Popularności i rozgłosu region Schwarzwaldu nabrał przed 10 laty dzięki znanemu także w Polsce serialowi o klinice kierowanej przez doktora Brinkmanna. Ale i tak nietrudno było tu zwabić turystów, bo Schwarzwald to wciąż jeszcze prawdziwa ostoja tradycji i ludowej kultury w szybko zmieniającym się współczesnym świecie.
Przez to, że skupiają się tu jak w soczewce wszystkie walory uważane za typowo niemieckie – zalesione pagórki, idylliczne doliny, tradycyjna kuchnia i rękodzieło – jest to region, którzy szczególnie upodobali sobie turyści zza oceanu i z dalekiej Azji.
Aż trudno sobie wyobrazić, że zaledwie w odległości kilkudziesięciu kilometrów od tętniącego studenckim życiem Fryburga czy przmysłowego Sztuttgartu leży miasteczko jak z bajki: Gegenbach z piękną tradycją domów z pruskiego muru, gdzie zakazane jest wieszanie neonowych reklam, gdzie na ulicach nie ma sygnalizacji świetlnej a po zamknięciu sklepów chodniki zamiata się szczotką a klatki schodowe czyści odkurzaczem. Podobnie Hinterzarten, które wygląda jak wielki dom dla lalek. Zdarzało się już ponoć, że amerykańscy turyści pytali kiedy otwierany jest Schwarzwald i ile kosztuje wstęp do „Black Forest” , bo sądzili, że mają tu do czynienia z wielkim skansenem.
W pobliżu Schonach stoi największy na świecie zegar z kukułką – z oryginalnym zegarowym „werkiem” tylko tyle że w 50-cio-krotnym powiększeniu. O każdej pełnej godzinie turyści czekają na kukułkę wyskakującą zza drzwi trzymetrowego zegara, który można nawet obejrzeć od środka. Parę kilometrów dalej, w Tribergu stoi podobny, reklamowany także jako „największy na świecie zegar” , ponadto działa tu Muzeum Tysiąca Zegarów i lokal o nazwie „Tick-Tack-Stube”.
Nie bez powodu, pomysł mechanicznego zegara z kukułką narodził się właśnie tutaj , bowiem właśnie z tego landu, z Badenii-Wirtembergii pochodzi jedna czwarta wszystkich patentów zgłaszanych w Niemczech. Co nie przeszkadza temu, że teraz gros zegarów oferowanych w sklepach z pamiątkami pochodzi z manufaktur Dalekiego Wschodu.
Christoph Herr w Schonach robi jednak w dalszym ciągu unikaty dla bardziej wybrednych klientów.
Każdy może zamówić u nas indywidualny zegar składany z wybranych elementów. Może być to zegar klasyczny albo zegar z figurkami dinozaurów – nie ma żadnych ograniczeń, robiliśmy już wszystko – ale wszystko z drewna- zaznacza – Kukułki też są strugane z drewna, cyferblaty, wskazówki – nie stosujemy w ogóle plastiku. Nawet łańcuchy są imitacjami staroci.
DO produkcji zegarów szwarcwaldzkich używa się tylko i wyłócznie drewna. drewna
Drewno lipowe jest dość miękkie, świetnie daje się do snycerki – nie ma żywicy, daje gładkie powierzchnie i nie ma mazerunku przez co łatwo daje się bejcować bo nie ma wyraźnego rysunku słojów.
Przed 3 wiekami żelazo było rzadkim materiałem, drewno było natomiast w zasięgu ręki – stąd nawet sztuka imitowania metalu farbą.
O ile niemieccy klienci cenią sobie stonowane kolory, o tyle dla turysty amerykańskiego na składzie trzyma się zegary bardziej wyraziste i kolorowe, żeby nie powiedzieć kiczowate. Do wyboru są też lekko zmodyfikowane modele, gdzie o pełnej godzinie ukazuje się np figurka podchmielonego Bawarczyka – dla Amerykanów Bawaria i Black Forest to jedno.
