Romanna
Piszę opowiadanie jako ty, tak więc będę pisała jako facet.;
Wujek i ciocia kupili nowe mieszkanie. No, przyznaję, byłem ciekawy, jak tam jest, zwłaszcza, że mama, która już tam była mówiła, że jest tam mnóstwo fajnych starych mebli. Zaraz po szkole poleciałem z plecakiem do wujka, a gdy tylko usłyszałem ''proszę!'', otworzyłem drzwi i wbiegłem do mieszkania, zatrzaskując je za sobą. Może i zachowałem się nie grzecznie, ale musiałem te meble zobaczyć. Nie rozmawiałem zbyt dużo z wujkiem, przywitaliśmy się, a potem poszedłem do największego pokoju w mieszkaniu, w którym, jak na razie, trzymali większość starych mebli. Wchodziłem do szaf i próbowałem zmieścić się w szufladzie szafy, myśląc o tym, jak dziwnie by było, gdybym znalazł się w czymś takim jak Narnia. W końcu się poddałem i uznałem, że już czas na mnie. Złapałem za ramię plecaka i podszedłem do drzwi, kiedy zobaczyłem w rogu pokoju, zaraz za wielką szafą, wielkie łóżko. Powiedziałem do siebie ''tylko pięć minut'' i podszedłem do łóżka. Obok niego położyłem plecak, a zaraz po tym, jak się na nim powylegiwałem, otworzyłem wersalkę i wlazłem do miejsca, gdzie chowało się koce i kołdry. Po dwóch minutach siedzenia w tej ''dziurze'' wszedłem trochę głębiej i głębiej. W pewnej chwili nie czułem już gwoździ wychodzących z dziur i wbijających mi się w plecy, a promienie słońca grzejące mi twarz. Wstałem z trawy, która chwilę wcześniej była deskami, i zacząłem iść do przodu. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale od razu przyszło mi do głowy słowo Narnia. Zaraz jednak odtrąciłem od siebie takie myśli, bo przecież w Narnii była wieczna zima. A może... A może to jest Narnia tuż po tym, jak Łucja i jej rodzeństwo uratowali tę krainę? Nie wiedziałem, ale chciałem się dowiedzieć. Po jakichś piętnastu minutach drogi zatrzymałem się i schyliłem, by zawiązać buta. Gdy wstawałem, zderzyłem się z głowami z kimś, kto, zdaje się, przyglądał się temu, jak wiązałem buta. Oboje upadliśmy tyłkami na trawę. Złapałem się jedną dłonią za tyłek, a drugą za głowę, i spojrzałem na osobę, z którą się zderzyłem. Przed sobą zobaczyłem Lwa. Czy to było możliwe?! - Witaj, synu Adama. - usłyszałem. To musiał być Aslan... - Czy... Czy to ty jesteś Aslan? - wyszeptałem. - Tak - lew zdawał się uśmiechać. - A ty, jak się zwiesz chłopcze? - <tu wstaw swoje imię>, proszę pana. Jak to możliwe, że jest tu tak ciepło? - Nie mów do mnie ''proszę pana'', przecież nazywam się Aslan. - No... Dobrze... A teraz odpowie mi pan na pytanie? To znaczy... Aslan? - Oh, oczywiście, a jakież to było pytanie? - Jak to możliwe, że jest tu ciepło? - Skąd... Skąd wiesz, że kiedyś panował tu wieczny mróz? - chyba się przeraził. Może uznał mnie za szpiega, czy kogoś w tym stylu? - Ah, niech Aslan sie nie martwi! Czytałem książkę! Ale myślałem, że ta kraina nie istnieje, że istnieje tylko w książce... Rysy lwa złagodniały, znowu wydawał się uśmiechać. - No widzisz, jednak istnieje. Choć, przejdziemy się, to wszystko ci opowiem. Więc poszedłem z nim. I, przesiedziałem tam kilka pięknych dni, a potem Aslan pomógł mi znaleźć wyjście z Narnii. Ale gdy wyszedłem okazało się, że minęło ledwie pięć minut. Jak to możliwe? Nie mam pojęcia.
