Dwa dni temu dostałem list od pana Thomasa Wright – lokaja rodziny Rivers, w którym prosił, abym przyjechał do rezydencji państwa Riversów. Osobiście mam wobec pana Foxa dług wdzięczności, gdyż przygarnął mnie z ulicy, gdy miałem dziesięć lat. Byłem wówczas biednym, zaniedbanym sierotą i nie umiałem czytać, ani pisać. Wysłał mnie do szkoły z internatem, gdzie mieszkam aż do teraz. Siedzę w pociągu jadącym do miejscowości, w której mieszkają państwo Rivers. Wspominając przeszłość, nie zauważałem, że dojechałem na miejsce. Dom pana Foxa – w ciągu dziesięciu lat - nic się nie zmienił. Nadal był piękny, czysty, chociaż odświeżenia wymagały czerwone okiennice. Zakołatałem do drzwi. W drzwiach stał pan Thomas. - Witam Sebastianie, dawno się nie widzieliśmy. Wejdź – powiedział ciepłym głosem. Witając mnie, serdecznie uścisnął moją dłoń. - Witam panie Wright – odrzekłem najgrzeczniej jak potrafiłem. Wszedłem do środka, nawet wnętrze rezydencji nic się nie zmieniło. Uwielbiałem ten dom nie przez bogate wnętrze, ale przez to, że zmienił moje życie na lepsze. Do dziś czuję wdzięczność gospodarzom posesji. Thomas zaprowadził mnie do pokoju, znajdującego się na parterze. Okna pokoju wychodziły na duży, pięknie utrzymany ogród. - Od dziś to będzie twój pokój – usłyszałem. Gdy się rozgościsz, pan Fox prosi cię, abyś przyszedł do jego gabinetu. Wyszedł. Bardzo dobrze pamiętałem, gdzie znajduje się wspomniany gabinet, więc po krótkiej chwili i ja wyszedłem z pokoju. Kroki skierowałem w stronę gabinetu pana Foxa. Po otworzeniu drzwi rozczarowałem się, ponieważ sądziłem, że zobaczę pana Foxa, jak zwykle, siedzącego za biurkiem. Tymczasem … w pokoju znajdował się młody chłopiec. Miał czarne krótkie włosy i bystre, niebieskie oczy… - Kim jesteś? – spytał znudzony. - Sebastian Michaelis szukam pana… - Dawno się nie widzieliśmy Sebastianie – usłyszałem. Z drzwi znajdujących się z prawej strony wyszedł pan Fox, ale tym razem wspierał się o dość charakterystyczną laskę, ponieważ była zakończona złotą głową lwa z rubinowymi oczami. - Witam, ma pan rację, cóż to całe dziesięć lat. - Pozwól, że ci przedstawię mojego syna Eliota… - Skąd go znasz ojcze? – spytał z niezmienionym wyrazem twarzy. - Mniejsza z tym, – odpowiedział synowi, a kierując wzrok ku mnie dodał: - Chce z tobą porozmawiać. Udaliśmy się do salonu. Długo rozmawialiśmy o tym, co zmieniło się w naszym życiu. Mimo różnicy wieku zawsze szczerze rozmawialiśmy; po prostu rozumieliśmy się. Potem przeszliśmy do jadalni na kolację, podczas której poznałem młodszego brata pana Foxa; zresztą bardzo podobnego do niego; Alexa, jego żonę, Velerie - niezmiernie otyłą kobietę i Sarę - ich córkę. Również dowiedziałem się o śmierci żony Foxa – Rebecce - i o stracie majątku przez pana Alexa. Informacja o tym, że pan Rivers przygarnął pod swój dach również młodszego brata, utwierdziła mnie w przekonaniu, że to naprawdę człowiek o wrażliwym, dobrym sercu.
