Szkoło-skarbnico mądrości, Czemu nie masz nad nami litości ?? Często Cię przecież odwiedzamy Mimo, że chęci na to nie mamy. Gdy tylko oczy swe otwieramy, Zaraz tu przybiegamy, Pilnie się uczymy, O wagarach nie myślimy. W dzienniku ocen bez liku, A gdy piątka wpisana To lekcja udana. Kiedy jest dzień od Ciebie wolny, Wtedy jestem bardzo spokojny. Każdy z uczniów ma swą rację, Że czeka tylko na wakacje!
4 klasa
Pewnego dnia wyjdę z domu o świcie, tak cicho, że nawet się nie zbudzicie.
I pójdę, i będę wędrować po świecie, i nigdy mnie nie znajdziecie. I nie wezmę ze sobą nikogo, tylko tego małego chłopaka, co wczoraj na schodach płakał i bał się wrócić do domu, a dlaczego to tego nie chciał powiedzieć nikomu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą tego czarnego kotka, co miauczy zmarznięty na progu i każdy odpycha go nogą, i nie chce go wpuścić do środka.
I będziemy tak szli i szli drogami, lasami, polami, i każdy dzieciak, i każdy pies będzie mógł iść razem z nami.
I będziemy tak szli i szli aż kiedyś, po latach wielu, staniemy wreszcie u celu. I będzie tam ciepła ziemia i dużo, dużo nieba, i każdy będzie miał to, czego najbardziej mu trzeba.
I będzie wspaniale. Tak! I niczego nie będzie nam brak! I tęsknić nie będę wcale! I tylko czasami, czasami pomyślę, że byłoby dobrze, gdybyście wy byli z nami...
5klasa
Nie płacz, nie płacz synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi!
Że nie miecz ci ani radło,
Lecz tułactwo w doli padło,
Żeś łzy tylko i cierpienia,
Odziedziczył z twego mienia.
Przez Bóg żywy, to fałsz, dziecię!
Naprzód wziąłeś na tym świecie
To, co rodu twego znakiem:
Imię zacne, żeś Polakiem.
A czy wiesz ty, ile cześci,
Krwi i chwały w nim się mieści?
Czy wiesz, jaka to poczciwa
Duma wzrusza twe serduszko,
Gdy z usteczek ci się zrywa:
To Batory! To Kościuszko!
Urodzajna twoja rola,
Zbożem śmieją ci się pola,
Lasy twoje echa głuszą,
Owce wełną ci się puszą,
A jesienią na jabłoni,
Owoc się jak szkarłat płoni,
Że zostaje na przychówek
I na zimę, i przednówek.A więc nie płacz, synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi;
Bo z twych łanów, w dawne lata
Tyś spichlerzem był pół świata,
Dzieląc wszystkich pod swym niebem
Równo sercem jak i chlebem.
Sól z Wieliczki brałeś hojnie,
Złoto w dani lub na wojnie,
A na pługi i do zbroi,
Szło żelazo z ziemi twojéj,
I starczyło z twojej gleby,
I na zbytek, i potrzeby.
Bóg, Polska, Własność
Więc pogodnym patrz mi licem,
Boś ty skarbów tych dziedzicem!
I rąk nie łam z próżną troską…
Wróci Bóg, co przemoc wzięła!
W sprawiedliwość wierzmy boską:
Jeszcze Polska nie zginęła!
6 klasa
Od kolebki biegła za mną Czarodziejska baśń tęczowa I szeptała wciąż do ucha Melodyjne zaklęć słowa.
Urodzona nad wieczorem Z cichych gawęd mych piastunek, Spala ze mną, na mych ustach Kładąc we śnie pocałunek.
I budziła się wraz ze mną, I wraz ze mną ciągle rosła, I z kołyski na swych skrzydłach W jakiś dziwny świat mnie niosła...
Ponad morza purpurowe, Ponad srebrne niosła rzeki, Po zwodzonym moście tęczy W cudowności świat daleki...
Otworzyła mi zaklęciem Brylantowy w skałach parów I wkroczyłem raz na zawsze W kraj olbrzymów, widm i czarów.
I zamknęły za mną wrota Jakieś wróżki czy boginie, Więc na całą życia kolej Szedłem błądzić w tej krainie.
W tej krainie, w której wszystko Ożywioną bierze postać, W której każdy głaz ma duszę I człowiekiem pragnie zostać...
Złotolistnym szedłem gajem, Gdzie się wszystko skrzy i złoci, Gdzie zakwita skryty w cieniu Tajemniczy kwiat paproci.
Szedłem gajem, gdzie dokoła Śpiewające szumią drzewa, Gdzie młodości wiecznej źródło Czyste wody swe rozlewa.
I witały mnie po drodze Rozmarzone oczy kwiatów, Co patrzyły tak wymownie W niezmierzoną przestrzeń światów.
