Od wieków najlepszym prezentem i pamiątką z Torunia były wyśmienite pierniki. Z całą pewnością można powiedzieć, że każda ważna osoba goszcząca w Toruniu, miała kontakt z tym przysmakiem. Wśród gości grodu Kopernika smakujących lub przynajmniej zainteresowanych piernikami można wymienić tak wyśmienite postacie jak:
12 królów Polski: Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagielończyk, Jan Olbracht, Aleksander Jagielończyk, Zygmunt Stary, Zygmunt August, Stefan Batory, Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza, Jan Kazimierz, Jan III Sobieski, August II Mocny. W wielu wypadkach byli oni obdarowywani piernikami ze swoimi podobiznami, koroną, orłem polskim, herbami. Fryderyk Chopin, który swoje wrażenia z pobytu w Toruniu zawarł w liście do swojego kolegi, Jana Matuszyńskiego: "... najwiekszą impresję, czyli alias wrażenie, pierniki na mnie uczyniły. Widziałem ja, prawda, i całą fortyfikację ze wszystkich stron miasta, ze wszystkimi szczegółami, widziałem sławną machinę do przenoszenia piasku (...), prócz tego kościoły gotyckiej budowy (...) Widziałem wieżę pochyłą, ratusz sławny (...) To wszystko jednak nie przechodzi pierników, oj, pierników, z których jeden posłałem do Warszawy ... " Jan Paweł II - podczas wizyty w Toruniu 7 czerwca 1999 roku został obdarowany specjalnym piernikiem nawiązującym do osiągnięć Mikołaja Kopernika. Wielokrotnie też wraz z życzeniami bożonarodzeniwymi Papież otrzymywał pierniki w Watykanie. Prezydenci Rzeczpospolitej Polski - Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski.
Każdy ludzki wytwór, który cieszy się uznaniem i do którego chętnie wracają kolejne pokolenia, obrasta z czasem różnymi legendami i opowieściami. Tak się też stało z toruńskimi piernikami. Ponad 600-letnia historia tego smakowitego ciasta jest pełna tajemniczych bajań. Jego niepowtarzalny korzenny smak i wymyślne kształty, jakie przybierało w rękach sprawnych piernikarzy, wpływały - szczególnie w długie zimowe wieczory - na wyobraźnię naszych praprababek i prapradziadków.
Najwięcej legend poświęcono jednemu z najbardziej skromnych pierników - ale i najbardziej popularnych - "katarzynce": "Jak wieść niesie, w miejscu zwanym dawniej Trzeposz pod Toruniem mieszkał zacny młynarz z żoną i przemiłą córką Katarzyną. Niestety, szczęśliwe życie przerwała śmierć matki Kasi, a młynarz, jak to w życiu bywa, ożenił się powtórnie. I jak to bywa, nie tylko w bajkach, druga żona okazała się straszliwą jędzą i sekutnicą. Tak długo dręczyła biednego młynarza swoimi awanturami, że nie pozostało mu nic innego, jak udać się w ślady pierwszej żony. Osierocona Kasia zaczęła przeżywać najgorsze chwile swojego życia, gdyż macocha całą swoją złość zaczęła wylewać na pasierbicę. Pewnej nocy dziewczynka usłyszała wołanie o pomoc. Wybiegła przed dom, a tam rozgrywała się straszna scena: ulubiony kot macochy zabierał się do pożarcia małej myszki, która ludzkim głosem wołała o zmiłowanie. Nie namyślając się, dziecko uwolniło zwierzątko z łap rozwścieczonego kocura. Całemu zajściu przyglądała się z okna macocha i na drugi dzień za karę wyrzuciła Kasię z domu. Przerażona i zagubiona dziewczynka udała się do Torunia, do klasztoru Panien Benedyktynek, gdzie została życzliwie przyjęta. Zaczęła pracować w kuchni i była z tego powodu bardzo szczęśliwa, gdyż przy tych zajęciach mogła zapomnieć o całej swojej niedoli. Po wielu latach Toruń nawiedziły wojny, zarazy i głód. Siostry pomagały, jak mogły, mieszkańcom, ale po pewnym czasie i one były bezradne, gdyż rozdały mieszkańcom wszystko, co miały. Którejś nocy zmęczonej Kasi wydało się, że ktoś ją woła. Zerwała się z łóżka i zobaczyła przed sobą myszkę uratowaną przed laty od niechybnej śmierci. Zwierzątko, które okazało się mysim królem, przyszło odwdzięczyć się za uratowanie życia. Zaprowadziło Katarzynę do zapomnianych podziemi klasztoru, gdzie znajdowało się mnóstwo skrzyń wypełnionych ciastem piernikowym. Siostry natychmiast zabrały się do pracy i zaczęły wypiekać pierniki. Rano otworzyły bramę i zaczęły rozdawać głodującym mieszkańcom swoje wypieki. Wdzięczni torunianie na pamiątkę tego wydarzenia oraz dzielnej siostry Katarzyny nazwali rozdawane im pierniki - w kształcie połączonych sześciu medalionów - katarzynkami."
