prosze napiszecie streszczenie
rozdziałów z części 3
dostaniecie 13 pkt i dam za najlepsze
prosze , prosze moja siostra potrzebuje!!!
z dzieci z bullerbyn
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Później chłopcy również przyszli do ogrodu, żeby porozmawiać z córeczką pani - Moniką. Olle przyniósł nawet małą Kerstin, żeby i ją Monika mogła poznać. Anna i Britta, które wracały właśnie ze sklepu w Wielkiej Wsi, zdziwiły się bardzo na widok samochodu stojącego przed zagrodami i również przyszły porozmawiać z Moniką. W pewnej chwili elegancka pani zapytała mamę Lisy, czy nie jest jej nudno mieszkać w Bullerbyn, z daleka od wielkiego świata, ale mama odpowiedziała, że ma zbyt wiele obowiązków i nigdy się nad tym nie zastanawiała. Na pożegnanie Monika podarowała Lisie piękną broszkę, zrobioną z czerwonych koralików.
Dostałam jagniątko
Wiosna to czas, kiedy w Bullerbyn przychodziły na świat jagnięta. Tatusiowie hodowali wiele owiec, więc Anna i Lisa codziennie biegły do owczarni, żeby popatrzeć na nowo narodzone owieczki.
Pewnego razu, gdy dziewczynki jak zwykle weszły do owczarni, zobaczyły, że na słomie leży martwe jagnię. Tatuś wyjaśnił im, że jagnię zdechło, bo jego mama nie miała w wymieniu mleka, którym mogłaby je nakarmić. Powiedział też, że braciszek martwej owieczki też jest bardzo słaby. Wtedy Lisa zaczęła płakać. Zrobiło jej się żal głodnego baranka, nie chciała, żeby umierał.
Tatuś pocieszał płaczącą Lisę jak tylko umiał, doradził, żeby spróbowała karmić baranka przez smoczek, a wtedy może przeżyje. Dziewczynki pożyczyły od mamy Ollego smoczek i butelkę, z której piła Kerstin, gdy była całkiem malutka, a tatuś pomógł im przygotować mleko. Baranek od razu zaczął ssać. Naprawdę był głodny.
W ten sposób Lisa została „mamusią” jagnięcia. Musiała je karmić bardzo często, dlatego wstawała wcześnie, zanim poszła do szkoły. Potem, gdy Lisa była w szkole, jeden raz karmiła je Agda. Po powrocie Lisa znów zajmowała się barankiem.
Lisa nazwała swojego podopiecznego Pontus. Kiedy nieco podrósł, nauczyła go pić mleko ze spodka, a kiedy owce wychodziły na pastwisko, Pontus wychodził razem z nimi. Wtedy Lisa stawała na ogrodzeniu i głośno wołała, że chce go nakarmić. Pontus odpowiadał jej beczeniem i szybko przybiegał, żeby wypić mleko.
Pontus idzie do szkoły
Bracia śmiali się z Lisy. Mówili, że Pontus dlatego się tak dobrze chowa, bo Lisa podobna jest do owcy. Tak naprawdę zazdrościli Lisie tego, że potrafiła wychować małego baranka. Lasse drażnił się z nią, mówił, że lepiej by było mieć psa niż barana, bo z psem można chodzić na spacery, a baran musi zostać na pastwisku.
Następnego dnia, kiedy Lisa jak zwykle rano karmiła swojego pupila, wpadła na pomysł, że zabierze go ze sobą do szkoły.
Dzieci czekały już na koleżankę przed furtką domu Ollego. Bardzo się zdziwiły na widok Lisy prowadzącej ze sobą Pontusa. Pani zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy do klasy razem z dziećmi weszło jagniątko. Lisa wytłumaczyła, że przyprowadziła baranka, bo na lekcjach mieli rozmawiać o zwierzętach hodowlanych. Pani śmiała się, jednak zabroniła innym dzieciom przyprowadzać jakiekolwiek zwierzęta do szkoły.
