Proszę o jakieś streszczenie (nie za krótkie dość długie) książki "Stara baśń" to bardzo pilne proszę nie żartować.
ewa1253
Rozdział I Święto Kupały było najradośniejsze ze wszystkich pogańskich świąt: dzień zwyciężył noc, życie zwyciężyło śmierć. Wcześnie rano odbywała się rytualna kąpiel w rzekach lub jeziorach, a potem mężczyźni znosili drzewo na stosy, które miały zapłonąć wieczorem, zwiastując najkrótszą noc w roku. Mimo przestróg Jaruhy Dziwa poszła na Kupałę przekonana, że nikt nie ośmieli się porwać jej spośród rodziny. Nie brała udziału w zabawach i tańcach, chodziła „chmurna i smutna”, a jej wrażliwa dusza pełna była złych przeczuć, obrazów pożogi i najazdów. Sambor, znając przepowiednię Jaruhy i wiedząc o miłości Domana do pięknej dziewczyny, czuwał z daleka nad bezpieczeństwem Dziwy, aż panna ofuknęła go i kazała iść się bawić. Lecz i Sambor nie miał nastroju do zabawy - opuścił roztańczoną, rozśpiewaną gromadę i poszedł w las. W tym czasie Doman ze swymi parobkami nadjeżdżał, by porwać Dziwę. Pochwycili Sambora i związali, żeby nie mógł ostrzec dziewczyny ani jej braci. Więzy były na tyle mocne, że Sambor do rana mocował się ze sznurami, nim się z nich uwolnił. Gdy w końcu dokonał tego, było już dawno po Kupale, ludzie porozchodzili się do domów. Tylko stara wiedźma, Jaruha, siedziała w lesie i od niej Sambor dowiedział się o porwaniu Dziwy przez Domana. Gdy wrócił do domu, zastał tam sądny dzień: kobiety płakały, mężczyźni kłócili się spychając winę jeden na drugiego. Niespodziewanie w sam środek zamieszania wkroczyła Dziwa ze straszną wiadomością, że zabiła Domana jego własnym mieczem, a potem uciekła. Wszyscy spodziewali się zemsty ze strony rodziny zabitego. Dziewczyna tego samego dnia postanowiła opuścić dom rodzinny i schronić się „na ostrowiu, na Lednicy, w chramie Nijoły”. Tam jako kapłanka miała strzec świętego ognia. Dziwa pożegnała się uroczyście z każdym kątem w domu i ruszyła w podróż. Rozdział II Następnego dnia do zagrody (a właściwie dworu) Domana przybył Myszko i już na wstępie dowiedział się od parobka, że pan leży ranny, że „baba mu ranę szyje i ziołami zakłada” i że pewnie wkrótce umrze. Rzeczywiście w izbie Jaruha krzątała się przy chorym, a w powietrzu wisiała tajemnica. W końcu brat Domana, Duży, zdradził Myszkowi, że to Dziwa raniła młodzieńca, chociaż wstyd było przyznać się do tego. Dzięki wysiłkom Jaruhy Doman odzyskał przytomność na tyle, że Myszko mógł powiedzieć, po co przyjechał: przywiózł wiadomość, że Popiel zbiera drużynę, Niemców i Pomorców wezwał na pomoc i chce się rozprawić z kmieciami, którzy w takim wypadku muszą się zorganizować i bronić, bo inaczej Chwostek ich „w niewolniki obróci”. Doman obiecał swoją pomoc w tej sprawie, jak tylko wyzdrowieje, i Myszko pojechał dalej namawiać kmieci do oporu. Wieczorem jeszcze jeden gość przybył do Domanowej zagrody - Bumir, który namawiał Domana, aby opowiedział się po stronie księcia przeciwko kmieciom. Nie w smak była gospodarzowi ta przemowa, ale jawnie odmówić nie mógł, więc chytrze udał, że rana okropnie mu dokucza, zaczął wołać Jaruhę i w ten sposób wykręcił się od odpowiedzi. Bumir odjechał z niczym. Późnym wieczorem do chaty wcisnął się Znosek. Przyszedł trochę na przeszpiegi, ale więcej do Jaruhy, żeby mu opatrzyła rany i ulżyła w bólu. Gdy Doman się o tym dowiedział, wpadł we wściekłość i najpierw kazał powiesić karła na dębie, ale potem ulitował się i darował mu życie, tylko kazał psami poszczuć z obejścia. Znosek zaprzysiągł mu zemstę. Rozdział 3 Na trzeci dzień Dziwa dotarła do świętej wyspy na jeziorze Lednicy i poprosiła Wizuna, kapłana i wróżbitę, o przytułek na wyspie. Powiedziała, że bardzo młodo ślubowała bogom, że jej powołaniem jest pilnowanie świętego ognia. Przyznała się również do zabójstwa (jak sądziła) Domana. Ta ostatnia wiadomość wywarła straszne wrażenie na Wizunie, ponieważ kochał Domana jak syna. Był też pewien, że Dziwa nie wytrzyma długo w chramie i wróci do świata. Pozwolił jej jednak zostać i razem z innymi kapłankami pilnować świętego ognia. Całe dnie spędzała teraz w mrocznym chramie, oczy ją piekły od dymu, nuda dobijała. Dziewczyna szybko przekonała się, że nie o takim życiu marzyła. Dziesiątego dnia pobytu Dziwy na wyspie do