Proszę WAS bradzo pomóżcie ! J. POLSKI 4. Wymyśl i zapisz któtką ciekawą historyjkę zbudowaną zgodniez zasadami świata na opak . Chodzi w tym o to że trzeba wymyślec historyjkę ciekawą np. Trawa niebieska , chmury zielone . Trzeba to po przestawiac .. Musi byc długie PROSZE
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
to chyba to
Podczas, gdy część Polaków oddaje się igrzyskom krzyżowym na Krakowskim Przedmieściu przed pałacem prezydenckim,ja z uciechą czytam dalsze wyznania „Sztauera z lubelskiej wioski” Jana Lucjana Kochanowskiego.
A uciechę mam przednią, bo czytam akurat o polskim podziemiu i polskiej partyzantce na Lubelszczyźnie w czasie II wojny światowej.
Jak wcześniej wspomniałam w okolicach majątku rodziców autora wspomnień, w Łopienniku,działały różne ugrupowania podziemne i partyzanckie. Były tam przede wszystkim placówki AK, Batalionów Chłopskich i NSZ, które nie tylko prały nazistów, ale i walczyły między sobą. W dworze łopiennickim, jak w Polsce, podziały biegły nawet przez rodzinę Kochanowskich.
W szeregach NSZ byli krewni i powinowaci, w AK – ojciec autora.
We wspomnieniach NSZ przedstawione jest negatywnie – a to oddział NSZ „Zięba” ma dziwne konszachty z niemiecką żandarmerią,co „rozniosło się szerokim echem po okolicy i właściwie wykluczyło jakiekolwiek kontakty z NSZ” .
A to „kilku eneszetowskich watażków poróżniło się ze swoją zwierzchnością i zmieniło ’firmę’, przechodząc z całymi placówkami do Batalionów Chłopskich”.
Pod koniec 1943 r., 11-go listopada albo 11 grudnia, dokładnie już nie pamięta autor wspomnień zostaje mimo braku wymaganych 18 lat składa przysięgę„wiernej służby ukochanej Ojczyźnie” i wcielony do BCh, do placówki „Jabłoń”,przybiera pseudonim „Orkan”. Nie ma jeszcze 16-tu lat. On i podobni mu rekruci,chociaż już pełnoletni, broni żadnej oczywiście nie mieli, bo i skąd, i cała ich działalność w organizacji podziemnej polegała na… ćwiczeniu dwa razy w tygodniu musztry i przerabianiu regulaminów wojskowych. Wieczorami czytali prasę podziemną, najczęściej „Szańca” i „Biuletyn Informacyjny” oraz śpiewali piosenki partyzanckie, ze szczególnym umiłowaniem pieśni pt.: „Armaty pod Stoczkiem”.
Najbardziej znanym dowódcą placówki BCh w okolicy, był rezydujący w pobliskim Zosinku niejaki„Kruk”, nb. też uciekinier z NSZ, „typowy partyzancki watażka” wsławiony w walkach z Niemcami. Na wiosnę 1944 r „Kruk” dał grupie „Jabłoń” niesprawny, ale nadający się do musztry karabin i zapowiedział, że wpadnie do Łopiennika „ze swoimi ludźmi” by razem poćwiczyć.
BeChowcy z Łopiennika ćwiczyli musztrę 2 razy w tygodniu, wieczorami w dworskiej stajni. Którejś „ćwiczebnej” soboty do stajni z bronią w ręku wpadli Niemcy i wrzaskiem „Hande hoch!” Ustawili ćwiczących pod ścianą i zrewidowali. Kiedy „Orkan”chciał, jako ostatni i najmniejszy w szeregu czmychnąć, dostał jednak solidnego kopniaka przy arcy polskim okrzyku - „Ty czerwony ch…u.”
Okazało się, ze to nie Niemcy, ale oddział NSZ niejakiego „Zięby”, nb. noszącego ryngraf na piersi z Matka Boska Częstochowską.
