Recenzja książki Uciekinierzy Tomasza Trojanowskiego Może być z neta
Kachsu
Pisanie dla przedszkolaków jest trudniejsze, niż pisanie dla licealistów. Książki adresowane do młodszego Czytelnika muszą znaleźć równowagę pomiędzy prostotą narracji a tempem akcji. Najlepiej, gdy w pozycji przeznaczonej dla dzieci również rodzice mogą znaleźć coś dla siebie. Moja prywatna definicja dobrej literatury dziecięcej brzmi: sprawia frajdę zarówno wtedy, gdy rodzice czytają ją tobie, jak i kiedy ty czytasz ją swoim dzieciom. Czy przeczytam kiedyś mojemu synowi Uciekinierów?
Głównym bohaterem książki jest Inspektor próbujący wyjaśnić serię tajemniczych wydarzeń, które wstrząsnęły miastem. Od pojawienia się pingwina w lodówce komendy policji, aż do tajemniczego napadu na hipermarket. Szybko się okaże, że sprawa badana przez Inspektora powiązana jest z tajemniczym zniknięciem telewizora Franka.
Fabuła, pomimo prostej, jednowątkowej konstrukcji, potrafi wciągnąć. Perypetie Inspektora przypominają klasyczne śledztwa Pana Samochodzika – mało w nich przemocy, dużo za to tajemnic i zagadek. Równie dużo co Nienackiemu Uciekinierzy zawdzięczają Chandlerowi. Począwszy od serii zagadek, poprzez sceny przesłuchań, a skończywszy na "męskich" dialogach Inspektora – wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z rasowym kryminałem, zaadaptowanym na potrzeby literatury dziecięcej.
Na dużą pochwałę zasługuje spójność konstrukcji książki. Kiedy już poznamy realia rządzące światem przedstawionym, przebieg wydarzeń nabiera sensu. Dużą frajdę sprawiło mi zakończenie – z jednej strony bardzo magiczne (dydaktyczne też!), z drugiej - uzasadnione i nienaciągane (w obrębie umowności świata przedstawionego). Duże i poważne smutasy powinny zdecydowanie omijać tę książkę z daleka z powodu typowo dziecięcej logiki wydarzeń (w Biurze Rzeczy Znalezionych można spotkać kosmitów poszukujących swojego NOL–a).
Autor, Tomasz Trojanowski, ma już na koncie kilka książek dla młodego Czytelnika. Za Kocie historie otrzymał nawet nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego, przyznawaną za najlepszą książkę literacką przeznaczoną dla dzieci. Doświadczenie to wyraźnie widać w języku Uciekinierów. Dialogi są bardzo wiarygodne i naturalne, podobne stylem do rozmów znanych mi dzieci z podstawówek. Pomimo prostoty języka i zwięzłości opisów, łatwo jest wyobrazić sobie każdą sytuację. Wykształcenie pedagogiczne autora również dało o sobie znać: przesłanie książki, choć czytelne dla większości dorosłych, nie razi swoją nachalnością.
Lektura Uciekinierów sprawiła mi dużo radości. Z jednej strony humor i wartka akcja, z drugiej stylizacja na kryminał noir – czego chcieć więcej od książki dla dorosłych (od sześciu do dwunastu lat) i dzieci (od trzydziestki wzwyż)?
Egzemplarz, który otrzymałem do recenzji nie jest ostateczną wersją książki (tzw. "szczotka"). Z tego powodu nie oceniam strony graficznej (brak w nim ilustracji) ani językowej (tekst przed korektą).
0 votes Thanks 0
zuzu229
Fabuła, pomimo prostej, jednowątkowej konstrukcji, potrafi wciągnąć. Perypetie Inspektora przypominają klasyczne śledztwa Pana Samochodzika – mało w nich przemocy, dużo za to tajemnic i zagadek. Równie dużo co Nienackiemu Uciekinierzy zawdzięczają Chandlerowi. Począwszy od serii zagadek, poprzez sceny przesłuchań, a skończywszy na "męskich" dialogach Inspektora – wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z rasowym kryminałem, zaadaptowanym na potrzeby literatury dziecięcej.
Na dużą pochwałę zasługuje spójność konstrukcji książki. Kiedy już poznamy realia rządzące światem przedstawionym, przebieg wydarzeń nabiera sensu. Dużą frajdę sprawiło mi zakończenie – z jednej strony bardzo magiczne (dydaktyczne też!), z drugiej - uzasadnione i nienaciągane (w obrębie umowności świata przedstawionego). Duże i poważne smutasy powinny zdecydowanie omijać tę książkę z daleka z powodu typowo dziecięcej logiki wydarzeń (w Biurze Rzeczy Znalezionych można spotkać kosmitów poszukujących swojego NOL–a).