chramu przypłynął Popiel żądając wróżby. Dziwa wzbraniała się, że wróżyć nie umie, ale stara Nania kazała jej spełnić żądanie księcia. Upoiła dziewczynę ziołami mającymi narkotyczną moc, okadziła dymem i na pół przytomna Dziwa przepowiadała Chwostkowi przyszłość: wszędzie widziała krew, trupy i ogień, przewidziała spalenie grodu, najazd obcych wojsk i wojnę domową. Popiel za taka wróżbę chciał ją zbić rózgami i zamknąć w lochu, a chram spalić, ale Wizun wytłumaczył mu, że to bogowie mówili, nie dziewczyna, i że nie w mocy knezia jest wszczynanie wojny z bogami. Wściekły Popiel szedł do łodzi, na brzeg wyspy, ale musiał się przedzierać przez tłum niechętnych ludzi, którzy słyszeli jego groźby pod adresem świątyni i złorzeczyli mu. Przeprawa na drugi brzeg jeziora okazała się tymczasem niemożliwa, ponieważ rozpętała się straszna burza z gradem i piorunami, jakby bogowie chcieli ukarać Popiela za to, że ich znieważył. Dopiero wieczorem książę wsiadł do łodzi i odpłynął do grodu. Rozdział 4 Już po północy wściekły i przemoczony Popiel powrócił do grodu. Brunhilda jeszcze nie spała czekając na męża. Książę postanowił, że zaraz następnego dnia wyśle Hadona na dwór teścia, by Sasi przyszli pomóc mu rozprawić się z kmieciami, ale po krótkiej naradzie z żoną zdecydowali, że Hadon pojedzie natychmiast, trzymając swą wyprawę w głębokiej tajemnicy. Następnego dnia w południe przyjechała do księcia delegacja kmieci, żupanów i władyków. W ich imieniu przemówił Myszko: proponował księciu zgodę i wspólne ustalenie najważniejszych praw. Chwostek, już nieco podpity, przyjął ich pogardliwie i wyniośle, a kiedy kmiecie zaczęli wyliczać swoje krzywdy, rozkazał pachołkom związać ich i zakuć w dyby. Usłyszawszy ten rozkaz Myszko po prostu rzucił się na Popiela i byłby może zabił go na miejscu, ale księżna nadbiegła z nożem w ręce i zaatakowała go. Oprzytomniała służba rzuciła się na kmieci i doszło do zaciętej walki na placu przed dworem Popiela. Kmiecie, broniąc się, wycofali się poza obręb zabudowań i przedostali przez groblę na brzeg jeziora. Przewodził im Myszko, który wywinął się z rąk Brunhildy, ale któremu szyja jeszcze silnie krwawiła. Za to, że pachołkowie pozwolili uciec kmieciom, Popiel kazał ich wychłostać, ale później, za radą żony - ugościł ich mięsem i piwem, aby załagodzić swój poprzedni wybuch i na nowo zjednać sobie ludzi. Mądra Brunhilda rozumiała, że po bójce z kmieciami sytuacja stała się groźna. Rozzłoszczony lud mógł uderzyć na gród, nim Sasi nadciągną z pomocą. Łatwo przyszło jej przekonać męża, że należy pojednać się z krewnymi, ze stryjami i synowcami, żeby przeciągnąć ich na swoją stronę i zapobiec ich połączeniu się z kmieciami. W tym celu należało wypuścić Leszka z lochu i odesłać go do ojca - knezia Miłosza, uprzednio przekonawszy młodego człowieka o tym, że jego oślepienie zostało spowodowane nadgorliwością sług, a nie poleceniem Popiela. Pani sama podjęła się rozmawiać z Leszkiem i poszła po niego do lochu. Leszka wyprowadzono z więzienia, dano mu dobrze jeść i pić, ubrano w piękne szaty i w eskorcie dwóch konnych odesłano na dwór Miłosza. Potajemnie Brunhilda wyprawiła swojego posłańca - pachołka Muchę - do stryjów Popiela z zaproszeniem, by szybko przyjechali na dwór dla pojednania się i radzenia już nie o obronie księcia, ale całego rodu, który mógł paść ofiarą kmiecej nienawiści. Rozdział 5 Nazajutrz od rana trwały w grodzie przygotowania do obrony: umacniano wały, przeglądano zapasy, dziewczętom kazano obserwować okolicę, czy się gdzieś wróg nie pokaże. Ale dzień mijał spokojnie, nie licząc wiadomości o złapaniu Hadona przez kmieci, którą to nowinę przyniósł pastuch Popielowi. Tymczasem oślepiony Leszek dotarł do domu rodzinnego ku radości, ale i rozpaczy rodziców - na widok okaleczonego okrutnie syna przeżywali straszny ból i utwierdzali się w swej nienawiści do Chwostka. Lecz stary Miłosz nie pragnął już zemsty - jedynie spokoju. Nie chciał też łączyć się z kmieciami przeciwko Popielowi, bo mimo wszystko byli rodziną. Kilka dni później przybyli do Miłosza jego bracia: Mściwój i Zabój; chcieli dowiedzieć się, czy Miłosz pojedzie z nimi do grodu na zaproszenie Popiela. Starzec zdecydowanie odmówił, ale oni postanowili jechać. Na dworze Popiela