Dotąd bardezo rzadko zastanawiałem się nad kształtem mojej przyszłej rodziny, ale oczxywistym jest, że w przyszłości zapragnę ją założyć. Oczywiście mam mniej lub bardziej wyraźną jej wiżję i mimo wielu znaków zapytqanbia potrafię ją schrakteryzować. Niie twierdzę, że moje poglądy na niektóre sprawy dotyczące małżeństwa są ostateczne i nie zmienią się nigdy. W pooniższym tekście postaram się przedtawić mój mój obraz rodziny, na razie obecnej tylko w moim umyśle. Wypadało by zacząć od relacji pomiędzy mną a partnerką. Nie chciałbym, aby była ograniczoną „kurą domową”. Może to trochę drastyczne, ale chciałbym aby ona także pracowała. Własne dochody i praca dają poczucie niezależności i sprawiają, że człowiek czuje się potrzebny. Na pewno ucierpiałyby na tym relacje nmiedzy dziećmi, a zagonionymi rodzicami nie mającymi czasu dla swoich pociech, jednak brutalna prawda jest taka, że bez piniędzy dzieci będą miały gorszy start od swoich rówieśników. Podręczniki, jedzenie, wyjazdy, ubrania, a często też prywatne lekcje – to wszystko kosztuje. W dzisiejszych czsach nie można pozwolić sobie na posiadanie dzieci bez osiągnięcia pewnego pułapu dochodów, chyba, że chce się je skazać na los gorszy od naszego własnego. O tym wie chba każda młoda para starająca się zdobyć mieszkanie, które w tej chwili jest o wiele trudniej kupić niż samochód, a jak wiadomo konieczność mieszkania z teściami nie każdemu może się podobać, mimo, że i taka sytuacja ma swoje plusy. Nie potrafię określić wyglądu mojej przyszłej żony, jednak z doświadczenia wiem, że nie tylko on się liczy. Oczywiście, najważniejsze żebyśmy się kochali nawzajem. Wybór żony to nie kupno nowego fotela – z założenia jest na całe życie. Mimo, że prawo cywilne dopuszcza rozwód, to jednak jest on ostatecznością. Zmienianie żon jak zużytych mebli po kilku latach jest niemoralne. Wiadomo przecież, że nie będziemy przez całe życie piękni i młodzi, dlatego tak ważne jest abyśmy kochali to co jest w środku drugiej osoby, a nie tylko kierowali się wyglądem zewnętrznym partnerki (ewentualnie partnerki). Mimo wszystkich głoszonych szeroko opinii o możliwości zawarcia kilku związków małżeńskich w czasie życia myślę, że jest to sprawa na tyle poważna i pociągająca za sobą tak duże konsekwencje, że nie można podejmować jej zbyt pochopnie. Jeśli mówimy o małżeństwie nie możemy zapomnieć o dzieciach. Są one nieodłączną częścią pełnej, normalnej rodziny i wiadomo jest, że prędzej czy później się w niej pojawią. Posiadanie w tej chwili dużej ilości dzieci np.:5 czy 5 jest w obecnych czasach anachronizmem. Nikt przy zdrowych zmysłach i normalnych dochodach (w granicach średniej krajowej) nie może sobie pozwolić na tak dużą ich liczbę. Uważam, że dwójka dzieci jest optymalną liczbą (najlepiej, żeby były to chłopiec i dziewczynka, ale to akurat nie jest takie ważne). Koścół Katolicki prezentuje opinię, że posiadanie małej liczby dzieci np.: jednego lub w ogóle ich nie posiadanie jest postawą niegodną katolika. Nie zgodziełbym się do końca z tą opinią. Wiadomo jest, że dzieci nie posiadające rodzeństwa wolniej rozwijają się społecznie, trudniej nawiązują kontakty pomiędzy rówieśnikami, są troche samolubne i rozpieszzcone, a w przyszłości, kiedy umrą rodziece nie bądą miały prawdziwych przyjaciół, którymi niewątlpliwie stałoby się rodzeństwo. Jednak dużo rodzin, szczególnie młodych nie może sobie pozwolić na dziecko bo nie mają mieszkania lub małżonkowie jeszcze się uczą. Dlatego wiele kobiet zachdzi dość późno w pierwszą ciażę (około 30-35 roku życia) co na pewno nie odbija się pozytywnie na zdrowiu dziecka (większe ryzyko powikłań w czasię ciąży), ale zapewnia mu lepsaze życie w oprzyszłości. Myślę, że sam też nie będę się spieszył z założeniem pełnej rodziny. Na dziecko, szczególnie w przypadku mężczyzny, przyjdzie czas (u kobiet dochodzą sprawy przekwitania). Chciałbym, aby moje dzieci osiągnęły o wiele więcej ode mnie i zrobię wszystko, aby im to ulatwić, a jeśli pozwolę sobie na dziecko w młodym wieku moje chęci pomocy dzieciom stałyby się tylko czczymi życzeniami (nie miałbym po prostu jak im pomóc).
