diana124
Pewnego wieczoru wszyscy z pobliskiej wioski zgromadzili się w przycmentarnej kaplicy by obchodzić Dziady. Jest to pogański obrządek mający na celu wywoływanie duchów, po to by im pomóc i zakończyć ich wieczną tułaczkę po Ziemi. Miejsce akcji rozgrywa się w pobliżu małej, polskiej wioski podczas zaborów. Całemu obrządkowi przewodniczy Guślarz, który wywołuje duchy i z nimi rozmawia. Do niego należy także odsyłanie duchów, którym nie da się pomóc. Cała uroczystość zaczyna się od polecenia Guślarza, by zgasić lampy, świece i zasłonić wszystkie okna kaplicy, by nawet najmniejszy błysk światła nie dostał się do środka. Wówczas rozpoczyna się wywołanie duchów. Na początku Guślarz, wśród ogarniającej wszystkich ciszy i mroku, wzywa „czyścowe duszyczki”. Są to dusze zmarłych, którzy dopuścili się za życia jakiegoś grzechu. W konsekwencji nie mogą dostać się do nieba i tułają się po świecie. Jedynym sposobem dla nich, by zaznać wiecznego spokoju jest odpokutowanie za grzech, w czym pomóc ma im obrządek dziadów. W kaplicy panuje atmosfera zgrozy i tajemniczości. Trwogę potęgują powtarzane przez Chór, niczym zaklęcie słowa określające nastrój i otoczenie. Wkrada się powoli niezwykłe napięcie, które także udziela się czytelnikowi. Guślarz w tym momencie prosi swoich asystentów o garść kądzieli, która zostaje od razu zapalona. Wypowiedziane zostają także słowa, które przywołują duchy „lekkie”. Są to duszyczki, które można przyrównać do spalonej kądzieli, które szybko zabłysły płomykiem życia i równie szybko zgasły. Po chwili oczom zgromadzonym pokazują się dwa aniołki dzieci lewitujące pod połacią kaplicy. Nazywają się Józio i Rózia. Guślarz rozpoczyna z nimi rozmowę. Duchy dzieci wyznają, że chodź mają wszystkiego pod dostatkiem i mogą robić wszystko co zechcą, to niestety doznają ciągłego uczucia nudy i trwogi, ponieważ niestety bramy niebios są nadal dla nich zamknięte. Guślarz oferuje im słodycze mając nadzieje, że pomoże to im dostąpić zbawienia i wiecznego spokoju. Okazuje się jednak, że to właśnie przez nadmiar słodyczy i beztroski w życiu na ziemi, nie mogą dostać się do nieba
W kaplicy panuje atmosfera zgrozy i tajemniczości. Trwogę potęgują powtarzane przez Chór, niczym zaklęcie słowa określające nastrój i otoczenie. Wkrada się powoli niezwykłe napięcie, które także udziela się czytelnikowi. Guślarz w tym momencie prosi swoich asystentów o garść kądzieli, która zostaje od razu zapalona. Wypowiedziane zostają także słowa, które przywołują duchy „lekkie”. Są to duszyczki, które można przyrównać do spalonej kądzieli, które szybko zabłysły płomykiem życia i równie szybko zgasły. Po chwili oczom zgromadzonym pokazują się dwa aniołki dzieci lewitujące pod połacią kaplicy. Nazywają się Józio i Rózia. Guślarz rozpoczyna z nimi rozmowę. Duchy dzieci wyznają, że chodź mają wszystkiego pod dostatkiem i mogą robić wszystko co zechcą, to niestety doznają ciągłego uczucia nudy i trwogi, ponieważ niestety bramy niebios są nadal dla nich zamknięte. Guślarz oferuje im słodycze mając nadzieje, że pomoże to im dostąpić zbawienia i wiecznego spokoju. Okazuje się jednak, że to właśnie przez nadmiar słodyczy i beztroski w życiu na ziemi, nie mogą dostać się do nieba