Pontus był bardzo grzeczny, w czasie lekcji stał spokojnie obok ławki Lisy, ale zmęczył się i znudził. Na przerwie dzieci ja dły swoje drugie śniadania i Lisa musiała swoje oddać Pontusowi, żeby nie był głodny.
Baranek tak bardzo zmęczył się pobytem w szkole, że w drodze powrotnej dzieci musiały go nieść. Ożywił się dopiero wtedy, gdy zobaczył pastwisko i pasące się na nim owce. Zerwał się wtedy i pobiegł z radosnym beczeniem.
Gdy wracamy ze szkoły
Mama Lisy, Lassego i Bossego często zastanawiała się, dlaczego droga powrotna ze szkoły zajmuje dzieciom dwa razy więcej czasu niż droga do szkoły. Pewnego dnia, kiedy dzieci wróciły wyjątkowo późno, poprosiła córkę, aby opowiedziała, co robili, gdy wracali ze szkoły. Lisa zaczęła zdawać matce relację.
Najpierw dzieci poszły do sklepu w Wielkiej Wsi, Britta kupowała cukierki ślazowe dla dziadziusia. Chłopcy koniecznie chcieli się nimi poczęstować, ale Britta nie zgodziła się, powiedziała, że jeśli się zaczną częstować, to dla dziadziusia nic nie zostanie.
Bosse, który był łakomczuchem i lubił cukierki, powiedział, że gdyby miał koronę, to kupiłby za nią mnóstwo cukierków i wszystkich by poczęstował. Ku wielkiemu zdziwieniu po chwili znalazł na drodze koronę, więc dzieci wróciły do sklepu, żeby kupić cukierki.
Inne dzieci też chciały znaleźć koronę na drodze, dlatego szły bardzo wolno i rozglądały się dookoła. Niestety, nikt już nic więcej nie znalazł.
W drodze do domu Bosse częstował dzieci cukierkami. W końcu wymyślił konkurs, polegający na tym, że zwycięzcą zostanie to dziecko, które najdłużej będzie trzymało w ustach cukierek, ale tak, by się nie rozpuścił. Przystawali więc co jakiś czas i pokazywali sobie języki, żeby porównać czyj cukierek rozpuszcza się wolniej. Konkurs wygrała Britta.
Potem Lasse wstąpił do Grzecznego odebrać buty dla Agdy. Gdy buty znalazły się w tornistrze Lassego, chłopcy wymyślili następne konkursy: kto dłużej potrafi wstrzymać oddech i kto potrafi dalej pluć. Bosse potrafił najdłużej wstrzymać oddech, a Lasse najdalej pluł. Żeby przeprowadzić te konkursy, dzieci musiały zatrzymywać się co chwilę.
Na łące, która należy do szewca, wiosną stała woda, która wyglądała jak małe jeziorko. Na środku łąki leżał duży kamień, który teraz wyglądał jak mała wyspa. Lasse postanowił się do niego przedostać. W pobliżu leżały żerdzie, więc dzieci zrobiły z nich pomost i przeszły po nim na kamień. Była piękna pogoda i przyjemnie im było odpoczywać na kamieniu w blasku słońca. Po chwili Lasse poczuł, że jest głodny, w tornistrze miał kanapkę z serem, której nie zjadł na drugie śniadanie, wyjął więc najpierw buty Agdy i położył je na kamieniu, a potem kanapkę. Podzielił ją na sześć równych części. Bawili się, że kamień jest okrętem, na którym żeglują po morzu bez jedzenia i bez wody. Lasse jako kapitan uznał, że grozi im śmierć głodowa, więc zaczął wzywać pomocy. Krzyczał tak głośno, że usłyszał go szewc. Grzeczny myślał, że Lasse naprawdę wzywa pomocy i przybiegł w długich gumowych butach. Każde z dzieci przeniósł na suchy ląd, a one nie miały odwagi powiedzieć mu, że tak naprawdę wcale nie potrzebowały pomocy.