W Toruniu mieszkał stary mistrz piekarski – Bartłomiej. Pomagał mu w pracy czeladnik – Bogumił, który jednak o sławę nie zabiegał, chociaż piekł nie gorzej niż sam mistrz. Chłopiec kochał się w pięknej jedynaczce Bartłomieja – Rózi. Rodzice jednak nie bardzo chcieli się zgodzić na ich ślub, gdyż woleli dla córki męża zamożnego. Takim człowiekiem był pasamonik (rzemieślnik wyrabiający pasy, frędzle i taśmy służące jako ozdoby do sukien), majętny wdowiec Pankracy. Rózia nie sprzyjała jednak starszemu, grubemu panu, chociaż ten obsypywał ją drogimi prezentami, a Bogumił mógł jej zaledwie ofiarować słodkie ciastko czy polne kwiatki. Pewnego razu Bogumił chciał narwać dla swej ukochanej niezapominajek i pochylając się nad jeziorkiem zauważył tonącą pszczołę. Podsunął więc jej listek, aby wydobyć z wody. Pszczoła osuszyła skrzydełka i odleciała. W tej samej chwili litościwy młodzian usłyszał za sobą cieniutki głosik niczym brząkanie struny. Odwrócił się i zobaczył królową krasnoludków, która podziękowała mu za uratowanie pszczoły – matki pszczelego rodu i w nagrodę wyjawiła mu wielką tajemnicę. Poradziła, aby do wypiekanych pierników dodać miodu. Bogumił wrócił do miasta i zastał tu wielkie poruszenie. Okazało się, że nazajutrz zjeżdża tam król ze swą rodziną. Bartłomiej był bardzo niezadowolony ze spóźnienia czeladnika i zaraz zagnał go do roboty, grożąc wypędzeniem, jeśli w porę pierników nie upiecze. Czeladnik podczas pracy przypomniał sobie o radzie królowej krasnoludków. Dodał więc miodu do swoich wypieków. Następnego dnia królewnom tak smakowały pierniki upieczone przez Bogumiła, że sam król raczył spróbować. Nadał też przywilej dla miasta Torunia. Jego mieszkańcy otrzymali po wsze czasy prawo wypiekania pierników miodowych i wysyłania ich do innych miast, a zwłaszcza do Królewca. Działo się to w roku 1557 i aż po dzisiejszy dzień mistrzowie piekarscy w Toruniu z tego przywileju korzystają. Bogumił oczywiście po tak błyskotliwym sukcesie bez przeszkód mógł ożenić się z Rózią. A owa para żyła długo i szczęśliwie.
Od wieków najlepszym prezentem i pamiątką z Torunia były wyśmienite pierniki. Z całą pewnością można powiedzieć, że każda ważna osoba goszcząca w Toruniu, miała kontakt z tym przysmakiem.
12 królów Polski: Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagielończyk, Jan Olbracht, Aleksander Jagielończyk, Zygmunt Stary, Zygmunt August, Stefan Batory, Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza, Jan Kazimierz, Jan III Sobieski, August II Mocny.Wśród gości grodu Kopernika smakujących lub przynajmniej zainteresowanych piernikami można wymienić tak wyśmienite postacie jak:
W wielu wypadkach byli oni obdarowywani piernikami ze swoimi podobiznami, koroną, orłem polskim, herbami. Fryderyk Chopin, który swoje wrażenia z pobytu w Toruniu zawarł w liście do swojego kolegi, Jana Matuszyńskiego:
"... najwiekszą impresję, czyli alias wrażenie, pierniki na mnie uczyniły. Widziałem ja, prawda, i całą fortyfikację ze wszystkich stron miasta, ze wszystkimi szczegółami, widziałem sławną machinę do przenoszenia piasku (...), prócz tego kościoły gotyckiej budowy (...) Widziałem wieżę pochyłą, ratusz sławny (...) To wszystko jednak nie przechodzi pierników, oj, pierników, z których jeden posłałem do Warszawy ... " Jan Paweł II - podczas wizyty w Toruniu 7 czerwca 1999 roku został obdarowany specjalnym piernikiem nawiązującym do osiągnięć Mikołaja Kopernika. Wielokrotnie też wraz z życzeniami bożonarodzeniwymi Papież otrzymywał pierniki w Watykanie. Prezydenci Rzeczpospolitej Polski - Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski.
Każdy ludzki wytwór, który cieszy się uznaniem i do którego chętnie wracają kolejne pokolenia, obrasta z czasem różnymi legendami i opowieściami. Tak się też stało z toruńskimi piernikami. Ponad 600-letnia historia tego smakowitego ciasta jest pełna tajemniczych bajań. Jego niepowtarzalny korzenny smak i wymyślne kształty, jakie przybierało w rękach sprawnych piernikarzy, wpływały - szczególnie w długie zimowe wieczory - na wyobraźnię naszych praprababek i prapradziadków.
