chrisix
Dawno, dawno temu pewnego wieczoru w małym miasteczku Rennes, położonym we Francji, dwóch przyjaciół spotkało się pod sklepem. Byli oni biedni, nie błyszczeli intelektem. Jeden nosił imię Bard, był niski i miał rude kręcone włosy, drugi, Billy był wyższy i bardziej przystojny. Nagle jeden zauważył, że wysokiej, ładnie ubranej Pani przechodzącej obok nich wypadła mała czerwona wstążka. Złapał ją do ręki i zaczął biec za kobietą, co uczynił również jego przyjaciel. Mijając stragany, sklepy i budynki wołali za nią, lecz bez skutku. Wysoka Pani zniknęła. Pełni smutku mężczyźni, wymienili dziwne spojrzenia i jeden zaczął przyglądać się znalezionej wstążce, po czym wyciągnął przypięty do niej maleńki liścik. Rozwinął go i przeczytał na nim, bardzo krótkie zaproszenie: „Magiczna podróż, tam gdzie zawsze chciałeś dotrzeć” - Pałac Marlle, dziś wieczór . Bardzo zaskoczony tym co zobaczył, przemówił do Barda: - hmm magiczna podróż, co to może oznaczać? – zagarnął, drapiąc się po głowie - Nie wiem, może powinniśmy to sprawdzić? – odpowiedział Billy. - Chcesz iść wieczór pod pałac? - Jestem ciekawy tym zaproszeniem. - Masz rację, lecz dla mnie jest to trochę niebezpieczne, musze się opiekować matką – zakończył pewnym tonem Bard, lecz ugiął się przekonaniom Billa. Zbliżała się godzina 21, Mężczyźni byli już prawie pod pałacem, gdy zobaczyli przed nim ogromną, świecącą, niesamowicie ozdobioną i niezwykłą dorożkę, podpiętą do dwóch pięknych, białych koni, z klamrami ze złota. Powóz ten prowadził pewien starzec, o podkręcanych wąsach i markotnej twarzy. Ubrany był bardzo elegancko. Zaskoczeni przyjaciele, podbiegli natychmiast do pojazdu i z uśmiechem na twarzy zaczęli się zachwycać tym niesamowitym widokiem. Drzwi do dorożki otworzyły się. Billy wrzasnął: - No chodź, na co czekasz to jest cudowne! - Na pewno nic nam nie grozi? - Więcej szczęścia nie mogło nam się dziś przytrafić – z uśmiechem odpowiedział Billy. Weszli do dorożki i drzwi się zamknęły. Siedli po przeciwnych stronach i podziwiali niesamowity stoliczek ze smakołykami stojący na środku z wielkimi uśmiechami i zaskoczeniem na twarzy. Kanapy były ozdobione, a lampiony piękne. Nagle starzec niskim pytającym głosem odchrząknął i zapytałł: - Dokąd? Billy nie długo się zastanawiając zawołał: -Jak najdalej! Dorożka z wielkim hukiem i głośnymi dzwonkami oderwała się od ziemi, Billy i Bred zaczęli trzepać się w środku, będąc pod niesamowitym wrażeniem. Lecz po chwili wszystko się uspokoiło i zapadła dziwna cisza. Billy zastanawiając się głęboko powiedział: - Co się stało stoimy? - Nie wiem zobacz przez okno. Billy otworzył małe zasłonięte okno i zobaczył coś niesamowitego. Dorożka unosiła się nad cudowna krainą pełną zieleni, różnorodnych ptaków, oraz magicznych kolorów. Na niebie widniał ogromny księżyc, oraz mnóstwo gwiazd, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach. Zachwyceni Bred i Billy, aż zaniemówili. Po chwili jeden zapytał; -Gdzie My jesteśmy? -Nie wiem, ale to najpiękniejsza rzecz jaką w życiu widziałem Starzec, prowadzący pojazd nagle powiedział: - To wasza wymarzona kraina. Ta dorożka odkrywa wasze marzenia i myśli, które płyną z serca. Pokazuje miejsca, których najbardziej pragnęliście. Macie wybór zostać w krainie, w której będziecie mieć wszystko, o czym zawsze marzyliście, lecz żyć tutaj zupełnie samotnie, lub wrócić na Ziemie i nigdy więcej nie zobaczyć już tego miejsca. Oburzony Billy wrzasnął: - Jak to nigdy!? Nie! Chcę tu zostać Bred uspokajając go, powiedział: - Nie możemy tu zostać mamy bardzo wiele rzeczy do zrobienia we Francji, musze wracać do chorej matki. -Nigdzie