Gdy dzieci uszły już kawałek drogi, Lasse przypomniał sobie, że na kamieniu zostały buty Agdy. Musieli po nie wrócić. Ponieważ Grzeczny posprzątał żerdzie, dzieci zdjęły buty i boso weszły do wody. Woda była ciepła i przyjemnie było w niej brodzić. Bawili się, że kamień to wrak statku, na którym jest drogocenny skarb, czyli buty Agdy, i ten skarb jest strzeżony przez innych piratów. Udawali, że walczą z innymi piratami, więc głośno krzyczeli i, kiedy znowu znaleźli się na kamieniu, wyszedł szewc. Ze zdumieniem patrzył na nich i zrozumiał, że jego pomoc nie miała sensu. Zaczął więc krzyczeć na dzieci, a one zerwały się z kamienia, szybko przebrnęły przez zalaną łąkę, chwyciły swoje buty i popędziły do domu. Buty Agdy oczywiście zostały na kamieniu. Potem zatrzymały się jeszcze na chwilę, żeby zajrzeć do małego gniazdka, które wypatrzył Bosse. Bosse interesował się ptasimi gniazdami. Każde z dzieci wchodziło po cichutku na drzewo, żeby zobaczyć małe, niebieskie jajeczka.
Gdy wszystko to Lisa opowiedziała mamie, ta zrozumiała, dlaczego droga powrotna dzieci ze szkoły zajmuje dzieciom więcej czasu, niż droga do szkoły.
Ollemu rusza się ząb
Pewnego dnia w szkole pani zwróciła uwagę Ollemu, żeby nie wkładał palca do buzi. Chłopiec zawstydził się i wytłumaczył, że rusza mu się ząb. Pani powiedziała, że to nic wielkiego i jutro bardzo chętnie obejrzy dziurę, jaka zostanie po wypadnięciu zęba.
Kiedy Olle to usłyszał, zasmucił się. Bardzo się bał wyrywania zębów i był pewien, że do jutra w żaden sposób nie pozbędzie się zęba. Wracając ze szkoły, dzieci sprawdzały jak bardzo Ollemu rusza się ząb. Uznały że bardzo się rusza, Bosse nawet zaproponował, że on wyrwie ząb Ollemu, ale chłopiec się nie zgodził. Lasse i Bosse nie bali się wyrywania zębów, a tatuś dawał im dziesięć ore za każdy ruszający się ząb, który im wyrwał.
Bosse poradził Ollemu, w jaki sposób pozbyć się zęba. Po powrocie do domu Olle musiał zawiązać sobie nitkę wokół zęba, a drugi koniec przywiązać do płotu. Bosse miał wtedy podejść do niego z rozpalonym żelazem tak, żeby Olle wystraszył się, odskoczył i wyrwał sobie ząb. Olle uznał, że to głupi pomysł. Po powrocie do domu zawiązał jednak nitkę wokół zęba, żeby pociągać za nią co jakiś czas. Chodził jednak bardzo smutny i prawie się nie odzywał. Wiedział, że jutro, gdy pani zobaczy ruszający się ząb, domyśli się, że Olle bał się go wyrwać, a tego właśnie nie chciał.
Lasse postanowił pomóc przyjacielowi i wpadł na wspaniały pomysł. Gdy zrobiło się już zupełnie ciemno, wszystkie dzieci, oprócz Ollego, zebrały się w pokoju Lassego i Bossego. Czekały, kiedy Olle położy się spać. Ale Olle długo nie mógł zasnąć. W pewnej chwili usłyszały szelest na lipie. Lisa, Anna i Britta szybko wskoczyły do szafy, a Lasse i Bosse weszli w ubraniach pod kołdry. To Olle przechodził przez lipę, chciał powiedzieć, że rano może będzie chory, więc nie pójdzie do szkoły. Kiedy wreszcie Olle zasnął, dzieci przeszły przez lipę do jego pokoju i Lasse pociągnął za nitkę wystającą z ust Ollego. Ząb wypadł, a Olle się nawet nie obudził. Lasse przywiązał nitkę ze zwisającym zębem u lampy, żeby Olle mógł go zobaczyć, kiedy tylko się obudzi.
