Wczoraj samodzielnie i z własnej woli udałam się do schroniska Na Paluchu. Staram się bywać tam co najmniej raz w roku. Na początku miły pan sprzątający oprowadził mnie po całym terenie schroniska. Zajęło nam to 1h, ponieważ (niestety) w schronisku było tyle zwierząt! Przykre było przechodzenie obok boksów i słuchanie pisków biednych stworzeń, które tylko czekają na trochę miłości. Następnie pan zaprowadził mnie do mojego peska (którego jako wolontariusz miałam wyprowadzić na spacer). Sprawiło mi to ogromną radość ponieważ psy ze schroniska mają w sobie tyle miłości, gotowej oddać właścicielowi. Wypad jak zawsze uznaję za udany. Kocham tą przyjemność i zachęcam wszystkich do pomocy!
Wczoraj samodzielnie i z własnej woli udałam się do schroniska Na Paluchu. Staram się bywać tam co najmniej raz w roku. Na początku miły pan sprzątający oprowadził mnie po całym terenie schroniska. Zajęło nam to 1h, ponieważ (niestety) w schronisku było tyle zwierząt! Przykre było przechodzenie obok boksów i słuchanie pisków biednych stworzeń, które tylko czekają na trochę miłości. Następnie pan zaprowadził mnie do mojego peska (którego jako wolontariusz miałam wyprowadzić na spacer). Sprawiło mi to ogromną radość ponieważ psy ze schroniska mają w sobie tyle miłości, gotowej oddać właścicielowi. Wypad jak zawsze uznaję za udany. Kocham tą przyjemność i zachęcam wszystkich do pomocy!