Na tę scenę wszedł BCh-owski „Kruk”ze swoimi ludźmi. Kolejny tumult i bijatyka, w efekcie ludzie „Kruka” zostali rozbrojeni, część broni udało się im jednak ukryć przez NSZ w sianie. Odebranie broni potraktowano jako jej zwrot,bo „Kruk” odchodząc z NSZ do BCh „zapomniał” jej oddać.
„Zięba”, cichociemny, przeniósł się z AK do NSZ, a przez stryjenkę autora spowinowacony był z rodziną Kochanowskich. Z powodów koneksji rodzinnych był podejmowany we dworze.
Autora wspomnień soczystym kopniakiem obdarzył inny NSZ-owiec, o pseudonimie „Orlik”, udało się ustalić, że …”w 1945 r. przeszedł front z osławioną „Brygadą Świętokrzyską”, ukrył się gdzieś u Amerykanów i ślad po nim zaginął”.
Autor w związku z tym wydarzeniem o mało nie stracił życia, bowiem został oskarżony przez oddział „Kruka” o zdradę i wydanie ich grupie NSZ. Groziło mu rozstrzelanie. Nie nocował we dworze, ukrywając się za …żłobami w dworskiej stajni, oczywiście nic nie mówiąc rodzicom. Posądzenie o zdradę,jak to w polskich środowiskach, było pomówieniem ze strony „Dziadka” obsługującego erkaem, który zabrali eneszetowcy i powielanym przez folwarczne kobiety. Sprawa po kilkunastu dniach się wyjaśniła i nieporozumienie oblano sporą ilością bimbru.
Okoliczne grupy partyzanckie BCh, NSZ i AK notorycznie napadały na siebie wzajemnie rewidując posiadaną broń.
„Kruk” odebrał swoją broń zabrana przez NSZ „Zięby”. Zabierano sobie nie tylko uzbrojenie ale także „placówki” lub „firmy”, czyli wioski.
Kilka dni po awanturze w dworskiej stajni, patrol NSZ wracał z dalszych stron i zatrzymał się na kwaterze w wiosce, która nie była już w rękach NSZ ale BCh. Patrol nim zdołał zasnąć, został rozbrojony i przepędzony z wioski.
Jak wspomina Jan Kochanowski, ..”w czerwcu również zostaliśmy rozbrojeni przez jakaś pseudo-żandarmerię AK”, ale po „interwencji Ojca i „Nabramna” (wuja Stanisława Wolickiego) zwrócono ją już następnego dnia”.
Kolejnego roku, w marcu dwuosobową grupę BCh z listem dowódcy legitymował i rozbrajał …patrol „Kordiana” AK, nb. przebrany w mundury niemieckiej armii.Ponieważ znano ojca autora wspomnień i jego przynależność do AK, broń oddano i skończono wieczór wspólną kolacją.
Do ostrego starcia zbrojnego we tamtych stronach doszło między oddziałem AL „Cienia” i koncentracją sił AK, wspieranymi oddziałami BCh w okolicy. Poszło o zamordowanie kursantów podchorążówki AK w Owczarni.
Mnie najbardziej rozbawiła walka partyzantów z ….bimbrowniami.
Urządzano akcje ich likwidowania po wsiach, ale nie wszystkich.Likwidowano te bimbrownie, które pędziły na handel bimber z kartofli i melasy, wg partyzantki BCh – bardzo szkodliwe dla zdrowia. „Pędzenie bimbru zżyta na własne potrzeby było traktowane jako legalne – pędził każdy, kto mógł, czyli wszyscy”.
Zważywszy, że gorzelnie, korzystające z ziemniaków i melasy do produkcji spirytusu i wódek, były przy dworach i w majątkach okolicznego ziemiaństwa, a ich „folwarczni” generalnie w BCh, likwidacja bimbrowni, jako konkurencji, była w ich interesie.
Ale o tym autor wspomnień nie pisze już ani słowa.