Następnego dnia Olle pierwszy stał przed bramą swojego domu i czekał na resztę dzieci, uśmiechając się. Był wdzięczny Lassemu za to, że pomógł mu pozbyć się ruszającego zęba.
Anna i ja same nie wiemy, co robimy
Lisa najbardziej lubiła bawić się z Anną. Miały swoje ulubione miejsca do zabawy. Jednym z takich miejsc był głęboki parów. Wokół parowu rosła czeremcha, tak gęsto, że tworzyła zieloną ścianę. Dziewczynki siedziały na skrzynkach po cukrze, w dole szumiała woda, a wokół pachniała czeremcha. Raz Britta przyszła zobaczyć, czym się zajmują, ale one same nie wiedziały dokładnie, siedziały tam, bo przyjemnie było siedzieć w zielonym parowie. Britta tego nie rozumiała i poszła sobie.
W parowie rosły śnieżyczki i Lisa powiedziała, że jest księżniczką Śnieżyczką. Wtedy Anna powiedziała, że jest księżniczką Sasanką. Księżniczki złapały żabę i zastanawiały się, czy nie jest ona przypadkiem zaczarowanym księciem. Aby się o tym przekonać, należało pocałować żabę. Najpierw pocałowała ją Lisa, ale żaba pozostała żabą. Potem miała całować żabę Anna, ale żaba uciekła. Dziewczynki doszły do wniosku, że nawet jeśli żaba była księciem, to i tak nie udałoby im się go odczarować. Nie są przecież prawdziwymi księżniczkami.
Skrzynia Mędrców
Olle zatrzymał sobie na pamiątkę ząb, który wyrwał mu Lasse, i schował go do pudełka po zapałkach. Trzymał ten ząb jak największy skarb.
Po kilku dniach Bossemu też zaczął się ruszać ząb, ale dla niego wyrwanie zęba nie było niczym niezwykłym. Postanowił jednak, że ten ząb też wyrwie sobie w niezwykły sposób. Przywiązał nitkę do zęba, a drugi koniec przywiązał do klamki. Kiedy Agda rano wchodziła do pokoju chłopców, aby ich obudzić, pociągnęła za klamkę i ząb wypadł. Bosse również schował sobie ząb do pudełka od zapałek.
Lasse też miał wyrwany ząb. Odszukał go w szufladzie między innymi niepotrzebnymi rzeczami i również schował go do pudełka od zapałek. Chłopcy potrząsali pudełkami i chodzili bardzo dumni z siebie.
Pewnego dnia, kiedy dziewczynki grały w klasy, chłopcy podeszli do nich i wspomnieli, że mają Skrzynię Mędrców i jest ona dobrze schowana. Dziewczynki nie przerywały zabawy, udawały, że nie obchodzi ich to, o czym mówią chłopcy. Natychmiast zaczęły się zastanawiać, na jaki niemądry pomysł znowu wpadli.
Chłopcy poszli pojeździć konno na pastwisko i wtedy dziewczynki weszły do pokoju Lassego i Bossego, żeby odszukać Skrzynię Mędrców. Starannie przeszukiwały pokój, ale nic nie znalazły. Usłyszały, że chłopcy wracają, a ponieważ wiedziały, że nie zdążyłyby już zejść na dół, ukryły się na strychu. Chłopcy nie weszli do pokoju Lassego i Bossego, tylko też zatrzymali się na strychu. Lasse, Bosse i Olle podnieśli deskę w podłodze i wyciągnęli Skrzynię Mędrców. Lasse kazał złożyć chłopcom przysięgę, że nigdy nie zdradzą kryjówki i nie pozwolą, aby Skrzynia Mędrców znalazła się w rękach niewiernych (to znaczy dziewczynek).
