwołać się do dwóch skrajnych poglądów. Najwybitniejszym reprezentantem pierwszego z nich, indywidualnego i heroistycznego pojmowania dziejów, był filozof i historyk angielski Thomas Car-lyle (1795—1881). W swym słynnym dziele „Bohaterowie" '(wydanie polskie 1892) pisał: „Historia ludzkości jest historią tego, czego człowiek dokonał w świecie, jest w istocie historią wielkich ludzi, którzy działali dla ludzkości. Oni byli wodzami narodów, twórcami i wzorami tego, co masa ludzka razem osiągnęła. Wszystko, co widzimy na świecie, jest zewnętrznym, materialnym rezultatem, praktycznym wykonaniem i ucieleśnieniem myśli, które narodziły się w mózgach wielkich ludzi, na świat posłanych. Cała historia świata i ludzkości, to ich historia... I oto, dlaczego kult wielkich ludzi, kult bohaterów był i jest zawsze żywotną siłą życia ludzkiego. Na nim opiera się każdy naród, każde społeczeństwo." Skrajnie przeciwstawny pogląd reprezentują marksiści, którzy niemalże negują całkowicie znaczenie jednostki w historii, podkreślają natomiast decydującą rolę mas. Trudno to jednak uznać za zbyt szczere wyznanie wiary, zwłaszcza, gdy uzmysłowimy sobie, że pogląd ten specjalnie lansowany był przez... Stalina. Prawda jak zawsze leży pośrodku. Masy bez przywódców, bez ludzi wybitnych nic nie zdziałają, ale i ludzie wybitni bez oparcia społecznego nic osiągnąć nie mogą. Przypomnienie tych banalnych w gruncie rzeczy prawd potrzebne jest, po to, by po pierwsze, nic nie ujmując wielkości Pierwszego Marszałka Polski stwierdzić, iż nie był on jedynym twórcą niepodległego państwa polskiego, po drugie zaś, jego osobisty wkład w dzieło odzyskania niepodległości, a także wkład jego obozu politycznego był ogromny, sięgający granic możliwości ludzkich, sądzę, że bez wątpienia większy od wkładu innych przywódców i ugrupowań politycznych, które powstały w Polsce u schyłku XIX wieku i na początku wieku XX, także przecież zasłużonych dla tej najważniejszej sprawy narodu polskiego w tamtej epoce. Pamiętać trzeba także, że niejedno polskie ugrupowanie polityczne zarzuciło rychło głoszone początkowo hasła niepodległościowe (np. Narodowa Demokracja), inne zaś w ogóle nigdy ich nie głosiło (np. Stronnictwo Polityki Realnej). Te obozy polityczne podjęły hasła niepodległości na dobre dopiero w trakcie trwania I wojny światowej, gdy szansę odzyskania samodzielnego bytu państwowego stawały się coraz bardziej realne. Józef Piłsudski i ruchy z nim związane najkonsekwentniej ze wszystkich polskich orientacji politycznych reprezentował ideę niepodległości Polski, najgorliwiej walczył o nią, czyniąc z niej naczelny i niekwestionowany nigdy cel swej działalności. Piłsudski związał się z walką o niepodległość właściwie już od dzieciństwa i był tej idei wierny do końca życia, także po zmartwychwstaniu państwa polskiego, kiedy to troszczył się o utrzymanie jego niezależności. Z tej jego troski wyrosła również po roku 1926 koncepcja tzw. równowagi między dwoma wielkimi l potężnymi sąsiadami Polski, Niemcami i ZSRR, polegająca na tym, by nie wiązać się z żadnym z nich przeciw drugiemu, aby w ten sposób uniknąć uzależnienia się od jednego czy od drugiego. Piłsudski był głęboko przekonany, że sojusz z którymkolwiek z tych mocarstw oznaczałby, wskutek dysproporcji sił i zasobów po prostu zwykłe podporządkowanie się Polski i kompletne jej uzależnienie od owego sprzymierzeńca. Jeżeli chcemy zrozumieć fanatyczne wprost oddanie tego człowieka sprawie niepodległości Polski, jeżeli chcemy zrozumieć genezę jego całej działalności podporządkowanej bez reszty tej naczelnej idei, musimy sięgnąć do czasów jego dzieciństwa, do atmosfery domu rodzinnego, a także do początków Polskiej Partii Socjalistycznej, z którą Piłsudski związał się na szereg lat w okresie swej młodości.
Józef Klemens Piłsudski urodził się 5 grudnia 1867 roku w majątku Zułowo na Wileńszczyźnie, który stanowił wiano małżeńskie jego matki, w rodzinie szlacheckiej, a jego rodzice i przodkowie, jak sam później napisze "zarówno z tytułu starożytności pochodzenia, jak i dzięki obszarowi posiadanej ziemi, należeli do tych, co niegdyś zwani byli bene nati et possessionati". Ród Piłsudskich był rzeczywiście dość znaczny i bogaty. Jeżeli odrzuci się nie sprawdzone legendy czy niepewne dane, to za protoplastę rodu można uznać żyjącego w XVII wieku Jana Kazimierza Giniatowicza-Rymszę Piłsudskiego (ok. 1614—1710), bez wątpienia zaś Rocha Mikołaja Piłsudskiego (zm. 1715). Znaczenie rodu Giniatowiczów-Piłsudskich podniosły znacznie koligacje z innymi możnymi, a właściwie możniejszymi rodami, takimi jak książęta Puzynowie i Połubińscy oraz liczącymi się rodzinami Billewiczów i Butlerów. Rodzicami przyszłego Marszałka byli Józef Wincenty Piłsudski (1833—1902) i Maria z Billewiczów (1842—1884). Ojciec, człowiek wielce wykształcony, był w czasie powstania 1863 roku komisarzem Rządu Narodowego na powiat rosieński, matka wielką, szczerą i nieprzejednaną patriotką. W wiele lat później, w jednym z najpiękniejszych szkiców, jakie wyszły spod jego pióra, w broszurze „Jak stałem się socjalistą", Piłsudski napisze: „Matka, nieprzejednana patriotką, nie starała się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodu z powodu upadku powstania, owszem, wychowywała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem ojczyzny. Od najwcześniejszego dzieciństwa zaznajamiano nas z utworami naszych wieszczów, ze specjalnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczono historii Polski, kupowano książki wyłącznie polskie. Ten patriotyzm rewolucyjny nie miał określonego kierunku społecznego. Matka najbardziej