Historia ta wydarzyła się pod koniec astronomicznej wiosny. Ja niałam 16 lat, a koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami. Miałam nadzieję, że nareszcie będę miała czas spotkać się z dziewczynami, pogadać o chłopakach, ciuchach, fryzurach itp. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pewnwgo dnia mama powiedziała, że wyjeżdża na tygodniowe szkolenie do Warszawy. Jak zwykle moje plany pękły jak bańka mydlana, ale nie wiedziałam, że to dopiero początek pewnej historii.
Rankiem mama pakowała sie w pośpiechu, a tata nerwowo sprawdzał stan płynów w samochodzie. Obiecał,że zawiezie mamę na miejsce i wróci na obiad. I tu zaczęła się moja rola. Mama zostawiła mi pieniądze na stole kuchennym wraz z karteczką, że mam kupić i ugotować ziemniaki, a kotlety schabowe mam w lodówce. Takim cudem dziś zostałam gospodynią domową. No, ale cóż, jak trzeba, to trzeba. Wzięłam pieniądze i poszłam na targowisko po drodze myśląc "dlaczego znowu ja?". Oglądając ziemniaki od straganu do straganu, nie widziałam między nimi różnicy oprócz nazw. Nie miałam zielonego pojęcia, które mam kupić? Różnica w cenie była niewielka, więc wzięłam ziemniaki o nazwie "Bryza". Nie wiedzieć czemu skojarzyłam nazwę z reklamą proszku do prania. Zapłaciłam i już odchodząc od stoiska, rozerwała mi się relkamówka. Ziemniaki potoczyły się po alejce, gdzie chodzili kupujący. Pomyślałam, że to chyba jakiś pech! Najpierw nie wypaliło moje spoktanie z koleżankami, a teraz jeszcze będę zbierać ziemniaki po całym rynku. Poprosiłam o nową reklamówkę i zabrałam się do zbierania. Kiedy wyciągnęłam rękę po najdalej odległego ziemniaka, zderzyłam się głową z nieznanym chłopakiem, który ,o dziwo, pomagał mi je zbierać. Nie powiem, że zobaczyłam gwiazdy, ale on na pewno był boski. Oboje roześmialiśmy się. Po chwili przedstawił mi się , a ja odwzajemniłam się tym samym. Dowiedziałam się, że ma na imię Adam i chodzi do pobliskiego gimnazjum. Nie dość, że pomógł mi zbierać ziemniaki, to jeszcze odprowadził mnie do domu. Po drodze opowiedział mi wszystkie ciekawostki na temat ziemniaków, jak nigdy nikogo, słuchałam go uważnie. Po dotarciu do domu, pożegnał się bardzo grzecznie i zapytał, czy może do mnie zadzwonić. Oczywiście zgodziłam się.
Od tamtej pory spotykamy się do dziś i pomyśleć, że połączyły nas ziemniaki.
Historia ta wydarzyła się pod koniec astronomicznej wiosny. Ja niałam 16 lat, a koniec roku szkolnego zbliżał się wielkimi krokami. Miałam nadzieję, że nareszcie będę miała czas spotkać się z dziewczynami, pogadać o chłopakach, ciuchach, fryzurach itp. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pewnwgo dnia mama powiedziała, że wyjeżdża na tygodniowe szkolenie do Warszawy. Jak zwykle moje plany pękły jak bańka mydlana, ale nie wiedziałam, że to dopiero początek pewnej historii.
Rankiem mama pakowała sie w pośpiechu, a tata nerwowo sprawdzał stan płynów w samochodzie. Obiecał,że zawiezie mamę na miejsce i wróci na obiad. I tu zaczęła się moja rola. Mama zostawiła mi pieniądze na stole kuchennym wraz z karteczką, że mam kupić i ugotować ziemniaki, a kotlety schabowe mam w lodówce. Takim cudem dziś zostałam gospodynią domową. No, ale cóż, jak trzeba, to trzeba. Wzięłam pieniądze i poszłam na targowisko po drodze myśląc "dlaczego znowu ja?". Oglądając ziemniaki od straganu do straganu, nie widziałam między nimi różnicy oprócz nazw. Nie miałam zielonego pojęcia, które mam kupić? Różnica w cenie była niewielka, więc wzięłam ziemniaki o nazwie "Bryza". Nie wiedzieć czemu skojarzyłam nazwę z reklamą proszku do prania. Zapłaciłam i już odchodząc od stoiska, rozerwała mi się relkamówka. Ziemniaki potoczyły się po alejce, gdzie chodzili kupujący. Pomyślałam, że to chyba jakiś pech! Najpierw nie wypaliło moje spoktanie z koleżankami, a teraz jeszcze będę zbierać ziemniaki po całym rynku. Poprosiłam o nową reklamówkę i zabrałam się do zbierania. Kiedy wyciągnęłam rękę po najdalej odległego ziemniaka, zderzyłam się głową z nieznanym chłopakiem, który ,o dziwo, pomagał mi je zbierać. Nie powiem, że zobaczyłam gwiazdy, ale on na pewno był boski. Oboje roześmialiśmy się. Po chwili przedstawił mi się , a ja odwzajemniłam się tym samym. Dowiedziałam się, że ma na imię Adam i chodzi do pobliskiego gimnazjum. Nie dość, że pomógł mi zbierać ziemniaki, to jeszcze odprowadził mnie do domu. Po drodze opowiedział mi wszystkie ciekawostki na temat ziemniaków, jak nigdy nikogo, słuchałam go uważnie. Po dotarciu do domu, pożegnał się bardzo grzecznie i zapytał, czy może do mnie zadzwonić. Oczywiście zgodziłam się.
Od tamtej pory spotykamy się do dziś i pomyśleć, że połączyły nas ziemniaki.