Reportaż o dowolnym wydarzeniu (najlepiej z jakiejś podróży) na czwartek 12.11.09 minimum A4
jutiii
"Czego szukałem na wschodzie przez wszystkie te lata? Po pierwsze - śladów dawnej, przedrozbiorowej Rzeczypospolitej.
(...) Po drugie - śladów polskości. Po trzecie jednak - szukałem ponadnarodowej wspólnoty losów. (...) I szukałem też innej Europy. Tej, która otwiera się za Bugiem i sięga Uralu. Szukałem kraju łagrów, pozostałości GUŁagu. Czyli także - innego, cięższego niż polskie, doświadczenia komunizmu".
Wędrówka po śladach pamięci, prowadząca reportera "Tygodnika Powszechnego" do Wilna, Mińska, Kijowa i Moskwy, zaczyna się w Tykocinie. Gdy Romanowski przyjechał tu w roku 1989, miejscowość od półwiecza nie miała już praw miejskich. A przecież w swoim czasie był Tykocin jednym z najświetniejszych miast Rzeczypospolitej. W grodzie na szlaku łączącym Warszawę z Wilnem mieścił się zamek królewski i główny arsenał państwa Obojga Narodów. Tu Łukasz Górnicki pisał "Dworzanina", tu codziennie spotykali się na rynku przedstawiciele różnych języków i wyznań: Polacy, Litwini i Białorusini, katolicy, prawosławni, Żydzi i muzułmańscy Tatarzy. Dzieje upadku Tykocina to dzieje klęski pięknej utopii, jaką było państwo Jagiellonów. Wraz z zawieruchami pogrążającymi republikę szlachecką gaśnie też sława miasta nad Narwią. Pod zaborem rosyjskim jest już tylko zapomnianą mieściną na administracyjnej granicy Prywislinskiego Kraja, po ostatniej wojnie spada do rzędu wsi. "Nieliczni pozostali tu obywatele ziemi grodzieńskiej, odcięci od swej naturalnej stolicy, emigrowali stąd przez wszystkie lata Polski Ludowej, zostawiając ojcowiznę, zarastającą z czasem nieużytkami i lasami"
(...) Po drugie - śladów polskości. Po trzecie jednak - szukałem ponadnarodowej wspólnoty losów. (...) I szukałem też innej Europy. Tej, która otwiera się za Bugiem i sięga Uralu. Szukałem kraju łagrów, pozostałości GUŁagu. Czyli także - innego, cięższego niż polskie, doświadczenia komunizmu".
Wędrówka po śladach pamięci, prowadząca reportera "Tygodnika Powszechnego" do Wilna, Mińska, Kijowa i Moskwy, zaczyna się w Tykocinie. Gdy Romanowski przyjechał tu w roku 1989, miejscowość od półwiecza nie miała już praw miejskich. A przecież w swoim czasie był Tykocin jednym z najświetniejszych miast Rzeczypospolitej. W grodzie na szlaku łączącym Warszawę z Wilnem mieścił się zamek królewski i główny arsenał państwa Obojga Narodów. Tu Łukasz Górnicki pisał "Dworzanina", tu codziennie spotykali się na rynku przedstawiciele różnych języków i wyznań: Polacy, Litwini i Białorusini, katolicy, prawosławni, Żydzi i muzułmańscy Tatarzy. Dzieje upadku Tykocina to dzieje klęski pięknej utopii, jaką było państwo Jagiellonów. Wraz z zawieruchami pogrążającymi republikę szlachecką gaśnie też sława miasta nad Narwią. Pod zaborem rosyjskim jest już tylko zapomnianą mieściną na administracyjnej granicy Prywislinskiego Kraja, po ostatniej wojnie spada do rzędu wsi. "Nieliczni pozostali tu obywatele ziemi grodzieńskiej, odcięci od swej naturalnej stolicy, emigrowali stąd przez wszystkie lata Polski Ludowej, zostawiając ojcowiznę, zarastającą z czasem nieużytkami i lasami"