Lisa, Anna i Britta bardzo chciały się dowiedzieć, co kryje Skrzynia Mędrców, więc kiedy tylko chłopcy opuścili strych, natychmiast do niej zajrzały. W środku były trzy małe ząbki.
Rok temu w Bullerbyn był dentysta i zrobił dla Agdy nowe, ładniejsze sztuczne zęby. Starej sztucznej szczęki Agda nie wyrzuciła, tylko schowała ją do szuflady w swojej komodzie. Dziewczynki odszukały starą sztuczną szczękę Agdy i włożyły ją do pudełka zamiast trzech małych ząbków.
Chłopcy tymczasem grali w kulki i niczego nie podejrzewali. Teraz dziewczynki dały im do zrozumienia, że wiedzą, gdzie jest Skrzynia Mędrców. Lasse, Bosse i Olle z niepokojem poszli sprawdzić, co dzieje się ze Skrzynią Mędrców. Gdy odkryli jej zawartość, rozłościli się na dziewczynki.
Nie gniewali się jednak długo, w końcu wyrzucili szczękę Agdy i poszli z dziewczynkami grać w piłkę.
Lasse poluje na dzikie bawoły
W Zagrodzie Północnej znajdowało się piękne jezioro. Po jednej stronie jeziora była piękna plaża. Dzieci często tutaj przychodziły, żeby się opalać i kąpać. Po drugiej stronie jeziora nie by ło plaży, tylko strome skały. Lasse twierdził, że te skały na pewno porozrzucał jakiś olbrzym i nazwał je Górami Skalistymi.
Dzieci bardzo lubiły bawić się w Górach Skalistych. Pewnego letniego dnia przepłynęły łódką jezioro, przywiązały ją do starej sosny i same weszły na skały. Chciały dojść do polany, która była położona wyżej i musiały przejść kilka niebezpiecznych miejsc. Lisa twierdziła, że gdyby mamusia wiedziała, na jakie skały wchodzą, na pewno by im nie pozwoliła bawić się w Górach Skalistych.
Gdy dotarły do Grzmiącej Jamy, przygotowały sobie śniadanie, a potem chłopcy wymyślili, że będą się bawić w ludzi pierwotnych. To znaczy: oni wyruszą na polowanie na dzikie bawoły, a dziewczynki zostaną w grocie. Ponieważ Bosse zjadł za dużo, nie chciał biegać z chłopcami, tylko położył się na trawie przed grotą. Dziewczynki posprzątały grotę, w tym czasie chłopcy biegali po lesie i wydawali dzikie okrzyki. Mówili, że upolowali wiele dzikich bawołów, ale Lisa żadnego nie widziała.
Potem niebo pociemniało i zaczął padać deszcz. Dzieci siedziały w grocie i czekały, aż burza minie. Letnie burze nie trwają długo i po chwili wyjrzało słońce. Dzieci wyszły z groty i popatrzyły na jezioro. Zauważyły, że wyspa na środku jeziora wygląda przepięknie i postanowiły na nią popłynąć. Na wyspie była piaszczysta plaża, dzieci zamierzały się kąpać i opalać.
Gdy przypłynęły na wyspę, zdjęły ubrania i wskoczyły do wody, okazało się, że woda jest jeszcze bardzo zimna, dlatego szybko z niej wyszły.
