O północy Guślarz przywołuje najcięższe duchy. Wówczas pojawia się duch obarczony najcięższymi grzechami – Widmo Złego Pana. Widmo nie wchodzi do kaplicy, nie pozwalają mu na to duchy zaklęte w ptaki, które skrzywdził za życia.
„Hej, kruki, sowy, orlice!
O wy przeklęte żarłoki!
Puśćcie mnie tu pod kaplicę,
Puśćcie mnie choć na dwa kroki.”
Widmo zbliża się tylko do kaplicy. Guślarz widzi go przez okno. Jest biały, jak kości porzucone w polu. Z jego ust wydobywa się dym i błyskawice, jego oczy świecą, ma rozczochrane, skołtunione włosy a z jego głowy sypią się iskry.
„Widzicie w oknie upiora?
Jak kość na polu wybladły;
Patrzcie! patrzcie, jakie lice!
W gębie dym i błyskawice,
Oczy na głowę wysiadły,
Świecą jak węgle w popiele.
Włos rozczochrany na czele.
A jak suchy snop cierniowy
Płonąc miotłę ognia ciska,
Tak od potępieńca głowy
Z trzaskiem sypią się iskrzyska.”
Przerażające Widmo, to duch zmarłego dziedzica, który za życia był okrutny wobec swoich poddanych. Jego dusza błąka się po ziemi uciekając przed słońcem, cierpiąc niewyobrażalne męki głód i pragnienie. Jego ciało jest nieustannie rozszarpywane przez duchy-ptaki.
„A któż mię nakarmić raczy?
Szarpie mię żarłoczne ptastwo;
A któż będzie mój obrońca?
Nie masz, nie masz mękom końca!”
Duch nie pragnie zbawienia, pytanie Guślarza czy chce iść do nieba traktuje jak bluźnierstwo. Wie, że dopóki będzie potępiony i dopóki dusze jego poddanych nie zaspokoją się jego mękami, nie pójdzie nawet do piekła, które dla niego jest upragnionym miejscem.
”Wolę jęczeć w piekle na dnie,
Niż z duchami nieczystemi
Błąkać się wiecznie po ziemi,”
Cierpieniem jest dla niego także sam widok świata, po którym się błąka, miejsc które znał za życia, które przypominają mu miejsca dawnych uciech. Prosi Guślarza choć o małą miarkę wody i dwa ziarnka pszenicy. Nie może się jednak nawet tym posilić, gdyż sowy, kruki i puchacze wyjadają mu wszystko. Jest świadomy swojej kary za popełnione za życia grzechy wobec swoich poddanych, wie że nie ma dla niego ratunku, że nikt nie może mu pomóc. W swych ostatnich słowach przekazuje przestrogę. Brak miłosierdzia i nieczułość na ludzką krzywdę to jedne z najcięższych grzechów, których niczym odkupić nie można.
O północy Guślarz przywołuje najcięższe duchy. Wówczas pojawia się duch obarczony najcięższymi grzechami – Widmo Złego Pana. Widmo nie wchodzi do kaplicy, nie pozwalają mu na to duchy zaklęte w ptaki, które skrzywdził za życia.
„Hej, kruki, sowy, orlice!
O wy przeklęte żarłoki!
Puśćcie mnie tu pod kaplicę,
Puśćcie mnie choć na dwa kroki.”
Widmo zbliża się tylko do kaplicy. Guślarz widzi go przez okno. Jest biały, jak kości porzucone w polu. Z jego ust wydobywa się dym i błyskawice, jego oczy świecą, ma rozczochrane, skołtunione włosy a z jego głowy sypią się iskry.
„Widzicie w oknie upiora?
Jak kość na polu wybladły;
Patrzcie! patrzcie, jakie lice!
W gębie dym i błyskawice,
Oczy na głowę wysiadły,
Świecą jak węgle w popiele.
Włos rozczochrany na czele.
A jak suchy snop cierniowy
Płonąc miotłę ognia ciska,
Tak od potępieńca głowy
Z trzaskiem sypią się iskrzyska.”
Przerażające Widmo, to duch zmarłego dziedzica, który za życia był okrutny wobec swoich poddanych. Jego dusza błąka się po ziemi uciekając przed słońcem, cierpiąc niewyobrażalne męki głód i pragnienie. Jego ciało jest nieustannie rozszarpywane przez duchy-ptaki.
„A któż mię nakarmić raczy?
Szarpie mię żarłoczne ptastwo;
A któż będzie mój obrońca?
Nie masz, nie masz mękom końca!”
Duch nie pragnie zbawienia, pytanie Guślarza czy chce iść do nieba traktuje jak bluźnierstwo. Wie, że dopóki będzie potępiony i dopóki dusze jego poddanych nie zaspokoją się jego mękami, nie pójdzie nawet do piekła, które dla niego jest upragnionym miejscem.
”Wolę jęczeć w piekle na dnie,
Niż z duchami nieczystemi
Błąkać się wiecznie po ziemi,”
Cierpieniem jest dla niego także sam widok świata, po którym się błąka, miejsc które znał za życia, które przypominają mu miejsca dawnych uciech. Prosi Guślarza choć o małą miarkę wody i dwa ziarnka pszenicy. Nie może się jednak nawet tym posilić, gdyż sowy, kruki i puchacze wyjadają mu wszystko. Jest świadomy swojej kary za popełnione za życia grzechy wobec swoich poddanych, wie że nie ma dla niego ratunku, że nikt nie może mu pomóc. W swych ostatnich słowach przekazuje przestrogę. Brak miłosierdzia i nieczułość na ludzką krzywdę to jedne z najcięższych grzechów, których niczym odkupić nie można.
„Tak, muszę dręczyć się wiek wiekiem,
Sprawiedliwe zrządzenia Boże!
Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.”