29.08.1888r
Z rana, gdy czytałem książkę, usłyszałem pukanie do drzwi. - Proszę – rzekłem. Drzwi otworzyła pokojówka. - Dzień dobry, śniadanie gotowe. A i jadalnia jest… - Wiem, gdzie znajduje się jadalnia, doskonale pamiętam rozmieszczenie pokoi w tym bliskim mi domu. Dziękuję – odpowiedziałem, z uśmiechem . Cichutko zamknęła drzwi. Będąc w połowie drogi do jadalni, usłyszałem krzyk. Od razu pobiegłem zobaczyć, co się stało. Ale zdumiałem się, bowiem zorientowałem się, że krzyki dobiegają z pokoju, w którym jeszcze nigdy nie byłem, ponieważ zawsze był zamknięty i który znajdował się w drugim skrzydle tego starego angielskiego domu. Dotarłem do niego najszybciej, jak mogłem. Wystrój tego pokoju zadziwił mnie, antyczne meble, cenne bibeloty, wszystko było tu wyszukane i świadczyło o dobrym guście gospodarza. Tylko ta czerwona plama na środku wełnianego dywanu, to jedno nie dawało mi spokoju i jednocześnie przerażało. Po chwili dojrzałem pojedyncze małe plamki, prowadzące do leżącego pana Foxa. Moją uwagę odciągnęły czyjeś głosy. - Co się stało? – spytał Eliot i pan Alex. Nie musiałem nic odpowiadać. Przerażony, zdenerwowany, z otwartymi szeroko oczyma przysłuchiwałem się wymianie zdań. - Ale Eliot…to straszne…nie widzisz…- nerwowo wypowiadał pojedyncze słowa brat pana Foxa. - Aż tak bardzo pragniesz majątku mego ojca, że aż go zabiłeś! – krzyczał syn. - Nie zabiłbym brata dla pieniędzy! – oburzył się Alex. – A w ogóle jak śmiesz zwracać się tak do starszych, dzieciaku! Pan Alex zamachnął się na chłopca. Powstrzymałem jego rękę w powietrzu. - Proszę się uspokoić - powiedziałem. - Co się stało? Od tych krzyków dostałam migreny - słyszałem głos panienki Sary. - Nie wchodź tu – ostrzegał córkę, ale nie posłuchała i weszła. Na widok ciała stryja zamrugała powiekami, zaniemówiła; wyglądała, jakby miała mdłości… Podbiegła do niej jej matka i wyszły z pokoju. – Wyjeżdżamy – krótko jednocześnie kategorycznie stwierdził Alex. - Proszę poczekać - powiedział pan Thomas - najpierw wezwiemy policję. Wyszedł. - Jestem w szoku, że wcześniej nie wyjechałeś, ale i tak jesteś podejrzanym, mor… - Nie tylko ja jestem, ale i ty dzieciaku. Alex wyszedł, chłopiec odprowadził go nienawistnym spojrzeniem. W tym czasie podszedłem do ciała… - Nie ma laski – powiedziałem bardziej do siebie niż, do będących w pokoju. - Co? – spytał roztrzęsiony Eliot. - Nic… - powiedziałem - powinieneś wyjść… uspokoić się… rozumiem, to przerasta cię… Ruszyłem w stronę chłopca. Na wewnętrznej stronie drzwi zauważyłem ślad krwi, ale policja już to zbada. Zabraliśmy ciało z pokoju, również czekaliśmy na policję, jednak w ciągu całej doby nikt nie przyjechał.
05.09.1888r
Dopiero dwa dni po znalezieniu ciała Foxa, policja przyjechała zobaczyć miejsce zbrodni i przesłuchała domowników, ale to wszystko. Byłem oburzony, Eliot bezradny, załamany i jednocześnie wściekły. Alex, choć nie wyjechał, chodził ciągle zamyślony. Spacerowałem po domu – nawet wszedłem na strych i do piwnicy, po ogrodzie. Ku mojemu zdumieniu co jakiś czas znajdowałem kolejne przedmioty, o których nie zawsze wiedziałem do kogo należą. Były to: leżąca w trawie pusta butelka po alkoholu z odciśniętą umazaną krwią dłonią, zakrwawiona stópka od laski Foxa. Laski nie znaleziono. Obaj z Thomasem przeszukaliśmy pokoje służby i Alexa, nigdzie nie znaleźliśmy laski. Co się z nią stało? Czy ona ukrywa jakieś tajemnice? - dręczyły mnie te i inne myśli.