przyjęto wystawnie i stryjów i ich synów. Rozmowa toczyła się przy suto zastawionym stole. Popiel chciał koniecznie wiedzieć, czy stryjowie połączą się z nim przeciwko kmieciom. Usłyszał, że nie pójdą ani z nim, ani z kmieciami przeciwko swojemu rodowi. Gdy mężczyźni dyskutowali, Brunhilda pilnowała napełniania kubków miodem... Otruła stryjów i kuzynów męża: kiedy się zorientowali, że piją truciznę - na ratunek było już za późno. Skonali w strasznych męczarniach, a dla większego pohańbienia Popiel nie pozwolił spalić ich zwłok na stosie, tylko kazał pogrzebać je w dole wykopanym w ziemi. Rozdział 6 Jeden z ludzi Mściwoja - Żuła - zdołał uciec z pogromu. Pojechał wprost na dwór Miłosza, aby donieść o zbrodni Popiela. Wzburzony Miłosz kazał rodzinie ukryć się w lesie, a sam z dziesięcioma zbrojnymi podążył na Lednicę, gdzie już zbierali się kmiecie. Dyskusjom i naradom nie było końca. Jak zwykle zdania były podzielone: Myszkowie krzyczeli, że czas uderzyć na Chwostka, Bumir dowodził, że kmiecie są zbyt słabi, by zdobyć gród, Miłosz wzywał do opamiętania i do wybrania dowódcy, bez którego trudno prowadzić jakąkolwiek wojnę. W końcu zgodzili się oddać dowództwo Myszkowi, „którego już Krwawą Szyją nazywano”. Wojny jednak tymczasem nie wszczynano, bo Myszkowie liczyli, że może uda się pochwycić Popiela na polowaniu i zabić bez większego rozlewu krwi. Wszyscy w spokoju rozjechali się do domów, tylko Bumir podążył wprost na dwór książęcy z wiadomością, że kmiecie przestraszyli się potęgi Popiela i nie zaatakują grodu. Rozdział 7 Zgodnie z przewidywaniami Myszków Popiel nie wytrzymał długo zamknięty w grodzie i kilka dni później wybrał się na polowanie. Najpierw jednak wysłał służbę, by sprawdziła, czy w lasach nie ma jakiejś zasadzki. Smerda powrócił z wiadomością, że wszędzie jest spokojnie i bezpiecznie, więc Chwostek w otoczeniu drużyny wyruszył na łowy. Na leśnej polanie spotkali Jaruhę, która ostrzegła księcia przed zasadzką urządzoną przez Myszków. Ale oni też nie dali się wyprowadzić w pole. Zwiadowcy donieśli, że Popiel jest na polanie i Myszkowie otoczyli knezia z drużyną. Doszło do krótkiej walki; Popielowi udało się uciec w towarzystwie wiernego Smerdy. Przez jakiś czas błąkali się po leśnych ostępach, aż w końcu doszli w pobliże zagrody Piasta i Smerda zdecydował się poprosić kmiecia o pomoc, licząc na to, że nie zostaną rozpoznani. Piast przyjął ich gościnnie - jak kazał obyczaj - nakarmił, napoił i zaprosił na nocleg. W chwili, kiedy gospodarz przyrzekał gościom bezpieczeństwo, Myszkowie zastukali do drzwi chaty. Byli przekonani, że Chwostek uciekł i chcieli tylko napoić konie i sami się napić. Piast dał wody koniom, Myszkom - miodu i spokojnie czekał, aż odpoczną i odjadą. Po odjeździe Myszków wypuścił ściganych z komory. Popiel dziękował Piastowi za uratowanie życia. Kmieć, który rozpoznał przybyszy, powiedział, że „nie z miłości to uczynił” ale dlatego, że „gości bogi zsyłają”, a kiedy wszyscy pójdą przeciw kneziowi - dołączy do nich. Rozdział 8 Nazajutrz do chaty Piasta zawitali następni goście: byli to dwaj przybysze z dalekiego kraju, posługujący się językiem nie-lechickim, ale brzmiącym swojsko i zrozumiale. Poprosili o gościnę i nocleg, której Piast chętnie udzielił. Po posiłku długo rozmawiali o nowej wierze symbolizowanej przez krzyż. Wieści o niej już wcześniej docierały do kraju Lechitów, więc Piast z zainteresowaniem słuchał opowieści mężczyzn. Wieczorem wyszli przed chatę, skąd dostrzegli ogniste wici - znak, że kmiecie wypowiedzieli Popielowi wojnę. Piast trochę się tym zmartwił, bo nazajutrz jego siedmioletni syn miał obchodzić postrzyżyny. Lękał się, że uroczystość nie wypadnie godnie, gdyż ludzie zajęci wojną nie będą mieli czasu ani ochoty świętować. Ale pomylił się w swoich przypuszczeniach. W dzień postrzyżyn zjechało się tak wielu gości, że mimowolnie stali się przyczyną następnej troski Piasta i Rzepicy: czy wystarczy jedzenia, aby wszystkich godnie przyjąć? Koło południa podwórko pełne było ludzi. Przyprowadzono biało ubranego malca, który rzucił się ojcu do nóg; Piast podniósł go, pokropił wodą ze źródła a następnie nożycami przyciął mu trochę włosów nad czołem. Młodszy z obcych przybyszów ochrzcił chłopca nadając mu piękne