Znalazły się z powrotem na plaży, ale tu czekała je druga niemiła niespodzianka. Na wyspie przebywał bardzo zły baran, Ulryk, którego tatusiowie przywieźli tutaj wczesną wiosną, bo zwierzę było niebezpieczne, przeskakiwało przez wielkie płoty i bodło. Dzieci zupełnie zapomniały o tym, że baran jest na wyspie. Ulryk pochylił swój rogaty łeb i ruszył w kierunku dzieci, a one rzuciły się do ucieczki. Bosse, Anna i Britta weszły na wielki kamień, a Lisa i Olle na drzewo. Lasse schował się za krzakami. Baran był zły, że dzieci się przed nim ukryły i bódł w pień drzewa tak, że kora się odrywała. Gdy to nie pomogło, podszedł do kamienia i patrzył na Brittę, Annę i Bossego. Dzieci przez chwilę były bezpieczne, ale nie mogły stale przebywać w swych kryjówkach, dodatkowo zaczął im dokuczać głód.
Lasse wyszedł zza krzaka. Kiedy tylko baran to spostrzegł, natychmiast ruszył w kierunku chłopca. Pozostałe dzieci zaczęły krzyczeć, a Lasse uciekał do starej szopy. Chłopiec znalazł się w środku, ale reszta dzieci z przerażeniem spostrzegła, że baran wbiegł tam za nim. Szopa była stara i miała dziurawy dach. Lasse wyszedł na dach przez jedną z dziur, ześlizgnął się w dół i zamknął drzwi od szopy. Baran został w środku, a dzieci były bezpieczne.
Mogły teraz swobodnie zejść na dół, były tak głodne i zmęczone, że miały teraz tylko chęć na powrót do domu. Kiedy już wszyscy siedzieli w łódce, Lasse otworzył drzwi szopy. Nie mogli przecież pozwolić, żeby Ulryk zdechł z głodu. Potem chłopiec pobiegł szybko do łódki i zanim baran zorientował się, co się dzieje, dzieci już odpływały.
Noc świętojańska w Bullerbyn
W wieczór świętojański wszystkie dzieci i tatuś Lisy, Lassego i Bossego pojechali drabiniastym wozem do lasu po świeże gałęzie. Potem dziewczynki nałamały bzu. W Zagrodzie Południowej mężczyźni ustawili wielki słup i dziewczynki z pomocą Agdy ubrały go gałązkami i kwiatami. Kiedy wszystko było już gotowe, dorośli i dzieci tańczyli i śpiewali wokół przystrojonego słupa.
Agda powiedziała dziewczynkom, że jeśli tej nocy przejdą przez dziewięć płotów i położą pod poduszkę dziewięć różnych ziół, to przyśni im się przyszły mąż. Dziewczynki już dawno postanowiły, za kogo wyjdą za mąż, chciały jednak sprawdzić, kto im się przyśni.
Cała trudność w przechodzeniu przez płoty polegała na tym, żeby w czasie przechodzenia nie śmiać się i nic nie mówić.
Chłopcy przeszkadzali, jak tylko mogli, zagadywali dziewczynki i rozśmieszali je, a one się śmiały.
Lisa, choć nie udało jej się przejść w milczeniu przez płoty zgodnie z warunkami zabawy, położyła zioła pod poduszką. Niestety, nic jej się nie przyśniło, ale nie przejęła się tym bardzo. Już wcześniej postanowiła, że wyjdzie za Ollego.
„Wiśniowa Spółdzielnia”
W Bullerbyn rosło bardzo dużo drzew wiśniowych i tego roku wyjątkowo obficie obrodziły. Któregoś wieczoru Lasse, będąc u dziadziusia, przeczytał w gazecie, że w Sztokholmie litr wiśni kosztuje dwie korony. Dzieci żałowały bardzo, że ich drzewa wiśniowe nie rosną w Sztokholmie. Najwięcej myślał o tym Lasse i następnego dnia powiedział, że ma zamiar otworzyć sklep z wiśniami na dole, przy głównej szosie. Lisa i Bosse poparli ten pomysł. Zawiązali więc spółdzielnię, którą nazwali „Wiśniową Spółdzielnią”. Przystąpiły do niej również Britta, Anna i Olle, mimo że nie mieli własnych drzew z wiśniami.