Popularności i rozgłosu region Schwarzwaldu nabrał przed 10 laty dzięki znanemu także w Polsce serialowi o klinice kierowanej przez doktora Brinkmanna. Ale i tak nietrudno było tu zwabić turystów, bo Schwarzwald to wciąż jeszcze prawdziwa ostoja tradycji i ludowej kultury w szybko zmieniającym się współczesnym świecie.
Przez to, że skupiają się tu jak w soczewce wszystkie walory uważane za typowo niemieckie – zalesione pagórki, idylliczne doliny, tradycyjna kuchnia i rękodzieło – jest to region, którzy szczególnie upodobali sobie turyści zza oceanu i z dalekiej Azji.
Aż trudno sobie wyobrazić, że zaledwie w odległości kilkudziesięciu kilometrów od tętniącego studenckim życiem Fryburga czy przmysłowego Sztuttgartu leży miasteczko jak z bajki: Gegenbach z piękną tradycją domów z pruskiego muru, gdzie zakazane jest wieszanie neonowych reklam, gdzie na ulicach nie ma sygnalizacji świetlnej a po zamknięciu sklepów chodniki zamiata się szczotką a klatki schodowe czyści odkurzaczem. Podobnie Hinterzarten, które wygląda jak wielki dom dla lalek. Zdarzało się już ponoć, że amerykańscy turyści pytali kiedy otwierany jest Schwarzwald i ile kosztuje wstęp do „Black Forest” , bo sądzili, że mają tu do czynienia z wielkim skansenem.
W pobliżu Schonach stoi największy na świecie zegar z kukułką – z oryginalnym zegarowym „werkiem” tylko tyle że w 50-cio-krotnym powiększeniu. O każdej pełnej godzinie turyści czekają na kukułkę wyskakującą zza drzwi trzymetrowego zegara, który można nawet obejrzeć od środka. Parę kilometrów dalej, w Tribergu stoi podobny, reklamowany także jako „największy na świecie zegar” , ponadto działa tu Muzeum Tysiąca Zegarów i lokal o nazwie „Tick-Tack-Stube”.
Nie bez powodu, pomysł mechanicznego zegara z kukułką narodził się właśnie tutaj , bowiem właśnie z tego landu, z Badenii-Wirtembergii pochodzi jedna czwarta wszystkich patentów zgłaszanych w Niemczech. Co nie przeszkadza temu, że teraz gros zegarów oferowanych w sklepach z pamiątkami pochodzi z manufaktur Dalekiego Wschodu.
Christoph Herr w Schonach robi jednak w dalszym ciągu unikaty dla bardziej wybrednych klientów.
Każdy może zamówić u nas indywidualny zegar składany z wybranych elementów. Może być to zegar klasyczny albo zegar z figurkami dinozaurów – nie ma żadnych ograniczeń, robiliśmy już wszystko – ale wszystko z drewna- zaznacza – Kukułki też są strugane z drewna, cyferblaty, wskazówki – nie stosujemy w ogóle plastiku. Nawet łańcuchy są imitacjami staroci.
DO produkcji zegarów szwarcwaldzkich używa się tylko i wyłócznie drewna. drewna
Drewno lipowe jest dość miękkie, świetnie daje się do snycerki – nie ma żywicy, daje gładkie powierzchnie i nie ma mazerunku przez co łatwo daje się bejcować bo nie ma wyraźnego rysunku słojów.
Przed 3 wiekami żelazo było rzadkim materiałem, drewno było natomiast w zasięgu ręki – stąd nawet sztuka imitowania metalu farbą.
O ile niemieccy klienci cenią sobie stonowane kolory, o tyle dla turysty amerykańskiego na składzie trzyma się zegary bardziej wyraziste i kolorowe, żeby nie powiedzieć kiczowate. Do wyboru są też lekko zmodyfikowane modele, gdzie o pełnej godzinie ukazuje się np figurka podchmielonego Bawarczyka – dla Amerykanów Bawaria i Black Forest to jedno.