Obudziłam się nad ranem i jak każda dziewczyna w miom wieku, poszłam do szkoły. padał deszcz. Lekcje mijały na pozór normalnie, ale odniosłam wrażenie, że każdy w klasie wie o czymś czego nie zauważam ja. Między uczniami panowało tłumione przez innych podekscytowanie. Nadeszła pora na ostatnią lekcję, ludzie zachowywali się dzwnie. Po szkole podążyłam za dużą grupką która zebrała się na boisku i wyruszyła na zalesioną polankę tuż obok szkoły. Po dotarciu do celu zauważyłam, że dwóch osiłków ze starszej klasy trzyma mocno pewnego chłopca. Pamiętam, że kiedyś pomogłam mu pozbierać się kiedy jadąc na roweże obok mojego domu, przewrócił się i rozbił kolano. Wyglądało na to, że inny chłopak, też ze starszej klasy przygotowywuje się do walki. Przeraziłam się kiedy skojarzyłam fakty, ten słaby, ale miły chłopak nie miał szans. Widziałam po jego minie, że jest przerażony. Stał tam na wyznaczonym polu walki i moknął w deszczu, przytrzymywany przez "goryli".
Starszy zaczą krzyczeć, że to co z niego zrobi będzie nauczką za to, żeby już nigdy nie próbował zbliżać się do jego dziewczyny. A ja byłam światkiem tego zdarzenia, gdy Ksenia, bo tak miała właśnie na imię jego dziewczyna, pomogła pozbierać mu książki po tym jak inni mu je wysypali z plecaka na korytarzu. uderzył go mocno w twarz a z jego wargi popłynęła strużka krwi. nastał applauz dla zwyciężającego, następnie kopną go w rzuch a ten niesamowicie zawył z bólu, po mojej twarzy popłynęły łzy współczucia, ale nikt nie widział, bo padało.
Starszy zaczął okładać go coraz mocniej aż mały nie potrafił się już bronić.
po bijatyce wszyscy rozeszli się do domów a jego zostawili samemu sobie, dobitego, leżącego na błocie. Zaczekałam aż się rozeszli i podbiegłam do niego. Wzięłam go pod ramię i bardzo mozolnie zaprowadziłam go do swojego domu, bo mieszkam dość blisko. ja i moja mama opatrzyłyśmy jego rany, na szczęście miał tylko wielkie siniaki i ból głowy. zadzwoniłyśmy po jego rodziców aby sami mogli zabrać go do szpitala, wiedząc od początku co się z nim dzieje. Gdy jego rodzice przybyli i go zabrali, okazując mi wielką wdzięczność, opowiedziałam mamie o całym wydarzeniu i rozmawiałyśmy o tym cały wieczór. to był okropny dzień.
Obudziłam się nad ranem i jak każda dziewczyna w miom wieku, poszłam do szkoły. padał deszcz. Lekcje mijały na pozór normalnie, ale odniosłam wrażenie, że każdy w klasie wie o czymś czego nie zauważam ja. Między uczniami panowało tłumione przez innych podekscytowanie. Nadeszła pora na ostatnią lekcję, ludzie zachowywali się dzwnie. Po szkole podążyłam za dużą grupką która zebrała się na boisku i wyruszyła na zalesioną polankę tuż obok szkoły. Po dotarciu do celu zauważyłam, że dwóch osiłków ze starszej klasy trzyma mocno pewnego chłopca. Pamiętam, że kiedyś pomogłam mu pozbierać się kiedy jadąc na roweże obok mojego domu, przewrócił się i rozbił kolano. Wyglądało na to, że inny chłopak, też ze starszej klasy przygotowywuje się do walki. Przeraziłam się kiedy skojarzyłam fakty, ten słaby, ale miły chłopak nie miał szans. Widziałam po jego minie, że jest przerażony. Stał tam na wyznaczonym polu walki i moknął w deszczu, przytrzymywany przez "goryli".
Starszy zaczą krzyczeć, że to co z niego zrobi będzie nauczką za to, żeby już nigdy nie próbował zbliżać się do jego dziewczyny. A ja byłam światkiem tego zdarzenia, gdy Ksenia, bo tak miała właśnie na imię jego dziewczyna, pomogła pozbierać mu książki po tym jak inni mu je wysypali z plecaka na korytarzu. uderzył go mocno w twarz a z jego wargi popłynęła strużka krwi. nastał applauz dla zwyciężającego, następnie kopną go w rzuch a ten niesamowicie zawył z bólu, po mojej twarzy popłynęły łzy współczucia, ale nikt nie widział, bo padało.
Starszy zaczął okładać go coraz mocniej aż mały nie potrafił się już bronić.
po bijatyce wszyscy rozeszli się do domów a jego zostawili samemu sobie, dobitego, leżącego na błocie. Zaczekałam aż się rozeszli i podbiegłam do niego. Wzięłam go pod ramię i bardzo mozolnie zaprowadziłam go do swojego domu, bo mieszkam dość blisko. ja i moja mama opatrzyłyśmy jego rany, na szczęście miał tylko wielkie siniaki i ból głowy. zadzwoniłyśmy po jego rodziców aby sami mogli zabrać go do szpitala, wiedząc od początku co się z nim dzieje. Gdy jego rodzice przybyli i go zabrali, okazując mi wielką wdzięczność, opowiedziałam mamie o całym wydarzeniu i rozmawiałyśmy o tym cały wieczór. to był okropny dzień.