06.09.1888r
Po śniadaniu postanowiłem poszukać czegoś w pokojach Sary, Eliota i Veleri . Choć był pewien kłopot; Eliot non stop siedział u siebie, zdesperowany i tak tam poszedłem. Zapukałem do jego pokoju. - Wejdź, Thomasie – usłyszałem. - To nie Tomas, to ja. - Chcesz przeszukać mój pokój, proszę, nie krępuj się; możesz robić, co chcesz - powiedział znudzonym głosem. Byłem zdziwiony, że zaprosił mnie. - Ehm… Wiem, że nie zabiłbyś swojego ojca. - To dlaczego chcesz przeszukać mój pokój - rzucił jakby od niechcenia. – Od dawna się kręcisz w pobliżu mego pokoju. - Chciałbym prosić cię o pomoc - próbowałem zmienić temat. Zaciekawił się. - O co chodzi? - Jakbyś pomógł mi rozejrzeć się w pokojach Sary i Veleri; obie wyjechały do miasta więc ich nie ma, trzeba działać szybko i sprawnie… - Dobrze, chodźmy. Zaczęliśmy od pokoju Veleri; podejrzewałem jeszcze ją, ale Sara… nie, jest zbyt delikatna na coś takiego. U Veleri nic nie znalazłem coraz mniej miałem opcji. Pozostał pokój bratanicy pana Foxa. Spieszyłem się…nic nie wzbudziło podejrzeń ani zainteresowania. Pozostało jeszcze łóżko; podszedłem bez przekonania. Podnosiłem materac. Wyczułem w nim coś twardego, wyciągnąłem. Okazało się, że to zaginiona laska. - To Sara… - szepnął zdziwiony Eliot, trzymając w ręku korek od butelki nasiąknięty krwią. Nagle otworzyły się drzwi w progu stała Sara. Gdy nas zauważyła z dowodami w ręku, uciekła. Ruszyliśmy za nią. W korytarzu zauważałem Thomasa. - Zatrzymaj ją - krzyknąłem. Thomas zagrodził jej drogę. Udaliśmy się z nią do salonu. Wezwaliśmy policję, ale na przyjazd znów musieliśmy długo czekać. - Skąd mam wiedzieć ,że właśnie wy nie podłożyliście dowodów do pokoju mojej córki?- spytał Alex. - Bo i ty, i twoja żona wiecie, że to zrobiła – spokojnie wytłumaczyłem. - Co? – Oburzyła się Veleri. - Sara musiała się komuś wyżalić po tym, co zrobiła. - A więc co dowody mają do Sary?- Również był zaciekawiony Thomas. - Butelka i korek od alkoholu zabrudzony krwią są powiązane z migreną i mdłości panienki na widok znalezionego ciała – to kac… - Eliot przerwał mi. - Ale dlaczego? - Dla pieniędzy i żałości, do której doprowadził ją ojciec. Upiła się prawdopodobnie już wcześnie i nie myślała racjonalnie, gdy poszła do pokoju, w którym właśnie przebywał pan Fox. Wyrwała mu laskę, dźgnęła go nią. Gdy zrozumiała, co zrobiła, pobiegła do swojego pokoju upić się dalej, zostawiając odcisk dłoni brudnej od krwi na drzwiach. Następnego dnia (była zbyt pijana, by uczynić to w tym samym dniu) poszła do swoich rodziców. Zamyślenie pana Alexa świadczyło o tym, że szukał logicznego wytłumaczenia i honorowego wyjścia, również wyjazdy pani Valeri i Sary do miasta, pewnie były po to, aby się córeczka uspokoiła, by wyrwać ją z tego nieprzyjaznego miejsca. Zapadła cisza, która została przerwana pukaniem do drzwi frontowych. Sara się przyznała i szczegółowo opowiedziała, co się stało. Jej wersja niewiele się różniła od tego, co przedstawiłem wskutek analizy zachowań i obejrzenia dowodów.
20.10.18888r.
Przyjechał adwokat pana Foxa, aby przeczytać testament. Eliotowi zapisał połowę majątku, a mnie poprosił, abym zaopiekował się nim. Oczekuje, że zamieszkam na stałe w rezydencji, jako nowy właściciel drugiej połowy majątku; okazało się, że traktuje mnie wyjątkowo, z takiej przyczyny, że jestem jego pierworodnym synem. Niczego na razie nie rozumiałem…dlatego z niekłamanym zdziwieniem zapytałem: - Ale jak kto? Adwokat podał mi jakiś papier; to był mój akt urodzenia i list. Przeczytałem, że nie ożenił się z moją matką, ponieważ uciekła i jak to ona określiła „nie chciała robić mu kłopotu”, ponieważ pochodziła z niższych sfer. Gdy przed śmiercią wysłała mu list z moim zdjęciem, szukał tak długo, dopóki odnalazł mnie. Był aktualnie już żonaty więc wysłał mnie do szkoły z internatem… Eliot czytał mi przez ramię...