Autor, Tomasz Trojanowski, ma już na koncie kilka książek dla młodego Czytelnika. Za Kocie historie otrzymał nawet nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego, przyznawaną za najlepszą książkę literacką przeznaczoną dla dzieci. Doświadczenie to wyraźnie widać w języku Uciekinierów. Dialogi są bardzo wiarygodne i naturalne, podobne stylem do rozmów znanych mi dzieci z podstawówek. Pomimo prostoty języka i zwięzłości opisów, łatwo jest wyobrazić sobie każdą sytuację. Wykształcenie pedagogiczne autora również dało o sobie znać: przesłanie książki, choć czytelne dla większości dorosłych, nie razi swoją nachalnością. MOŻE BYĆ?Z NETA WZIĘŁAM...:-)
Głównym bohaterem książki jest Inspektor próbujący wyjaśnić serię tajemniczych wydarzeń, które wstrząsnęły miastem. Od pojawienia się pingwina w lodówce komendy policji, aż do tajemniczego napadu na hipermarket. Szybko się okaże, że sprawa badana przez Inspektora powiązana jest z tajemniczym zniknięciem telewizora Franka.
Fabuła, pomimo prostej, jednowątkowej konstrukcji, potrafi wciągnąć. Perypetie Inspektora przypominają klasyczne śledztwa Pana Samochodzika – mało w nich przemocy, dużo za to tajemnic i zagadek. Równie dużo co Nienackiemu Uciekinierzy zawdzięczają Chandlerowi. Począwszy od serii zagadek, poprzez sceny przesłuchań, a skończywszy na "męskich" dialogach Inspektora – wszystko to sprawia, że mamy do czynienia z rasowym kryminałem, zaadaptowanym na potrzeby literatury dziecięcej.
Na dużą pochwałę zasługuje spójność konstrukcji książki. Kiedy już poznamy realia rządzące światem przedstawionym, przebieg wydarzeń nabiera sensu. Dużą frajdę sprawiło mi zakończenie – z jednej strony bardzo magiczne (dydaktyczne też!), z drugiej - uzasadnione i nienaciągane (w obrębie umowności świata przedstawionego). Duże i poważne smutasy powinny zdecydowanie omijać tę książkę z daleka z powodu typowo dziecięcej logiki wydarzeń (w Biurze Rzeczy Znalezionych można spotkać kosmitów poszukujących swojego NOL–a).
Autor, Tomasz Trojanowski, ma już na koncie kilka książek dla młodego Czytelnika. Za Kocie historie otrzymał nawet nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego, przyznawaną za najlepszą książkę literacką przeznaczoną dla dzieci. Doświadczenie to wyraźnie widać w języku Uciekinierów. Dialogi są bardzo wiarygodne i naturalne, podobne stylem do rozmów znanych mi dzieci z podstawówek. Pomimo prostoty języka i zwięzłości opisów, łatwo jest wyobrazić sobie każdą sytuację. Wykształcenie pedagogiczne autora również dało o sobie znać: przesłanie książki, choć czytelne dla większości dorosłych, nie razi swoją nachalnością.
Lektura Uciekinierów sprawiła mi dużo radości. Z jednej strony humor i wartka akcja, z drugiej stylizacja na kryminał noir – czego chcieć więcej od książki dla dorosłych (od sześciu do dwunastu lat) i dzieci (od trzydziestki wzwyż)?
Egzemplarz, który otrzymałem do recenzji nie jest ostateczną wersją książki (tzw. "szczotka"). Z tego powodu nie oceniam strony graficznej (brak w nim ilustracji) ani językowej (tekst przed korektą).
Na dużą pochwałę zasługuje spójność konstrukcji książki. Kiedy już poznamy realia rządzące światem przedstawionym, przebieg wydarzeń nabiera sensu. Dużą frajdę sprawiło mi zakończenie – z jednej strony bardzo magiczne (dydaktyczne też!), z drugiej - uzasadnione i nienaciągane (w obrębie umowności świata przedstawionego). Duże i poważne smutasy powinny zdecydowanie omijać tę książkę z daleka z powodu typowo dziecięcej logiki wydarzeń (w Biurze Rzeczy Znalezionych można spotkać kosmitów poszukujących swojego NOL–a).
Autor, Tomasz Trojanowski, ma już na koncie kilka książek dla młodego Czytelnika. Za Kocie historie otrzymał nawet nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego, przyznawaną za najlepszą książkę literacką przeznaczoną dla dzieci. Doświadczenie to wyraźnie widać w języku Uciekinierów. Dialogi są bardzo wiarygodne i naturalne, podobne stylem do rozmów znanych mi dzieci z podstawówek. Pomimo prostoty języka i zwięzłości opisów, łatwo jest wyobrazić sobie każdą sytuację. Wykształcenie pedagogiczne autora również dało o sobie znać: przesłanie książki, choć czytelne dla większości dorosłych, nie razi swoją nachalnością.
MOŻE BYĆ?Z NETA WZIĘŁAM...:-)