Proszę o wypracowanie na ok. stronę .
Trzeba zaintepretować gdzieśkolwiek jest , jeśliś jest?
I ująć w tym punkty:
1. Jaki jest tu widoczny stosunek do wiary/ religii
2. Jakie wydarzenie stało się przyczyna przyjecia takiej postawy
słowa z trenu 10. Jana kochanowskiego.
Pilnee na jutro.
Dam najj
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Na własny użytek ukułem wyrażenie, które akceptują również moi niewierzący przyjaciele: łaska wiary, łaska niewiary. W tym dość zaskakującym zapewne kontekście łaska jest rodzajem poczucia wdzięczności wobec Boga (dla wierzących) i wobec natury ludzkiej (dla niewierzących) za doświadczane poczucie wierności wobec własnego projektu życiowego. Wierności opłaconej nierzadko konfliktem z inaczej myślącym otoczeniem. Wydaje mi się, że takie spojrzenie na problem wolności stwarza przestrzeń, w której zarówno wierzący jak i niewierzący mogą się spotkać bez poczucia wyższości czy niższości. Krótko mówiąc najważniejszą sprawą jest egzamin z condition humaine, która czyni nas pielgrzymami w drodze do wciąż nieznanego celu. Przy tym mam świadomość problematyczności takich pojęć jak Bóg czy natura ludzka. Przecież nie można tych dwu wielkości rozpatrywać jako rzeczywistości całkowicie rozdzielnych. No bo przecież i dla wierzącego Bóg nie przestaje być Niepojętym i Nienazwanym, a kontakt z Nim rzeczywistością tajemniczą i nierzadko budzącą lęk. Podobnie rzeczywistość wyznaczana nieostrym przecież pojęciem natury ludzkiej nie jest czymś bezproblemowym dla człowieka niewierzącego. Być może więc na nowo należałoby zdefiniować pojęcie agnostycyzmu, zwykle odnoszonego do człowieka niewierzącego. W tym nowym kontekście (łaski wiary i łaski niewiary) można to pojęcie odnieść zarówno do osób wierzących jak i niewierzących (Mariusz Agnosiewicz, twórca portalu Racjonalista, określa moje poglądy jako agnostycyzm religijny) wprowadzając je w szersze pole semantyczne — niepoznawalność bez dodatkowych dookreśleń.
Poza tym sądzę, że w taki oto sposób nierozwiązywalny pozornie dylemat (pogodzenie wiary i niewiary), przynajmniej na teoretycznym poziomie, znajduje rozwiązanie. Nie tyle źródła przekonań są ważne (co nie znaczy, iż nie są czymś najważniejszym dla poszczególnego człowieka), ile konkretne, społecznie uchwytne skutki tychże.
I dochodzę do konkluzji tego krótkiego ćwiczenia z wolności. Obcowanie ze sobą ludzi o różnych przekonaniach nie musi generować przemożnej chęci przekonania do swoich racji, ale może budzić rosnący podziw dla integralności innych dróg życiowych. Moje odejście od potrzeby nawracania i przyjęcie postawy zaciekawienia innością wiążę ze zmianą paradygmatu religijnego w chrześcijaństwie, która to zmiana dokonała się za sprawą między innymi takich teologów jak John Hick. Jej konsekwencje dostrzegam w toczącej się obecnie debacie teologicznej, głównie w dialogu międzyreligijnym. Nie wszyscy są skłonni dostrzegać w tym dialogu istotny wymiar chrześcijaństwa. Jaki będzie ostateczny wynik tej debaty, trudno dociec.
Na zakończenie pozwolę sobie przywołać bliskie mi stwierdzenie Leszka Kołakowskiego, który we wprowadzającym eseju „Wiara dobra, niewiara dobra" do wspomnianej książki „Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi napisał: "Wiara jest prawomocna. Niewiara jest prawomocna. Nie są to jednak dwa sprzeczne wzajem korpusy doktrynalne, dwa zbiory twierdzeń, ale raczej przeciwstawne postawy umysłowe i moralne. Mniemam, że obie są potrzebne naszej kulturze". Ja mniemam podobnie.