Dwa dni temu dostałem list od pana Thomasa Wright – lokaja rodziny Rivers, w którym prosił, abym przyjechał do rezydencji państwa Riversów. Osobiście mam wobec pana Foxa dług wdzięczności, gdyż przygarnął mnie z ulicy, gdy miałem dziesięć lat. Byłem wówczas biednym, zaniedbanym sierotą i nie umiałem czytać, ani pisać. Wysłał mnie do szkoły z internatem, gdzie mieszkam aż do teraz. Siedzę w pociągu jadącym do miejscowości, w której mieszkają państwo Rivers.
Wspominając przeszłość, nie zauważałem, że dojechałem na miejsce. Dom pana Foxa – w ciągu dziesięciu lat - nic się nie zmienił. Nadal był piękny, czysty, chociaż odświeżenia wymagały czerwone okiennice. Zakołatałem do drzwi. W drzwiach stał pan Thomas.
- Witam Sebastianie, dawno się nie widzieliśmy. Wejdź – powiedział ciepłym głosem.
Witając mnie, serdecznie uścisnął moją dłoń.
- Witam panie Wright – odrzekłem najgrzeczniej jak potrafiłem.
Wszedłem do środka, nawet wnętrze rezydencji nic się nie zmieniło. Uwielbiałem ten dom nie przez bogate wnętrze, ale przez to, że zmienił moje życie na lepsze. Do dziś czuję wdzięczność gospodarzom posesji. Thomas zaprowadził mnie do pokoju, znajdującego się na parterze. Okna pokoju wychodziły na duży, pięknie utrzymany ogród.
- Od dziś to będzie twój pokój – usłyszałem. Gdy się rozgościsz, pan Fox prosi cię, abyś przyszedł do jego gabinetu.
Wyszedł.
Bardzo dobrze pamiętałem, gdzie znajduje się wspomniany gabinet, więc po krótkiej chwili i ja wyszedłem z pokoju. Kroki skierowałem w stronę gabinetu pana Foxa.
Po otworzeniu drzwi rozczarowałem się, ponieważ sądziłem, że zobaczę pana Foxa, jak zwykle, siedzącego za biurkiem. Tymczasem … w pokoju znajdował się młody chłopiec. Miał czarne krótkie włosy i bystre, niebieskie oczy…
- Kim jesteś? – spytał znudzony.
- Sebastian Michaelis szukam pana…
- Dawno się nie widzieliśmy Sebastianie – usłyszałem.
Z drzwi znajdujących się z prawej strony wyszedł pan Fox, ale tym razem wspierał się o dość charakterystyczną laskę, ponieważ była zakończona złotą głową lwa z rubinowymi oczami.
- Witam, ma pan rację, cóż to całe dziesięć lat.
- Pozwól, że ci przedstawię mojego syna Eliota…
- Skąd go znasz ojcze? – spytał z niezmienionym wyrazem twarzy.
- Mniejsza z tym, – odpowiedział synowi, a kierując wzrok ku mnie dodał:
- Chce z tobą porozmawiać.
Udaliśmy się do salonu. Długo rozmawialiśmy o tym, co zmieniło się w naszym życiu. Mimo różnicy wieku zawsze szczerze rozmawialiśmy; po prostu rozumieliśmy się. Potem przeszliśmy do jadalni na kolację, podczas której poznałem młodszego brata pana Foxa; zresztą bardzo podobnego do niego; Alexa, jego żonę, Velerie - niezmiernie otyłą kobietę i Sarę - ich córkę. Również dowiedziałem się o śmierci żony Foxa – Rebecce - i o stracie majątku przez pana Alexa. Informacja o tym, że pan Rivers przygarnął pod swój dach również młodszego brata, utwierdziła mnie w przekonaniu, że to naprawdę człowiek o wrażliwym, dobrym sercu.
29.08.1888r
Z rana, gdy czytałem książkę, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę – rzekłem.
Drzwi otworzyła pokojówka.
- Dzień dobry, śniadanie gotowe. A i jadalnia jest…
- Wiem, gdzie znajduje się jadalnia, doskonale pamiętam rozmieszczenie pokoi w tym bliskim mi domu. Dziękuję – odpowiedziałem, z uśmiechem .
Cichutko zamknęła drzwi.
