Proszę o pomoc!!! Na jutro!!! Dwa tematy do wyboru!! (omawiamy "Kamienie na szaniec") : 1.Opowiedz w formie kartki z dziennika o najsłynniejszej akcji sabotażowej. LUB 2.Podczas wojny brałam udział w akcjach sabotażowych, po latach piszę pamiętnik.
[]Wczoraj wybrałem się na „wycieczkę” do wspominanego wcześniej pomnika Mikołaja Kopernika. Miał to być tylko zwiad terenu, ale wyszło całkiem inaczej. Monument znajduje się na wprost Komendy Głównej, a jak by tego było mało, krzyżują się tam jedne z najbardziej ruchliwych ulic. Jak można wynioskować – jest to najfatalniejsze położenie. Jednak ja się łatwo nie poddaję. Podjąłem decyzję – jeżeli wszedłbym na cokół, wzieliby mnie za ulicznego pijaka!
[]Wstałem wcześnie rano, gdzieś koło szóstej. Była to idealna pora – jest wtedy najmniejszy ruch. Wartownik Komendy najwidocznej musiał grzać się wewnątrz, gdyż mróz był solidny. Takiej okazji nie mogłem przepuścić. Zacząłem chwiejnym krokiem zmierzać ku pomnikowi, a po chwili stałem już na cokolę. Chciałem sprawdzić jak trzymają śruby. Zacząłem kręcić jedną, i ku mojemu zdziwieniu, odkręciła się bez żadnych problemów! Odruchowo sięgnąłem do drugiej, potem do trzeciej i czwartej. Tablica z grzmotem i mocnym metalicznym dźwiękiem spadła na marmurowe stopnie. Ześlizgnęła się gdzieś w śnieg. Przerażony tym dźwiękiem zerwałem się i kilka sekund później byłem oddalony od pomnika o jakieś pół kilometra. Zadyszany zatrzymałem się i zacząłem nasłuchiwać. Nic! Żadnych dźwięków, kroków ani czegokolwiek! Ostrożnie zawróciłem, będąc gotowym w każdej chwili do ucieczki.
[]Nie mogłem w to uwierzyć! Nikt niczego nie zauważył, a wartkownik grzał się dalej gdzieś w gmachu. Takiej okazji nie mogłem przepuścić. Nie zwracając uwagi na nic, zacząłem ciągnąć tę mosiężną tablicę w kierunku ulicy Oboźnej. Była ciężka jak sto nieszczęść. Jednak dzięki śniegowi dałem jakoś radę. Minęło kilkadziesiąt minut i zostawiłem ją w zaspie przy chodniku.
[]Wielce zmęczony, jednak szczęśliwy jak nigdy wróciłem spokojnym krokiem do domu.
Tam gdzie [] to akapit, zrobiłem na wszelki wypadek, gdyż pisałem to w wordzie a teraz nie pokazuje mi ich ;d
12 lutego 1942
[]Wczoraj wybrałem się na „wycieczkę” do wspominanego wcześniej pomnika Mikołaja Kopernika. Miał to być tylko zwiad terenu, ale wyszło całkiem inaczej. Monument znajduje się na wprost Komendy Głównej, a jak by tego było mało, krzyżują się tam jedne z najbardziej ruchliwych ulic. Jak można wynioskować – jest to najfatalniejsze położenie. Jednak ja się łatwo nie poddaję. Podjąłem decyzję – jeżeli wszedłbym na cokół, wzieliby mnie za ulicznego pijaka!
[]Wstałem wcześnie rano, gdzieś koło szóstej. Była to idealna pora – jest wtedy najmniejszy ruch. Wartownik Komendy najwidocznej musiał grzać się wewnątrz, gdyż mróz był solidny. Takiej okazji nie mogłem przepuścić. Zacząłem chwiejnym krokiem zmierzać ku pomnikowi, a po chwili stałem już na cokolę. Chciałem sprawdzić jak trzymają śruby. Zacząłem kręcić jedną, i ku mojemu zdziwieniu, odkręciła się bez żadnych problemów! Odruchowo sięgnąłem do drugiej, potem do trzeciej i czwartej. Tablica z grzmotem i mocnym metalicznym dźwiękiem spadła na marmurowe stopnie. Ześlizgnęła się gdzieś w śnieg. Przerażony tym dźwiękiem zerwałem się i kilka sekund później byłem oddalony od pomnika o jakieś pół kilometra. Zadyszany zatrzymałem się i zacząłem nasłuchiwać. Nic! Żadnych dźwięków, kroków ani czegokolwiek! Ostrożnie zawróciłem, będąc gotowym w każdej chwili do ucieczki.
[]Nie mogłem w to uwierzyć! Nikt niczego nie zauważył, a wartkownik grzał się dalej gdzieś w gmachu. Takiej okazji nie mogłem przepuścić. Nie zwracając uwagi na nic, zacząłem ciągnąć tę mosiężną tablicę w kierunku ulicy Oboźnej. Była ciężka jak sto nieszczęść. Jednak dzięki śniegowi dałem jakoś radę. Minęło kilkadziesiąt minut i zostawiłem ją w zaspie przy chodniku.
[]Wielce zmęczony, jednak szczęśliwy jak nigdy wróciłem spokojnym krokiem do domu.
Tam gdzie [] to akapit, zrobiłem na wszelki wypadek, gdyż pisałem to w wordzie a teraz nie pokazuje mi ich ;d