imię Ziemowid. Potem śpiewano stare pieśni związane z obrzędem. W końcu Piast wziął syna za rękę i poprosił wszystkich, by poszli z nimi na cmentarz, pokłonić się duchom przodków. Była już późna noc, gdy ostatni biesiadnicy opuścili gościnną chatę Piasta. Rozdział 9 „W tym miejscu, gdzie się na ostrów Lednicę przeprawiali pielgrzymi do chramu idący, na wzgórzu nad jeziorem stało chat kilka, między którymi najprzedniejszą była zdunowa chałupa Mirsza.” Mirsz robił najpiękniejsze gliniane naczynia; był człowiekiem zamożnym i mądrym. Miał uroczą piętnastoletnią córkę - Milę. Pewnego dnia, już po Kupale, zdun siedział nad brzegiem jeziora pod swoja ulubioną wierzbą, gdy nadjechało kilku konnych. Był to Doman z czeladzią. Zaczęli rozmawiać i stary obdarował Domana kilkoma miseczkami glinianymi, które miał postawić w chramie. „W chramie Nii siedziała przed ogniem Dziwa.” Gdy ujrzała Domana u wejścia padła zemdlona. Przywykła do myśli, że Doman nie żyje i „zdało jej się, że wilkołakiem czy upiorem na świat powracał”. Kiedy odzyskała przytomność, Doman wyjaśnił, że przyjechał specjalnie do niej: chciał ją zobaczyć i pokazać, że żyje. Długo rozmawiali: Dziwa tłumaczyła się ze zranienia Domana, on próbował ją przekonać, że życie bez ludzi, w chramie, jest niewiele warte. Mówił też, że ją jedną kocha i żadna inna mu się nie podoba. W dziewczynie drgnęło serce, ale nie chciała się przed sobą przyznać do ziemskiej miłości. Wizun uradował się bardzo na widok Domana i poradził mu, aby zrezygnował z zabiegania o Dziwę: skoro ona go nie chce, niech znajdzie sobie równie piękną i miła dziewczynę i zapomni o tej, która ślubowała bogom. Wracając z Lednicy Doman zatrzymał się na noc u Mirsza, gdzie poznał Milę. Dziewczyna zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Spodobała się też Domanowi: była urocza, wesoła, strojna. Następnego dnia Doman znów popłynął na Lednicę, a wracając zatrzymał się w chacie Mirsza. Tymczasem Mila spotkała się z Jaruhą i kupiła od niej garść lubczyku za srebrny guz od sukni. Zaprawiła miód lubczykiem i podała napój Domanowi przy kolacji. Teraz była pewna, że ją pokocha. Trzeciego dnia Doman nie pojechał ani na wyspę, ani do domu. Siadł nad brzegiem jeziora i rozmyślał. Wieczorem uzyskał zgodę Mirsza na przysłanie swatów. Tego samego dnia wokół jeziora zapłonęły wici. Rozdział 10 Niespodziewanie na dworze Popiela zjawili się jego synowie. Rodzice natychmiast odesłali ich z powrotem do dziadka: wojna groziła lada chwila. W ostatnim momencie udało się wyprawić chłopców. Zaledwie panicze wyjechali, kmiecie zaatakowali gród. Szybko zdobyli dwór, który puścili z dymem. Rozłożyli się obozem na pogorzelisku. Popiel z żoną i pachołkami schronił się do potężnej wieży pewny, iż tam bez trudu przetrzyma oblężenie i doczeka się pomocy od Sasów. Bumir próbował przekonać Myszków, żeby puścili Popiela wolno, skoro już spalili mu gród, pobili ludzi i zrabowali skarby. Ale kmiecie nawet słyszeć o tym nie chcieli. Innych z rodu Leszków zostawili w spokoju, nie szukali zemsty na całej rodzinie, lecz Chwostek musiał zginąć za wszystkie nieprawości i okrucieństwa, których się dopuścił. Tymczasem w wieży panowały straszliwe warunki: ranni w czasie walki poczęli umierać; na ciasnej przestrzeni zgromadzono zbyt wielu ludzi, było duszno, głód zaczął zaglądać w oczy oblężonym. Brunhilda - do końca wierna swoim praktykom - wytruła część ludzi, a pozostali przy życiu wyrzucali trupy przez okna. Trzeciego dnia oblężeni poprosili o rozpoczęcie układów i wszyscy myśleli, że Popiel się podda. Ale kiedy najmłodszy z braci Myszków podszedł pod okno, zrzucono na niego ogromny głaz i w ten sposób pozbawiono go życia. Zaciekłość oblegających wzrosła. Nocą do wieży przekradł się Znosek. Stróż dostrzegł go, jak wspinał się do okna i puścił strzałę tak celnie, że przebiła karłowi gardło. Zdołał jeszcze dostać się do środka i zmarł u nóg Brunhildy. Dziesięć dni trwało oblężenie wieży. W końcu zaniepokojeni niezwyczajną ciszą Myszkowie, przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności, weszli do środka. W wieży leżały same trupy: część ludzi została wybita, część otruta; prawdopodobnie również Popiel i Brunhilda wypili truciznę, kiedy sprawa przyjęła beznadziejny obrót.