lubiła z naszych wieszczów Krasińskiego, mnie zaś od dzieciństwa zachwycał zawsze Słowacki, który też był dla mnie pierwszym nauczycielem zasad demokratycznych". Ojciec komisarzem Rządu Narodowego w powiecie rosieńskim, matka de domo Billewiczówna, gorąca patriotką. Piłsudski bardzo lubił Trylogię, zwłaszcza „Potop". Czyż można mu się dziwić, gdy przypomnimy sobie, jak zaczyna się jedna z najsłynniejszych powieści, jaką kiedykolwiek napisano w języku polskim „Był na Żmudzi ród możny Billewiczów od Mendoga się wywodzący, wielce skoligacony i w całym Rosieńskiem nad wszystkie inne szanowany". Ale wróćmy do domu rodzinnego młodego Józefa, popularnie zwanego wśród najbliższych „Ziukiem". W domu tym panowała niepodzielnie atmosfera gorącego patriotyzmu, spotęgowana wciąż jeszcze świeżą tragedią powstania styczniowego. Wiele szczegółów do tego okresu życia dostarcza niepublikowany i nieznany do niedawna dzienniczek starszego brata Józefa, Bronisława Piłsudskiego (1866—1918), wieloletniego zesłańca syberyjskiego, później wybitnego, światowej sławy etnografa. Na przykład pod datą 4 grudnia 1883 roku Bronisław zapisał: „Czytaliśmy głośno historię powstania 1863 r. na Litwie i Żmudzi". W tych pisanych przez młodego chłopaka zapiskach przejawia się niejednokrotnie pewna niechęć do młodszego brata, któremu wszystko się udaje, który ma szalone szczęście, którego wszyscy niemal uwielbiają mimo, iż ma ciężki do współżycia charakter. Patriotyzm „Ziuka" kształtował się nie tylko w domu, lecz na zasadzie gwałtownego sprzeciwu, również i w rosyjskim gimnazjum w Wilnie, do którego uczęszczał wraz z braćmi, Piłsudski szkoły rosyjskiej nienawidził mimo, że nauka nie szła mu ciężko, był bowiem chłopcem zdolnym. O czasach tych pisał: „Dla mnie epoka gimnazjalna była swego rodzaju katorgą... Wołowej skóry by nie starczyło na opisanie bezustannych, poniżających zaczepek ze strony nauczycieli, hańbienia wszystkiego, com się przyzwyczaił szanować i kochać... W takich warunkach nienawiść moja do carskich urządzeń, do ucisku moskiewskiego, wzrastała z rokiem każdym. Bezsilna wściekłość dusiła mię nieraz, a wstyd, że w niczem zaszkodzić wrogom nie mogę, że muszę znosić w milczeniu deptanie mej godności i słuchać kłamliwych i pogardliwych słów o Polsce, Polakach i ich historii, palił mi policzki. Uczucie przygnębienia, uczucie niewolnika, którego w każdej chwili, jak robaka zgnieść mogą, leżało mi na sercu kamieniem młyńskim. Lata mego pobytu w gimnazjum zaliczam zawsze do najprzykrzejszych w swym życiu". „Ziuk" bardzo często buntował się w znienawidzonej szkole i był wielokrotnie karany. Po zrobieniu matury udaje się Piłsudski na studia medyczne do Charkowa, lecz wkrótce je przerywa i wraca do Wilna. W roku 1887 zostaje wraz ze swym bratem Bronislawem aresztowany za współdziałanie w przygotowywaniu zamachu na życie cara Aleksandra III i skazany na 5 lat zesłania na Syberię. W drodze na miejsce zesłania wziął udział w buncie więźniów w Irkucku (listopad 1887), w czasie którego został pobity w głowę kolbami karabinów, przy czym wybito mu dwa zęby. Rychło po powrocie do kraju Piłsudski związał się silnie z ruchem socjalistycznym, co, jak podkreśliłem wyżej, miało wielki wpływ na rozwój jego działalności niepodległościowej. Socjalizm polski był w swych początkach nie tylko daleki od idei niepodległości, ale wręcz jej przeciwny, czego najlepszym dowodem jest cała działalność „Wielkiego Proletariatu". Najwyraźniej przedstawił to chyba współpracownik Ludwika Waryńskiego, Kazimierz Dłuski w emigracyjnym piśmie „Równość" w roku 1880. „Patriotyzm polski czytamy tam nic dla klasy pracującej nie zrobił i nic by jej nie dał wtedy, gdyby powstania nasze pomyślnym skutkiem uwieńczone zostały... Odzyskana wolność... stałaby się udziałem tych niewielu, którzy mając uprzywilejowane, oparte na ekonomicznym wyzyskiwaniu stanowisko w społeczeństwie, szukali potrzebnej im swobody politycznej." Zupełnie inny stosunek do niepodległości zadeklarowała utworzona na zjeździe w Paryżu w roku 1892 Polska Partia Socjalistyczna (PPS), która hasło niepodległości Polski („samodzielna republika demokratyczna") postawiła na pierwszym miejscu. W takiej partii socjalistycznej widział Piłsudski swe miejsce, z taką związał się silnie, stając się wkrótce jednym z jej przywódców, członkiem Centralnego Komitetu Robotniczego PPS i redaktorem naczelnym głównego, oczywiście nielegalnego, organu partii „Robotnik". Na początku swej pracy w PPS Józef Piłsudski poznał i serdecznie zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Wojciechowskim, z którym bardzo ściśle współpracował w początkowym okresie tej przyjaźni, a rozstał się ostatecznie w czasie dramatycznej rozmowy na moście Poniatowskiego w dniu 12 maja 1926 roku, PPS przygotowała na Kongres II Międzynarodówki Socjalistycznej, który rozpoczął się w Londynie 27 lipca 1896 r., projekt rezolucji w sprawie polskiej. Delegacja PPS składała się z 10 osób na czele z Józefem Piłsudskim, Bolesławem Jędrzejowskim, Aleksandrem Dębskim, Ignacym Mościckim (przyszłym prezydentem RP) i Ignacym Daszyńskim (przyszłym przywódcą PPS i marszałkiem sejmu RP). Rezolucja, o której mowa, była wspólnym dziełem przywódców PPS, a Piłsudski odegrał decydującą rolę w jej redagowaniu. A oto ona: „Zważywszy, iż ujarzmienie jednego narodu przez drugi leżeć może w interesie tylko kapitalistów i despotów, dla ludzi zaś pracujących, zarówno narodowości polskiej, jak i zaborczej, jednakowo jest zgubne, że zwłaszcza carat rosyjski, czerpiący swe siły wewnętrzne i znaczenie zewnętrzne z podbicia i rozbioru Polski, jest