Dotąd bardezo rzadko zastanawiałem się nad kształtem mojej przyszłej rodziny, ale oczxywistym jest, że w przyszłości zapragnę ją założyć. Oczywiście mam mniej lub bardziej wyraźną jej wiżję i mimo wielu znaków zapytqanbia potrafię ją schrakteryzować. Niie twierdzę, że moje poglądy na niektóre sprawy dotyczące małżeństwa są ostateczne i nie zmienią się nigdy. W pooniższym tekście postaram się przedtawić mój mój obraz rodziny, na razie obecnej tylko w moim umyśle.
Wypadało by zacząć od relacji pomiędzy mną a partnerką. Nie chciałbym, aby była ograniczoną „kurą domową”. Może to trochę drastyczne, ale chciałbym aby ona także pracowała. Własne dochody i praca dają poczucie niezależności i sprawiają, że człowiek czuje się potrzebny. Na pewno ucierpiałyby na tym relacje nmiedzy dziećmi, a zagonionymi rodzicami nie mającymi czasu dla swoich pociech, jednak brutalna prawda jest taka, że bez piniędzy dzieci będą miały gorszy start od swoich rówieśników. Podręczniki, jedzenie, wyjazdy, ubrania, a często też prywatne lekcje – to wszystko kosztuje. W dzisiejszych czsach nie można pozwolić sobie na posiadanie dzieci bez osiągnięcia pewnego pułapu dochodów, chyba, że chce się je skazać na los gorszy od naszego własnego. O tym wie chba każda młoda para starająca się zdobyć mieszkanie, które w tej chwili jest o wiele trudniej kupić niż samochód, a jak wiadomo konieczność mieszkania z teściami nie każdemu może się podobać, mimo, że i taka sytuacja ma swoje plusy.
Nie potrafię określić wyglądu mojej przyszłej żony, jednak z doświadczenia wiem, że nie tylko on się liczy. Oczywiście, najważniejsze żebyśmy się kochali nawzajem. Wybór żony to nie kupno nowego fotela – z założenia jest na całe życie. Mimo, że prawo cywilne dopuszcza rozwód, to jednak jest on ostatecznością. Zmienianie żon jak zużytych mebli po kilku latach jest niemoralne. Wiadomo przecież, że nie będziemy przez całe życie piękni i młodzi, dlatego tak ważne jest abyśmy kochali to co jest w środku drugiej osoby, a nie tylko kierowali się wyglądem zewnętrznym partnerki (ewentualnie partnerki). Mimo wszystkich głoszonych szeroko opinii o możliwości zawarcia kilku związków małżeńskich w czasie życia myślę, że jest to sprawa na tyle poważna i pociągająca za sobą tak duże konsekwencje, że nie można podejmować jej zbyt pochopnie.
Jeśli mówimy o małżeństwie nie możemy zapomnieć o dzieciach. Są one nieodłączną częścią pełnej, normalnej rodziny i wiadomo jest, że prędzej czy później się w niej pojawią. Posiadanie w tej chwili dużej ilości dzieci np.:5 czy 5 jest w obecnych czasach anachronizmem. Nikt przy zdrowych zmysłach i normalnych dochodach (w granicach średniej krajowej) nie może sobie pozwolić na tak dużą ich liczbę. Uważam, że dwójka dzieci jest optymalną liczbą (najlepiej, żeby były to chłopiec i dziewczynka, ale to akurat nie jest takie ważne). Koścół Katolicki prezentuje opinię, że posiadanie małej liczby dzieci np.: jednego lub w ogóle ich nie posiadanie jest postawą niegodną katolika. Nie zgodziełbym się do końca z tą opinią. Wiadomo jest, że dzieci nie posiadające rodzeństwa wolniej rozwijają się społecznie, trudniej nawiązują kontakty pomiędzy rówieśnikami, są troche samolubne i rozpieszzcone, a w przyszłości, kiedy umrą rodziece nie bądą miały prawdziwych przyjaciół, którymi niewątlpliwie stałoby się rodzeństwo. Jednak dużo rodzin, szczególnie młodych nie może sobie pozwolić na dziecko bo nie mają mieszkania lub małżonkowie jeszcze się uczą. Dlatego wiele kobiet zachdzi dość późno w pierwszą ciażę (około 30-35 roku życia) co na pewno nie odbija się pozytywnie na zdrowiu dziecka (większe ryzyko powikłań w czasię ciąży), ale zapewnia mu lepsaze życie w oprzyszłości. Myślę, że sam też nie będę się spieszył z założeniem pełnej rodziny. Na dziecko, szczególnie w przypadku mężczyzny, przyjdzie czas (u kobiet dochodzą sprawy przekwitania). Chciałbym, aby moje dzieci osiągnęły o wiele więcej ode mnie i zrobię wszystko, aby im to ulatwić, a jeśli pozwolę sobie na dziecko w młodym wieku moje chęci pomocy dzieciom stałyby się tylko czczymi życzeniami (nie miałbym po prostu jak im pomóc).