2 votes Thanks 0
agatkak98
Dnia w teatrze im. o godzinie 10:00 odbył się spektakl ?Opowieść wigilijna" na podstawie książki Karola Dickensa w reżyserii . Klasy II gimnazjum pod kierownictwem pani i opieką wyruszyły z budynku szkoły o 8:20, aby na spektakl zdążyć nieco przed czasem. Podróży autokarem towarzyszyło podniecenie i ciekawość tego, co będziemy mieli szansę zobaczyć (w większości po raz pierwszy) na deskach teatru. Gdy dojechaliśmy na miejsce zachwycił nas budynek i jego wnętrze - urządzone bardzo elegancko, lecz bez przepychu. Spektakl rozpoczął się sceną, w której w dzień Wigilii Bożego Narodzenia Scrooge i Bob siedzą w zimnym kantorze i pracują, a zakończył się odwiedzinami "nowego" Scrooge'a na wigilijnym obiedzie u siostrzeńca. Nowa wizja "Opowieści wigilijnej" spodobała się praktycznie każdemu. Oczywiście były osoby, które przez całą inscenizację nudziły się, a także takie, które z zapartym tchem śledziły akcję. Mogliśmy oglądać wspaniałe kreacje aktorów - m. in. w roli Scrooge'a i w roli Freda. Trema aktorów (o ile istniała) w ogóle nie rzucała się w oczy. Doskonała znajomość tekstu, choreografia, mimika, scenografia, efekty akustyczne, światło, stroje i muzyka sprawiła, że przedstawienie wciągało i zapierało dech w piersiach. Zapełniona po brzegi widownia była pełna podziwu i nagrodziła grę aktorów gromkimi brawami. Myślę, że reżyser bardzo dobrze połączył fabułę powieści z realiami - takie przedstawienie treści z pewnością lepiej trafiło do młodzieży. Spektakl dał wiele do myślenia i - jeśli nadarzy się okazja - z przyjemnością obejrzę go ponownie.
Święto Kupały było najradośniejsze ze wszystkich pogańskich świąt: dzień zwyciężył noc, życie zwyciężyło śmierć. Wcześnie rano odbywała się rytualna kąpiel w rzekach lub jeziorach, a potem mężczyźni znosili drzewo na stosy, które miały zapłonąć wieczorem, zwiastując najkrótszą noc w roku.
Mimo przestróg Jaruhy Dziwa poszła na Kupałę przekonana, że nikt nie ośmieli się porwać jej spośród rodziny. Nie brała udziału w zabawach i tańcach, chodziła „chmurna i smutna”, a jej wrażliwa dusza pełna była złych przeczuć, obrazów pożogi i najazdów. Sambor, znając przepowiednię Jaruhy i wiedząc o miłości Domana do pięknej dziewczyny, czuwał z daleka nad bezpieczeństwem Dziwy, aż panna ofuknęła go i kazała iść się bawić. Lecz i Sambor nie miał nastroju do zabawy - opuścił roztańczoną, rozśpiewaną gromadę i poszedł w las.
W tym czasie Doman ze swymi parobkami nadjeżdżał, by porwać Dziwę. Pochwycili Sambora i związali, żeby nie mógł ostrzec dziewczyny ani jej braci. Więzy były na tyle mocne, że Sambor do rana mocował się ze sznurami, nim się z nich uwolnił. Gdy w końcu dokonał tego, było już dawno po Kupale, ludzie porozchodzili się do domów. Tylko stara wiedźma, Jaruha, siedziała w lesie i od niej Sambor dowiedział się o porwaniu Dziwy przez Domana.
Gdy wrócił do domu, zastał tam sądny dzień: kobiety płakały, mężczyźni kłócili się spychając winę jeden na drugiego. Niespodziewanie w sam środek zamieszania wkroczyła Dziwa ze straszną wiadomością, że zabiła Domana jego własnym mieczem, a potem uciekła.
Wszyscy spodziewali się zemsty ze strony rodziny zabitego. Dziewczyna tego samego dnia postanowiła opuścić dom rodzinny i schronić się „na ostrowiu, na Lednicy, w chramie Nijoły”. Tam jako kapłanka miała strzec świętego ognia.
Dziwa pożegnała się uroczyście z każdym kątem w domu i ruszyła w podróż.
Rozdział II
Następnego dnia do zagrody (a właściwie dworu) Domana przybył Myszko i już na wstępie dowiedział się od parobka, że pan leży ranny, że „baba mu ranę szyje i ziołami zakłada” i że pewnie wkrótce umrze. Rzeczywiście w izbie Jaruha krzątała się przy chorym, a w powietrzu wisiała tajemnica. W końcu brat Domana, Duży, zdradził Myszkowi, że to Dziwa raniła młodzieńca, chociaż wstyd było przyznać się do tego. Dzięki wysiłkom Jaruhy Doman odzyskał przytomność na tyle, że Myszko mógł powiedzieć, po co przyjechał: przywiózł wiadomość, że Popiel zbiera drużynę, Niemców i Pomorców wezwał na pomoc i chce się rozprawić z kmieciami, którzy w takim wypadku muszą się zorganizować i bronić, bo inaczej Chwostek ich „w niewolniki obróci”. Doman obiecał swoją pomoc w tej sprawie, jak tylko wyzdrowieje, i Myszko pojechał dalej namawiać kmieci do oporu.
Wieczorem jeszcze jeden gość przybył do Domanowej zagrody - Bumir, który namawiał Domana, aby opowiedział się po stronie księcia przeciwko kmieciom. Nie w smak była gospodarzowi ta przemowa, ale jawnie odmówić nie mógł, więc chytrze udał, że rana okropnie mu dokucza, zaczął wołać Jaruhę i w ten sposób wykręcił się od odpowiedzi. Bumir odjechał z niczym.
Późnym wieczorem do chaty wcisnął się Znosek. Przyszedł trochę na przeszpiegi, ale więcej do Jaruhy, żeby mu opatrzyła rany i ulżyła w bólu. Gdy Doman się o tym dowiedział, wpadł we wściekłość i najpierw kazał powiesić karła na dębie, ale potem ulitował się i darował mu życie, tylko kazał psami poszczuć z obejścia. Znosek zaprzysiągł mu zemstę.