stałą groźbą dla rozwoju międzynarodowego życia robotniczego, Kongres oświadcza, iż niepodległość Polski jest żądaniem politycznym, również koniecznym dla międzynarodowego ruchu robotniczego, jak i dla samego proletariatu." Rezolucja w tej formie nie została niestety przyjęta przez kongres, który uchwalił inną, ogólnikową, tyle, że stwierdzającą, iż każda narodowość ma prawo stanowienia o swym losie. Oddanie się bez reszty sprawie odzyskania niepodległości w połączeniu z gorzkimi refleksjami z okresu syberyjskiego, powoduje utratę przez Piłsudskiego reszty złudzeń co do Rosji, co do możliwości związania sprawy odzyskania przez nasz kraj niezależnego bytu ze sprawą rewolucji rosyjskiej. Nawiązując do swego pobytu na zesłaniu napisał później (1903), co następuje: „Wyleczyłem się gruntownie z resztek ówczesnego rosyjskiego wpływu i przy bliższym poznaniu... przedstawicieli ruchu rosyjskiego, jak również i literatury oraz publicystyki rosyjskiej przestałem przeceniać znaczenie i siłę rewolucji rosyjskiej. W ten sposób oczyściłem sobie niejako drogę dla wpływów zachodnioeuropejskich. Następnie w Syberii, gdzie wobec braku kultury, czynniki społeczne występują bez obsłonek w całej swej nagości, przyjrzałem się maszynerii caratu oraz jego wpływowi na życie ludzkie w samej Rosji, i znienawidziłem tego potwora azjatyckiego, pokrytego pokostem europejskim, jeszcze bardziej." W roku 1900 żandarmeria rosyjska wpadła przypadkowo na trop drukarni „Robotnika". Piłsudski został aresztowany w Łodzi w nocy z 21 na 22 lutego i osadzony wkrótce w X pawilonie cytadeli warszawskiej, jeszcze później zaś przewieziony do szpitala Św. Mikołaja Cudotwórcy dla psychicznie chorych w Petersburgu. Zgodnie bowiem z opracowanym przez przyjaciół z PPS planem, symulował w X pawilonie chorobę umysłową. Zrobiono to po to, by stworzyć możliwość ucieczki, której zupełnie nie było w takiej fortecy jak cytadela warszawska, a która istniała w szpitalu petersburskim. Ucieczka udaje się i w roku 1901 Piłsudski znalazł się na wolności, rzucając się ponownie w wir dalszej walki. Z chwilą wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej w r. 1904 dostrzega Piłsudski pewne szansę dla podjęcia militarnej akcji antyrosyjskiej w Królestwie Polskim. Z ramienia PPS wyjeżdża wraz z innym wybitnym działaczem partii, Tytusem Filipowiczem via USA do Tokio, gdzie zjawił się w początkach lipca 1904 r. Tam przedstawił Japończykom projekt współpracy między PPS a Japonią w sprawie popierania tych akcji na terenie zaboru rosyjskiego, sformowania przez Japończyków legionu polskiego z jeńców armii carskiej, Polaków i stałego popierania sprawy polskiej wobec Rosji. Jednakże przebywający równocześnie w stolicy Japonii przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski sparaliżował te poczynania, składając w tokijskim MSZ-cie memoriał całkowicie sprzeczny z dezyderatami Piłsudskiego. Japończycy skłonili się ku argumentacji Dmowskiego i zaniechali zamiaru współpracy z PPS. Rewolucja rosyjska 1905 roku, która ogarnęła również ziemie polskie, doprowadziła do nieuniknionego już od pewnego czasu rozłamu w PPS. Istotną jego przyczyną była głęboka różnica zdań między Piłsudskim i jego grupą (tzw. starzy) a resztą kierownictwa partyjnego na tle programu partii i jej taktyki. Piłsudski negował celowość ścisłej współpracy z rosyjskim ruchem rewolucyjnym i przede wszystkim głosił konieczność walki terrorystycznej z uciskiem carskim w Polsce, co zresztą praktycznie realizował dzięki utworzeniu przez siebie Organizacji Bojowej PPS (1904), która wraz z Organizacją Techniczno-Bojową dokonała wielu udanych akcji. Wieloletnia działalność Piłsudskiego w PPS ukształtowała w -nim ostatecznie bojownika o niepodległość. Z drugiej strony nie sposób zaprzeczyć, iż drogi tego wybitnego człowieka powoli, ale nieustannie rozchodziły się z socjalizmem tak, iż trudno nie zadać sobie pytania czy Piłsudski był kiedykolwiek socjalistą? Jest to problem wysoce kontrowersyjny. Większość historyków, publicystów, a także polityków i działaczy współczesnych Piłsudskiemu twierdzi uporczywie, iż nie był on nigdy socjalistą. Słynne w latach późniejszych rzekome oświadczenie Piłsudskiego wobec towarzyszy z PPS, że „jechaliśmy razem czerwonym tramwajem. Ja wysiadłem na przystanku „Niepodległość", wy pojechaliście dalej do przystanku „Socjalizm", miało popierać tę tezę. Cóż z tego, skoro było nieprawdziwe. Zachodzi więc pytanie, czy człowiek ten nigdy nic nie miał wspólnego z socjalizmem? Sprawa, nie jest tak prosta, jakby się to niektórym wydawało. Wszystko wskazuje na to, że początkowo nie traktował Piłsudski socjalizmu tylko jako środka do osiągnięcia celu, chociaż nie ulega wątpliwości, co tak wyraźnie zostało podkreślone wyżej, że niepodległość była dla niego celem nadrzędnym, najważniejszym. Widział zresztą ścisłe iunctim między tymi dwiema wielkimi ideami. Jeszcze na zesłaniu syberyjskim pisał: „Socjalista w Polsce dążyć musi do niepodległości kraju, a niepodległość jest znamiennym warunkiem zwycięstwa socjalizmu w Polsce." Przy innej okazji dał wyraz swej wierze w chłopów i robotników, jako w główną siłę narodu: „Cały naród cierpi, stwierdził wówczas, ale do kogóż mam się zwrócić, jeżeli nie do Was, chłopi i robotnicy, którzy cierpicie najwięcej." Prawdą jest, że Piłsudski rozstał się później z socjalizmem, ale PPS i polska lewica niepodległościowa (w pewnym momencie, na krótko zresztą, również i komuniści) popierały go jeszcze długo. Ostateczny rozłam nastąpił w latach 1928 i 1929, kiedy to PPS przeszła do zdecydowanej opozycji przeciw rządom Marszałka