I witały ludzkim głosem Różnobarwnych ptasząt chóry, Ukazując dalszą drogę Nad przepaści brzeg ponury.
Ja słuchałem śpiewnej wróżby I z ożywczej piłem fali, I w głąb dzikszej coraz puszczy Niestrwożony szedłem dalej.
zależy która klasa
3 klasa
Fraszka na szkołę
Szkoło-skarbnico mądrości,
Czemu nie masz nad nami litości ??
Często Cię przecież odwiedzamy
Mimo, że chęci na to nie mamy.
Gdy tylko oczy swe otwieramy,
Zaraz tu przybiegamy,
Pilnie się uczymy,
O wagarach nie myślimy.
W dzienniku ocen bez liku,
A gdy piątka wpisana
To lekcja udana.
Kiedy jest dzień od Ciebie wolny,
Wtedy jestem bardzo spokojny.
Każdy z uczniów ma swą rację,
Że czeka tylko na wakacje!
4 klasa
Pewnego dnia
wyjdę z domu o świcie,
tak cicho,
że nawet się nie zbudzicie.
I pójdę,
i będę wędrować po świecie,
i nigdy mnie nie znajdziecie.
I nie wezmę ze sobą nikogo,
tylko tego małego chłopaka,
co wczoraj na schodach płakał
i bał się wrócić do domu,
a dlaczego
to tego
nie chciał powiedzieć nikomu.
I jeszcze weźmiemy ze sobą
tego czarnego kotka,
co miauczy zmarznięty na progu
i każdy odpycha go nogą,
i nie chce go wpuścić do środka.
I będziemy tak szli i szli
drogami, lasami, polami,
i każdy dzieciak,
i każdy pies
będzie mógł iść razem z nami.
I będziemy tak szli i szli
aż kiedyś,
po latach wielu,
staniemy wreszcie u celu.
I będzie tam ciepła ziemia
i dużo, dużo nieba,
i każdy będzie miał to,
czego najbardziej mu trzeba.
I będzie wspaniale.
Tak!
I niczego nie będzie nam brak!
I tęsknić nie będę wcale!
I tylko czasami, czasami
pomyślę,
że byłoby dobrze,
gdybyście wy
byli z nami...
5klasa
Nie płacz, nie płacz synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi!
Że nie miecz ci ani radło,
Lecz tułactwo w doli padło,
Żeś łzy tylko i cierpienia,
Odziedziczył z twego mienia.
Przez Bóg żywy, to fałsz, dziecię!
Naprzód wziąłeś na tym świecie
To, co rodu twego znakiem:
Imię zacne, żeś Polakiem.
A czy wiesz ty, ile cześci,
Krwi i chwały w nim się mieści?
Czy wiesz, jaka to poczciwa
Duma wzrusza twe serduszko,
Gdy z usteczek ci się zrywa:
To Batory! To Kościuszko!
Urodzajna twoja rola,
Zbożem śmieją ci się pola,
Lasy twoje echa głuszą,
Owce wełną ci się puszą,
A jesienią na jabłoni,
Owoc się jak szkarłat płoni,
Że zostaje na przychówek
I na zimę, i przednówek.A więc nie płacz, synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi;
Bo z twych łanów, w dawne lata
Tyś spichlerzem był pół świata,
Dzieląc wszystkich pod swym niebem
Równo sercem jak i chlebem.
Sól z Wieliczki brałeś hojnie,
Złoto w dani lub na wojnie,
A na pługi i do zbroi,
Szło żelazo z ziemi twojéj,
I starczyło z twojej gleby,
I na zbytek, i potrzeby.
Bóg, Polska, Własność
Więc pogodnym patrz mi licem,
Boś ty skarbów tych dziedzicem!
I rąk nie łam z próżną troską…
Wróci Bóg, co przemoc wzięła!
W sprawiedliwość wierzmy boską:
Jeszcze Polska nie zginęła!
6 klasa
Od kolebki biegła za mną
Czarodziejska baśń tęczowa
I szeptała wciąż do ucha
Melodyjne zaklęć słowa.
Urodzona nad wieczorem
Z cichych gawęd mych piastunek,
Spala ze mną, na mych ustach
Kładąc we śnie pocałunek.
I budziła się wraz ze mną,
I wraz ze mną ciągle rosła,
I z kołyski na swych skrzydłach
W jakiś dziwny świat mnie niosła...
Ponad morza purpurowe,
Ponad srebrne niosła rzeki,
Po zwodzonym moście tęczy
W cudowności świat daleki...
Otworzyła mi zaklęciem
Brylantowy w skałach parów
I wkroczyłem raz na zawsze
W kraj olbrzymów, widm i czarów.