Rozdział 3
Na trzeci dzień Dziwa dotarła do świętej wyspy na jeziorze Lednicy i poprosiła Wizuna, kapłana i wróżbitę, o przytułek na wyspie. Powiedziała, że bardzo młodo ślubowała bogom, że jej powołaniem jest pilnowanie świętego ognia. Przyznała się również do zabójstwa (jak sądziła) Domana. Ta ostatnia wiadomość wywarła straszne wrażenie na Wizunie, ponieważ kochał Domana jak syna. Był też pewien, że Dziwa nie wytrzyma długo w chramie i wróci do świata.
Pozwolił jej jednak zostać i razem z innymi kapłankami pilnować świętego ognia. Całe dnie spędzała teraz w mrocznym chramie, oczy ją piekły od dymu, nuda dobijała. Dziewczyna szybko przekonała się, że nie o takim życiu marzyła.
Dziesiątego dnia pobytu Dziwy na wyspie do chramu przypłynął Popiel żądając wróżby. Dziwa wzbraniała się, że wróżyć nie umie, ale stara Nania kazała jej spełnić żądanie księcia. Upoiła dziewczynę ziołami mającymi narkotyczną moc, okadziła dymem i na pół przytomna Dziwa przepowiadała Chwostkowi przyszłość: wszędzie widziała krew, trupy i ogień, przewidziała spalenie grodu, najazd obcych wojsk i wojnę domową. Popiel za taka wróżbę chciał ją zbić rózgami i zamknąć w lochu, a chram spalić, ale Wizun wytłumaczył mu, że to bogowie mówili, nie dziewczyna, i że nie w mocy knezia jest wszczynanie wojny z bogami.
Wściekły Popiel szedł do łodzi, na brzeg wyspy, ale musiał się przedzierać przez tłum niechętnych ludzi, którzy słyszeli jego groźby pod adresem świątyni i złorzeczyli mu. Przeprawa na drugi brzeg jeziora okazała się tymczasem niemożliwa, ponieważ rozpętała się straszna burza z gradem i piorunami, jakby bogowie chcieli ukarać Popiela za to, że ich znieważył. Dopiero wieczorem książę wsiadł do łodzi i odpłynął do grodu.
Rozdział 4
Już po północy wściekły i przemoczony Popiel powrócił do grodu. Brunhilda jeszcze nie spała czekając na męża. Książę postanowił, że zaraz następnego dnia wyśle Hadona na dwór teścia, by Sasi przyszli pomóc mu rozprawić się z kmieciami, ale po krótkiej naradzie z żoną zdecydowali, że Hadon pojedzie natychmiast, trzymając swą wyprawę w głębokiej tajemnicy.
Następnego dnia w południe przyjechała do księcia delegacja kmieci, żupanów i władyków. W ich imieniu przemówił Myszko: proponował księciu zgodę i wspólne ustalenie najważniejszych praw. Chwostek, już nieco podpity, przyjął ich pogardliwie i wyniośle, a kiedy kmiecie zaczęli wyliczać swoje krzywdy, rozkazał pachołkom związać ich i zakuć w dyby.
Usłyszawszy ten rozkaz Myszko po prostu rzucił się na Popiela i byłby może zabił go na miejscu, ale księżna nadbiegła z nożem w ręce i zaatakowała go. Oprzytomniała służba rzuciła się na kmieci i doszło do zaciętej walki na placu przed dworem Popiela. Kmiecie, broniąc się, wycofali się poza obręb zabudowań i przedostali przez groblę na brzeg jeziora. Przewodził im Myszko, który wywinął się z rąk Brunhildy, ale któremu szyja jeszcze silnie krwawiła. Za to, że pachołkowie pozwolili uciec kmieciom, Popiel kazał ich wychłostać, ale później, za radą żony - ugościł ich mięsem i piwem, aby załagodzić swój poprzedni wybuch i na nowo zjednać sobie ludzi.
Mądra Brunhilda rozumiała, że po bójce z kmieciami sytuacja stała się groźna. Rozzłoszczony lud mógł uderzyć na gród, nim Sasi nadciągną z pomocą. Łatwo przyszło jej przekonać męża, że należy pojednać się z krewnymi, ze stryjami i synowcami, żeby przeciągnąć ich na swoją stronę i zapobiec ich połączeniu się z kmieciami. W tym celu należało wypuścić Leszka z lochu i odesłać go do ojca - knezia Miłosza, uprzednio przekonawszy młodego człowieka o tym, że jego oślepienie zostało spowodowane nadgorliwością sług, a nie poleceniem Popiela. Pani sama podjęła się rozmawiać z Leszkiem i poszła po niego do lochu.
Leszka wyprowadzono z więzienia, dano mu dobrze jeść i pić, ubrano w piękne szaty i w eskorcie dwóch konnych odesłano na dwór Miłosza.
Potajemnie Brunhilda wyprawiła swojego posłańca - pachołka Muchę - do stryjów Popiela z zaproszeniem, by szybko przyjechali na dwór dla pojednania się i radzenia już nie o obronie księcia, ale całego rodu, który mógł paść ofiarą kmiecej nienawiści.
Rozdział 5
Nazajutrz od rana trwały w grodzie przygotowania do obrony: umacniano wały, przeglądano zapasy, dziewczętom kazano obserwować okolicę, czy się gdzieś wróg nie pokaże. Ale dzień mijał spokojnie, nie licząc wiadomości o złapaniu Hadona przez kmieci, którą to nowinę przyniósł pastuch Popielowi.
Tymczasem oślepiony Leszek dotarł do domu rodzinnego ku radości, ale i rozpaczy rodziców - na widok okaleczonego okrutnie syna przeżywali straszny ból i utwierdzali się w swej nienawiści do Chwostka. Lecz stary Miłosz nie pragnął już zemsty - jedynie spokoju. Nie chciał też łączyć się z kmieciami przeciwko Popielowi, bo mimo wszystko byli rodziną.
