Recenzja z filmu pt. ,,Prezent dla towarzysza Edwarda''
greg
Przesycona PRL-owskim absurdem sztuka Janusza Dymka, Stefana Szlachtycza i Jacka Raginisa ukazuje, iż najlepsze komedie rozgrywają się na szczytach władzy. Spektakl powstał w oparciu o wspomnienia bezpośredniego świadka opisywanych zdarzeń Stefana Szlachtycza, który w 1977 roku otrzymał "propozycję nie do odrzucenia" - przed Barbórką towarzysze z bliskiego otoczenia I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka postanowili zrobić mu niespodziankę, aby uczcić górnicze święto i przy okazji ożywić w narodzie ideę socjalistycznego współzawodnictwa pracy. Maciej Szczepański, szef Radiokomitetu, aby pomóc borykającemu się z coraz liczniejszymi problemami Edwardowi Gierkowi, proponuje zrealizować film biograficzny o Wincentym Pstrowskim - legendarnym przodowniku pracy socjalistycznej, który ma być wyemitowany w TV 3 grudnia, tuż po odsłonięciu pomnika w Zabrzu. Scenariusz powstaje błyskawicznie, tworzy się dekoracje oraz zbiera zespół aktorów i statystów, gdyż twórcy mają tylko 3 miesiące na zrealizowanie projektu. Szybko okazuje się, że Pstrowskiego wybrano na bohatera filmu nie tylko dlatego, by z jego pomocą ożywić współzawodnictwo pracy socjalistycznej, ale także ze względu na podobieństwo biografii pierwszego polskiego stachanowca i pierwszego sekretarza. Partii tak bardzo zależało na tej niespodziance, że gotowa była zrealizować film, choćby przy użyciu wojska. Produkcja nie ujrzała jednak nigdy światła dziennego, scenarzysta został „kozłem ofiarnym”, a cała pointa "niespodzianki" wyjaśniła się znacznie później…