nie wracam. Ja tu zostaje! Starzec przemówił: -Macie jeszcze chwile na zastanowienie się. Billy z Bredem zaczęli prowadzić bardzo długa dyskusję, po czym Bred przekonał Billy’ego do powrotu, lecz ten zaczął płakać i już tęsknić. Bred zaczął go pocieszać i uspokajać. Po dłuższej rozmowie nagle poczuli straszliwy ścisk w żołądku jak by coś ich związało. Wybuchło światło, huknął wielki dym i za moment pojawili się po sklepem we Francji. Był środek nocy, na ulicach widniały pustki a temperatura była bardzo niska. Brad nagle przemówił z resztkami sił: - Co to było? -Nie wiem, najwyraźniej jesteśmy w domu, to było cudowne, ale nie chciało mi się tu wracać. Z daleka zaczął dobiegać dźwięk kroków. Przyjaciele przysłuchiwali się i patrzyli na siebie z przerażeniem. Kroki zbliżały się do nich coraz bardziej. Billy nagle się odwrócił i odleciał do tyłu ze strachu widząc czarną postać w płaszczu i cylindrze na głowie, był to mężczyzna. Stał w cieniu, więc widoczny był słabo. Billy chowając się za Bredm przerażony zapytał chwiejnym tonem: - Kkkim jesssteś? Mężczyzna odpowiedział mrocznym tonem: - Zamiast krainy, w której mogliście robić co chcecie wybraliście normalne i ciężkie życie. Ni myśleliście o sobie i tym byście sami byli szczęśliwi i posiadali to co najlepsze, lecz wzięliście pod uwagę, wasze rodziny, znajomych, dom i pomoc innym, co robiliście na co dzień. Była to bardzo mądra decyzja, w nagrodę za jej podjęcie otrzymacie szczęśliwe życie aż do śmierci. Mężczyzna się uśmiechnął i zniknął w cieniu. Brad i Billy zaskoczeni popatrzyli się na siebie zaskoczonym wzrokiem. Zaczęli się cieszyć i rozmawiać. Wrócili do domu myśląc o tym wszystkim. Dni w miasteczku Rennes mijały. Życie przyjaciół układało się niesamowicie i coraz lepiej. Matka Brada wyzdrowiała, zaczęli zarabiać dużo pieniędzy, miasto ich pokochało. Byli zadowoleni ze swojej przygody i przy codziennych rozmowach wspominali o przeżyciach i patrzyli na siebie z uśmiechem, lecz nikim nie chwalili się swoją przygodą. Nie myśląc tylko o sobie, otrzymali naprawdę to czego w życiu najbardziej im potrzeba, miłość, szczęście pieniądze i dobroć, a magiczna kraina została tylko w ich pamięci.
Rozwinął go i przeczytał na nim, bardzo krótkie zaproszenie:
„Magiczna podróż, tam gdzie zawsze chciałeś dotrzeć”
- Pałac Marlle, dziś wieczór .
Bardzo zaskoczony tym co zobaczył, przemówił do Barda:
- hmm magiczna podróż, co to może oznaczać? – zagarnął, drapiąc się po głowie
- Nie wiem, może powinniśmy to sprawdzić? – odpowiedział Billy.
- Chcesz iść wieczór pod pałac?
- Jestem ciekawy tym zaproszeniem.
- Masz rację, lecz dla mnie jest to trochę niebezpieczne, musze się opiekować matką – zakończył pewnym tonem Bard, lecz ugiął się przekonaniom Billa.
Zbliżała się godzina 21, Mężczyźni byli już prawie pod pałacem, gdy zobaczyli przed nim ogromną, świecącą, niesamowicie ozdobioną i niezwykłą dorożkę, podpiętą do dwóch pięknych, białych koni, z klamrami ze złota. Powóz ten prowadził pewien starzec, o podkręcanych wąsach i markotnej twarzy. Ubrany był bardzo elegancko.
Zaskoczeni przyjaciele, podbiegli natychmiast do pojazdu i z uśmiechem na twarzy zaczęli się zachwycać tym niesamowitym widokiem. Drzwi do dorożki otworzyły się. Billy wrzasnął:
- No chodź, na co czekasz to jest cudowne!
- Na pewno nic nam nie grozi?
- Więcej szczęścia nie mogło nam się dziś przytrafić – z uśmiechem odpowiedział Billy.
Weszli do dorożki i drzwi się zamknęły. Siedli po przeciwnych stronach i podziwiali niesamowity stoliczek ze smakołykami stojący na środku z wielkimi uśmiechami i zaskoczeniem na twarzy. Kanapy były ozdobione, a lampiony piękne.