Kilka dni później przybyli do Miłosza jego bracia: Mściwój i Zabój; chcieli dowiedzieć się, czy Miłosz pojedzie z nimi do grodu na zaproszenie Popiela. Starzec zdecydowanie odmówił, ale oni postanowili jechać.
Na dworze Popiela przyjęto wystawnie i stryjów i ich synów. Rozmowa toczyła się przy suto zastawionym stole. Popiel chciał koniecznie wiedzieć, czy stryjowie połączą się z nim przeciwko kmieciom. Usłyszał, że nie pójdą ani z nim, ani z kmieciami przeciwko swojemu rodowi. Gdy mężczyźni dyskutowali, Brunhilda pilnowała napełniania kubków miodem... Otruła stryjów i kuzynów męża: kiedy się zorientowali, że piją truciznę - na ratunek było już za późno. Skonali w strasznych męczarniach, a dla większego pohańbienia Popiel nie pozwolił spalić ich zwłok na stosie, tylko kazał pogrzebać je w dole wykopanym w ziemi.
Rozdział 6
Jeden z ludzi Mściwoja - Żuła - zdołał uciec z pogromu. Pojechał wprost na dwór Miłosza, aby donieść o zbrodni Popiela. Wzburzony Miłosz kazał rodzinie ukryć się w lesie, a sam z dziesięcioma zbrojnymi podążył na Lednicę, gdzie już zbierali się kmiecie. Dyskusjom i naradom nie było końca. Jak zwykle zdania były podzielone: Myszkowie krzyczeli, że czas uderzyć na Chwostka, Bumir dowodził, że kmiecie są zbyt słabi, by zdobyć gród, Miłosz wzywał do opamiętania i do wybrania dowódcy, bez którego trudno prowadzić jakąkolwiek wojnę.
W końcu zgodzili się oddać dowództwo Myszkowi, „którego już Krwawą Szyją nazywano”. Wojny jednak tymczasem nie wszczynano, bo Myszkowie liczyli, że może uda się pochwycić Popiela na polowaniu i zabić bez większego rozlewu krwi. Wszyscy w spokoju rozjechali się do domów, tylko Bumir podążył wprost na dwór książęcy z wiadomością, że kmiecie przestraszyli się potęgi Popiela i nie zaatakują grodu.
Rozdział 7
Zgodnie z przewidywaniami Myszków Popiel nie wytrzymał długo zamknięty w grodzie i kilka dni później wybrał się na polowanie. Najpierw jednak wysłał służbę, by sprawdziła, czy w lasach nie ma jakiejś zasadzki. Smerda powrócił z wiadomością, że wszędzie jest spokojnie i bezpiecznie, więc Chwostek w otoczeniu drużyny wyruszył na łowy.
Na leśnej polanie spotkali Jaruhę, która ostrzegła księcia przed zasadzką urządzoną przez Myszków. Ale oni też nie dali się wyprowadzić w pole. Zwiadowcy donieśli, że Popiel jest na polanie i Myszkowie otoczyli knezia z drużyną. Doszło do krótkiej walki; Popielowi udało się uciec w towarzystwie wiernego Smerdy. Przez jakiś czas błąkali się po leśnych ostępach, aż w końcu doszli w pobliże zagrody Piasta i Smerda zdecydował się poprosić kmiecia o pomoc, licząc na to, że nie zostaną rozpoznani. Piast przyjął ich gościnnie - jak kazał obyczaj - nakarmił, napoił i zaprosił na nocleg.
W chwili, kiedy gospodarz przyrzekał gościom bezpieczeństwo, Myszkowie zastukali do drzwi chaty. Byli przekonani, że Chwostek uciekł i chcieli tylko napoić konie i sami się napić. Piast dał wody koniom, Myszkom - miodu i spokojnie czekał, aż odpoczną i odjadą. Po odjeździe Myszków wypuścił ściganych z komory. Popiel dziękował Piastowi za uratowanie życia. Kmieć, który rozpoznał przybyszy, powiedział, że „nie z miłości to uczynił” ale dlatego, że „gości bogi zsyłają”, a kiedy wszyscy pójdą przeciw kneziowi - dołączy do nich.
Rozdział 8
Nazajutrz do chaty Piasta zawitali następni goście: byli to dwaj przybysze z dalekiego kraju, posługujący się językiem nie-lechickim, ale brzmiącym swojsko i zrozumiale. Poprosili o gościnę i nocleg, której Piast chętnie udzielił. Po posiłku długo rozmawiali o nowej wierze symbolizowanej przez krzyż. Wieści o niej już wcześniej docierały do kraju Lechitów, więc Piast z zainteresowaniem słuchał opowieści mężczyzn. Wieczorem wyszli przed chatę, skąd dostrzegli ogniste wici - znak, że kmiecie wypowiedzieli Popielowi wojnę.
Piast trochę się tym zmartwił, bo nazajutrz jego siedmioletni syn miał obchodzić postrzyżyny. Lękał się, że uroczystość nie wypadnie godnie, gdyż ludzie zajęci wojną nie będą mieli czasu ani ochoty świętować. Ale pomylił się w swoich przypuszczeniach.