Piłsudskiego, a sam Marszałek w dramatyczny sposób rozstał się z przywódcą PPS Daszyńskim, swym wieloletnim przyjacielem, w czasie słynnego incydentu w sejmie w październiku 1929 roku. Piłsudski wierzył głęboko w swą misję dziejową, był przekonany, że po odzyskaniu niepodległości nie może reprezentować tej czy innej klasy społecznej, tej czy innej grupy politycznej, lecz musi stanąć ponad nimi jako człowiek, na którym spoczywa główna odpowiedzialność za losy państwa. To doprowadziło go do zerwania z tymi siłami społeczno-politycznymi, które go wyniosły na szczyty popularności. Czy nie popełnił błędu? Nie ujmę nic wielkości tego człowieka, gdy wyrażę przypuszczenie, że chyba niestety tak. Błędy popełniają również najwybitniejsi ludzie, a biografie przedstawiające swych bohaterów jako nieomylnych nadludzi są biografiami zakłamanymi. Gdy rozpatrujemy okres życia Piłsudskiego, kiedy był on jednym z przywódców PPS-u, trudno nie wspomnieć, że kładł on coraz większy nacisk na konieczność walki zbrojnej o niepodległość, równocześnie zaś z odrazą potępiał wszelką ugodowość i służalczość wobec zaborców, zjawisko, którego w ówczesnym społeczeństwie polskim nie można, niestety, uznać za odosobnione- A oto przykład. We wrześniu 1897 roku bawił w Warszawie car Mikołaj II witany wiernopoddańczo przez ugodowców polskich, wśród których czołową rolę odgrywała poważna część naszej arystokracji. Imperatora powitał przemówieniem w języku rosyjskim Zygmunt margrabia Wielopolski (1833—1902), syn tragicznej postaci w naszych dziejach, Aleksandra, mówiąc między innymi: „W tym wspaniałym samowładztwie, w pokoju wewnętrznym państwa, w sławie i potędze monarchii cały naród polski widzi promienną przyszłość i gotów jest tak w szczęściu, jak i w doświadczeniach losu, wiernie i niezachwianie służyć tobie, ukochanemu monarsze naszemu". W tym samym czasie Piłsudski napisał na polecenie Centralnego Komitetu Robotniczego PPS „Odezwę na przyjazd cara Mikołaja II do Warszawy", datowaną 30 sierpnia 1897 roku, w której całym talentem swego pióra, a miał go niemały, dał wyraz swej pogardzie dla służalstwa. „Nie mamy dziś możności czytamy w „Odezwie" przemówić do cara takim językiem, który jedynie jest dla niego zrozumiałym, językiem siły i przemocy. Musimy jednak pozostać niemymi świadkami szopek powitalnych i służalstwa tych, co cisnąć się będą dla okazania carowi swej wiernopoddańczości. Patrząc na tę wystawę podłości w różnych barwach i odcieniach, możemy tylko z dumą wskazać na nasz sztandar czerwony, gdzie ugodowe błoto nie sięga... Nieugięcie wobec zjednoczonych wrogów naszych, z tym większą energią walczyć, przygotowywać i skupiać swe siły będziemy, aż. nadejdzie chwila, kiedy na ulicach Warszawy zabrzmi potężny okrzyk powstającego ludu: „Śmierć despotom! Precz z niewolą! Niech żyje wolny polski lud!" W dekadzie poprzedzającej I wojnę światową Piłsudski przenosi swą działalność polityczną i wojskową do Galicji. Ze wszystkich trzech zaborów Polacy mieli tam największą swobodę działania. Był inspiratorem i jednym z głównych przywódców legalnego ruchu strzeleckiego i komendantem głównym Związku Walki Czynnej, tajnej organizacji utworzonej przez jednego z jego głównych współpracowników Kazimierza Sosnkowskiego, późniejszego generała, ministra spraw wojskowych i inspektora armii, przy współudziale tak znanych następnie w życiu politycznym Polski ludzi jak Władysław Sikorski, Walery Sławek czy Marian Kukieł.
..... więcej znajdziesz na stronie źródłowej :) źródło: http://interklasa.pl/sciaga/praca.php?idp=898
Przede wszystkim dzięki niemu odzyskaliśmu niepodległość. Józef Piłsudski rządzi Polskim wojskiem. Pan Płdsudzki to największa polska osobistość tamtych czasów. On się zdobył na odwage aby namówić Ploaków do bitew.
Rola dziejowa Józefa Piłsudskiego
Józef Piłsudski (1867-1935), pierwszy marszałek Polski, jest postacią już należącą do historii, ale równocześnie nadal żywą w świadomości politycznej narodu polskiego, postacią, która budziła i wciąż jeszcze budzi gorące emocje od wielkiego uwielbienia do równie wielkiej nienawiści. Jest tym z wybitnych przywódców polskich pierwszej połowy naszego stulecia, na którym skupiła się wyjątkowa zajadłość przeciwników politycznych zarówno tych, którzy działali za jego życia, jak i tych, którzy atakowali go już po jego śmierci. Był obiektem ataków, fałszów i zwykłych oszczerstw w propagandzie ówczesnej jak i komunistycznej w Polsce powojennej, a częściowo, niestety także w krajowej historiografii powojennej. Klasycznym przykładem może tu być fałszywy i głęboko nieuczciwy film Ryszarda Filipskiego pt. „Zamach stanu”.
Ostatnia rozprawa Piłsudskiego z opozycją po roku 1930 w minimalnym tylko stopniu może usprawiedliwić taki stan rzeczy, surowa bowiem ocena tych czy innych posunięć Marszałka, głównie w końcowym okrasie jego życia, nie upoważnia żadnego historyka czy publicysty do fałszowania historii i do szkalowania człowieka, który był największą indywidualnością polityczną XX stulecia na ziemiach polskich.
Wydaje mi się, choć nie jestem historykiem, że obowiązkiem historyka, a przede wszystkim każdego nauczyciela historii, który przekazuje nowym pokoleniom wiedzę o naszej przeszłości i uczy należnego do niej szacunku, jest poznanie maksymalnej prawdy o tym człowieku, który odegrał tak olbrzymią rolę w naszych dziejach i to bynajmniej nie tylko najnowszych.
Piłsudski, był jednostką wybitną, niezwykłą co do tego nikt nie miał i mieć nie może żadnej wątpliwości zarówno jego zwolennicy i wielbiciele, jak i jego przeciwnicy i wrogowie, z wyjątkiem „zaślepieńców”. Bo oni nic nie widzą.
