"Przed obliczem słońca Egiptu" proszę o streszczenie
Andziusia1998
Im bardziej posuwali się w górę rzeki, tym bardziej było ludu na obu brzegach i czółen na Nilu, tym więcej płynęło kwiatów, wieńców i bukietów rzucanych pod statek faraona. O milę za Memfisem stały ciżby z chorągwiami, bogami i muzyką i rozlegał się gwar, podobny do zgiełku burzy. - Otóż i jego świątobliwość!- zawołał radośnie Tutmozis. Oczom patrzących ukazał się jedyny widok. Środkiem szerokiego zakrętu płynęła ogromna łódź faraona, z przodem podniesionym jak łabędź. Z prawej i lewej strony, niby dwa olbrzymie skrzydła, sunęły niezliczone łódki poddanych, a z tyłu, niby bogaty wachlarz, roztaczał się orszak władcy Egiptu. Kto żył – krzyczał, śpiewał, klaskał lub rzucał kwiaty do stóp panu, którego nawet nikt nie widział. Dość było, że nad złocistym namiotem i pękami strusich piór powiewała czerwono- niebieska chorągiew, znak obecności faraona. Ludzie w łódkach byli jak pijani, ludzie na brzegu jak oszaleli. Co chwilę jakieś czółno potrącało lub wywracało inne i ktoś wpadał w wodę, z której na szczęście uciekły krokodyle spłoszone niebywałym hałasem. Na brzegach popychano się, nikt bowiem nie patrzył na sąsiada, na ojca, na dziecko, ale obłąkane oczy wlepiał w złocisty dziób łodzi i namiot królewski. Nawet ludzie tratowani, którym rozhukany tłum bezmyślmie gniótł żebra i skręcał stawy, nie m9ieli innego okrzyku nad ten: - Żyj wieczni, władco nasz!... Swieć, słońce Egiptu!... Szał powitalny niebawem udzielił się i łodzi następcy tronu: oficerowie, żołnierze i wioślarze, zbici w jeden tłum, krzyczeli na wyścigi, a Tutmozis, zapominając o następcy tronu, wdarł się na wysoki przód statku i o mało nie wleciał w wodę. Wtem z królewskiej łodzi zatrąbiono i po chwili odpowiedziała trąbka ze statku Ramzesa. Drugi sygnał – i czółno następcy przybiło do wielkiej łodzi faraona.