W dzień postrzyżyn zjechało się tak wielu gości, że mimowolnie stali się przyczyną następnej troski Piasta i Rzepicy: czy wystarczy jedzenia, aby wszystkich godnie przyjąć? Koło południa podwórko pełne było ludzi. Przyprowadzono biało ubranego malca, który rzucił się ojcu do nóg; Piast podniósł go, pokropił wodą ze źródła a następnie nożycami przyciął mu trochę włosów nad czołem. Młodszy z obcych przybyszów ochrzcił chłopca nadając mu piękne imię Ziemowid. Potem śpiewano stare pieśni związane z obrzędem. W końcu Piast wziął syna za rękę i poprosił wszystkich, by poszli z nimi na cmentarz, pokłonić się duchom przodków.
Była już późna noc, gdy ostatni biesiadnicy opuścili gościnną chatę Piasta.
Rozdział 9
„W tym miejscu, gdzie się na ostrów Lednicę przeprawiali pielgrzymi do chramu idący, na wzgórzu nad jeziorem stało chat kilka, między którymi najprzedniejszą była zdunowa chałupa Mirsza.” Mirsz robił najpiękniejsze gliniane naczynia; był człowiekiem zamożnym i mądrym. Miał uroczą piętnastoletnią córkę - Milę.
Pewnego dnia, już po Kupale, zdun siedział nad brzegiem jeziora pod swoja ulubioną wierzbą, gdy nadjechało kilku konnych. Był to Doman z czeladzią. Zaczęli rozmawiać i stary obdarował Domana kilkoma miseczkami glinianymi, które miał postawić w chramie.
„W chramie Nii siedziała przed ogniem Dziwa.” Gdy ujrzała Domana u wejścia padła zemdlona. Przywykła do myśli, że Doman nie żyje i „zdało jej się, że wilkołakiem czy upiorem na świat powracał”. Kiedy odzyskała przytomność, Doman wyjaśnił, że przyjechał specjalnie do niej: chciał ją zobaczyć i pokazać, że żyje. Długo rozmawiali: Dziwa tłumaczyła się ze zranienia Domana, on próbował ją przekonać, że życie bez ludzi, w chramie, jest niewiele warte. Mówił też, że ją jedną kocha i żadna inna mu się nie podoba. W dziewczynie drgnęło serce, ale nie chciała się przed sobą przyznać do ziemskiej miłości.
Wizun uradował się bardzo na widok Domana i poradził mu, aby zrezygnował z zabiegania o Dziwę: skoro ona go nie chce, niech znajdzie sobie równie piękną i miła dziewczynę i zapomni o tej, która ślubowała bogom.
Wracając z Lednicy Doman zatrzymał się na noc u Mirsza, gdzie poznał Milę. Dziewczyna zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Spodobała się też Domanowi: była urocza, wesoła, strojna. Następnego dnia Doman znów popłynął na Lednicę, a wracając zatrzymał się w chacie Mirsza.
Tymczasem Mila spotkała się z Jaruhą i kupiła od niej garść lubczyku za srebrny guz od sukni. Zaprawiła miód lubczykiem i podała napój Domanowi przy kolacji. Teraz była pewna, że ją pokocha. Trzeciego dnia Doman nie pojechał ani na wyspę, ani do domu. Siadł nad brzegiem jeziora i rozmyślał. Wieczorem uzyskał zgodę Mirsza na przysłanie swatów.
Tego samego dnia wokół jeziora zapłonęły wici.
Rozdział 10
Niespodziewanie na dworze Popiela zjawili się jego synowie. Rodzice natychmiast odesłali ich z powrotem do dziadka: wojna groziła lada chwila. W ostatnim momencie udało się wyprawić chłopców.
Zaledwie panicze wyjechali, kmiecie zaatakowali gród. Szybko zdobyli dwór, który puścili z dymem. Rozłożyli się obozem na pogorzelisku. Popiel z żoną i pachołkami schronił się do potężnej wieży pewny, iż tam bez trudu przetrzyma oblężenie i doczeka się pomocy od Sasów.
Bumir próbował przekonać Myszków, żeby puścili Popiela wolno, skoro już spalili mu gród, pobili ludzi i zrabowali skarby. Ale kmiecie nawet słyszeć o tym nie chcieli. Innych z rodu Leszków zostawili w spokoju, nie szukali zemsty na całej rodzinie, lecz Chwostek musiał zginąć za wszystkie nieprawości i okrucieństwa, których się dopuścił.
Tymczasem w wieży panowały straszliwe warunki: ranni w czasie walki poczęli umierać; na ciasnej przestrzeni zgromadzono zbyt wielu ludzi, było duszno, głód zaczął zaglądać w oczy oblężonym. Brunhilda - do końca wierna swoim praktykom - wytruła część ludzi, a pozostali przy życiu wyrzucali trupy przez okna. Trzeciego dnia oblężeni poprosili o rozpoczęcie układów i wszyscy myśleli, że Popiel się podda. Ale kiedy najmłodszy z braci Myszków podszedł pod okno, zrzucono na niego ogromny głaz i w ten sposób pozbawiono go życia. Zaciekłość oblegających wzrosła.
Nocą do wieży przekradł się Znosek. Stróż dostrzegł go, jak wspinał się do okna i puścił strzałę tak celnie, że przebiła karłowi gardło. Zdołał jeszcze dostać się do środka i zmarł u nóg Brunhildy.
Dziesięć dni trwało oblężenie wieży. W końcu zaniepokojeni niezwyczajną ciszą Myszkowie, przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności, weszli do środka. W wieży leżały same trupy: część ludzi została wybita, część otruta; prawdopodobnie również Popiel i Brunhilda wypili truciznę, kiedy sprawa przyjęła beznadziejny obrót.