Będąc w połowie drogi do jadalni, usłyszałem krzyk. Od razu pobiegłem zobaczyć, co się stało. Ale zdumiałem się, bowiem zorientowałem się, że krzyki dobiegają z pokoju, w którym jeszcze nigdy nie byłem, ponieważ zawsze był zamknięty i który znajdował się w drugim skrzydle tego starego angielskiego domu. Dotarłem do niego najszybciej, jak mogłem. Wystrój tego pokoju zadziwił mnie, antyczne meble, cenne bibeloty, wszystko było tu wyszukane i świadczyło o dobrym guście gospodarza. Tylko ta czerwona plama na środku wełnianego dywanu, to jedno nie dawało mi spokoju i jednocześnie przerażało. Po chwili dojrzałem pojedyncze małe plamki, prowadzące do leżącego pana Foxa. Moją uwagę odciągnęły czyjeś głosy.
- Co się stało? – spytał Eliot i pan Alex.
Nie musiałem nic odpowiadać. Przerażony, zdenerwowany, z otwartymi szeroko oczyma przysłuchiwałem się wymianie zdań.
- Ale Eliot…to straszne…nie widzisz…- nerwowo wypowiadał pojedyncze słowa brat pana Foxa.
- Aż tak bardzo pragniesz majątku mego ojca, że aż go zabiłeś! – krzyczał syn.
- Nie zabiłbym brata dla pieniędzy! – oburzył się Alex. – A w ogóle jak śmiesz zwracać się tak do starszych, dzieciaku!
Pan Alex zamachnął się na chłopca. Powstrzymałem jego rękę w powietrzu.
- Proszę się uspokoić - powiedziałem.
- Co się stało? Od tych krzyków dostałam migreny - słyszałem głos panienki Sary.
- Nie wchodź tu – ostrzegał córkę, ale nie posłuchała i weszła. Na widok ciała stryja zamrugała powiekami, zaniemówiła; wyglądała, jakby miała mdłości… Podbiegła do niej jej matka i wyszły z pokoju.
– Wyjeżdżamy – krótko jednocześnie kategorycznie stwierdził Alex.
- Proszę poczekać - powiedział pan Thomas - najpierw wezwiemy policję. Wyszedł.
- Jestem w szoku, że wcześniej nie wyjechałeś, ale i tak jesteś podejrzanym, mor…
- Nie tylko ja jestem, ale i ty dzieciaku.
Alex wyszedł, chłopiec odprowadził go nienawistnym spojrzeniem. W tym czasie podszedłem do ciała…
- Nie ma laski – powiedziałem bardziej do siebie niż, do będących w pokoju.
- Co? – spytał roztrzęsiony Eliot.
- Nic… - powiedziałem - powinieneś wyjść… uspokoić się… rozumiem, to przerasta cię…
Ruszyłem w stronę chłopca. Na wewnętrznej stronie drzwi zauważyłem ślad krwi, ale policja już to zbada.
Zabraliśmy ciało z pokoju, również czekaliśmy na policję, jednak w ciągu całej doby nikt nie przyjechał.
05.09.1888r
Dopiero dwa dni po znalezieniu ciała Foxa, policja przyjechała zobaczyć miejsce zbrodni i przesłuchała domowników, ale to wszystko. Byłem oburzony, Eliot bezradny, załamany i jednocześnie wściekły. Alex, choć nie wyjechał, chodził ciągle zamyślony. Spacerowałem po domu – nawet wszedłem na strych i do piwnicy, po ogrodzie. Ku mojemu zdumieniu co jakiś czas znajdowałem kolejne przedmioty, o których nie zawsze wiedziałem do kogo należą. Były to: leżąca w trawie pusta butelka po alkoholu z odciśniętą umazaną krwią dłonią, zakrwawiona stópka od laski Foxa. Laski nie znaleziono. Obaj z Thomasem przeszukaliśmy pokoje służby i Alexa, nigdzie nie znaleźliśmy laski. Co się z nią stało? Czy ona ukrywa jakieś tajemnice? - dręczyły mnie te i inne myśli.
06.09.1888r
Po śniadaniu postanowiłem poszukać czegoś w pokojach Sary, Eliota i Veleri . Choć był pewien kłopot; Eliot non stop siedział u siebie, zdesperowany i tak tam poszedłem.
Zapukałem do jego pokoju.
- Wejdź, Thomasie – usłyszałem.
- To nie Tomas, to ja.
- Chcesz przeszukać mój pokój, proszę, nie krępuj się; możesz robić, co chcesz - powiedział znudzonym głosem.
Byłem zdziwiony, że zaprosił mnie.
- Ehm… Wiem, że nie zabiłbyś swojego ojca.