O niezwykłości tego człowieka mówili zarówno Polacy jak i obcy. Nie kwestionował wybitnych walorów Piłsudskiego jego główny przeciwnik polityczny Roman Dmowski, przywódca nacjonalizmu polskiego. Z olbrzymim uznaniem wyrażali się o nim, i to w wiele lat po jego śmierci, tak wybitni dowódcy polscy jak zwycięzca spod Monte Cassino gen. Władysław Anders i szef sztabu naczelnego wodza Wojsk Polskich na Zachodzie w czasie ostatniej wojny, gen. Stanisław Kopański czy gen. Marian Kukiel, wybitny historyk a zarazem minister Obrony Narodowej rządu polskiego w Londynie. Wszyscy oni walczyli przeciwko Marszałkowi w szeregach wojsk rządowych w czasie przewrotu majowego w roku 1926.
Świadectwa obcych są jeszcze liczniejsze i bardziej wymowne. Pod wrażeniem niezwykłej osobowości Piłsudskiego pozostawali tacy ludzie jak generał, angielski Carton de Wiart, członek alianckiej misji wojskowej w Polsce w roku 1919, gen. Maxime Weygand, szef sztabu marszałka Focha w czasie I wojny światowej i główny doradca ze strony ententy w okresie wojny polsko-radzieckiej w latach 1919/20, książę Mikołaj, syn króla rumuńskiego Ferdynanda czy wreszcie, ambasador Francji w Warszawie (od 1926 r.) Jules Laroche.
Na zebraniu Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie zabrał głos Jarosław Iwaszkiewicz, który stwierdził wobec zebranych, iż w życiu swoim spotkał tylko dwóch ludzi obdarzonych niezwykłym wprost charyzmatem papieża Jana XXIII i właśnie Józefa Piłsudskiego. Gdy autor tych słów sięga pamięcią do lat swego dzieciństwa, w którym dane mu było niejednokrotnie widywać Marszałka, może z pełnym poczuciem odpowiedzialności potwierdzić, że człowiek ten wywierał ogromne, niesamowite wprost wrażenie i na dorosłych i na dzieciach, a pojawienie się jego w naszym gronie było zawsze wielkim, niezapomnianym przeżyciem. Tak, to rzecz bezsporna, to fakt obiektywny, który nie ma nic wspólnego z tym, czy ktoś lubił Piłsudskiego czy nie, czy był jego zwolennikiem czy przeciwnikiem.
Musimy sobie zadać jedno pytanie, czy wybitny człowiek może sam, abstrahując od tej czy innej sytuacji, w której działa, dokonać dzieła tak gigantycznego jak odzyskanie niepodległości jakiegoś kraju. Pytanie to łączy się ściśle z pytaniem, jaka może być rzeczywista rola jednostki w historii?
Można tu odwołać się do dwóch skrajnych poglądów. Najwybitniejszym reprezentantem pierwszego z nich, indywidualnego i heroistycznego pojmowania dziejów, był filozof i historyk angielski Thomas Car-lyle (1795—1881). W swym słynnym dziele „Bohaterowie" '(wydanie polskie 1892) pisał:
„Historia ludzkości jest historią tego, czego człowiek dokonał w świecie, jest w istocie historią wielkich ludzi, którzy działali dla ludzkości. Oni byli wodzami narodów, twórcami i wzorami tego, co masa ludzka razem osiągnęła. Wszystko, co widzimy na świecie, jest zewnętrznym, materialnym rezultatem, praktycznym wykonaniem i ucieleśnieniem myśli, które narodziły się w mózgach wielkich ludzi, na świat posłanych. Cała historia świata i ludzkości, to ich historia... I oto, dlaczego kult wielkich ludzi, kult bohaterów był i jest zawsze żywotną siłą życia ludzkiego. Na nim opiera się każdy naród, każde społeczeństwo."
Skrajnie przeciwstawny pogląd reprezentują marksiści, którzy niemalże negują całkowicie znaczenie jednostki w historii, podkreślają natomiast decydującą rolę mas. Trudno to jednak uznać za zbyt szczere wyznanie wiary, zwłaszcza, gdy uzmysłowimy sobie, że pogląd ten specjalnie lansowany był przez... Stalina.
Prawda jak zawsze leży pośrodku. Masy bez przywódców, bez ludzi wybitnych nic nie zdziałają, ale i ludzie wybitni bez oparcia społecznego nic osiągnąć nie mogą.
Przypomnienie tych banalnych w gruncie rzeczy prawd potrzebne jest, po to, by po pierwsze, nic nie ujmując wielkości Pierwszego Marszałka Polski stwierdzić, iż nie był on jedynym twórcą niepodległego państwa polskiego, po drugie zaś, jego osobisty wkład w dzieło odzyskania niepodległości, a także wkład jego obozu politycznego był ogromny, sięgający granic możliwości ludzkich, sądzę, że bez wątpienia większy od wkładu innych przywódców i ugrupowań politycznych, które powstały w Polsce u schyłku XIX wieku i na początku wieku XX, także przecież zasłużonych dla tej najważniejszej sprawy narodu polskiego w tamtej epoce.
Pamiętać trzeba także, że niejedno polskie ugrupowanie polityczne zarzuciło rychło głoszone początkowo hasła niepodległościowe (np. Narodowa Demokracja), inne zaś w ogóle nigdy ich nie głosiło (np. Stronnictwo Polityki Realnej). Te obozy polityczne podjęły hasła niepodległości na dobre dopiero w trakcie trwania I wojny światowej, gdy szansę odzyskania samodzielnego bytu państwowego stawały się coraz bardziej realne.
Józef Piłsudski i ruchy z nim związane najkonsekwentniej ze wszystkich polskich orientacji politycznych reprezentował ideę niepodległości Polski, najgorliwiej walczył o nią, czyniąc z niej naczelny i niekwestionowany nigdy cel swej działalności. Piłsudski związał się z walką o niepodległość właściwie już od dzieciństwa i był tej idei wierny do końca życia, także po zmartwychwstaniu państwa polskiego, kiedy to troszczył się o utrzymanie jego niezależności.
Z tej jego troski wyrosła również po roku 1926 koncepcja tzw. równowagi między dwoma wielkimi l potężnymi sąsiadami Polski, Niemcami i ZSRR, polegająca na tym, by nie wiązać się z żadnym z nich przeciw drugiemu, aby w ten sposób uniknąć uzależnienia się od jednego czy od drugiego. Piłsudski był głęboko przekonany, że sojusz z którymkolwiek z tych mocarstw oznaczałby, wskutek dysproporcji sił i zasobów po prostu zwykłe podporządkowanie się Polski i kompletne jej uzależnienie od owego sprzymierzeńca.
Jeżeli chcemy zrozumieć fanatyczne wprost oddanie tego człowieka sprawie niepodległości Polski, jeżeli chcemy zrozumieć genezę jego całej działalności podporządkowanej bez reszty tej naczelnej idei, musimy sięgnąć do czasów jego dzieciństwa, do atmosfery domu rodzinnego, a także do początków Polskiej Partii Socjalistycznej, z którą Piłsudski związał się na szereg lat w okresie swej młodości.