Następnego dnia dzieci wstały już o piątej rano i do ósmej wszystkie przygotowane kosze napełniły wiśniami. W sklepie w Wielkiej Wsi kupiły papierowe torebki i przy okazji sprzedały wujkowi Emilowi pierwsze dwa litry wiśni. Dowiedziały się od wujka Emila, że w tych stronach litr wiśni kosztuje koronę i zeszły w dół, na szosę.
Przejeżdżające samochody wzbijały tumany kurzu i wkrótce dzieci były pokryte tym kurzem od stóp do głów, wiśnie przezornie przykryły papierem. W dodatku na początku żaden z przejeżdżających samochodów nie zatrzymał się. Potem jednak Lasse wpadł na pomysł, żeby przenieść się za zakręty, gdzie samochody nie jeżdżą tak szybko i okazało się, że był to bardzo dobry pomysł. Wiśnie zostały sprzedane i dzieci zarobiły trzydzieści koron. Pieniądze rozdzieliły między siebie po równo, mimo że wiśnie pochodziły z drzew w Zagrodzie Środkowej.
W drodze powrotnej dzieci wstąpiły w Wielkiej Wsi do cukierni na ciastko i lemoniadę. Resztę pieniędzy postanowiły zaoszczędzić. Po powrocie do domu mamusie załamały ręce na ich widok, bo były bardzo brudne. Na szczęście w Zagrodzie Północnej znajdowała się fińska łaźnia, i mogły się porządnie wykąpać.
Może Anna i ja zostaniemy piastunkami do dzieci
Pewnego dnia pastor z Wielkiej Wsi zaprosił wszystkich dorosłych z Bullerbyn na przyjęcie. Mama Ollego martwiła się, że nie będzie mogła pojechać ze względu na Kerstin, ale wtedy Lisa i Anna zaproponowały, że one chętnie się nią zajmą, zamierzały bowiem kiedyś w przyszłości zostać opiekunkami do dzieci. Olle najchętniej sam by się zajął siostrą, musiał jednak doglądać gospodarstwa. Britta również nie mogła pomóc dziewczynkom, bo leżała przeziębiona w łóżku.
Lisa i Anna cieszyły się, że będą mogły samodzielnie zajmować się małą Kerstin. Miały wychodzić z nią na spacery, o dwunastej dać jej jeść i położyć do łóżeczka. Wiedziały, że do małych dzieci trzeba przemawiać łagodnie, bo wtedy są bardzo grzeczne.
Gdy dorośli odjeżdżali, Kerstin siedziała na kocyku i wyglądała na bardzo zadowoloną. Dziewczynki postanowiły ją zabrać na spacer w drewnianym wózku, ale dziecko nie chciało w nim spokojne siedzieć i kiedy dziewczynki na siłę chciały ją posadzić, zaczęło tak głośno płakać, że Olle usłyszał to i przybiegł na pomoc siostrze. Doradził dziewczynkom, żeby pozwoliły Kerstin robić co chce, bo wtedy nie będzie płakać.
Kerstin miała ochotę wysiąść z wózka, więc pozwolono jej na to, ale nim się dziewczynki spostrzegły, Kerstin wbiegła prosto do rowu z wodą i cała się zamoczyła. Trzeba było przebrać ją w suche ubranie, ale nie było to takie proste. Olle przygotował dla niej najładniejszą białą sukienkę, bo nie mógł znaleźć nic innego, w dodatku Kerstin nie chciała stać spokojnie.