- To dlaczego chcesz przeszukać mój pokój - rzucił jakby od niechcenia. – Od dawna się kręcisz w pobliżu mego pokoju.
- Chciałbym prosić cię o pomoc - próbowałem zmienić temat.
Zaciekawił się.
- O co chodzi?
- Jakbyś pomógł mi rozejrzeć się w pokojach Sary i Veleri; obie wyjechały do miasta więc ich nie ma, trzeba działać szybko i sprawnie…
- Dobrze, chodźmy.
Zaczęliśmy od pokoju Veleri; podejrzewałem jeszcze ją, ale Sara… nie, jest zbyt delikatna na coś takiego.
U Veleri nic nie znalazłem coraz mniej miałem opcji. Pozostał pokój bratanicy pana Foxa. Spieszyłem się…nic nie wzbudziło podejrzeń ani zainteresowania. Pozostało jeszcze łóżko; podszedłem bez przekonania. Podnosiłem materac. Wyczułem w nim coś twardego, wyciągnąłem. Okazało się, że to zaginiona laska.
- To Sara… - szepnął zdziwiony Eliot, trzymając w ręku korek od butelki nasiąknięty krwią.
Nagle otworzyły się drzwi w progu stała Sara. Gdy nas zauważyła z dowodami w ręku, uciekła. Ruszyliśmy za nią. W korytarzu zauważałem Thomasa.
- Zatrzymaj ją - krzyknąłem.
Thomas zagrodził jej drogę. Udaliśmy się z nią do salonu. Wezwaliśmy policję, ale na przyjazd znów musieliśmy długo czekać.
- Skąd mam wiedzieć ,że właśnie wy nie podłożyliście dowodów do pokoju mojej córki?- spytał Alex.
- Bo i ty, i twoja żona wiecie, że to zrobiła – spokojnie wytłumaczyłem.
- Co? – Oburzyła się Veleri.
- Sara musiała się komuś wyżalić po tym, co zrobiła.
- A więc co dowody mają do Sary?- Również był zaciekawiony Thomas.
- Butelka i korek od alkoholu zabrudzony krwią są powiązane z migreną i mdłości panienki na widok znalezionego ciała – to kac… - Eliot przerwał mi.
- Ale dlaczego?
- Dla pieniędzy i żałości, do której doprowadził ją ojciec. Upiła się prawdopodobnie już wcześnie i nie myślała racjonalnie, gdy poszła do pokoju, w którym właśnie przebywał pan Fox. Wyrwała mu laskę, dźgnęła go nią. Gdy zrozumiała, co zrobiła, pobiegła do swojego pokoju upić się dalej, zostawiając odcisk dłoni brudnej od krwi na drzwiach. Następnego dnia (była zbyt pijana, by uczynić to w tym samym dniu) poszła do swoich rodziców. Zamyślenie pana Alexa świadczyło o tym, że szukał logicznego wytłumaczenia i honorowego wyjścia, również wyjazdy pani Valeri i Sary do miasta, pewnie były po to, aby się córeczka uspokoiła, by wyrwać ją z tego nieprzyjaznego miejsca.
Zapadła cisza, która została przerwana pukaniem do drzwi frontowych. Sara się przyznała i szczegółowo opowiedziała, co się stało. Jej wersja niewiele się różniła od tego, co przedstawiłem wskutek analizy zachowań i obejrzenia dowodów.
20.10.18888r.
Przyjechał adwokat pana Foxa, aby przeczytać testament. Eliotowi zapisał połowę majątku, a mnie poprosił, abym zaopiekował się nim. Oczekuje, że zamieszkam na stałe w rezydencji, jako nowy właściciel drugiej połowy majątku; okazało się, że traktuje mnie wyjątkowo, z takiej przyczyny, że jestem jego pierworodnym synem. Niczego na razie nie rozumiałem…dlatego z niekłamanym zdziwieniem zapytałem:
- Ale jak kto?
Adwokat podał mi jakiś papier; to był mój akt urodzenia i list. Przeczytałem, że nie ożenił się z moją matką, ponieważ uciekła i jak to ona określiła „nie chciała robić mu kłopotu”, ponieważ pochodziła z niższych sfer. Gdy przed śmiercią wysłała mu list z moim zdjęciem, szukał tak długo, dopóki odnalazł mnie. Był aktualnie już żonaty więc wysłał mnie do szkoły z internatem…
Eliot czytał mi przez ramię...