Józef Klemens Piłsudski urodził się 5 grudnia 1867 roku w majątku Zułowo na Wileńszczyźnie, który stanowił wiano małżeńskie jego matki, w rodzinie szlacheckiej, a jego rodzice i przodkowie, jak sam później napisze "zarówno z tytułu starożytności pochodzenia, jak i dzięki obszarowi posiadanej ziemi, należeli do tych, co niegdyś zwani byli bene nati et possessionati".
Ród Piłsudskich był rzeczywiście dość znaczny i bogaty. Jeżeli odrzuci się nie sprawdzone legendy czy niepewne dane, to za protoplastę rodu można uznać żyjącego w XVII wieku Jana Kazimierza Giniatowicza-Rymszę Piłsudskiego (ok. 1614—1710), bez wątpienia zaś Rocha Mikołaja Piłsudskiego (zm. 1715). Znaczenie rodu Giniatowiczów-Piłsudskich podniosły znacznie koligacje z innymi możnymi, a właściwie możniejszymi rodami, takimi jak książęta Puzynowie i Połubińscy oraz liczącymi się rodzinami Billewiczów i Butlerów.
Rodzicami przyszłego Marszałka byli Józef Wincenty Piłsudski (1833—1902) i Maria z Billewiczów (1842—1884). Ojciec, człowiek wielce wykształcony, był w czasie powstania 1863 roku komisarzem Rządu Narodowego na powiat rosieński, matka wielką, szczerą i nieprzejednaną patriotką. W wiele lat później, w jednym z najpiękniejszych szkiców, jakie wyszły spod jego pióra, w broszurze „Jak stałem się socjalistą", Piłsudski napisze:
„Matka, nieprzejednana patriotką, nie starała się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodu z powodu upadku powstania, owszem, wychowywała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem ojczyzny. Od najwcześniejszego dzieciństwa zaznajamiano nas z utworami naszych wieszczów, ze specjalnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczono historii Polski, kupowano książki wyłącznie polskie. Ten patriotyzm rewolucyjny nie miał określonego kierunku społecznego. Matka najbardziej lubiła z naszych wieszczów Krasińskiego, mnie zaś od dzieciństwa zachwycał zawsze Słowacki, który też był dla mnie pierwszym nauczycielem zasad demokratycznych".
Ojciec komisarzem Rządu Narodowego w powiecie rosieńskim, matka de domo Billewiczówna, gorąca patriotką. Piłsudski bardzo lubił Trylogię, zwłaszcza „Potop". Czyż można mu się dziwić, gdy przypomnimy sobie, jak zaczyna się jedna z najsłynniejszych powieści, jaką kiedykolwiek napisano w języku polskim „Był na Żmudzi ród możny Billewiczów od Mendoga się wywodzący, wielce skoligacony i w całym Rosieńskiem nad wszystkie inne szanowany".
Ale wróćmy do domu rodzinnego młodego Józefa, popularnie zwanego wśród najbliższych „Ziukiem". W domu tym panowała niepodzielnie atmosfera gorącego patriotyzmu, spotęgowana wciąż jeszcze świeżą tragedią powstania styczniowego. Wiele szczegółów do tego okresu życia dostarcza niepublikowany i nieznany do niedawna dzienniczek starszego brata Józefa, Bronisława Piłsudskiego (1866—1918), wieloletniego zesłańca syberyjskiego, później wybitnego, światowej sławy etnografa. Na przykład pod datą 4 grudnia 1883 roku Bronisław zapisał: „Czytaliśmy głośno historię powstania 1863 r. na Litwie i Żmudzi". W tych pisanych przez młodego chłopaka zapiskach przejawia się niejednokrotnie pewna niechęć do młodszego brata, któremu wszystko się udaje, który ma szalone szczęście, którego wszyscy niemal uwielbiają mimo, iż ma ciężki do współżycia charakter.
Patriotyzm „Ziuka" kształtował się nie tylko w domu, lecz na zasadzie gwałtownego sprzeciwu, również i w rosyjskim gimnazjum w Wilnie, do którego uczęszczał wraz z braćmi, Piłsudski szkoły rosyjskiej nienawidził mimo, że nauka nie szła mu ciężko, był bowiem chłopcem zdolnym. O czasach tych pisał: „Dla mnie epoka gimnazjalna była swego rodzaju katorgą... Wołowej skóry by nie starczyło na opisanie bezustannych, poniżających zaczepek ze strony nauczycieli, hańbienia wszystkiego, com się przyzwyczaił szanować i kochać... W takich warunkach nienawiść moja do carskich urządzeń, do ucisku moskiewskiego, wzrastała z rokiem każdym. Bezsilna wściekłość dusiła mię nieraz, a wstyd, że w niczem zaszkodzić wrogom nie mogę, że muszę znosić w milczeniu deptanie mej godności i słuchać kłamliwych i pogardliwych słów o Polsce, Polakach i ich historii, palił mi policzki. Uczucie przygnębienia, uczucie niewolnika, którego w każdej chwili, jak robaka zgnieść mogą, leżało mi na sercu kamieniem młyńskim. Lata mego pobytu w gimnazjum zaliczam zawsze do najprzykrzejszych w swym życiu". „Ziuk" bardzo często buntował się w znienawidzonej szkole i był wielokrotnie karany.
Po zrobieniu matury udaje się Piłsudski na studia medyczne do Charkowa, lecz wkrótce je przerywa i wraca do Wilna. W roku 1887 zostaje wraz ze swym bratem Bronislawem aresztowany za współdziałanie w przygotowywaniu zamachu na życie cara Aleksandra III i skazany na 5 lat zesłania na Syberię. W drodze na miejsce zesłania wziął udział w buncie więźniów w Irkucku (listopad 1887), w czasie którego został pobity w głowę kolbami karabinów, przy czym wybito mu dwa zęby.
Rychło po powrocie do kraju Piłsudski związał się silnie z ruchem socjalistycznym, co, jak podkreśliłem wyżej, miało wielki wpływ na rozwój jego działalności niepodległościowej. Socjalizm polski był w swych początkach nie tylko daleki od idei niepodległości, ale wręcz jej przeciwny, czego najlepszym dowodem jest cała działalność „Wielkiego Proletariatu". Najwyraźniej przedstawił to chyba współpracownik Ludwika Waryńskiego, Kazimierz Dłuski w emigracyjnym piśmie „Równość" w roku 1880. „Patriotyzm polski czytamy tam nic dla klasy pracującej nie zrobił i nic by jej nie dał wtedy, gdyby powstania nasze pomyślnym skutkiem uwieńczone zostały... Odzyskana wolność... stałaby się udziałem tych niewielu, którzy mając uprzywilejowane, oparte na ekonomicznym wyzyskiwaniu stanowisko w społeczeństwie, szukali potrzebnej im swobody politycznej."
