Dobry polityk z pewnością powinien posiadać większość cech sławnych rycerzy, jeśli pragnie trafić do serc swego ludu. I bynajmniej nie chodzi tu o zakuty łeb. Najważniejsza sprawa, to zdolności krasomówcze (bez używania środków dopingujących). Zmęczony rycerz bowiem, powracający z dalekiej wyprawy krzyżowej, wchodząc do przydrożnej karczmy na ogół opróżniał baryłkę napoju chłodzącego, czasem pomachał chwilę jakąś ławą lub stołem, by rozruszać zesztywniałe od konnej jazdy na mrozie mięśnie, albo dla relaksu rzucał o ścianę jakimś drobnym podskakiewiczem. Potem jednak rozpoczynał swą opowieść. Pięknym, kwiecistym i obrazowym językiem roztaczał przed słuchaczami szeroką, wzniosłą wizję swych szlachetnych czynów. Nazajutrz pół kraju znało już jego wspaniałość. Niepotrzebny był mu żaden immunitet, aby wszędzie być przyjmowanym z należytym szacunkiem. To właśnie każdy szanujący się polityk musi mieć wrodzone (za to lepiej nie "we krwi"...). Musi mianowicie umieć zdobywać sympatię publiczności. Musi umieć staczać niezliczone bitwy słowne, a przy tym być szlachetny i nie atakować od tyłu. Jak rycerz. Do tego wszystkiego powinien być też doskonałym dyplomatą. Rycerz również musiał władać nie tylko mieczem - albowiem trzeba zawsze wiedzieć, kiedy i kogo zaatakować, i czy w ogóle to robić, bo być może lepsze efekty przyniosą pertraktacje pokojowe, lub inne dyplomatyczne zabiegi. Nie było rzeczą rycerską jedynie bezmyślnie machać toporem, czy ścinać ostrzem kolejne zakute łby. Rycerska natomiast była lojalność wobec swojego władcy, honor, szacunek dla wroga i spryt (nie mylić z "cwaniactwem"). I oczywiście wysoko rozwinięte zdolności dyplomatyczne. Bez dyplomacji ani rusz. Ani w świecie rycerstwa, ani polityki.
Dobry polityk z pewnością powinien posiadać większość cech sławnych rycerzy, jeśli pragnie trafić do serc swego ludu. I bynajmniej nie chodzi tu o zakuty łeb. Najważniejsza sprawa, to zdolności krasomówcze (bez używania środków dopingujących). Zmęczony rycerz bowiem, powracający z dalekiej wyprawy krzyżowej, wchodząc do przydrożnej karczmy na ogół opróżniał baryłkę napoju chłodzącego, czasem pomachał chwilę jakąś ławą lub stołem, by rozruszać zesztywniałe od konnej jazdy na mrozie mięśnie, albo dla relaksu rzucał o ścianę jakimś drobnym podskakiewiczem. Potem jednak rozpoczynał swą opowieść. Pięknym, kwiecistym i obrazowym językiem roztaczał przed słuchaczami szeroką, wzniosłą wizję swych szlachetnych czynów. Nazajutrz pół kraju znało już jego wspaniałość. Niepotrzebny był mu żaden immunitet, aby wszędzie być przyjmowanym z należytym szacunkiem. To właśnie każdy szanujący się polityk musi mieć wrodzone (za to lepiej nie "we krwi"...). Musi mianowicie umieć zdobywać sympatię publiczności. Musi umieć staczać niezliczone bitwy słowne, a przy tym być szlachetny i nie atakować od tyłu. Jak rycerz. Do tego wszystkiego powinien być też doskonałym dyplomatą. Rycerz również musiał władać nie tylko mieczem - albowiem trzeba zawsze wiedzieć, kiedy i kogo zaatakować, i czy w ogóle to robić, bo być może lepsze efekty przyniosą pertraktacje pokojowe, lub inne dyplomatyczne zabiegi. Nie było rzeczą rycerską jedynie bezmyślnie machać toporem, czy ścinać ostrzem kolejne zakute łby. Rycerska natomiast była lojalność wobec swojego władcy, honor, szacunek dla wroga i spryt (nie mylić z "cwaniactwem"). I oczywiście wysoko rozwinięte zdolności dyplomatyczne. Bez dyplomacji ani rusz. Ani w świecie rycerstwa, ani polityki.