roku 1675, to jest dopóki żył Don Juan de Castillos, wszystko szło pomyślnie, a ludność powiększyła się do czterystu osób, lecz po śmierci jego Anglicy, przeważający sześć razy liczbą mieszkańców pochodzenia romańskiego, poczęli uciskać Hiszpanów i Brazylijczyków tak, że w końcu przyszło do otwartego starcia, skutkiem którego wypędzono ostatnich z wyspy. W parę lat później, kiedy Ludwik XIV, król francuski, popierając strąconego z tronu Jakuba II Stuarta, zostawał w sporze z Wilhelmem Orańskim, okręt wojenny francuski, podpłynąwszy przypadkiem ku mojej wyspie, a ujrzawszy powiewający na zamku sztandar angielski, zniszczył miasto, a mieszkańców jego uprowadził w niewolę, albo rozproszył zupełnie. Tak osada, dla wzniesienia której tyle poniosłem trudów i wydatków, upadła jeszcze za mego życia. Byłem temu po części sam winien, należało bowiem poddać ją władzy korony angielskiej, która niezawodnie potrafiłaby ją zabezpieczyć od napadu nieprzyjaciela i jak inne kolonie, osłonić swą potężną opieką. Zasmucony tym, porzuciłem handel i pędzę życie w moim zameczku, położonym w pobliżu rodzinnego miasta. Najmilszym moim zajęciem jest wyszukiwanie młodych ludzi, pragnących poświęcić się marynarce i dopomaganie im do wykształcenia się w tym zawodzie. Oprócz tego chętnie niosę pomoc młodzieży, uczęszczającej do szkół i uniwersytetów, pomny na to, ile doznałem w mym życiu przykrości przez brak gruntownego wykształcenia. tu masz wyragment a ten drugi rok zaraz
roku 1675, to jest dopóki żył Don Juan de Castillos, wszystko szło pomyślnie, a ludność powiększyła się do czterystu osób, lecz po śmierci jego Anglicy, przeważający sześć razy liczbą mieszkańców pochodzenia romańskiego, poczęli uciskać Hiszpanów i Brazylijczyków tak, że w końcu przyszło do otwartego starcia, skutkiem którego wypędzono ostatnich z wyspy.
W parę lat później, kiedy Ludwik XIV, król francuski, popierając strąconego z tronu Jakuba II Stuarta, zostawał w sporze z Wilhelmem Orańskim, okręt wojenny francuski, podpłynąwszy przypadkiem ku mojej wyspie, a ujrzawszy powiewający na zamku sztandar angielski, zniszczył miasto, a mieszkańców jego uprowadził w niewolę, albo rozproszył zupełnie.
Tak osada, dla wzniesienia której tyle poniosłem trudów i wydatków, upadła jeszcze za mego życia. Byłem temu po części sam winien, należało bowiem poddać ją władzy korony angielskiej, która niezawodnie potrafiłaby ją zabezpieczyć od napadu nieprzyjaciela i jak inne kolonie, osłonić swą potężną opieką.
Zasmucony tym, porzuciłem handel i pędzę życie w moim zameczku, położonym w pobliżu rodzinnego miasta. Najmilszym moim zajęciem jest wyszukiwanie młodych ludzi, pragnących poświęcić się marynarce i dopomaganie im do wykształcenia się w tym zawodzie.
Oprócz tego chętnie niosę pomoc młodzieży, uczęszczającej do szkół i uniwersytetów, pomny na to, ile doznałem w mym życiu przykrości przez brak gruntownego wykształcenia.
tu masz wyragment a ten drugi rok zaraz