PROSZE POMOCY !!! 30 pkt !! aż ;
A co ty sądzisz o średniowiecznym dziedzictwie ? postaw teze , w której wyrazisz opinie , a nastepnie zbierz argumęty , aby ją udowodnić. Pamiętaj o odwołaniu się przykładow zaczerpniętych z życia codziennego i z twórczości artystycznej . Nie zapomnij o filamch .
Błagam musze napisać to na jutro HELP !
musi być na całą kartke a4
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
W średniowieczu idea dzieciństwa nie istniała – stwierdził kiedyś francuski historyk Philippe Aries. Można się co do tego spierać, bo dzieciństwo jest przecież czymś dla człowieka uniwersalnym – to z kolei opinia anonimowego komentatora. A tak mniej więcej było:
Odstawiając na bok kwestię, czy wyciąganie wniosków na temat średniowiecza z kultury popularnej jest rozsądne, czy też nie, należy pamiętać, że średniowieczne społeczeństwo zasadzało się głównie na rolnictwie, a to właśnie jednostka rodzinna była podstawową siłą napędową rolnictwa. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia, nic nie było dla chłopskiej rodziny warte więcej niż synowie pomagający w orce i córki zajmujące się obejściem. Posiadanie dzieci było podstawowym powodem wchodzenia w związki małżeńskie. Warunkiem zaślubin często bywała przedmałżeńska ciąża – rodzaj gwarancji, że ślub ma jakikolwiek sens.
ZNACZENIE LATOROŚLIW miastach i miasteczkach, dzieci dorastały do roli robotników i czeladników. Tu między innymi pojawiają się oznaki tego, że społeczeństwo dobrze rozumiało wartość dzieci. Na przykład, w średniowiecznym Londynie, prawa dotyczące sierot nakazywały umieszczenie dziecka pod opieką kogoś, dla kogo jego śmierć nie byłaby korzystna.
Wśród szlachty dzieci miały przedłużać linie rodowe i powiększać stan posiadania rodziny poprzez awanse w służbie panom feudalnym oraz poprzez korzystne małżeństwa. Wiele z tych związków było planowane, gdy młodzi leżeli jeszcze w kołyskach.
Ponieważ głównym celem małżeństwa na dowolnym poziomie średniowiecznego społeczeństwa było wydawanie na świat dzieci, narodziny były zwykle powodem radości. Wciąż jednak pojawiał się element niepokoju. Choć umieralność dzieci przy porodach nie była najprawdopodobniej tak wysoka jak się powszechnie mniema, komplikacje wciąż zachodziły – defekty wrodzone, porody w położeniu miednicowym, śmierć dziecka lub matki. Nawet jednak przy największym szczęściu, nie istniały wtedy żadne środki, które mogłyby ulżyć matce w bólu.
PĘTANIEZwykło się przyjmować, że średniowieczne dziecko pierwszy rok swego życia spędzało owinięte szmatkami jak mumia, wetknięte w kołyskę, właściwie niezauważane. To każe zapytać, jak gruboskórny musiał być typowy średniowieczny rodzic, by sukcesywnie ignorować długotrwały płacz głodnego, nie przewiniętego i samotnego dziecka. Rzeczywistość była odrobinę bardziej złożona.
W niektórych kulturach, jak na przykład w Anglii późnego średniowiecza, dzieci często ciasno owijano i opatulano, by, w teorii, ułatwić lub zagwarantować im wykształcenie prostych kończyn. Takie „opatulanie” polegało na owijaniu dziecka kawałkami materiału, z nogami związanymi razem i rączkami blisko przy bokach. To odbierało dziecku mobilność i trzymało je z dala od kłopotów.
Dzieci nie były jednak opatulane bez przerwy. Przewijano je regularnie i wypuszczano z pęt, by mogły poraczkować po obejściu. Najprawdopodobniej owijanie zarzucano, gdy dziecko mogło już samodzielnie siedzieć. Poza tym, opatulanie nie było w średniowieczu żadną przyjętą normą, zależało tylko od kultury.
Dzieci nie opatulone były najczęściej po prostu nagie lub owinięte kocami chroniącymi przed zimnem. Czasami nosiły proste siermięgi. Mało jest dowodów na to, by dzieci nosiły inne rodzaje ubrania, zwłaszcza, że skoro prędko wyrastały ze specjalnie dla nich szytych strojów, coś takiego jak posiadanie różnorodnych ubrań dziecięcych było w biedniejszych domach ekonomicznie niemożliwe.
MAMKIByły dość często spotykane w domach bogatszych mieszczan i szlachty, zwykle pozostawały przy dzieciach symbolicznie wyzwolonych spod opieki matki, by troszczyć się o nie przez pierwsze lata ich życia. To prowadzi do formowania się obrazu średniowiecznego „syndromu yuppie” – rodzice tracą kontakt z potomstwem na rzecz uczestniczenia w bankietach, podróżach czy dworskich intrygach, a dzieci wychowuje ktoś inny. To mogło właściwie zachodzić w przypadku niektórych rodzin, ale rodzice często naprawdę wielce troszczyli się o dobro swych dzieci. Wiadomo również, że z wielką ostrożnością wybierali opiekunki i traktowali je bardzo dobrze, wszystko, w ostatecznym rozrachunku, dla jak największej korzyści dziecka.