Zupełnie inny stosunek do niepodległości zadeklarowała utworzona na zjeździe w Paryżu w roku 1892 Polska Partia Socjalistyczna (PPS), która hasło niepodległości Polski („samodzielna republika demokratyczna") postawiła na pierwszym miejscu. W takiej partii socjalistycznej widział Piłsudski swe miejsce, z taką związał się silnie, stając się wkrótce jednym z jej przywódców, członkiem Centralnego Komitetu Robotniczego PPS i redaktorem naczelnym głównego, oczywiście nielegalnego, organu partii „Robotnik".
Na początku swej pracy w PPS Józef Piłsudski poznał i serdecznie zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Wojciechowskim, z którym bardzo ściśle współpracował w początkowym okresie tej przyjaźni, a rozstał się ostatecznie w czasie dramatycznej rozmowy na moście Poniatowskiego w dniu 12 maja 1926 roku,
PPS przygotowała na Kongres II Międzynarodówki Socjalistycznej, który rozpoczął się w Londynie 27 lipca 1896 r., projekt rezolucji w sprawie polskiej. Delegacja PPS składała się z 10 osób na czele z Józefem Piłsudskim, Bolesławem Jędrzejowskim, Aleksandrem Dębskim, Ignacym Mościckim (przyszłym prezydentem RP) i Ignacym Daszyńskim (przyszłym przywódcą PPS i marszałkiem sejmu RP).
Rezolucja, o której mowa, była wspólnym dziełem przywódców PPS, a Piłsudski odegrał decydującą rolę w jej redagowaniu. A oto ona:
„Zważywszy, iż ujarzmienie jednego narodu przez drugi leżeć może w interesie tylko kapitalistów i despotów, dla ludzi zaś pracujących, zarówno narodowości polskiej, jak i zaborczej, jednakowo jest zgubne, że zwłaszcza carat rosyjski, czerpiący swe siły wewnętrzne i znaczenie zewnętrzne z podbicia i rozbioru Polski, jest stałą groźbą dla rozwoju międzynarodowego życia robotniczego, Kongres oświadcza, iż niepodległość Polski jest żądaniem politycznym, również koniecznym dla międzynarodowego ruchu robotniczego, jak i dla samego proletariatu."
Rezolucja w tej formie nie została niestety przyjęta przez kongres, który uchwalił inną, ogólnikową, tyle, że stwierdzającą, iż każda narodowość ma prawo stanowienia o swym losie.
Oddanie się bez reszty sprawie odzyskania niepodległości w połączeniu z gorzkimi refleksjami z okresu syberyjskiego, powoduje utratę przez Piłsudskiego reszty złudzeń co do Rosji, co do możliwości związania sprawy odzyskania przez nasz kraj niezależnego bytu ze sprawą rewolucji rosyjskiej. Nawiązując do swego pobytu na zesłaniu napisał później (1903), co następuje:
„Wyleczyłem się gruntownie z resztek ówczesnego rosyjskiego wpływu i przy bliższym poznaniu... przedstawicieli ruchu rosyjskiego, jak również i literatury oraz publicystyki rosyjskiej przestałem przeceniać znaczenie i siłę rewolucji rosyjskiej. W ten sposób oczyściłem sobie niejako drogę dla wpływów zachodnioeuropejskich. Następnie w Syberii, gdzie wobec braku kultury, czynniki społeczne występują bez obsłonek w całej swej nagości, przyjrzałem się maszynerii caratu oraz jego wpływowi na życie ludzkie w samej Rosji, i znienawidziłem tego potwora azjatyckiego, pokrytego pokostem europejskim, jeszcze bardziej."
W roku 1900 żandarmeria rosyjska wpadła przypadkowo na trop drukarni „Robotnika". Piłsudski został aresztowany w Łodzi w nocy z 21 na 22 lutego i osadzony wkrótce w X pawilonie cytadeli warszawskiej, jeszcze później zaś przewieziony do szpitala Św. Mikołaja Cudotwórcy dla psychicznie chorych w Petersburgu. Zgodnie bowiem z opracowanym przez przyjaciół z PPS planem, symulował w X pawilonie chorobę umysłową. Zrobiono to po to, by stworzyć możliwość ucieczki, której zupełnie nie było w takiej fortecy jak cytadela warszawska, a która istniała w szpitalu petersburskim. Ucieczka udaje się i w roku 1901 Piłsudski znalazł się na wolności, rzucając się ponownie w wir dalszej walki.
Z chwilą wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej w r. 1904 dostrzega Piłsudski pewne szansę dla podjęcia militarnej akcji antyrosyjskiej w Królestwie Polskim. Z ramienia PPS wyjeżdża wraz z innym wybitnym działaczem partii, Tytusem Filipowiczem via USA do Tokio, gdzie zjawił się w początkach lipca 1904 r. Tam przedstawił Japończykom projekt współpracy między PPS a Japonią w sprawie popierania tych akcji na terenie zaboru rosyjskiego, sformowania przez Japończyków legionu polskiego z jeńców armii carskiej, Polaków i stałego popierania sprawy polskiej wobec Rosji. Jednakże przebywający równocześnie w stolicy Japonii przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski sparaliżował te poczynania, składając w tokijskim MSZ-cie memoriał całkowicie sprzeczny z dezyderatami Piłsudskiego. Japończycy skłonili się ku argumentacji Dmowskiego i zaniechali zamiaru współpracy z PPS.
Rewolucja rosyjska 1905 roku, która ogarnęła również ziemie polskie, doprowadziła do nieuniknionego już od pewnego czasu rozłamu w PPS. Istotną jego przyczyną była głęboka różnica zdań między Piłsudskim i jego grupą (tzw. starzy) a resztą kierownictwa partyjnego na tle programu partii i jej taktyki. Piłsudski negował celowość ścisłej współpracy z rosyjskim ruchem rewolucyjnym i przede wszystkim głosił konieczność walki terrorystycznej z uciskiem carskim w Polsce, co zresztą praktycznie realizował dzięki utworzeniu przez siebie Organizacji Bojowej PPS (1904), która wraz z Organizacją Techniczno-Bojową dokonała wielu udanych akcji.