I zamknęły za mną wrota
Jakieś wróżki czy boginie,
Więc na całą życia kolej
Szedłem błądzić w tej krainie.
W tej krainie, w której wszystko
Ożywioną bierze postać,
W której każdy głaz ma duszę
I człowiekiem pragnie zostać...
Złotolistnym szedłem gajem,
Gdzie się wszystko skrzy i złoci,
Gdzie zakwita skryty w cieniu
Tajemniczy kwiat paproci.
Szedłem gajem, gdzie dokoła
Śpiewające szumią drzewa,
Gdzie młodości wiecznej źródło
Czyste wody swe rozlewa.
I witały mnie po drodze
Rozmarzone oczy kwiatów,
Co patrzyły tak wymownie
W niezmierzoną przestrzeń światów.
I witały ludzkim głosem
Różnobarwnych ptasząt chóry,
Ukazując dalszą drogę
Nad przepaści brzeg ponury.
Ja słuchałem śpiewnej wróżby
I z ożywczej piłem fali,
I w głąb dzikszej coraz puszczy
Niestrwożony szedłem dalej.
Próżno groźne widma straszą,
Próżno kłęby gadzin syczą,
Biegłem naprzód, zapatrzony
W jakąś jasność tajemniczą.
I przebyłem czarne puszcze,
I spienionych wód odmęty
I stanąłem u stóp góry
Prostopadle na dół ściętej.
Na jej szczycie błyszczał zamek,
Kryształowy gmach olbrzyma,
Co zaklęciem w swojej mocy
Najpiękniejszą z dziewic trzyma.
Przed zamczyskiem stoją smoki
I te paszczą swą czerwoną
Ogień złoty i różowy
Pod obłoki w górę zioną;
Swe spiżowe jeżąc łuski,
Bronią skarbu zaklętego,
Najpiękniejszej z wszystkich dziewic
W kryształowym zamku strzegą.
Jednak mimo czujnej straży
Jam ją ujrzał na skał szczycie
I odgadłem, żem tu przybył,
Aby dla niej oddać życie.
Miała gwiazdę na swym czole,
Pod nogami sierp księżyca,
Błękit niebios w swoich oczach
I aniołów cudne lica;
I od razu swym spojrzeniem
Zaszczepiła miłość w duszę -
I poznałem, że koniecznie
Do niej w górę dążyć muszę.
Więc po nagiej, gładkiej ścianie,
Zapatrzony tylko na nią,
Na powojów wiotkich splotach
Zawisnąłem nad otchłanią.
Coraz wyżej pnąc się hardo,
Już widziałem ją przy sobie...
I w zachwycie do królewny
Wyciągnąłem ręce obie.
Miałem schwycić ją w objęcia...
Gdy powojów pękły sploty -
I upadłem w głąb otchłani,
Gdzie z ran ginę i tęsknoty.
Lecz choć z serca krew upływa,
Choć w przepaści ciemnej leżę,
Jeszcze wołam: "Za nią! za nią!
Idźcie gonić, o rycerze!
Idźcie piąć się w górę, w górę,
Ponad ciemnych skał krawędzie!
Może przyjdzie kto szczęśliwy,
Co ją weźmie i posiędzie.
Choć nie dojdzie - chociaż padnie,
Przecież życia nie roztrwoni,
Bo najlepsza cząstka życia
W takiej walce i pogoni.
Warto choćby widzieć z dala
Ów zaklęty gmach z kryształu,
Warto, płacąc krwią i bólem,
Wejść w krainę ideału.
Gdyby przyszło mi na nowo
Od początku zacząć życie,
Biegłbym jeszcze po raz drugi
Za tą piękną na błękicie!
dla klasy 6 morzesz skrócić
prosze:)))
Na jagodach
Nadszedł święty Jan,
Niosąc jagód dzban.
Hej, do lasu, hej, do las
Idźmy żwawo wraz.
Patrzcie, patrzcie! o poranku
Będzie pełno jagód w dzbanku.
Bo gdzie spojrzeć, w którą stronę,
Tu są czarne, tam czerwone,
Wszystkie wabią nas.
Ach, ty Boże mój!
Jakiż ptasząt rój!
Pełne krzaki, pełne drzewa,
Jedno kuka, drugie śpiewa,
To szare, to pstre.
Czegóż wszystkie razem nucą?
Czy się cieszą, czy się kłócą?
Takim krzykiem, takim śpiewem,
Jakby łajać chciały z gniewem
Za jagódki te.
Cicho, ptaszki, dość ich wszędzie,
I nam będzie i wam będzie;
Czerwienią się w trawie krocie,
Starczy ludziom na łakocie
I na pokarm wam.
Bo pyszności, te jagody
zebrał stary, zebrał młody;
Teraz są ich pełne dzbany-
Z nich pierogi, obwarzany
Na posiłek nam!