Najwięcej legend poświęcono jednemu z najbardziej skromnych pierników - ale i najbardziej popularnych - "katarzynce":
"Jak wieść niesie, w miejscu zwanym dawniej Trzeposz pod Toruniem mieszkał zacny młynarz z żoną i przemiłą córką Katarzyną. Niestety, szczęśliwe życie przerwała śmierć matki Kasi, a młynarz, jak to w życiu bywa, ożenił się powtórnie. I jak to bywa, nie tylko w bajkach, druga żona okazała się straszliwą jędzą i sekutnicą. Tak długo dręczyła biednego młynarza swoimi awanturami, że nie pozostało mu nic innego, jak udać się w ślady pierwszej żony. Osierocona Kasia zaczęła przeżywać najgorsze chwile swojego życia, gdyż macocha całą swoją złość zaczęła wylewać na pasierbicę.
Pewnej nocy dziewczynka usłyszała wołanie o pomoc. Wybiegła przed dom, a tam rozgrywała się straszna scena: ulubiony kot macochy zabierał się do pożarcia małej myszki, która ludzkim głosem wołała o zmiłowanie. Nie namyślając się, dziecko uwolniło zwierzątko z łap rozwścieczonego kocura. Całemu zajściu przyglądała się z okna macocha i na drugi dzień za karę wyrzuciła Kasię z domu. Przerażona i zagubiona dziewczynka udała się do Torunia, do klasztoru Panien Benedyktynek, gdzie została życzliwie przyjęta. Zaczęła pracować w kuchni i była z tego powodu bardzo szczęśliwa, gdyż przy tych zajęciach mogła zapomnieć o całej swojej niedoli.
Po wielu latach Toruń nawiedziły wojny, zarazy i głód. Siostry pomagały, jak mogły, mieszkańcom, ale po pewnym czasie i one były bezradne, gdyż rozdały mieszkańcom wszystko, co miały. Którejś nocy zmęczonej Kasi wydało się, że ktoś ją woła. Zerwała się z łóżka i zobaczyła przed sobą myszkę uratowaną przed laty od niechybnej śmierci. Zwierzątko, które okazało się mysim królem, przyszło odwdzięczyć się za uratowanie życia. Zaprowadziło Katarzynę do zapomnianych podziemi klasztoru, gdzie znajdowało się mnóstwo skrzyń wypełnionych ciastem piernikowym. Siostry natychmiast zabrały się do pracy i zaczęły wypiekać pierniki. Rano otworzyły bramę i zaczęły rozdawać głodującym mieszkańcom swoje wypieki. Wdzięczni torunianie na pamiątkę tego wydarzenia oraz dzielnej siostry Katarzyny nazwali rozdawane im pierniki - w kształcie połączonych sześciu medalionów - katarzynkami."
W Toruniu mieszkał stary mistrz piekarski – Bartłomiej. Pomagał mu w pracy czeladnik – Bogumił, który jednak o sławę nie zabiegał, chociaż piekł nie gorzej niż sam mistrz. Chłopiec kochał się w pięknej jedynaczce Bartłomieja – Rózi. Rodzice jednak nie bardzo chcieli się zgodzić na ich ślub, gdyż woleli dla córki męża zamożnego. Takim człowiekiem był pasamonik (rzemieślnik wyrabiający pasy, frędzle i taśmy służące jako ozdoby do sukien), majętny wdowiec Pankracy. Rózia nie sprzyjała jednak starszemu, grubemu panu, chociaż ten obsypywał ją drogimi prezentami, a Bogumił mógł jej zaledwie ofiarować słodkie ciastko czy polne kwiatki. Pewnego razu Bogumił chciał narwać dla swej ukochanej niezapominajek i pochylając się nad jeziorkiem zauważył tonącą pszczołę. Podsunął więc jej listek, aby wydobyć z wody. Pszczoła osuszyła skrzydełka i odleciała. W tej samej chwili litościwy młodzian usłyszał za sobą cieniutki głosik niczym brząkanie struny. Odwrócił się i zobaczył królową krasnoludków, która podziękowała mu za uratowanie pszczoły – matki pszczelego rodu i w nagrodę wyjawiła mu wielką tajemnicę. Poradziła, aby do wypiekanych pierników dodać miodu. Bogumił wrócił do miasta i zastał tu wielkie poruszenie. Okazało się, że nazajutrz zjeżdża tam król ze swą rodziną. Bartłomiej był bardzo niezadowolony ze spóźnienia czeladnika i zaraz zagnał go do roboty, grożąc wypędzeniem, jeśli w porę pierników nie upiecze. Czeladnik podczas pracy przypomniał sobie o radzie królowej krasnoludków. Dodał więc miodu do swoich wypieków. Następnego dnia królewnom tak smakowały pierniki upieczone przez Bogumiła, że sam król raczył spróbować. Nadał też przywilej dla miasta Torunia. Jego mieszkańcy otrzymali po wsze czasy prawo wypiekania pierników miodowych i wysyłania ich do innych miast, a zwłaszcza do Królewca. Działo się to w roku 1557 i aż po dzisiejszy dzień mistrzowie piekarscy w Toruniu z tego przywileju korzystają. Bogumił oczywiście po tak błyskotliwym sukcesie bez przeszkód mógł ożenić się z Rózią. A owa para żyła długo i szczęśliwie.