Wieloletnia działalność Piłsudskiego w PPS ukształtowała w -nim ostatecznie bojownika o niepodległość. Z drugiej strony nie sposób zaprzeczyć, iż drogi tego wybitnego człowieka powoli, ale nieustannie rozchodziły się z socjalizmem tak, iż trudno nie zadać sobie pytania czy Piłsudski był kiedykolwiek socjalistą?
Jest to problem wysoce kontrowersyjny. Większość historyków, publicystów, a także polityków i działaczy współczesnych Piłsudskiemu twierdzi uporczywie, iż nie był on nigdy socjalistą. Słynne w latach późniejszych rzekome oświadczenie Piłsudskiego wobec towarzyszy z PPS, że „jechaliśmy razem czerwonym tramwajem. Ja wysiadłem na przystanku „Niepodległość", wy pojechaliście dalej do przystanku „Socjalizm", miało popierać tę tezę. Cóż z tego, skoro było nieprawdziwe. Zachodzi więc pytanie, czy człowiek ten nigdy nic nie miał wspólnego z socjalizmem?
Sprawa, nie jest tak prosta, jakby się to niektórym wydawało. Wszystko wskazuje na to, że początkowo nie traktował Piłsudski socjalizmu tylko jako środka do osiągnięcia celu, chociaż nie ulega wątpliwości, co tak wyraźnie zostało podkreślone wyżej, że niepodległość była dla niego celem nadrzędnym, najważniejszym. Widział zresztą ścisłe iunctim między tymi dwiema wielkimi ideami. Jeszcze na zesłaniu syberyjskim pisał: „Socjalista w Polsce dążyć musi do niepodległości kraju, a niepodległość jest znamiennym warunkiem zwycięstwa socjalizmu w Polsce."
Przy innej okazji dał wyraz swej wierze w chłopów i robotników, jako w główną siłę narodu: „Cały naród cierpi, stwierdził wówczas, ale do kogóż mam się zwrócić, jeżeli nie do Was, chłopi i robotnicy, którzy cierpicie najwięcej."
Prawdą jest, że Piłsudski rozstał się później z socjalizmem, ale PPS i polska lewica niepodległościowa (w pewnym momencie, na krótko zresztą, również i komuniści) popierały go jeszcze długo. Ostateczny rozłam nastąpił w latach 1928 i 1929, kiedy to PPS przeszła do zdecydowanej opozycji przeciw rządom Marszałka Piłsudskiego, a sam Marszałek w dramatyczny sposób rozstał się z przywódcą PPS Daszyńskim, swym wieloletnim przyjacielem, w czasie słynnego incydentu w sejmie w październiku 1929 roku.
Piłsudski wierzył głęboko w swą misję dziejową, był przekonany, że po odzyskaniu niepodległości nie może reprezentować tej czy innej klasy społecznej, tej czy innej grupy politycznej, lecz musi stanąć ponad nimi jako człowiek, na którym spoczywa główna odpowiedzialność za losy państwa. To doprowadziło go do zerwania z tymi siłami społeczno-politycznymi, które go wyniosły na szczyty popularności. Czy nie popełnił błędu? Nie ujmę nic wielkości tego człowieka, gdy wyrażę przypuszczenie, że chyba niestety tak. Błędy popełniają również najwybitniejsi ludzie, a biografie przedstawiające swych bohaterów jako nieomylnych nadludzi są biografiami zakłamanymi.
Gdy rozpatrujemy okres życia Piłsudskiego, kiedy był on jednym z przywódców PPS-u, trudno nie wspomnieć, że kładł on coraz większy nacisk na konieczność walki zbrojnej o niepodległość, równocześnie zaś z odrazą potępiał wszelką ugodowość i służalczość wobec zaborców, zjawisko, którego w ówczesnym społeczeństwie polskim nie można, niestety, uznać za odosobnione-
A oto przykład. We wrześniu 1897 roku bawił w Warszawie car Mikołaj II witany wiernopoddańczo przez ugodowców polskich, wśród których czołową rolę odgrywała poważna część naszej arystokracji. Imperatora powitał przemówieniem w języku rosyjskim Zygmunt margrabia Wielopolski (1833—1902), syn tragicznej postaci w naszych dziejach, Aleksandra, mówiąc między innymi: „W tym wspaniałym samowładztwie, w pokoju wewnętrznym państwa, w sławie i potędze monarchii cały naród polski widzi promienną przyszłość i gotów jest tak w szczęściu, jak i w doświadczeniach losu, wiernie i niezachwianie służyć tobie, ukochanemu monarsze naszemu".
W tym samym czasie Piłsudski napisał na polecenie Centralnego Komitetu Robotniczego PPS „Odezwę na przyjazd cara Mikołaja II do Warszawy", datowaną 30 sierpnia 1897 roku, w której całym talentem swego pióra, a miał go niemały, dał wyraz swej pogardzie dla służalstwa. „Nie mamy dziś możności czytamy w „Odezwie" przemówić do cara takim językiem, który jedynie jest dla niego zrozumiałym, językiem siły i przemocy. Musimy jednak pozostać niemymi świadkami szopek powitalnych i służalstwa tych, co cisnąć się będą dla okazania carowi swej wiernopoddańczości. Patrząc na tę wystawę podłości w różnych barwach i odcieniach, możemy tylko z dumą wskazać na nasz sztandar czerwony, gdzie ugodowe błoto nie sięga... Nieugięcie wobec zjednoczonych wrogów naszych, z tym większą energią walczyć, przygotowywać i skupiać swe siły będziemy, aż. nadejdzie chwila, kiedy na ulicach Warszawy zabrzmi potężny okrzyk powstającego ludu: „Śmierć despotom! Precz z niewolą! Niech żyje wolny polski lud!"
W dekadzie poprzedzającej I wojnę światową Piłsudski przenosi swą działalność polityczną i wojskową do Galicji. Ze wszystkich trzech zaborów Polacy mieli tam największą swobodę działania. Był inspiratorem i jednym z głównych przywódców legalnego ruchu strzeleckiego i komendantem głównym Związku Walki Czynnej, tajnej organizacji utworzonej przez jednego z jego głównych współpracowników Kazimierza Sosnkowskiego, późniejszego generała, ministra spraw wojskowych i inspektora armii, przy współudziale tak znanych następnie w życiu politycznym Polski ludzi jak Władysław Sikorski, Walery Sławek czy Marian Kukieł.
..... więcej znajdziesz na stronie źródłowej :)
źródło: http://interklasa.pl/sciaga/praca.php?idp=898
Przede wszystkim dzięki niemu odzyskaliśmu niepodległość.
Józef Piłsudski rządzi Polskim wojskiem.
Pan Płdsudzki to największa polska osobistość tamtych czasów. On się zdobył na odwage aby namówić Ploaków do bitew.