Potrzebuję na dziś opowiadanie z Języka Polskiego na temat ,,Moja przygoda w Warszawie,,. Może to być prawdziwa lub zmyślona historia, ale powinna być złożona z conajmniej 14 zdań ale jak umiecie więcej to możecie napisać więcej... Z góry dziękuję....... :P.....
Pewnego lata wraz z moją rodzinką wybrałam się do mojej cioci, która właśnie mieszka w Warszawie. Kiedy przyjechaliśmy do stolicy niestety naszej cioci nie było na dworcu PKP. Dzwoniliśmy do cioci Kingi, ale ona albo miała wyłączony telefon albo nie było zasięgu. Weszliśmy do restauracji, która była naprzeciwko dworca. Zamówiliśmy pizzę i jeszcze coś do picia. Tata nadal nie mógł dodzwonić się do cioci, więc zaczął dzwonić do kuzyna. Nawet Bartek, który nigdy nie rozstaje się ze swoją ukochaną komórką również nie odbierał. Wiedzieliśmy, że nasza ciocia mieszka na ulicy Marszałkowskiej i tam też właśnie się udaliśmy. Mój brat, Kamil, na szczęście wiedział, którym tramwajem jechać. Kiedy dojechaliśmy na tą ulicę, nie wiedzieliśmy gdzie się ruszyć. Na szczęście zobaczyliśmy wujka Andrzeja i podeszliśmy do niego. Powiedział nam, że ciocia jest w szpitalu i właśnie zaczęła rodzić. Pojechaliśmy wraz z nim i Bartkiem do tegoż szpitala. Kiedy tam dojechaliśmy okazało się, że ciocia urodziła zdrowego i silnego chłopczyka. Wszyscy bardzo się ucieszyliśmy, bo powitaliśmy na świecie nowego członka naszej rodziny. Oto tak zakończyła się moja historia. Mam nadzieję, że była ciekawa i wam się spodobała
Pewnego lata wraz z moją rodzinką wybrałam się do mojej cioci, która właśnie mieszka w Warszawie. Kiedy przyjechaliśmy do stolicy niestety naszej cioci nie było na dworcu PKP.
Dzwoniliśmy do cioci Kingi, ale ona albo miała wyłączony telefon albo nie było zasięgu. Weszliśmy do restauracji, która była naprzeciwko dworca. Zamówiliśmy pizzę i jeszcze coś do picia. Tata nadal nie mógł dodzwonić się do cioci, więc zaczął dzwonić do kuzyna. Nawet Bartek, który nigdy nie rozstaje się ze swoją ukochaną komórką również nie odbierał.
Wiedzieliśmy, że nasza ciocia mieszka na ulicy Marszałkowskiej i tam też właśnie się udaliśmy. Mój brat, Kamil, na szczęście wiedział, którym tramwajem jechać. Kiedy dojechaliśmy na tą ulicę, nie wiedzieliśmy gdzie się ruszyć. Na szczęście zobaczyliśmy wujka Andrzeja i podeszliśmy do niego. Powiedział nam, że ciocia jest w szpitalu i właśnie zaczęła rodzić. Pojechaliśmy wraz z nim i Bartkiem do tegoż szpitala. Kiedy tam dojechaliśmy okazało się, że ciocia urodziła zdrowego i silnego chłopczyka. Wszyscy bardzo się ucieszyliśmy, bo powitaliśmy na świecie nowego członka naszej rodziny.
Oto tak zakończyła się moja historia. Mam nadzieję, że była ciekawa i wam się spodobała