Nadeszła pora obiadu. Dziewczynki odgrzały szpinak i zamierzały nakarmić dziecko. Na początku Kerstin jadła grzecznie, ale po chwili wytrąciła łyżkę Annie i cały szpinak znalazł się na białej sukience. Potem jeszcze dały jej trochę zupy owocowej z filiżanki i zupa również znalazła się na sukience. Kiedy Kerstin została nakarmiona, dziewczynki miały nadzieję, że uda im się trochę odpocząć. Zaczęły więc układać dziecko do południowej drzemki. Położyły Kerstin do łóżeczka i wyszły z pokoju. Kiedy zamknęły za sobą drzwi, dziewczynka zaczęła gło śno płakać. Pomyślały, że boli ją brzuszek, ale kiedy tylko weszły z powrotem do pokoju, Kerstin przestała płakać i wyciągnęła rączki. Wyszły więc i postanowiły poczekać, aż dziecko przestanie płakać.
Po chwili Kerstin rzeczywiście przestała płakać. Dziewczynki miały nadzieję, że poszła spać i zaczęły oglądać zabawki Ollego. Zaniepokoiły je jednak pewne odgłosy, jakie dochodziły z pokoju, gdzie spało dziecko. Postanowiły tam zajrzeć. Kerstin wcale nie spała, nawet nie było jej w łóżeczku. Stała obok kominka i bawiła się czarną pastą do butów. Pobrudziła tą pastą kominek i sama bardzo się usmarowała. Dziewczynki nagrzały wody w kociołku, chciały wykąpać Kerstin, ale czarna pasta wcale się nie zmywała. Lisa i Anna musiały dziecko solidnie namydlić, część mydła dostała się mu do oczu i krzyczało tak, że słychać je było w całym Bullerbyn. Nawet Lasse i Bosse przybiegli spytać, czy dziewczynki przypadkiem nie zarzynają prosiaka.
Olle pomógł dziewczynkom umyć Kerstin, a potem położył ją do łóżeczka. Nawet nie pisnęła, tylko włożyła palec do buzi i od razu zasnęła. Lisa i Anna zaczęły się zastanawiać, czy na pewno chcą zostać piastunkami małych dzieci.
Łowimy raki
W głębi lasu znajdowało się jezioro, które nazywało się Ciche. W tym jeziorze żyły raki i każdego lata dzieci i tatusiowie wybierali się nad Ciche na wielki połów. Z Bullerbyn do Cichego było pięć kilometrów. Wszyscy musieli wziąć ze sobą wiele bagaży. Nie wolno im było jednak narzekać.
Kiedy już wszyscy znaleźli się nad Cichym, najpierw założono kosze na raki, a potem zbudowano szałasy, ponieważ wszyscy zostawali na noc. Szałasy były zrobione z gałęzi jałowca, a za materace służyły gałęzie ze świerka. Dziewczynki miały swój własny szałas, chłopcy mieli swoją kryjówkę w szczelinie skalnej.
Zapadł zmrok. Wtedy tatuś Lisy rozpalił ognisko. Wszyscy wyjęli kanapki i termosy z gorącym kakao, a po kolacji długo jeszcze siedzieli przy ognisku. Lasse próbował nastraszyć dziewczynki, opowiadając, że w lesie żyją chochliki i teraz też chowają się w krzakach, a nie podchodzą tylko dlatego, że boją się ognia. Lisa oczywiście nie wierzyła w to, co mówił Lasse, weszła jednak na kolana swojemu tatusiowi. Britta i Anna zrobiły to samo. Tatuś zabronił Lassemu opowiadania podobnych historii, za to tatuś Ollego i tatuś Anny i Britty opowiadali tak zabawne historie, że wszyscy śmiali się i dziewczynki szybko zapomniały o chochlikach.
O czwartej rano wszyscy byli już na nogach, zjedli śniadanie, a potem łodziami wypłynęli na jezioro i pozbierali kosze pełne raków. Przełożyli raki do dwóch wielkich koszy na bieliznę i ruszyli do domów.
Lisa była senna i głodna. Odczuwała zimno, bo miała przemoczone nogi od porannej rosy, ale przyjemnie było uczestniczyć w takiej wyprawie, pływać łodzią po zamglonym jeziorze, łowić raki, a potem wędrować przez las. Lisa była bardzo szczęśliwa.
O to chodzi ?