Nagle starzec niskim pytającym głosem odchrząknął i zapytałł:
- Dokąd?
Billy nie długo się zastanawiając zawołał:
-Jak najdalej!
Dorożka z wielkim hukiem i głośnymi dzwonkami oderwała się od ziemi, Billy i Bred zaczęli trzepać się w środku, będąc pod niesamowitym wrażeniem. Lecz po chwili wszystko się uspokoiło i zapadła dziwna cisza. Billy zastanawiając się głęboko powiedział:
- Co się stało stoimy?
- Nie wiem zobacz przez okno.
Billy otworzył małe zasłonięte okno i zobaczył coś niesamowitego. Dorożka unosiła się nad cudowna krainą pełną zieleni, różnorodnych ptaków, oraz magicznych kolorów. Na niebie widniał ogromny księżyc, oraz mnóstwo gwiazd, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach. Zachwyceni Bred i Billy, aż zaniemówili. Po chwili jeden zapytał;
-Gdzie My jesteśmy?
-Nie wiem, ale to najpiękniejsza rzecz jaką w życiu widziałem
Starzec, prowadzący pojazd nagle powiedział:
- To wasza wymarzona kraina. Ta dorożka odkrywa wasze marzenia i myśli, które płyną z serca. Pokazuje miejsca, których najbardziej pragnęliście. Macie wybór zostać w krainie, w której będziecie mieć wszystko, o czym zawsze marzyliście, lecz żyć tutaj zupełnie samotnie, lub wrócić na Ziemie i nigdy więcej nie zobaczyć już tego miejsca.
Oburzony Billy wrzasnął:
- Jak to nigdy!? Nie! Chcę tu zostać
Bred uspokajając go, powiedział:
- Nie możemy tu zostać mamy bardzo wiele rzeczy do zrobienia we Francji, musze wracać do chorej matki.
-Nigdzie nie wracam. Ja tu zostaje!
Starzec przemówił:
-Macie jeszcze chwile na zastanowienie się.
Billy z Bredem zaczęli prowadzić bardzo długa dyskusję, po czym Bred przekonał Billy’ego do powrotu, lecz ten zaczął płakać i już tęsknić. Bred zaczął go pocieszać i uspokajać. Po dłuższej rozmowie nagle poczuli straszliwy ścisk w żołądku jak by coś ich związało. Wybuchło światło, huknął wielki dym i za moment pojawili się po sklepem we Francji.
Był środek nocy, na ulicach widniały pustki a temperatura była bardzo niska.
Brad nagle przemówił z resztkami sił:
- Co to było?
-Nie wiem, najwyraźniej jesteśmy w domu, to było cudowne, ale nie chciało mi się tu wracać.
Z daleka zaczął dobiegać dźwięk kroków. Przyjaciele przysłuchiwali się i patrzyli na siebie z przerażeniem. Kroki zbliżały się do nich coraz bardziej. Billy nagle się odwrócił i odleciał do tyłu ze strachu widząc czarną postać w płaszczu i cylindrze na głowie, był to mężczyzna. Stał w cieniu, więc widoczny był słabo. Billy chowając się za Bredm przerażony zapytał chwiejnym tonem:
- Kkkim jesssteś?
Mężczyzna odpowiedział mrocznym tonem:
- Zamiast krainy, w której mogliście robić co chcecie wybraliście normalne i ciężkie życie.
Ni myśleliście o sobie i tym byście sami byli szczęśliwi i posiadali to co najlepsze, lecz wzięliście pod uwagę, wasze rodziny, znajomych, dom i pomoc innym, co robiliście na co dzień. Była to bardzo mądra decyzja, w nagrodę za jej podjęcie otrzymacie szczęśliwe życie aż do śmierci. Mężczyzna się uśmiechnął i zniknął w cieniu.
Brad i Billy zaskoczeni popatrzyli się na siebie zaskoczonym wzrokiem. Zaczęli się cieszyć i rozmawiać. Wrócili do domu myśląc o tym wszystkim. Dni w miasteczku Rennes mijały. Życie przyjaciół układało się niesamowicie i coraz lepiej. Matka Brada wyzdrowiała, zaczęli zarabiać dużo pieniędzy, miasto ich pokochało. Byli zadowoleni ze swojej przygody i przy codziennych rozmowach wspominali o przeżyciach i patrzyli na siebie z uśmiechem, lecz nikim nie chwalili się swoją przygodą. Nie myśląc tylko o sobie, otrzymali naprawdę to czego w życiu najbardziej im potrzeba, miłość, szczęście pieniądze i dobroć, a magiczna kraina została tylko w ich pamięci.