ŚMIERTELNOŚĆZ braku dokładnych statystyk, jakiekolwiek liczby reprezentujące śmiertelność mogą być tylko szacowane. Wprawdzie niektóre z zachowanych spisów majętności na ziemiach szlacheckich wzmiankują o śmierci dzieci – czy to w wypadkach, czy w podejrzanych okolicznościach; jednak bez jakichkolwiek wykazów urodzin nie da się wyliczyć odsetka dzieci, które przeżywały, ani ustalić procentowego wskaźnika śmiertelności.
Najwyższy szacowany wskaźnik śmiertelności, z którym się spotkałem to 50%, choć częściej widuje się 30%. Te wartości uwzględniają również wielką liczbę dzieci, które umarły niedługo po porodach, z powodu niezrozumiałych i nieuleczalnych wtedy chorób, które współczesna medycyna jest już szczęśliwie w stanie pokonać.
Zaryzykowano stwierdzenie, że w społeczeństwie o tak wielkiej śmiertelności dzieci, rodzice nie posiadali z nimi żadnej więzi emocjonalnej. Założeniu temu kłam zadają zapiski księży, którzy mieli doradzać matkom załamanym po stracie dziecka. Przywiązanie i uczucie były oczywiście obecne, przynajmniej wśród niektórych członków średniowiecznego społeczeństwa.
ADOLESCENCJAPowodem dyskusji stała się też kwestia tego, czy adolescencja była w średniowieczu rozróżniana jako osobny etap życia, odrębny od dorosłości – nie jest to niestety pewne. Wiadomo jednak, że nastolatki przejmowały część pracy dorosłych. W tym samym jednak czasie, przywileje takie jak dziedziczenie i władza ziemska były w obrębie niektórych kultur wstrzymywane dopóki syn nie osiągnął wieku 21 lat. Ta nierówność między prawami a obowiązkami powinna się zdawać znajoma obywatelom USA, którzy pamiętają czasy, gdy czynne prawo wyborcze przysługiwało 21-latkom, a 18-latków brano do wojska.
Jeśli dziecko miało opuścić dom przed osiągnięciem dojrzałości, najoczywistszym do tego wiekiem wydają się lata adolescencji właśnie. Nie oznaczało to jednak, że dziecko stawało się całkowicie samodzielne. Wędrówka z domu rodziców odbywała się najczęściej do innej posiadłości, gdzie młodzian lub młódka przechodzili pod nadzór innego dorosłego, który karmił ich i ubierał, dyscyplinował i pilnował. Nawet opuściwszy rodziny i wziąwszy się za bardziej skomplikowane zajęcia, młodzi mogli liczyć na ochronę (i kontrolę) ze strony społeczeństwa.
EDUKACJAPrzez długi czas uznawano, że pobieranie nauk nie przystoi zupełnie młodzieży szlacheckiej, mającej – w założeniu – parać się rycerstwem. Edukacja była przeznaczona, zarezerwowana wręcz dla przyszłych księży i zakonników, konserwatorów wiedzy i, we wczesnym średniowieczu, częściej wyświęconych panów feudalnych niż duchownych w naszym rozumieniu. Do szkół klasztornych posyłano młodszych synów szlacheckich, później zaczęły one jednak przyjmować i młodzież z gminu. Rygor był w nich straszliwy, uczniów karano za słabą pamięć, często za błędy preceptora. Od początku językiem wykładowym była łacina, a, to, że młodzian jej nie znał, było jego ‘winą’ i problemem. Faktyczna ilość przekazywanej wiedzy nie była wielka, nic jednak nie pomagało chłopcom w jej zdobyciu czy zachowaniu.
Dochodziły do tego spuszczane im przy różnych okazjach cięgi. Dla teocentrycznego średniowiecza ciało ludzkie było siedzibą nieczystych żądzy, karą dla duszy, wręcz należało je karać, ignorować, umartwiać. Zdarzało się, że uczniowie dostawali raz w tygodniu ustawowe lanie „za grzechy przewinione i te, których dopuścić się mogli”… Podejście to znakomicie ilustruje popularny wtedy wśród duchownych-wychowawców wierszyk: „Duch Święty dzieci bić radzi – Różdżka do nieba dzieci prowadzi”.
Średniowieczna edukacja zasadzała się na poznaniu prostych rachunków, na opanowaniu łaciny, podstawach astronomii (w celu wyliczania dni ruchomych świąt kościelnych), muzyki czy tzw. geometrii czyli nauki o świecie.
ZABAWYPospolite złudzenie każe ludziom wierzyć, że życie w średniowieczu było przygnębiające i nudne, i tylko szlachta miała dostęp do jakichkolwiek form zabawy lub aktywnego wypoczynku. Fakt, że życie wtedy było trudne w porównaniu z naszą komfortową współczesną egzystencją, ale wcale nie było pasmem mroku i ciemnoty przeplatanych morderczym wysiłkiem. Chłopi, mieszczanie, szlachta, ludzie średniowiecza wiedzieli, jak się bawić i młodzi nie byli w tym przypadku wyjątkiem.
Dla niektórych gry z młodszych lat dzieciństwa, jak kulki czy badminton, wyewoluowały w bardziej wyszukane i wymagające rozrywki jak kręgle czy tenis. Młodzież przerzucała się z łagodnych udawanych bitew na nieco bardziej niebezpieczne zapasy i grała w różne wariacje dość brutalnej gry w piłkę, prekursora obecnego futbolu i rugby. Wyścigi konne były bardzo popularne na obrzeżach Londynu, a nasto- i kilkuletni chłopcy często zostawali dżokejami z racji swojej niewielkiej masy.