1 votes Thanks 1
RedoxPL1
Moja wizja dostania znalezienia się w Narnii jest poprzez wejście do starych mebli. Jestem w Narnii i pierwszy raz czuję tak magiczne uczucie. Właśnie zobaczyłam dziwne zwierze, które bacznie mi się przygląda.-Jak się zwiesz?-zapytałam.-Mentozar-odpowiedział.-I boję się,strasznie się boję.-Dlaczego Mentozarze?-Marznę tutaj,a na dodatek nie mam żadnych przyjaciół.Przez chwilę zastanawiałam się co robić, pocieszać czy może olać go i pójść dalej. W końcu postanowiłam mu pomóc.-Pomogę ci-powiedziałam zdecydowanie.-Naprawdę?-zdziwił się.-Oczywiście, znajdziemy fajne miejsce na noc a rano wyruszymy w podróż, oprowadzisz mnie po tym cudnym miejscu.-...(trzy kropki oznaczają milczenie i zasmucenie zwierza)-Co się stało?-Musisz mi pomóc drogie dziewczę, i nie tylko mnie ale i całej Narnii.-Jak? O co chodzi?-Bo wiesz, za górami i wiecznymi śniegami kryje się pałac królowej która niedługo zamrozi całą Narnie w lód i zabije wszystkich.-Hm...rano zastanowię się co zrobimy.Rankiem wyruszyliśmy w podróż. Podróż ta była wyczerpująca. Kilka razy stawaliśmy, przysypialiśmy i żywiliśmy się zwierzętami upolowanymi przez mojego nowego przyjaciela. W końcu powielu zmaganiach, bitwach z niedźwiedziami i wilkami dotarliśmy do celu. Zwierze powiedziało że dalej nie może iść samo, bo tylko człowiek mógł wejść do strefy "wiecznego lodu" (fosa zamku). I tak też się stało,weszłam tam i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tysiące zamrożonych zwierząt. Aż nagle ujrzałam królową.-Co ty tu robisz dziecko?-zapytała królowa zimnym głosem-Będę cie musiała zamrozić.-Po moim trupie-odpowiedziałam-Nigdzy,nigdy! Ja uratuję Narnię.-Hahahhahaha, dziecko nie masz pojęcia o mej sile-wykrzyknęła i próbowała mnie zamrozić.Wtedy stało się coś magicznego. Powstrzymałam ją mą miłością i chęcią ocalenia przyjaciół poznanego zwierza. Królowa prysnęła, a ja zamieszkałam w Narnii w spokoju i wiecznym lecie.
Wujek i ciocia kupili nowe mieszkanie. No, przyznaję, byłem ciekawy, jak tam jest, zwłaszcza, że mama, która już tam była mówiła, że jest tam mnóstwo fajnych starych mebli. Zaraz po szkole poleciałem z plecakiem do wujka, a gdy tylko usłyszałem ''proszę!'', otworzyłem drzwi i wbiegłem do mieszkania, zatrzaskując je za sobą. Może i zachowałem się nie grzecznie, ale musiałem te meble zobaczyć. Nie rozmawiałem zbyt dużo z wujkiem, przywitaliśmy się, a potem poszedłem do największego pokoju w mieszkaniu, w którym, jak na razie, trzymali większość starych mebli. Wchodziłem do szaf i próbowałem zmieścić się w szufladzie szafy, myśląc o tym, jak dziwnie by było, gdybym znalazł się w czymś takim jak Narnia. W końcu się poddałem i uznałem, że już czas na mnie. Złapałem za ramię plecaka i podszedłem do drzwi, kiedy zobaczyłem w rogu pokoju, zaraz za wielką szafą, wielkie łóżko. Powiedziałem do siebie ''tylko pięć minut'' i podszedłem do łóżka. Obok niego położyłem plecak, a zaraz po tym, jak się na nim powylegiwałem, otworzyłem wersalkę i wlazłem do miejsca, gdzie chowało się koce i kołdry. Po dwóch minutach siedzenia w tej ''dziurze'' wszedłem trochę głębiej i głębiej. W pewnej chwili nie czułem już gwoździ wychodzących z dziur i wbijających mi się w plecy, a promienie słońca grzejące mi twarz. Wstałem z trawy, która chwilę wcześniej była deskami, i zacząłem iść do przodu. Nie wiedziałem, gdzie jestem, ale od razu przyszło mi do głowy słowo Narnia. Zaraz jednak odtrąciłem od siebie takie myśli, bo przecież w Narnii była wieczna zima. A może... A może to jest Narnia tuż po tym, jak Łucja i jej rodzeństwo uratowali tę krainę? Nie wiedziałem, ale chciałem się dowiedzieć. Po jakichś piętnastu minutach drogi zatrzymałem się i schyliłem, by zawiązać buta. Gdy wstawałem, zderzyłem się z głowami z kimś, kto, zdaje się, przyglądał się temu, jak wiązałem buta. Oboje upadliśmy tyłkami na trawę. Złapałem się jedną dłonią za tyłek, a drugą za głowę, i spojrzałem na osobę, z którą się zderzyłem. Przed sobą zobaczyłem Lwa. Czy to było możliwe?!
- Witaj, synu Adama. - usłyszałem. To musiał być Aslan...
- Czy... Czy to ty jesteś Aslan? - wyszeptałem.
- Tak - lew zdawał się uśmiechać. - A ty, jak się zwiesz chłopcze?
- <tu wstaw swoje imię>, proszę pana. Jak to możliwe, że jest tu tak ciepło?
- Nie mów do mnie ''proszę pana'', przecież nazywam się Aslan.
- No... Dobrze... A teraz odpowie mi pan na pytanie? To znaczy... Aslan?
- Oh, oczywiście, a jakież to było pytanie?
- Jak to możliwe, że jest tu ciepło?
- Skąd... Skąd wiesz, że kiedyś panował tu wieczny mróz? - chyba się przeraził. Może uznał mnie za szpiega, czy kogoś w tym stylu?
- Ah, niech Aslan sie nie martwi! Czytałem książkę! Ale myślałem, że ta kraina nie istnieje, że istnieje tylko w książce...
Rysy lwa złagodniały, znowu wydawał się uśmiechać.
- No widzisz, jednak istnieje. Choć, przejdziemy się, to wszystko ci opowiem.
Więc poszedłem z nim. I, przesiedziałem tam kilka pięknych dni, a potem Aslan pomógł mi znaleźć wyjście z Narnii. Ale gdy wyszedłem okazało się, że minęło ledwie pięć minut. Jak to możliwe? Nie mam pojęcia.